Od razu powiem, że nie jest to typowy poradnik dla biegaczy, bo żaden ze mnie specjalista. Nie będę się skupiać na technicznej stronie biegania, a raczej na jego mentalnych podstawach. W tym tekście przedstawię historię dotyczącego tego, jak pokonałam swoje lenistwo i zaczęłam biegać i co najważniejsze – regularnie biegać.
Dla kogo jest ten sposób?
- Dla osób, które albo nigdy nie biegały, albo podejmowały próby, które kończyły się zaledwie kilkakrotnym wyjściem na trening.
- Dla osób o słabej kondycji.
- Dla osób o słabej sile woli.
- Dla osób, które chcą zacząć biegać, ale nie potrafią się zmotywować.
- Dla osób, które gdy słyszą, że ktoś biega 5 km dziennie robią wielkie oczy, a gdy ktoś im mówi, że robi dychę – są w szoku.
Dla kogo nie jest?
- Nie jest dla osób, które już biegają, nie jest dla biegowych świrów, fanów tego sportu itp.
- Nie jest dla osób o dobrej kondycji.
- Nie jest dla osób, które systematycznie uprawiają sporty.
- Nie jest dla osób, które nie rozumieją, jak można nie dać rady przebiec 5,10 czy 15 kilometrów.
U podstaw mojej przygody z bieganiem leży coś zupełnie innego, a mianowicie… wyzwanie przysiadowe.
Rok temu, mniej więcej w lutym podjęłam się wyzwania przysiadowego. Miałam motywację, bo wykonywałam je razem z przyjaciółką ze studiów. Szło mi naprawdę świetnie, przeszłam przez całe wyzwanie nie omijając żadnego dnia ćwiczeń. Wtedy zachwyciła mnie formuła tego wyzwania. Moim zdaniem jest ono genialnie skonstruowane. Możliwe, że nie wszyscy znają to ćwiczenie, dlatego szybko je teraz opiszę. No więc trwa ono miesiąc. Z każdym dniem ilość przysiadów do wykonania wzrasta. Co trzy dni mamy przerwę, następnie trenujemy znowu przez 3 dni i tak aż do końca. Zaczynamy od wykonania 50 przysiadów, kończymy na 250. Te przerwy mają na celu dać odpocząć naszym mięśniom, ale dla mnie były one swoistymi małymi celami. Mówiłam do siebie: ” jeszcze tylko dzisiaj i wolne” i dzięki temu wytrwałam. Gdyby wyzwanie polegało na codziennym ćwiczeniu możliwe, że nie dałabym rady. Te przerwy w treningach są potrzebne nie tylko mojemu ciału, ale także mojej psychice. Wtedy postanowiłam nieco przerobić to wyzwanie, na wyzwanie biegowe, co okazało się później świetnym pomysłem!
Stworzyłam swoją własną tabelkę. W miejsce liczby przysiadów wpisywałam liczbę minut biegu oraz zachowałam przerwy co 3 dni. Wiesz od jakiej ilości minut zaczęłam? Od 3 minut. Dokładnie. Pierwszego dnia wyszłam z domu zaledwie na 3 minuty. Po co wychodzić na taki krótki „trening”?
Moim celem nie było od początku zrzucenie wagi czy podniesienie kondycji. Moim celem było wyrobienie w sobie nawyku. Na początku nie wychodziłam pobiegać po to, by ćwiczyć ciało, a po to, by ćwiczyć umysł. Co to za problem wyjść z domu na 3 minuty? Możesz to zrobić nawet w tej chwili. Po prostu wstać, założyć najzwyklejsze trampki i wyjść. Kiedy wrócisz, możliwe, że nawet monitor nie zdąży wygasnąć, ale Ty zrobisz już swój pierwszy krok. Stworzysz pierwsze połączenie neuronowe, które z czasem, wraz z innymi kolegami-neuronami da wspaniały efekt. W końcu dojdzie do tego, że dziwnie będziesz się czuł, jeśli któregoś dnia nie pójdziesz biegać. U mnie się sprawdziło. A teraz mówię całkiem serio, wyjdź biegać, ja poczekam! 🙂
Teraz, kiedy już wróciłeś, opowiem Ci, co dalej. Stosując taktykę 3 dni treningu jeden dzień przerwy zwiększałam każdego dnia ilość przebiegniętych minut o 2. Czyli po kolei 3, 5, 7 minut itd. Na początku nie robiło to praktycznie żadnej różnicy, ale gdy biegałam już po 35 minut, sama myśl o tym, że wczoraj dałam radę, to te dwie minutki dłużej nie zrobią mi żadnej różnicy, była bardzo motywująca i pozwalała mi wytrwać w dalszym biegu.
