Zbliżają się święta, czyli czas, w którym jesteśmy zdolni do większej dobroczynności niż przez cały rok. Może to dlatego, że sami zostajemy obdarowani i chcemy odwdzięczyć się światu. Może to grzane wino tak ociepla nasze serca, albo kumulujące się przez cały rok wyrzuty sumienia. A może po prostu w świetle LED-owych lampek problemy tego świata poruszają nas jakby mocniej. Nie zważając na przyczynę chcemy pomagać. Jaka jest jednak jakość tej pomocy?
Pomaganie, które nic nie kosztuje.
Za pewne znacie akcję ze zbieraniem zakrętek. Chyba jest nawet kilka takich. W jednej z nich 50 kg nakrętek funduje godzinę rehabilitacji dla dzieci z niedosłuchem. Inna fundacja zbiera na wózki inwalidzkie. Za tonę nakrętek dostają 700 złotych. Idea dobra – pomaganie bez wysiłku. Skutki gorsze. Uczy to społeczeństwa złych nawyków. Że pomaganie powinno być łatwe, że nie wymaga poświęceń, że może bazować na odpadach. Że to nic nie kosztuje. No właśnie. Pomóż, przecież to nic nie kosztuje. To chyba najgorsze z haseł mających zachęcić do pomagania. Kształtuje opinię, że tak powinno być, że pomaganie ma być proste oraz darmowe.
I wszystko byłoby w porządku, gdyby to zbieranie nakrętek stanowiło tylko dodatek. Do tego dochodzą jeszcze lajki, kliki i udostępnienia i nagle jesteś bogiem miłosierdzia. Tyle pomagasz! Oddałeś zakrętkę, z którą zamierzałeś spędzić resztę życia i w dodatku kliknąłeś w brzuszek głodnego pajacyka. Ty dobroczyńco.
Oddawaliście kiedyś ubrania do kontenerów rozstawionych po mieście? Ludzie wrzucają tam stare, brzydkie i niemodne ciuchy. Czasem jeszcze lekko podniszczone. Zmechacone lub dziurawe. Traktują je jak śmietnik. Oddają tam rzeczy, których sami nie chcą już nosić. Dlaczego więc ktoś inny miałby chcieć? Tylko dlatego, że jest biedny i powinien zadowolić się tym, co dają? Wczoraj Magda z bloga Dziewczyna z obrazka pisała na temat Pana, który chciał oddać Szlachetnej Paczce zniszczone łóżko. Wolontariusze go nie przyjęli, a ten zbulwersowany wyżywał się w komentarzach. Miałam w planach ten post od dawna, ale Magda poruszyła mnie do jego napisania. Jej tekst przeczytacie tutaj.
Dla kogo my to robimy? Komu pomagamy, biednym, czy sobie? Czy to jest jeszcze pomoc, czy już szukanie sposobu na pozbycie się niepotrzebnych rzeczy. To drugie nie jest niczym złym, ale na pewno nie jest pomaganiem. Nie ma czegoś takiego jak pomaganie przy okazji. Albo pomagasz, albo robisz coś dla własnego interesu. Wtedy, kiedy oddajesz stare i niepotrzebne Ci już przedmioty wywołujesz w sobie sztuczną satysfakcję, że komuś pomogłeś. Tak naprawdę zrobiłeś to dla siebie. Dopiero oddając nowe przedmioty, lub ładne, zadbane a przede wszystkim takie, które sam chciałbyś otrzymać możesz poszczycić się tym, że udzielasz pomocy. Wtedy, kiedy oddajesz pieniądze również. Gdy już to robisz, musisz się tym chwalić i być z tego dumnym.
Dlaczego trzeba przechwalać się pomocą?
