Właściciel kawiarni spogląda na na ulicę przez szyby Cafe Montmarte. Ma siwe półdługie włosy i sympatyczną twarz. To taki typowy Francuz, jak z filmu Woodiego Allena „O północy w Paryżu”. Swoją drogą Woody siedzi obok mnie. Ma sweterek w norweskie wzory i te swoje charakterystyczne, kwadratowe okulary. Wygląda na przejętego inteligentną pogawędką. Właściciel wita nowych gości i uprzejmie się kłaniając, żegna wychodzących. Au revoir Mademoiselle! Jego kawiarenka tętni życiem. Sztućce wygrywają rytm rozmów, a odwiedzający dyskutują mezzo forte. Podłoga skrzypi na 2 takty, pod nogami 2. kelnerek. Woody Allen trąbi na nosie i jedynie w chórku śpiewa Edith Piaf. Dyrygent nadal siedzi na wysokim taborecie i machając nogą dyryguję tą całą orkiestrą. W mojej głowie rodzi się tylko jedno pytanie. Skąd się wziął Paryż w Wilnie?
Mam taką zasadę, że jak jestem w jakimś nowym państwie, to staram się poznawać lokalne knajpki i kuchnie, a nie iść do Maca, który wszędzie jest taki sam (no dobra, w Rzymie nie dają sosów do hamburgerów). Nie wiem jak do tego doszło, ale nasze nogi same powędrowały w kierunku francuskiej kawiarenki. Miłości nie oszukasz, ale nie martwcie się trochę Wilna też zwiedziłam. 🙂
Nasza wileńska przygoda rozpoczęła się od nerwów, bo po przyjeździe do hotelu zostałyśmy zakwaterowane w ośmio, zamiast czteroosobowym pokoju. Czwórka miała się zwolnić następnego dnia, ale kurczę ja za nią zapłaciłam! Całą noc nie zmrużyłam oka. Chrapiące wokół mnie kobiety sprawiały wrażenie drzemiących pijaczek. Rano jedna z nich – Ukrainka – przeraziła nas natrętnym Panienki Polaczki? Zadawała tyle pytań, że czułam się jak na przesłuchaniu, ale wkrótce okazało się, że to bardzo miła osoba, podobnie jak jej towarzyszki. Wszyscy chcieli z nami rozmawiać, w czymś pomagać. Wszyscy chcieli nas czymś częstować. Aż do przesady. Bo przyznacie, że trochę dziwne jest, gdy swoją jerbatą częstuje Cię kobieta bez bielizny zawinięta w prześcieradło… Albo, gdy rano zamyka okno… już bez prześcieradła.
Mimo tych wszystkich przygód szybko zakochałam się w malowniczym miasteczku. Mówię miasteczku, bo stolicy to, to nie przypominało. Ciekawe było to, że po Wilnie jeździło mnóstwo aut, a deptaki świeciły pustkami. Komu się chce chodzić, gdy na dworze tak zimno. No chyba, że są to Walentynki. W ostatnim dniu naszego pobytu miałyśmy wrażenie, że pół Europy zjechało do Wilna z okazji tego święta. Pomyśleć tylko, co musiało dziać się w tym czasie w Paryżu!
Wilno okazało się naprawdę piękne, ale czułyśmy, że nie mamy tam co robić. Gdybym miała tam zostać chociaż dzień dłużej, to umarłabym z nudów. Owszem, podobało mi się spacerowanie po kolorowych ulicach miasta, no ale ileż można. Szczególnie zimą. Byłyśmy w muzeum Mickiewicza, gdzie zwiedzanie 2 pokoi trwa może 10 minut. Największą atrakcją są tam biurko i krzesło, przy których tworzył poeta. 😉 Do muzeum Holokaustu nawet się nie wybierajcie. Nie wiem po co są muzea, z których równie dobrze można zrobić książkę. Jedyną atrakcją był tam przystojny Austriak z pięknym angielskim akcentem. 😉
Stolica jest świetnym miejscem na wakacyjny wypad. Wtedy można przejść ją wzdłuż i wszerz spacerując pięknymi uliczkami, wdrapując się na górę Giedymina i odwiedzając polecaną mi przez Was Republikę Zarzecza (dziękuję!). Czas na trochę foteczek.
Zdjęcia balkonów i szyldów w Wilnie, to najczęściej pstrykane przeze mnie fotki. Nie wrzucam tutaj wszystkich, bo wpis byłby za długi. Dodam z nimi osobny post.
