Mam wrażenie, że myśli w stylu „Mogłem zrobić więcej.”, „Znowu nic nie zrobiłem.”, „Powinnam była zrobić jeszcze to…” są swego rodzaju chorobą dzisiejszych czasów. Bardzo często piszecie mi w komentarzach, że macie wyrzuty sumienia z powodu wyimaginowanej prokrastynacji i że staracie się z tym walczyć. Często bezskutecznie. Muszę Wam powiedzieć, że i ja miewam takie myśli. Niestety to parcie na efektywność, sukces i rozwój wywiera dużych wpływ na naszą podświadomość. Nie jest to aż takie złe. Myślę, że dzięki temu za parę lat w Polsce będzie mniej jęczących Mart, a więcej szczęśliwych ludzi. Nie musimy jednak czekać latami na uczucie szczęścia, dlatego warto pozbyć się tych wyrzutów już dziś.
Odpowiednie nastawienie kluczem do sukcesu.
To nie magiczne sztuczki, a odpowiednie nastawienie pomogą Ci pozbyć się wyrzutów sumienia. Musisz zrozumieć, że doba ma tylko 24 godziny. 1/3 z tego najprawdopodobniej przesypiasz. Jeśli nie, jeśli jesteś w stanie spać np. 6,5 – 7 godzin to super! Doceń siebie! Doceń to, jak silną jesteś osobą. Wyróżniasz się, bo przeciętny Polak śpi 8 godzin i 28 minut na dobę.
Po wstaniu z łóżka decydujesz w co włożysz dzisiaj swoją energię. Możliwe, że jest to szkoła, albo praca. Może jakieś kursy, albo sport. Może chcesz się czegoś nauczyć, albo coś stworzyć. To miejsce musisz wypełnić sam, bo nie jestem w stanie napisać uniwersalnie o tym, na co przeznaczasz czas. Na pewno na coś się decydujesz. Nawet jeśli jest to odpoczynek, a nawet leniuchowanie. Najwidoczniej tego właśnie potrzebujesz i to jest druga rzecz, z której musisz sobie zdać sprawę. Po prostu czasem potrzebujesz odpoczynku i pozwól sobie na to, bo tak już jesteś zbudowany. Nie walcz z naturą. Taki Dzień Leniuszka może zaowocować naprawdę dobrą efektywnością pracy w następnych dniach lub nową kolekcją pomysłów! Te najlepsze wpadają przecież przez przypadek i nigdy nie wtedy, gdy tego chcemy.
Myśl pozytywnie!
Największym naszym błędem jest to, że koncentrujemy się od razu na negatywach, myślimy „Mogłam/em jeszcze tyle zrobić” Zamiast pomyśleć ” Jejku, ile dzisiaj zrobiła/em!”.
I nie ważne czy danego dnia powiesz sobie:
„Jestem z siebie naprawdę dumny, zrobiłem projekt, napisałem maile, z którymi tyle zwlekałem, skosiłem trawę, zrobiłem obiad, byłem na lekcji angielskiego i poczytałem książkę. To był dobry dzień!”
Czy też:
„Dzisiaj zrobiłam naprawdę dużo dla siebie! Poczytałam książkę, a potem cały dzień siedziałam przed komputerem i czytałam blogi. Tyle się dowiedziałam! Mam tyle nowych pomysłów! Ach, no i zrobiłam smaczny obiad, a potem byłam u przyjaciółki. Naprawdę wypoczęłam. To był dobry dzień!”
Codziennie wkładasz swoją energię w różne czynności i ciesz się tym! W przeciwnym razie szybko dojdziesz do wniosku, że zmarnowałeś ostatni tydzień, miesiąc, rok, a potem całe życie. Musisz nauczyć się myśleć pozytywnie i nie krytykować siebie na każdym kroku. Od dziś staraj się pod koniec dnia, leżąc już w łóżku, przeżyć swój dzień jeszcze raz. Pomyśl o wszystkich rzeczach, które robiłeś i doceń je. Jeśli to Ci ułatwi sprawę, możesz spisywać swoje myśli w osobnym zeszycie. (Każdy pretekst do założenie nowego zeszytu jest dobry.)