To proste, żeby inni brali z Ciebie przykład. Przechwalaj się pomaganiem przy każdej możliwej okazji. Wzbudzaj w ludziach zazdrość, niech chcą być tacy jak Ty! 😉 Onieśmielaj ich swoją dobrocią, niech będzie im głupio. Spraw, że przy następnym Waszym spotkaniu, to oni pochwalą się przed Tobą, a wtedy pozwól im się tym delektować, ale tylko jeśli wszyscy pomagacie naprawdę innym, a nie sobie. Z tym pomaganiem sobie, to oczywiście nie jest też tak do końca. Człowiek ma taką potrzebę zadowolenia siebie, pokazania sobie, że jest taki dobry, że pomaga innym. Tego pragnienia nie można zaspokajać w byle jaki sposób! Pomaganie ma być trochę takim luksusem, dzięki któremu odczujemy tę przyjemność.
Sama jestem na siebie trochę zła, bo pomagam w sposób baaardzo niekontrolowany przez co nie odczuwam tego luksusu aż tak, jakbym mogła. Dzisiaj na mojej uczelni odbywała się zbiórka pieniędzy na schronisko. Też coś tam dorzuciłam. Innym razem widzę ogłoszenie zdesperowanej mamy w internecie – robię przelew. Zbiórka żywności dla dzieci – robię zakupy. Takie sytuacje zdarzają się co 3-4 dni. W ogóle nie kontroluję, ile wydaję na pomoc w danym miesiącu. To też niedobrze, bo chciałabym mieć jakiś cel i wiedzieć, komu i jak chcę pomagać.
Moje przekonania do pomagania bardzo się zmieniły. Zaczynając od typowego „nie mam pieniędzy, żeby pomagać”, przez nieśmiałe wrzucanie monet do różnych puszek, aż po spontaniczne wykonywanie przelewów. Nigdy jednak nie traktowałam pomagania jak okazji na pozbycie się niepotrzebnych rzeczy. Nawet wtedy, gdy grzaniec rozgrzał więcej niż tylko moje serce. 😉 A czy Wasze serca są już gorące? Pomagacie sobie czy potrzebującym?
Do następnego czytania!
Ania
Follow
22 Responses
Nie mam pomysłu na komentarz. W końcu przypomniało mi się, jak z klasą ustalaliśmy w co się angażujemy zamiast kupować sobie prezenty (przerzuciliśmy się na drobne upominki, najlepiej robione własnoręcznie). Wychowawczyni, gdy przeglądaliśmy szlachetną paczkę kazała nam dobrze przemyśleć, czy jesteśmy w stanie to zorganizować, bo ,,robimy niezłe kuku” rodzinie wybierając ją i nie realizując tego wszystkiego, bo przecież nikt inny jej nie wybierze. Mniej więcej to samo ,,niezłe kuku” ( <3 zwroty Rudej) chciał zrobić pan z łóżkiem.
A Wam udało się w końcu nie zrobić nikomu „kuku”? 😉
Tak, wybraliśmy sobie w końcu dom dziecka, któremu postanowiliśmy pomóc (na szlachetną paczkę nas nie stać), dorzuciliśmy się do ogólnoszkolnej akcji (również dom dziecka), wydaliśmy ze 300zł (nie wiem, jak to możliwe, bo na początku mieliśmy 100zł) na aukcji charytatywnej, a Mateusz został na niej Bożeną, co przebiło nawet internety. A no i dziś było koncert charytatywny, gdzie śpiewaliśmy kolędę po hebrajsku, choć nie ogarniam, na czym polegała charytatywność koncertu, może tylko na tym, że nam za niego nie zapłacono.
Hahaha! Okej, ale fajnie, że się udało. 🙂
Chyba najważniejszym aspektem pomocy jest to, dla kogo się jej podejmujemy. Nie ma nic złego w braku czystej filantropii i myślenia wyłącznie o innych. Często pomagamy dlatego, że sami chcemy poczuć się lepiej ze sobą, swoimi pieniędzmi. I nie ma w tym nic złego, tak długo, jak nie przekształci się to w – tak jak to ujęłaś – wyrzucaniem rzeczy niepotrzebnych.