Tak prezentowała się ekspozycja Muzeum Holokaustu…
[bs_well size=”lg”]Zakochani mogą w Wilnie przypiąć swoją kłódkę! Most z takowymi znalazłyśmy przez przypadek odwiedzając Republikę Zarzecza. Ja przypinałam już swoją kłódkę, ale we Wrocławiu. :)[/bs_well]
[bs_well size=”lg”]Iluminati w Wilnie.[/bs_well]
[bs_well size=”lg”]Fragment muru dawnego getta.[/bs_well]
[bs_well size=”lg”]Góra Giedymina. Wspinając się na tę górę trzeba uważać. Kamienie są powleczone cienką warstwą lodu. Jest potwornie ślisko i nikt tego nie sypie piaskiem! Można się połamać. Ja umierałam ze stresu..[/bs_well]
[bs_well size=”lg”]W Wilnie bardzo zachwycałam się wystawami i szyldami sklepów. Powinniśmy brać przykład z Litwinów! Wystawy skojarzyły mi się z wystawą sklepu w „Lalce”. Naprawdę wyglądają jak rodem z XIX wieku. Wnętrza są często bardzo pomysłowe, kreatywne. Nietypowe półki, fotele, dekoracje. Super![/bs_well]
[bs_well size=”lg”]I moja nowa, awangardowa seria portretowa – Ola oglądająca wystawy na całym świecie. #geniusz #fotografiji[/bs_well]
[bs_well size=”lg”]Jadłam cepeliny – tradycyjne litewskie danie i wiecie co? Są pyszne! Pyszne, sycące i tanie. Smakują trochę jak pyzy i trochę jak placki ziemniaczane. O tym co jadłam w Wilnie napiszę osobny wpis, bo ten byłby za długi. :)[/bs_well]
Uff! Relacje to ten rodzaj wpisów, nad którymi bloger bardzo długo pracuje, a bardzo mało osób je czyta. Czy może się mylę? 🙂 Gdybyście wybierali się kiedyś do Wilna, to ja serdecznie polecam, ale latem. Na pewno więcej zobaczycie i nie zmarzniecie. Wilno jest również dość tanim miastem, a dojechać do niego można za grosze Polskim Busem. Ja za bilety zapłaciłam 22 zł w dwie strony, z Warszawy do Wilna i z powrotem. Musiałam jeszcze dojechać do stolicy z Katowic. Raz miałam bilet za 3,5 a w drugą stronę za 15. Razem to tylko 40,5zł!!! Za nocleg dałam około 110 złotych, trzy noce w 4 osobowym pokoju (teoretycznie, praktycznie dwie w czteroosobowy i jedna w ośmio ;)). Chciałam zrobić dokładne zestawienie wydatków, tak jak przy relacji z Paryża i Berlina, ale zapomniałam o ich spisywaniu. Przysięgam, że naprawdę jest bardzo tanio, Muzeum Mickiewicza to chyba wydatek z rzędu 56 centów! Cepeliny trochę ponad 3 euro, kawa 1,70€. No chyba, że kupujecie makaroniki, ale o tej przygodzie finansowej opowiem we wpisie na temat jedzenia.
Tymczasem dziękuję Ci za poświęcony mi dzisiaj czas. 🙂 Jeśli spodobał Ci się wpis będę wdzięczna za udostępnienie go i kciuki w górę. Do następnego czytania!
Ania
30 Responses
Czy po tej relacji coś jeszcze mnie tam zaskoczy? 😉
Mam nadzieję, że za miesiąc będzie tam trochę cieplej bo po grubości czapki domniemywam, że temperatura nie była najwyższa.
No pewnie, zobaczymy jak będzie Wilno wyglądać w Twoich oczach i jestem ciekawa, co o nim napiszesz. 🙂 Temperatury około zera stopni, ale ja jestem zmarzluchem, więc nawet w Polsce tak się noszę. 🙂
Świetnie Ci się udało z tymi biletami! Wilno jest piękne i wcale nie nudne. Będąc tam miałam chęć zostać jeszcze tak z miesiąc, dwa, żeby każdego dnia siedzieć w innej kawiarni na Piliese, spacerować sobie tymi uliczkami i huśtać na huśtawce przy muzeum muzyki. Ale faktycznie, Wilno jest super, gdy jest ciepło, w mroźne dni pewnie nie zachęca do szwędania się.