A może za dużo od siebie wymagasz?
3 średniej wielkości czynności plus 2 małe zadania to maksymalna ilość rzeczy, które jesteś w stanie zrobić jednego dnia. Jeśli wypisujesz ich więcej, to znaczy, że nie potrzebnie bierzesz za dużo na siebie. Skreślenie wszystkich podpunktów staje się niemożliwe, a Ciebie męczą tylko wyrzuty sumienia. Możliwe, że nawet, gdy wykonasz wszystkie wyznaczone sobie zadania, czujesz, że mogłeś zrobić więcej. Być może nawet zabierasz się do roboty, zamiast odpocząć po pracy. To niedobrze. Doceń to, co już zrobiłeś! Pogratuluj sobie, powiedz: „To był dobry dzień!” i zjedz kostkę czekolady.
Podsumowując, aby przestać myśleć: „Mogłem dzisiaj zrobić więcej” należy:
- Uświadomić sobie, że doba ma 24 godziny, a od snu nie da się uciec.
- Zdać sobie sprawę z tego, że czasem potrzebny jest odpoczynek, a nawet cały Dzień Leniuszka.
- Zrozumieć, że nie wszystko w życiu musi iść po naszej myśli i pogodzić się z tym, że sprawy rozciągają się w czasie.
- Myśleć pozytywnie. Przekierować swoje myśli z „Za mało zrobiłem.” na „Ileż ja dzisiaj zrobiłem!”
- Wymagać od siebie mniej.
- Zjeść kostkę czekolady.
Widzisz, tak naprawdę zarzucasz siebie wyrzutami, ponieważ jesteś nastawiony krytycznie do samego siebie. Wystarczy zmienić sposób myślenia i spojrzeć na pozytywy, a wszystko się zmienia! Mam nadzieję, że od teraz wyrzuty sumienia przestaną Cię już męczyć, a przynajmniej, że głupie myśli szybko Cię opuszczą, gdy następnym razem pomyślisz o tym, że zbyt mało zrobiłeś. 🙂
Do następnego czytania!
Ania
42 Responses
Nie da się powiedzieć, że dużo się zrobiło, nie robiąc nic. Dzień Leniuszka też można sobie zrobić, ale nie czwarty z rzędu i nie ma co zatapiać smutków w czekoladzie. Ja już odkryłam, że na mnie działa tylko jedno: zmuszenie się do zaczęcia. Jak zacznę, to to już jest około 80% sukcesu, bo większością czasu spędzonego na wykonywaniu wielu rzeczy jest mobilizowanie się. Nawet jeśli nie mam siły, to obiecuję sobie, oszukując się, że tylko włączę program, tylko wyciągnę zeszyt, umyję tylko kubek po kawie – a jak zacznę, to reszta czynności już idzie z górki. Kiedyś usłyszałam takie porównanie, że człowiek nie jest baterią, która się rozładowuje podczas pracy, a akumulatorem. I w sumie to trochę to sobie wkręciłam – i działa!