Dokładnie tak! Właśnie dlatego napisałam o tym, że jest to swego rodzaju przyjemność dla nas. 🙂
Pomagamy w święta, bo po prostu wtedy jest to – jakkolwiek to brzmi! – popularne. Trochę działa instynkt stadny, niestety. A może w tym wypadku stety…
Właśnie, stety – niestety. 😉 Trudno powiedzieć, zależy jakie efekty daje ta pomoc.
Bardzo trafne spostrzeżenia. Czytałam na fp o tym łóżku, ale powiem ci, że to jeden z lżejszych przykładów. Ktoś oddał rozpadającą się kuchenkę gazową, bez palników i dolnej szuflady. Co gorsze, wolontariusz ją przyjął od darczyńcy i zawiózł do rodziny. Inna smutna sytuacja: stare i zniszczone ubrania zostały zapakowane do dwóch kartonów prezentowych i przekazane rodzinie, która miała inne potrzeby, bo mieli małe dziecko. Te dwa kartony to było jedyne, co dostali.
Złość i smutek się we mnie mieszają na myśl o takiej pomocy.
Przykre, że ludzie traktują tych biedniejszych jak gorszych, którzy mogą w takich rzeczach chodzić. Właśnie o to chodzi, żeby ich dowartościować, pokazać, że są równi innymi, a tu coś takiego… Przykre.
moim zdaniem lepiej pomagać bez wysiłku, niż miałoby się tego nie robić w ogóle. co więcej uważam że wręcz należy brać udział w takich akcjach, które nie wymagają od nas wysiłku. właśnie dlatego, że nie wymagają. a komuś to może bardzo pomóc. my nic nie tracimy, a ktoś zyskuje. oczywiście nie znaczy to że tyle wystarczy, chociaż lepiej cokolwiek, niż nic.
a do tych kontenerów to w ogóle nie mam zaufania. te ubrania albo trafiają do secondhandów albo ulegają zniszczeniu bo jakiś dowcipniś wrzuci petardę do kontenera itp.
z tym zniszczonym łóżkiem to z jednej strony trochę niesmak, chociaż… jeżeli rodzina nie ma łóżka w ogóle to nawet takie zniszczone będzie dla niej lepsze niż kompletny brak. mało jest ludzi grzebiących w śmietnikach? coś co dla nas jest odpadem dla kogoś może być przydatne. jeżeli ktoś nie ma ciepłego swetra na zimę to z radością taki przyjmie nawet jeżeli byłby niemiłosiernie zmechacony czy nawet z dziurą.
A mi się wydaje, że ta osoba zasługuje też na ładny sweter i na normalne łóżko. Jeżeli ja bym w czymś już nie chciała chodzić, to nie dałabym tego innej osobie. To tak jak psu daje się resztki jedzenia, których się już nie chce jeść.
nie mówię, że nie zasługuje, ale jeżeli ktoś stoi przed wyborem dać trochę zniszczone albo nie dać nic to dla mnie jest oczywiste, że lepiej jednak dać. szczególnie jeżeli mówimy o ludziach naprawdę ubogich.
poza tym czy coś jest bezużyteczne czy nie to też pojęcie względne. wiem po sobie 😉 czasami np. moja siostra chce wyrzucić jakieś ubrania bo są już stare i zmechacone i ona w nich nie zamierza chodzić. a ja jej mówię, żeby nie wyrzucała tylko mi dała, bo moim zdaniem są spoko i ja uważam, że spokojnie mogę w nich jeszcze pochodzić 😉 lubię też dojadać resztki jedzenia po rodzinie i wylizywać garnki. i nie obrażam się, jak koleżanka mówi że została jej resztka odżywki czy bym chciała albo czy bym chciała bo jej źle robi na włosy. albo czy chcę jej kebaba bo ona już nie może.