Byłam zmotywowana i nie musiało mnie zachęcać, ale kawiarenki są naprawdę urocze. 🙂 Nie byłam w muzeum muzyki, kurczę może mnie ominęło coś fajnego.
Samo muzeum muzyki jest małe i słabo wyposażone, ale „ogródek” i całą otoczkę ma świetne! Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję, ale powiadomienia o odpowiedziach przestały mi przychodzić na maila. Pewnie coś wykasowałam i nawet nie wiem.
W porządku, nic się nie stało. 🙂
Nabieram coraz większej ochoty na odwiedzenie wschodnich regionów Europy. Kto wie, kto wie, może się wybiorę niedługo. Też bym celowała w Litwę i do tego Ukrainę, gdzie chciałabym zobaczyć rejony, z których wywodzą się dziadkowiei męża.
Można tanio pojechać do tego Wilna, a na Ukrainę to chyba teraz lepiej nie 😉
Mi wystarczyły Twoje zdjęcia żeby się zakochać w Wilnie! Polski Bus rządzi 🙂
Czekam na opis żarełka 😀
Ja tam przeczytałam wszystko! 😀 Zdjęcia śliczne, uliczki też bardzo ładnie się prezentują 🙂
Mnie jakoś w stronę Wilna i innych miast wschodu nie ciągnie. Ze mnie takie typowo zachodnie dziewczę jest 😀
Również czekam na wpis o jedzonku :3
Mnie ro wszędzie ciągnie ;p
I dobrze, tak najlepiej ^^
Nie umiem się doczekać wpisu kulinarnego 🙂
Mi niestety nie udało się odkryć uroku Wilna… Może to przez tłok (środek wakacji), a może przez panią, która nas oprowadzała… Swoja drogą szczerze nienawidzę tego typu wycieczek, ja sobie planuje co i jak, a tu się nagle okazuje, że mamy przewodnika, który ma gdzieś nasze oczekiwania…
O kurczę, no szkoda, a nie było jakiegoś czasu wolnego?
Niestety nie :/ ale to nic! Jestem pewna, że jeszcze kiedyś na nowo odkryję Wilno 😉
Cieszę się, że Zarzecze się podobało ^^ Ja uwielbiam Litwę, całą. Przede wszystkim za jedzenie 😀 Ale właśnie najlepiej latem – wtedy można codziennie jeść chłodnik i pić kwas chlebowy 😀 Wracając z Litwy przywozimy też zawsze cały samochód zakupów spożywczych, ze zwykłego supermarketu – chleb, sery, piwo itp 🙂
Te wąskie uliczki – zawsze zwracam uwagę na takie, śliczne są. Pozdrawiam, Aniu!
Mam tak samo! Również pozdrawiam 🙂
Fajne to Wilno 🙂 Moja Teściowa marzy o wyjeździe do Wilna 😛 Może to dobry pomysł, żeby w jakieś wakacje ją zabrać na taką wyprawę 😛
Mnie w najbliższych miesiącach czeka albo Budapeszt albo Kijów (musimy się z mężem delegacjami podzielić :P).
Pewnie, tym bardziej, że niedrogo. 🙂 A do Budapesztu też bym chciała, do Kijowa teraz trochę bym się bała ;p
Naprawdę bardzo przypomina mi to Warszawę, podobny klimat, naprawdę ładne zdjęcia 🙂 Te cepeliny to zupełnie jak polskie kartacze, też takie mamy heheheh.
Takie przygody jak np. w hotelu potrafią zmrozić krew, ale przynajmniej później jest co wspominać. Uliczki uwielbiam, ale jeszcze bardziej regionalne jedzenie, więc czekam na ten wpis. Wilno jest na mojej liscie do zwiedzenia zaraz za Budapesztem. Byłam ciekawa czy znalazłaś bezpośrednie połączenie z Katowic czy jechałaś przez Warszawę i odpowiedź znalazłam. Muszę zorganizować podróż skoro jeszcze mam legitymację studencką przez najbliższe dni.
Jest już ten wpis.:) Link na fejsie był tylko przypomnieniem odświeżonego wpisu, który nie chciał się ładować czytelnikom.
http://blue-kangaroo.pl/co-jadlam-w-wilnie/
Ja dziś kupiłam bilety i za m-c jadę na weekend 😀 Twoje wpisy na pewno się przydadzą.
Ale fajnie! No to miłego wyjazdu. 🙂
Chodzi mi po głowie to Wilno…