Ale dlaczego minuty?
Dlaczego nie biegam na kilometry tylko na czas. Odpowiedź jest prosta, bardziej czuję upływający czas, niż przebiegnięte metry. Obieram różne trasy biegowe, bo gdybym ciągle pokonywała jedną i tą samą, znudziłaby mi się bardzo szybko. Licząc dystans nie widzę dużej różnicy w poszczególnych treningach, nie odczuwam postępu. Okej, Endomondo pokaże mi, jak długi odcinek przebiegłam, ale jeśli tego nie odczuję, nie będę odczuwać też satysfakcji z rozwoju. Czas czuję bardzo dobrze.
Dlaczego tak, a nie inaczej?
W tym sposobie chodzi o to, by się ruszyć. To jest jego absolutnie najważniejszym celem. Wszyscy dobrze wiemy, że czasem bardzo trudno jest zacząć coś robić. Potem jakoś już idzie. Wprowadzenie biegania czy po prostu ruchu w swoje życie, powinno być zmianą trwałą i systematyczną. Dlatego nieważne, że przez pierwszy tydzień wyzwania nie przekroczysz progu 20 minut. Ważne, że się ruszysz! Sądzę, że lepiej jest przez miesiąc wyrabiać w sobie przyzwyczajenie metodą małych kroków, niż nie zrobić przez ten miesiąc nic, tylko dlatego, że cel był za dużo. Lepiej jest nawet zacząć od małych wyzwań, które sprawią, że dana czynność wejdzie nam w krew, niż zacząć od większych i wytrzymać przez miesiąc lub dwa. Nie ma co się spieszyć! Ja dopiero po 2 tygodniach kupiłam buty do biegania, bo widziałam, że robię to systematycznie. Początkowo biegałam w trampkach, na miękkim podłożu i uwierzcie mi moje stawy od tego nie umarły. 😉 Podobnie jak w przypadku wyzwania przysiadowego, tak i podczas biegania, dni przerw stały się takimi mini celami. Psychicznie jest mi łatwiej wytrwać. Zresztą ten system ma na celu ułatwienie biegania ze strony psychicznej. Przy nim nie ma już wymówek, że nie ma się czasu, albo że nie da się rady. Ten sposób skutecznie je niweluje.
Ostatnio sporo u mnie wszelakich arkuszy. W sumie to nawet podoba mi się ich przygotowanie, bo dużo się przy tym uczę i rozwijam swoje umiejętności. 🙂 W tym przypadku znowu nie chciałam Ci niczego narzucać. Możesz samodzielnie wpisać ilość minut biegu, od której zaczniesz. Samemu wyznaczysz też o ile dłuższy będzie Twój każdy następny trening. Ja w tym roku zaczęłam już od większej ilość minut i skaczę, co 5, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś zaczął od tych 3 minutek. Nie walczysz o złote majtki, a o nowy nawyk. Nie masz ćwiczyć przez miesiąc i czasami, a kilka miesięcy, a może i cały rok (jeśli będziesz chciał biegać zimą) i systematycznie. Za parę miesięcy nie będzie Cię obchodzić, jak zaczynałeś. 🙂
TUTAJ POBIERZESZ ARKUSZ
BONUS: Mój trik na „Nie mam już siły.
