Nadszedł czas, który wspomaga godzenie się z myślą, że wakacje się kończą. Może nie dla studentów, ale dla uczniów na pewno. My studenci musimy zresztą myśleć o uniwersytecie znacznie wcześniej, a to dlatego, że nikt specjalnie dla nas nie robi akcji studia! Z tego powodu ja, zwykle spóźniona, załapywałam się na ochłapy, przebrane produkty akcji szkoła pod koniec września. Tym razem uprzedzam bieg wydarzeń, zbieram mój osprzęt za wczasu i dzielę się nim z Wami.
Kompleksowy Poradnik Zakupowy dla studenta bądź ucznia.
Kalendarz
Co jest podstawą dla dobrze zorganizowanego studenta? Kalendarz! To w nim zapisujemy terminy kolokwiów, egzaminów i jeszcze raz imprez. W nim też planujemy czas na naukę. Student bez kalendarza czuje się jak bez ręki. Ja wciąż nie znalazłam tego doskonałego i potrwa to chyba tak długo, aż nie stworzę własnego. Póki co przy wyborze liczy się dla mnie wygląd i rozmiar. (Lepiej nie czytać tego zdania bez kontekstu.)
Zeszyty
Kto nie lubi kupować zeszytów, ręka do góry! Nie widzę nikogo. Nie wierzę w istnienie takiego człowieka. ;D Nie mam też pojęcia, co takiego mają w sobie zeszyty. Chodzi o to, że są ładne? Chyba nie, bo truskawki też są ładne, ale aż tak nie jaram się ich zakupem. To chyba jakieś ewolucyjne uwarunkowanie, bo nie jestem w stanie tego wytłumaczyć!
Torebki
Nadszedł w moim życiu taki moment, że nie mogłam już patrzeć na szkolny plecak, rzuciłam go w kąt i zaczęłam noszenie torebek, wysłuchując przy tym lamentów higienistki o nierównych ramionach. Do dziś został mi odruch zmieniania ramienia, na którym noszę torbę. Teraz czasy są dużo lepsze, bo i plecaki są dużo ładniejsze. Spójrzcie tylko na te tutaj. Osobiście na jesień zdecydowałabym się na ten bordowy. Bo jesienią coś przestawia się w naszych mózgach i nagle bordowy i musztardowy to najpiękniejsze kolory świata. 😀
Lunchbox.
Okej, kalendarze, zeszyty czy plecaki ważne, ale wszyscy wiemy, co liczy się w życiu najbardziej. Jedzenie. To rozwiązanie z widelczykami w lunchboxie poniżej – sprytne i praktyczne. Zawsze pakuję widelce do woreczków, a te pałętają się gdzieś po torebce.
Osprzęt
Co do lapków sama zastanawiam się nad pierwszym rozwiązaniem z listy. Waży tylko pół kilograma, więc mogłabym go mieć zawsze ze sobą, szybko spisywać tekst w przerwie między zajęciami. Już nie mówię o notowaniu podczas wykładów. Tani, więc nie byłoby strachu go ze sobą nosić, a do domu zainwestowałabym w lepszej jakości laptop, a potem chuchałabym na niego i dmuchałabym na niego. Taki mam plan.
A dla tych, którzy wolą stacjonarne zakupy też zrobiłam małą obczajkę i żeby nie było, że nie mówiłam tutaj:
- Tablica kredowa za 13 zitka, tuż to jak za darmo! Przyda się do zapisywania np. planu dnia, listy to do, a w dodatku fajnie wygląda.
- Najtańsze zeszyty firmy Oxford znajdziesz -> tu.
- Tutaj kupisz najtańsze lunchboxy, jakie znalazłam.
- Najładniejsze a zarazem tanie zeszyty.
- Chcesz mieć w swojej kuchni te śliczności. Ja przynajmniej chcę.
Jak nigdy nie lubiłam okresu poszukiwań mieszkań, tak uwielbiam okres kolekcjonowania szkolnej wyprawki. To daje energię, która pozwala w pełni sił wejść w nowy rok akademicki. Zabawne, że mam tyle wolnych kartek, ale i tak nie mogę się powstrzymać przed kupnem kolejnego zeszytu. Też tak macie? 🙂
Do następnego czytania!
Ania
43 Responses
Kalendarz – od ponad 6 lat nie wyobrażam sobie bez niego życia.