Nie mogę zakładać, że czytają mnie leniuszki, to by było niegrzeczne. 😉
Bardzo fajne porównanie, faktycznie może motywować. Wpis jest w sumie o tym, co się dzieje już pod koniec dnia, ale to co napisałaś jest oczywiście prawdą. Dzisiaj miałam taką właśnie sytuację, że zmusiłam się do pisania pracy i poszło mi super, a wcześniej oglądałam Pinterest. 😉
Dużo ostatnio czytam o pozytywnym myśleniu i dochodzę do wniosku, że trzeba je traktować nieco z przymrużeniem oka. To znaczy owszem nastawić się na nie, ale należy zachować zdrowy umiar. Czasami trochę krytyki do siebie samych musimy zastosować, bo inaczej staniemy się zadufanymi w sobie ludźmi, którzy nie widzą nic poza czubek swojego nosa. To był dobry dzień. Wiele dla siebie zrobiłem – z tymi zdaniami zgadzam się jak nikt. Tyle i tutaj czasami moje myśli schodzą gdzieś niżej. No bo co w sytuacji kiedy coś zaplanujesz, a potem tego nie wykonasz bo zwyczajnie ci się nie chce? Leniuchujesz kolejny dzień z rzędu a robota czeka i się na siebie nakłada. Wówczas trzeba przekierować się na lekką krytykę 🙂
Pozytywne myślenie czasem rozleniwia 😉 jeżeli się nad tym nie zapanuje to wpadniemy w drugą skrajność, czyli tak jak np. z ćwiczeniami fizycznymi, gdy „och ale się naćwiczyłam, idę na ciastka dzisiaj, jutro, pojutrze też” jest już przesadą. Widzę taką przesadną tendencję na fejsie jak czytam statusy znajomych walczących z pracami dyplomowymi. Wczoraj status „pustka w głowie, nie napiszę tego nigdy” dzisiaj już: „och już dwie strony, czas na imprezę” 😀 Jasne, że musimy siebie doceniać, oszczędzać się i nie przepracowywać, ale też trzeba się trzymać w jakiś ryzach, bo inaczej się rozklapniemy na kanapie i mogiła 😉
Zjedz kostkę czekolady <3 To najbardziej podobało mi się z porad w tym wpisie!
A tak serio, to faktycznie, tak jest. Często mam wrażenie, że zrobiłam tak mało, a jeszcze tyle przede mną, że jeszcze nie ruszyłam z miejsca. I może faktycznie niepotrzebnie się zadręczam. Dobrze wiedzieć, że nie jestem jedyna. Taki motywacyjny kop na pozytywne myślenie. Mam nadzieję, że faktycznie będzie skuteczny, w końcu zbliża się sesja… 😉
Też ostatnio spodobała mi się metoda 3+2, to na pewno lepsze niż wypisanie listy zadań do oporu, a potem pod koniec dnia orientowanie się ilu nie udało się zrobić, a co za tym idzie – wpadania w wyrzuty sumienia…
Wpis jak znalazł dla mnie 😉 Moje „to do list” są stanowczo za długie, nigdy ich nie realizuję w całosci i potem ma wyrzuty sumienia… (Chociaż z drugiej strony, zbliża się okres przedsesyjny, gdzie po prostu trzeba będzie rozciągnąć dobę :D)
Ja jestem osobą, która po pracy bierze się za…kolejną pracę. Wracam do domu i jestem na nogach cały czas, aż do późnej nocy. I tak jest prawie codziennie. Zawsze coś znajdę do roboty. A tu coś mi przeszkadza, a tu trzeba zrobić to, tamto, sramto. A to poprawić, a to dopieścić itd. Jakoś tak…nie wiem, mam to od długiego czasu. Potrafię się dosłownie zaharować i nie widzę w tym nic złego. Tyle, że mam też przy tym zrywy w drugą stronę. Jeszcze przed trzema miesiącami potrafiłam dwa, trzy dni pod rząd siedzieć i pierdzieć w kanapę. I też jakoś przeżyłam. Ale wyrzutów sumienia nie mogłam się pozbyć. Uczę się odpoczywać mądrze. I nad tym też ostatnimi czasy pracuję. Dni robocze są dla mnie od rana do wieczora pracujące, ale za to weekendy coraz częściej biorę na luzie. I to chcę pielęgnować przez najbliższy czas, a jak się sprawdzi, to przez dłuuugie lata 😉
Fajnie jest jeszcze umieć odpoczywać, gdy mam jakieś duże zadanie i z jakiegoś powodu nie mogę się za nie zabrać od razu to i tak tylko o nim myślę zamiast cieszyć się tym co jest teraz 🙂
Też tak mam, chyba taka już nasza ludzka natura. Trzeba się naprawdę wysilić, żeby to pokonać. 😉
Dzięki za ten tekst, to zupełnie jak o mnie…
Ten krytycyzm doprowadza mnie do szału, zawsze będzie coś, co można zrobić lepiej, więcej i tak dalej.