Nie wiem, czy u Was to się sprawdzi, ale gdy ja już nie mam siły, by dalej biec, a na stoperze zostało jeszcze parę minut, staram się podnieść wzrok jak najwyżej, nie patrzeć pod nogi, ani na drogę tylko w chmury. Nie wiem jak to działa, ale dodaje energii i niweluje moje zmęczenie. Znowu patrzenie w dół, na buty jest najgorsze, od razu zwalniam i czuję się bardziej zmęczona.[/bs_well]
Ciekawa jestem Waszej reakcji na ten pomysł. Najważniejsze jest dla mnie to, że może komuś pomóc, zmotywować go i wnieść coś w jego życie. To jest najfajniejsze w blogowaniu. 🙂 A jeśli czyta to ktoś bardziej zaawansowany w bieganiu, to chętnie poczytam o innych trikach na „Nie mam już siły”. Przydadzą się!
Do następnego czytania!
Ania
PS Jeżeli spodobał Ci się ten wpis lub uważasz go za przydatny, to będę wdzięczna, gdy podzielisz się nim na którymś z portali społecznościowych. 🙂 Z góry dziękuję!
28 Responses
Wytrzymałam 4 z 5 tygodni wyzwania biegowego u Psychodietki i… na tym skończyła się moja kariera biegacza :'( leń i twierdzenie, że nie mam siły, chęci i ochoty na bieganie, ale obiecuję wypróbować Twój pomysł 🙂 może tym razem pokocham ten sport?
Hmm może! Możesz też wykorzystać ten sposób na innym sporcie. 🙂 Tak czy siak trzymam kciuki! 🙂
Dziękuję!
Ja właśnie zaczynam po raz kolejny próbę zrzucenia z siebie tego, co nazbierało się w ciąży i mam nadzieję, że tym razem uda się wreszcie wyrobić w sobie ten nawyk, szczególnie, zanim zacznie się rok akademicki, bo potem zaczna się wymówki 😉
Podziwiam kobiety, które decydują się na poprawę swojej figury po ciąży. Po prostu wiele kobiet się po tym wydarzeniu zapuszcza, więc dlatego jestem pełna podziwu, że w ogóle chcesz! Super! 🙂
Pierwsze 3 min za mną! Mam nadzieję, że wytrwam cały miesiąc, bo to już moje trzecie podejście do biegania :/
P.S. Odnośnie jednego z punktów na twojej liście rzeczy do zrobienia na lato – bardzo bardzo bardzo polecam kremy marki Make Me Bio! Idealne nawilżenie, w ogóle nie zapychają (co zdarzało się przy KAŻDYM kremie), wchłaniają się szybko, super pod makijaż (też używam pudrów i podkładów mineralnych), także polecam 🙂
Super! Nie masz pojęcia jak mnie to cieszy! Życzę Ci powodzenia i dużo, dużo wytrzymałości! Sprawdzę kremy na wizażu, dziękuję za polecenia. 🙂 Uściski!
Dla mnie takim trikiem jest właśnie patrzenie na buty 😀 Jak nie widzę, nic innego tylko buty to nie widzę ile drogi mi jeszcze zostało (bo na przykład już wracam) ani ogólnie ile drogi pokonuje 😀
Wooow, no to nieźle! Zupełnie inne spojrzenie. Ja w sumie też nie patrzę na drogę, tylko na niebo. Podobno, gdy patrzy się na cel biegu, to automatycznie biegnie się szybciej, ale widok horyzontu, które jest gdzieś tam daleko mnie przeraża, a gdy znowu patrzę na buty, to mam wrażenie, że stoję w miejscu. 🙂
A ja nadal nie mogę się zmusić, codziennie obiecuje sobie, że pójdę, wmawiam sobie „no spróbuj Karola!” i nic, nawet te 3 minuty mnie przerażają. 🙁
Mi pomogło bieganie w deszczu 😉 W dniu w którym kupiłam buty do biegania, wieczorem kiedy miałam biegać zaczął padać deszcz… wiedziałam jednak, że jeśli nie pobiegnę dzisiaj to buty będą przez kilka tygodni leżeć w szafie, założyłam więc bluzę z kapturem i przebiegłam się wokół kilku bloków. Od tamtego czasu mówię sobie, że skoro biegałam w taką pogodę to każdego innego dni też muszę pobiec, nie mam już wymówki.