Zeszyty – mam ich miliion razy więcej niż potrzebuję ale kupuję nadal, bo są piękne.
Torebki – ostatnio przerzuciłam się na plecak. Cztery razy musiałam naprawiać u szewca jedną torbę, a wcale nie nosiłam w niej nic ciężkiego :/
Lunchbox – ostatni raz używałam w drugiej klasie podstawówki, wtedy była na to moda. Trochę dużo miejsca zajmuje.
Laptop – fajna rzecz. Dla osób o mniejszym budżecie polecam zamiast tego komputer stacjonarny + urządzenie hybrydowe. 1500 + 500 zł to zawsze mniej niż 4 tysiące wydane na elektronikę.
Właśnie słyszałam, że stacjonarki się teraz opłacają. Ale jak z miejscem na to? 🙂 Lunchbox jest fajny, gdy robię sobie jakieś sałatki na uni, bo bez niego nie dałabym rady. Ale faktycznie czasem denerwuje to, ile miejsca zajmuje.
Ja w tym roku nie robiłam jeszcze zakupów, bo do października jeszcze duuuuużo czasu, ale zamiast typowego kalendarza stawiam na bullet journal, a do notatek używam kartek luźnych i wpinam do segregatora, więc nie zrujnują mnie mnie zakupy w tym roku na szczęście 🙂
Na pewno nie! Właśnie co do bullet jurnal, to już pisałam w innym komentarzu, że prowadzę coś takiego, ale nie wiedziałam, że to się tak nazywa, z tymże mój zeszyt jest tylko do spisywania różnych list, wyzwań itp. Kalendarz mam osobno, a to dlatego, że nie chciałoby mi się codziennie ozdabiać stron nowego planu dnia. 🙂
Ja kalendarz mam do końca roku kalendarzowego, ale nie mogłam się doczekać, żeby tworzyć po swojemu. Nie wiem, czy będę go ozdabiać, ale potrzebowałam miejsca, żeby w jednym miejscu mieć wreszcie wszystko.
Też uwielbiam kupować zeszyty, mimo że w szafce mam jeszcze sporo nieużywanych 😀 ale to silniejsze ode mnie 😀 w tamtym roku oszalałam też na punkcie kalendarzy i mam dwa na ten rok – jeden większy, domowy z muminkami, a drugi mniejszy, do torebki 😀 oba prześliczne, aż chce się w nich już coś zapisać 😀
Haha, rozumiem doskonale. 😀
W tym roku postawiłam na szkolny kalendarz z Biedronki 😀 Na szczęście w porę sobie przypomniałam, że były w gazetce i znalazłam go w jednej z Biedronek w moim mieście 😉
Zeszyty zostały z poprzednich lat, ponieważ zazwyczaj na ćwiczeniach dużo nie piszemy, a jeśli już coś robimy to piszę to na luźnych kartkach i potem sobie przepisuję w domu, żeby mieć wszystko na tablecie 🙂 Pomimo, że tablet mam od początku studiów, to dopiero po jego wymianie na nowszy model (lżejszy) zaczęłam z niego częściej korzystać i ostatni semestr praktycznie wszystko miałam w wersji elektronicznej (notatki, skrypty itp.).
Moja siostra ma taki śliczny we flamingi, ale jak wróciłam z erasmusa to już ich nie widziałam. W sumie to mam jeden, to po co mi drugi. ;D Zachęcasz mnie do zakupu tego tableta. 😀
Uwielbiam kalendarze, ale od niedawna prowadzę Bullet Journal i chyba sprawdza się u mnie lepiej, bo to ja decyduję, jak dużo miejsca poświęcam na każdy dzień i mam wszystko w jednym miejscu. Z zeszytów za to zakochana jestem w Memo Bookach, kropki po prostu mnie przyciągają jak magnes, ale Leuchtturm za ponad 50 zł to trochę za dużo jak na zeszyt dla studenta 😉
Z bullet jurnal jest tylko ten problem, że nie chce mi się go ozdabiać, bo nie mam na to czasu. ;p Dlatego prowadzę zeszyt z róznymi wyzwaniami i listami itd. ale nie jest on dla mnie planerem. 🙂
A po co ozdabiać? Też nie mam na to czasu i mam dwie lewe ręce do rysowania, więc mój jest do bólu praktyczny i sprawdza się doskonale. Sam zresztą zamysł BuJo był taki, że ma to być użyteczne, a niekoniecznie bardzo ozdobne.