Tylko jakoś zapominamy w tym wszystkim, że mamy swoje ograniczenia.
Bardzo słuszne spostrzeżenie 🙂 To będzie mój eksperyment na ten tydzień. Zamiast mazać się nad punktami których nie wykreslilan będę cieszyć się z tych, które udało mi się zrealizować. 🙂 Dziękuję Ci za ten post.
Powodzenia! Oby Ci się to udało. 😉
U mnie to działa trochę inaczej. Jeśli naprawdę daję z siebie wszystko, a jednak się nie wyrabiam – to nie mam do siebie pretensji. Zrobiłam co mogłam. Ale jeśli tracę czas na fejsbuku, allegro i innych rozpraszaczach i z tego powodu zrobię mniej niż założyłam, to nie ma siły, czuję się z tym źle. Rozpraszacze to jednak zuuuooo 😉
Walka z rozpraszaczami jest taka ciężka! Chociaż powiem Ci, że ja się czasem nie wyrabiam, chociaż nie siedzę na fejsie. 😉
Często towarzyszy mi myślenie, że mogłam zrobić więcej. W końcu inni robią więcej. Staram się wtedy uspokajać i nie wymagać od siebie zbyt wiele, ale zdecydowanie nie jest łatwo.
Dokładnie znam te uczucie, dlatego napisałam ten wpis. Przede wszystkim dla Was, ale trochę też dla siebie. 🙂
Genialne! Ja tak mam codziennie! Może czas coś zmienić! 😀
Koniecznie! ;D
Sama bardzo długo miałam problem z moimi studiami. Są one niestety bardzo wymagające- nie tylko spędzam większość czasu na uczelni to jeszcze muszę zrobić kilkanaście projektów w ciągu semestru. Poświęcając cały swój czas na projekty (z którymi i tak nie mogłam się wyrobić często niestety nie były one wytłumaczone w odpowiedni sposób wiec sporo czasu zajmuje mi dojście do tego co tak naprawdę powinnam w danym projekcie zrobić) bardzo szybko się frustrowałam i mniej więcej w połowie każdego semestru nie miałam dość wszystkiego i byłam zła, że nie mam czasu na naukę języka czy spotkania ze znajomymi. Bałam się jednak, że jeżeli choć na chwilę sobie odpuszczę nie zdam semestru (o co wcale u nas nie trudno- z mojej grupy mało kto zdołał się utrzymać). Teraz jednak staram się z tym walczyć i pozwalam sobie odpocząć bo widzę, że im wiecej sie uczę tym ostatecznie gorzej mi to wychodzi.
Mam nadzieję, że nie jesteś na Politechnice? 😉
Niestety jestem
Ja również wpadłam kiedyś w taki wir nauki. Może czytałaś, u mnie skończyło się to w szpitalu… Uważaj na siebie, a na pewno wszystko będzie dobrze. Niestety tak już jest, że są takie kierunki jak Twój czy mój, na których się raczej mało imprezuje, ale myślę, że karma wróci. 🙂
Ja dość często łapię się na tym, że mam do siebie żal, że mogłam zrobić więcej. Zwłaszcza, kiedy faktycznie tracę czas na zupełnie bezużyteczne rzeczy. Na szczęście potrafię się też pochwalić za to co udało mi się zrobić danego dnia 🙂
Najbardziej pomocna w tym wszystkim jest czekolada 😉
Bardzo pozytywny wpis, myślę, że przydadzą mi się wnioski z niego. Ja na razie stosuję metodę list punktów do zrobienia na której oprócz spraw związanych ze studiami czy pracą, umieszczam też bardziej przyziemne rzeczy jak zmywanie czy nawet malowanie paznokci – fajnie obrazuje to ile zrobiłam w ciągu dnia.