Dlatego musze się zmobilizować.
Powodzenia! 🙂 3 minutki możesz zrobić nawet w drodze z przystanku, czy ze sklepu. 😉 5 też!Trzymam kciuki. 🙂
Niestety wpis nie jest dla mnie bo akurat jestem biegowym freakiem 😀 Ale powiem, że masz sporo racji bo sama tak zaczynałam, biegając po 15 minut wydłużając sukcesywnie czas i zajęło mi 10 tygodni (taki był treningowy plan) do biegania godzinę bez przerwy, teraz połykam 10 bez problemu i często to dla mnie za mało 🙂 Najważniejsze to wyrobić nawyk,tak jak pisałaś! Powodzenia!!!! 🙂
Dzięki! W sumie to fajnie się czyta, że ktoś zaczynał od małych kroków i teraz daje sobie bez problemu radę. To motywujące. 🙂
hmm ciekawy pomysł, ostatnio próbuję się przekonać do biegania, w tak piękną pogodą, aż chce mi się poćwiczyć na zewnątrz. Jak tylko moja stopa dojdzie do siebie (ze skręceniem lepiej nie biegać) Twój arkusz wyląduje na mojej lodówce 😉
O to ekstra! Masz rację, lepiej nie biegać, znam kogoś u kogo skończyło się tym, że długo po skręceniu ma co jakiś czas problemy z kostką.
Ciekawy pomysł, ja już drugi tydzień regularnie biegam, jeżdżę na rowerze albo ćwiczę w domu, ale gdyby zabrakło mi motywacji to chętnie skorzystam z Twojego sposobu.
Gratki! Oby tak dalej. 🙂 Też lubię zamieniać czynności sportowe. 🙂
Ciekawy sposób, podoba mi się;)) Niestety ostatnio ze względów zdrowotnych nie mogę biegać, ale mam nadzieję, że niebawem się to zmieni:)
W takim razie zdrówka! A sposób można wykorzystać też w innych sportach, jeśli oczywiście możesz uprawiać inne sporty. 🙂
poradnik niby nie jest dla mnie ale sam pomysł jest super i może wykorzystam tylko akurat nie przy bieganiu a przy czymś innym.
Dokładnie! Właściwie przy każdym sporcie. 🙂
Bardzo dobre rady,chociaż już nie dla mnie 😉
Masz sporo racji. Kilka lat temu postanowiłam zacząć biegać. Biegałam razem z mężem, który narzucał tempo i czas. Ja bardzo szybko miałam dość i to rzuciłam, bo po prostu się zraziłam. Faktycznie nie chodzi o kilometry, ale o wyrobienie sobie zdrowego nawyku i czerpania przyjemności. Mi do szczęścia wystarczyłby wtedy 1 km 🙂
A właśnie od kilku dni myślę nad rozpoczęciem biegania 🙂 jakoś nigdy mi to nie wychodziło i pomimo ogólnej dużej aktywności fizycznej, ta jakoś mi nigdy nie przypadła do gustu, ale mam też wrażenie, że nigdy porządnie nie sporóbwałam się w to wkręcić. Także porady i arkusz bardzo się przydadzą. 🙂
Nie ten wpis skierował mnie na Twojego bloga, ale na pewno dodam go do swoich ulubionych, do których będę wracać. Ciekawy sposób i na pewno go wypróbuję, bo od jakiegoś czasu zabieram się za bieganie i niewiele z tego wychodzi 🙂
Super! Życzę powodzenia i duuużo wytrwałości! 🙂