No tak, to są sytuacje dość rodzinne, inaczej jest w przypadku, gdy chodzi o zupełnie obcą osobę. 🙂 Oczywiście rozumiem Twój tok myślenia chociaż nie zgadzam się z nim w 100%. Jesteśmy różni i każdy może mieć swoje zdanie i swoje podejście do pomagania. 😉
Świetny tekst! Ja pomagam raczej w podobny sposób jak Ty, ale masz absolutną rację ze wszystkim! Dobrze byłoby to bardziej kontrolować 🙂 Ale nakrętki i tak zbieram 🙂
U mnie też się te nakrętki zbiera. 🙂 Chodziło mi raczej o to, że niektórym to wystarcza. Nakrętki, lajki i kliki w brzuszek. Są przyzwyczajeni do łatwego pomagania i to jest smutne.
Bardzo dobry tekst i świetne spostrzeżenia. Pomagamy przede wszystkim po to, żeby drugiemu człowiekowi żyło się lepiej, nie wolno tracić z oczu tego celu. Wtedy satysfakcja, która temu towarzyszy będzie czymś naturalnym a nie celem samym w sobie. Niestety w okresie Świąt chyba właśnie najbardziej liczy się nastrój i dobre samopoczucie… tego kto pomaga.
A niech się i tam liczy, ważne, żeby nie zaspokoiło go oddanie starego łóżka, czy kilku nakrętek. 😉
Pomaganie zaczyna się od tych najmniejszych kroków. Tak, zakrętki są ważne. Kliknięcia w pajacyka także. Twój przelew, czy grosze wrzucone do puszki- także. Nie waloryzujmy aktów pomocy. Są ważne, bo rozbudzają świadomość dotycząca tego, że ktoś tej pomocy potrzebuje. Nawet te zniszczone, niepotrzebne nam rzeczy znajdą swój dom. Chociażby w Ośrodkach Interwencji Kryzysowych. Centrach Aktywności Lokalnej. Chociażby podczas kursu szycia dla klientek pomocy społecznej. Materiały kosztują. Zniszczone łóżko? Szlachetna Paczka go nie przyjmie, ale znam wiele organizacji, która by chętnie je przyjęła. Dlatego zamiast się obrażać, wytłumaczmy Panu, że łóżko może zawieść chociażby do schronisk dla osób bezdomnych, czy placówek, które prowadzą mieszkania chronione, czy schroniska dla matek i dzieci. Tam zawsze przyda się awaryjne miejsce do spania. Także zawsze znajdzie się osoba, która je naprawi.
Nie można pomagać lepiej już gorzej. Gdybym porównywała się do innych, to spokojnie mogłabym stwierdzić, że już zrobiłam wystarczająco. 10 lat wolontariatu. Praca w Indiach. Kilka lat pracy z ofiarami przemocy, handlu ludźmi. eh, co tam puszki. Dlatego nie oceniajmy. Czasem te najmniejsze rzeczy zmieniają najwięcej. Zamiast wyrzutów, pokażmy ludziom w jaki sposób można pomagać. Wytłumaczmy, że wrzucanie złotówki do puszki osoby żebrzącej, to tylko wzmocnienie gangów ulicznych, które mają nad tym władze. Uczmy, że plastikowe nakrętki, to rzeczywiście może być sprawniejszy wózek inwalidzki.