Dokładnie, tym bardziej, że często te pomniejsze czynności zajmują nam dużą część dnia. Wystarczy tylko wyjść na zakupy, zrobić nieco bardziej skomplikowany obiad, umyć łazienkę i już zniknęło nam parę godzin, ale przecież ich nie zmarnowałyśmy. 🙂
Ostatnio miałam Dzień Leniuszka i straszne wyrzuty sumienia. No bo jak to? Jak można bezczynnie spędzić cały dzień? Poświęciłam ten czas na małe przyjemności i faktycznie na drugi dzień poczułam się o wiele, wiele lepiej.
O! Jesteś żywym dowodem na to, że to działa! 🙂
Świetny post! Ważne, żeby nie być zbyt krytycznym dla siebie, robić, coś co nas rozwija i cieszyć się tym!
Niedawno założyłam bloga, o którym kiedyś pisałam Ci w e-mailu i pytałam o radę. Byłoby mi miło, gdybyś chciała na niego zerknąć: https://czarneoko.wordpress.com/ 🙂
Przed sesją to wyjątkowo przydatny i potrzebny mi wpis. Nie masz pojęcia jak bardzo. 🙂
Cieszę się, że komuś się przyda, o to mi chodziło. 🙂
Gdy czytam tego typu teksty to mam wrażenie, że jestem z innego świata. Serio rzadko zdarza mi się myślenie typu „mogłam dziś to zrobić, a nie zrobiłam”. Jeśli już to jest to raczej coś w stylu: „Szkoda, że już dzień się kończy/że jestem taka zmęczona, bo miałabym jeszcze ochotę zrobić to, to i to…”. Tak, jestem szczęśliwą osobą i polecam każdemu:) Jednak patrząc po komentarzach takie artykuły są baardzo potrzebne, więc dobrze, że o tym piszesz!
No i tylko pozazdrościć! 🙂
Dosyć często mam dni, w które rzucam wszystkie plany w kąt i idę zająć się czymś innym, przeważnie związanym z rozrywką lub leniuchowaniem. Jednak moje życie nie jest po to, żebym zasuwała jak koń pociągowy, a ja nie startuję po order z ziemniaka za największą liczbę wykonanych zadań w ciągu dnia. Potrafię wręcz pochwalić się za to, że fajnie spędziłam czas, mimo że nie było w nim nic produktywnego, a tylko przyjemności i odpoczynek. Bo to też jest coś ważnego 🙂
Pozytywne myślenie to coś wspaniałego!
Od dziś będę wchodzić tu codziennie. Post mega prawdziwy i mysle, ze znajde wiecej takich inspirujących tutaj! 😉
Bardzo mnie to cieszy! 🙂
3 duże + 2 małe – muszę zapamiętać! Właśnie dziś mam taki leniuszkowy dzień… Ale w końcu to niedziela – należy nam się! 🙂
Ja to ostatnio ciągle mam Dzień Leniuszka. jak zrobię dwie ważne rzeczy to już duży sukces. Nie zawsze tak było tylko odkąd jestem na zwolnieniu. Do twojego tekstu muszę wrócić jak znów będę pracować i żyć w dwóch domach jednocześnie.
Skoro mówisz, że jest to tak proste, to chętnie spróbuję! Zacznę od kosteczki czekolady ^ ^
Dzięki wielkie za ten tekst! Fajnie jest mieć miejsce w Internecie, gdzie można znaleźć odpowiedzi na trudne pytania! 🙂
Bardzo miło mi to słyszeć! 🙂