W sumie racja, ale jak widzę te zdjęcia w necie, to ludzie mają takie ładne. ;D A jak kupię kalendarz, to on już sam w sobie jest ładny. ;p
W tym roku (i poprzednim również) swoim asortymentem pozytywnie zaskoczyła mnie Biedronka. Masa artykułów biurowych i gadżetów papierniczych dobrej jakości dla każdego, a zeszyty i notesy? Rewelacja! 🙂
Kupiłam tam rok temu spinacze takie kolorowe ładne i pinezki. Ajajaj ale to uszczęśliwia. ;D
Od kalendarza dużo praktyczniejszy jest organizer, taki bez dat. Jest bardziej elastyczny i daje większą wolność. A co do torebek – też po pójściu na studia zachłysnęłam się nimi; po czym po paru latach wróciłam do plecaka (gdy noszę cięższe rzeczy, na przykład komputer). Kręgosłup to jednak zbyt ważna sprawa.
Masz taki szkolny czy taki „fashion”? ;D
Organizer czy plecak? 😀
Organizery miałam różne, głównie z DYL, teraz mam zwykły szary notes. Plecak skórzany albo materiałowy, generalnie przypomina torebkę, tylko jest plecakiem.
Myślałam o plecaku właśnie. ;D
Opcją jest jest bullet journal, wystarczy kupić ładny notes, zapoznać się z zasadami i wszystko można dostosować do swoich upodobań 🙂 Choćby pominąć kilka dni, w których nie dzieje się nic ważnego (jak u mnie teraz, siedzę tydzień w domu i nie będę robić listy to-do, bo o oglądaniu seriali pamiętam 😀 )
Co do plecaka, wydaje mi się, że po wyrośnięciu z nich trzeba ponownie dorosnąć do chęci posiadania plecaka 😉
Ostatnie zdanie prawie jak złote myśli. ;D Kurczę, tyle osób pisze o tym bullet journal, że w końcu będę musiała spróbować zachwiać mój system. ;p
Próbowałam z bujo, ale nie ogarniam tych systemów, brakuje mi sensownego planowania przyszłości. Oscyluję między organizerem a notatnikiem z listami, i jest ok.
Ale się rozpisałam.. ale ja tak mam 😉
Na pierwszym roku mialam kartki ktore mi przeszkadzaly a podczas sesji byly idealne. Tylko ja jedyna mialam z grupy kartki a reszta zeszyty i troche im zazdroscilam ze maja wyklady i cwiczenia w jednym zeszycie gdy ja bralam tylko same cwiczenia a trzeba bylo zajrzec do wykladu. Mysle czy zeszyty nie kupic tylko czekam na plan zajec.
A co do kalendarza to mam jeden na caly rok kalendarzowy a teraz kupilam jeszcze z biedronki kal. szkolny 😀 – a do tego jeszcze zrobilam wlasny kalendarz miesieczny i dokleilam do kalendarza z biedry 😀
Mimo ze mialam tylko kartki to torba mnie denerwowala a jeszcze do tego doszla butelka wody i jedzenie do w ogole lekka nie byla :/ Chce plecak ale zaden mi nie pasuje, taki typowy szkolny to w domu mam ale jest za duzy, chyba ze takie workowe plecaki wybiore..
ja to mam problemy, kartki/zeszyt, plecak/torba… 😀
Typowe problemy studenta. Jak żyć? W sumie to nawet te „fashion” plecaki nie wiem, czy będą mi do mojego – jednak eleganckiego stylu pasować. Sama mam takie rozterki, więc rozumiem. ;D
A ja nie kupuję zeszytów mimo że kusi, oj kusi.. Piszę wszystko na kartkach takich do drukarki i spinam zszywaczem a potem wkładam do koszulek do segregatora. Za to mam fioła na punkcie kolorowych mazaczków, zakreślaczy, kolorowych karteczek do zaznaczania i oczywiście KALENDARZY. Jednak preferuję te styczeń-grudzień a nie na rok szkolny dlatego na razie wstrzymuję się z zakupem.
(od-zera-do-runnera.blogspot.com)
Oj ja mam za dużo wypełnionych po brzegi segregatorów, żeby tak robić. 😀
Z zeszytami zawsze miałam ten problem że np do matematyki zapisałam siedem w semestr a np do innego przedmiotu dwie kartki (i potem zbierałam po dziesięć zeszytów każdy zapisany po kilkanaście kartek lub max do połowy. i co z tym zrobić?)