Nie każdy chyba też chce poświęcać życie na pomoc, dlatego pieniądze i rzeczy materialne, to jedyne, co może zaoferować, ale masz rację z tym, że szerzenie wiedzy jest bardzo ważne. Nie zdajemy sobie sprawy z ilości potrzeb, z ilości możliwości pomocy jakie mamy. Mogliby już w szkole zacząć o tym informować tyle tego. 🙂
Ad vocem zakrętek. Tego typu akcje trwają od lat, jednak ich początek jest bardziej z zamysłem, niżby mogło się wydawać. Gdy wyrzucasz do śmietnika butelkę z zakrętką, zostaje w niej powietrze, które na etapie utylizacji śmieci musi się z niej wydobyć. Co dopiero przy kwestii przetapiania takiej butelki na nową. Pierwsze akcje „skupu zakrętek” powstały w momencie, gdy cena skupu plastiku była sensowna (1tona zakrętek na 700PLN brzmi naprawdę skąpo) i był boom na sortowanie śmieci wszelakich. Ludzie pchnięci chęcią pomocy odkręcali puste butelki, wyrzucali je do śmieci, a odkręcona zakrętka szła do oddzielnego worka. Pomagało się w tej sytuacji na dwa sposoby, pomagasz w zbiórce pieniędzy (zakrętki -> skup -> zakup sprzętu/opłacenie terapii/cokolwiek) i obniżasz koszty sortu śmieci i recyklingu.
Pomijając powyższą kwestię, nie widzę nic złego w pomaganiu „przy okazji”. Zresztą, warto uściślić, że mówimy tu o pomaganiu charytatywnym. Pod hasłem pomocy mam w głowie „pierwsza pomoc przedmedyczna”, „pomoc w przeprowadzce koledze na piętrze w firmie” i jeszcze kilka innych form. I zazwyczaj każda z tych form cechuje się możliwością pomocy. Nie pomogę rannemu na ulicy, jeśli akurat nie będę tamtędy przechodził. Nie pomogę koledze z biurka obok w przeniesieniu segregatorów, jeśli nie będzie mnie akurat w pracy czy będę pochłonięty swoimi obowiązkami.
Owszem, są altruiści, którzy pomagają bez okazji i często jeżdżą na drugi koniec świata jako wolontariusze organizacji charytatywnych, by pomóc w konkretnym rejonie. Jednak takich ludzi jest garstka. Dlatego nie umniejszam wartości pomocy „przy okazji”. Fakt, oddawanie zepsutego, starego łóżka to przesada, ale w tej sytuacji warto się kierować swoim kręgosłupem moralnym (który jak wiemy, każdy ma inny) i zasadą „nie czyń drugiemu co Tobie nie miłe” czy też w pozytywnej formie „rób dla drugiego to, co sam chciałbyś zrobić dla siebie”.
A ze spontanicznymi przelewami radzę uważać, wiele internetowych ogłoszeń (nie mówię, że wszystkie!) to naciągactwo, ale to jak zwykle, do wszystkiego trzeba podchodzić z rozsądkiem. 😉
Ja jak odpowiednio zgniotę butelkę i ją zakręcę, to zajmuje ona mniej miejsca niż taka bez nakrętki. ;p Poza tym, widzę na osiedlach jak ludzie segregują śmieci. Nic sobie nie robią z obowiązujących podziałów, czasem mam wrażenie, że jestem jedną z nielicznych na akademikach, bo nawet portierki, kiedy podpisywałam oświadczenie o segregacji śmieci, zapytane przeze mnie o dodatkowe kubły i worki w pokojach służące segregacji, powiedziały mi, że to zobowiązanie po prostu musi być na papierze, a co ja se będę robić to moja sprawa. Segreguję, ale też nie jestem w tym perfekcyjna, bo podobno większość rzeczy trzeba myć, a mi się tego nigdy nie chce robić. Z drugiej strony dziwi mnie, czy przy przetapianiu słoika resztki zupy, które w nim były po prostu nie wyparują? 😉 No wiec ludzie wyrzucając głupią zakrętkę, myślą sobie jacy są super, bo pomagają biednym i środowisku, a co robią z resztą butelki/ innymi plastikowymi opakowaniami? To co opisałam wyżej.
Oczywiście taka pomoc przy okazji, którą opisałeś, jest jak najbardziej zrozumiała. 😀
A przelewy idą zawsze przez sprawdzone strony, więc aż tak spontaniczna nie jestem. 😉