Na kartkówki!
Uznaję wyłącznie plecaki, bo torebki irytują mnie ciągłym spadaniem z ramienia, gdy biegnę, a biegać muszę dużo i często (uciekające autobusy…).
Zeszyty kupuję tylko te większe, bo w małych mi się nie mieszczą notatki. Wolę ogarniać wzrokiem większą połać kartki. Na razie mam dwa, kupowane przy różnych okazjach, gdy tylko wpadły mi w oko. Poza tym też zawsze noszę teczkę na jakieś papiery czy kserówki.
Lunchbox to będzie dla mnie nowość, ale muszę w takie coś zainwestować, bo kanapki zwyczajnie gniotą mi się w plecaku.
W zasadzie na pierwszy rok studiów nakupiłam najwięcej karteczek do zaznaczania… Już moje lektury w szkole wyglądały jak kolorowe jeże, sądzę że na studiach będzie jeszcze gorzej 😛
Aż chciałabym znowu iść na pierwszy rok studiów! 🙂
Ja wolałabym iść na drugi i zaoszczędzić sobie tych nerwów niewiadomego. Chociaż poznawanie nowego miasta jest super.
Też prawda. 🙂
A jak jedyną rzeczą z listy, którą posiadam jest ZESZYT (tak, w liczbie pojedynczej, jeden i ten sam od pierwszego roku), to znaczy, że jestem złym studentem? 😛
Ale ta tablica kredowa mnie kusi strasznie! Ale bym bazgrał, bazgrolił…
Haha, nie wiem, jak dajesz radę spisać wszystko w jednym zeszycie!
To proste. Po pierwszym semestrze zacząłem notować tylko rzeczy, które były dla mnie istotne, a takich było bardzo niewiele. 😛 Albo moje studia (albo ja) są dziwne, bo jedynym przedmiotem, którego nie zdałem (i brałem z niego warunek) jest ten, na który się uczyłem – wszystkie pozostałe na luzie, bez żadnej konkretnej nauki, co najwyżej jakaś luźna powtórka. 😉
Ja do listy dorzuciłbym jeszcze dobrą drukarkę/urządzenie wielofunkcyjne. Część materiałów możemy przechowywać w formie elektronicznej. Niestety wciąż trzeba jeszcze coś wydrukować (choćby sprawozdania). Zakup drukarki oszczędzi nam wiele godzin czekania w kolejkach do ksero i zwłaszcza dla osób zaczynających studia jest świetnym pomysłem. 🙂
Bardzo spodobał mi się pomysł z lunchboxem. 🙂 To inwestycja, która nie tylko zwróci nam się pod względem finansowym jak i zdrowotnym – unikniemy kupowania fastfoodów, batoników itp. 🙂
Dawid
No pewnie, że tak. 🙂 W sumie to ja mam jakieś takie szczęście, że w kolejkach nie stoję, bo moja Pani z ksero ma skrzynkę mailową i drukuje wszystko gdzieś tam z boku i poza kolejką to odbieram. Ale faktycznie – mieć drukarkę na miejscu byłoby dużo wygodniej. 🙂
Mi przez te 5 lat studiów nagromadziło się tyyyyyle kartek, ale i tak nie mogłam się powstrzymać przed kupnem zeszytów 😀 Może moje przyszłe dziecko będzie chciało na nich rysować….? 😀
Myślę, że to całkiem dobry pomysł. 😀
Super post! Z pewnością mi pomoże, dzięki! 😉
Nie ma sprawy. 🙂
Te torebki i lunchboxy są takie ładne, że bardzo chcę być znowu studentką 😉
Co potrzebuję na studia? Przede wszystkim:
– zwykłe długopisy, najlepiej 2 paczki po 10 sztuk (niebieski i czarny)
– kilka kolorowych długopisów, akurat jeszcze mi się skończyły więc nie muszą kupować
– ołówek
– kilka zeszytów
– papier do urządzenia wielofunkcyjnego, do drukowania i do tworzenia notatek (aż zastanawiam się czy jest to popularny sposób na tworzenie notatek)
– tusz do drukarki
Tyle mi wystarczy, bo plecak, jakiś mały laptopik mam od dawna.