Gołym okiem można zauważyć, że mam w sobie coś z organizacyjnego dziwaka. Lubię planować dni, dzielić dobę na części, wytyczać sobie cele i wcześnie wstawać. Z drugiej zaś strony wg. słów piosenki „uczę się nic nie robić i długo spać.” Wiem, brzmi dość kontrastowo, a ja uczę się pilnie. Nigdy nie wyrobię sobie porannej rutyny, bo każdy mój poranek wygląda inaczej. Nie mam ustalonej kolejności parzenia herbaty i mycia zębów. Taka organizacja czasu dla mnie nie istnieje. Z moim obecnym planem zajęć na uczelni nie muszę nawet wcześnie wstawać, ale jednak chcę. No więc jak to ze mną jest?
Lubię korzystać z życia. A życie nie dzieje się w przyszłości i w planach. Dlatego często wstaję wcześnie, by wykorzystać dzień w pełni. Lecz pewnego dnia, gdy usłyszę po tamtej stronie moje podsumowanie życia w liczbach, nie chcę, żeby było nudne. Niech będą tam: 43 wyjścia z łóżka po 12:00, 5 niezmytych makijaży, 74 rozlane napoje, 266 spontanicznych wypadów i 3 wdepnięcia w psią kupę. Nie chcę zamykać mojego życia w sztywne ramy. Mój tekst o ludziach – maszynach dostatecznie oddawał te obawy. A jednak się organizuję, planuję i zapisuję. Jak to robię i dlaczego?
Rozsądna organizacja czasu może być furtką do wolności. To prawda, że nie jesteś wolny, gdy trzymasz się sztywno wyznaczonego planu od 7:00 do 22:00. Nie jesteś też, gdy odkładasz wszystko na ostatnią chwilę i żyjesz w stresie. Planuję swój dzień, ale czasem plany spontanicznie zmieniam. Robię zabawne rzeczy w ciągu dnia, jak śpiewanie podczas gotowania. (Chociaż nie wiem, czy dla sąsiadów to takie zabawne.) Czasem też wszystko olewam. Czasem nie planuję. Czasem zapominam.
Stworzyłam też kurs efektywnej nauki online, który rusza 20 października. Jeśli chcesz ogarnąć swoje życie na studiach, uczyć się szybciej i mieć więcej czasu dla siebie, to koniecznie zapisz się na listę oczekujących!
—> CHCĘ DOWIEDZIEĆ SIĘ WIĘCEJ O KURSIE EFEKTYWNEJ NAUKI! KLIK! <—
Studencka organizacja czasu.
1. Lista to do.
Muszę ją mieć wierzchu, więc zapisywanie czegokolwiek w kalendarzu odpada. Najlepiej sprawdza się ścieralna tablica. Zapisuję więc wszystko, co mam do zrobienia na dany dzień. Nie ważne, czy jest to związane z uczelnią, blogiem czy domem. W niektóre dni, te bardziej pracowite dodaję godziny, w jakich zajmuję się poszczególnymi zadaniami.
2. Zasada obowiązku i „samozatrudnienie”.
Tego nauczyła mnie mama. Najpierw obowiązki, potem przyjemności. Zawsze od razu po zjedzeniu obiadu musiałam biec do lekcji. Nie dawała mi chwili odpoczynku! I robiła dobrze. Teraz mam to samo. W pierwszej kolejności zabieram się za to, co muszę zrobić, żeby mieć później czas dla siebie. To sprawia, że wieczory mam zwykle wolne i uwielbiam je celebrować!
Zasadę samozatrudnienia już znacie. Odkryłam ją w te wakacje i okazuje się, że sprawdza się ona naprawdę w wielu, wielu sprawach! Ogólnie chodzi o to, że realizując jakiś większy projekt, podejmujemy się samozatrudnienia. Chodzimy więc „do pracy”. Gdy jesteśmy w pracy, czy to w tej prawdziwej, czy właśnie w tej naszej, wymyślonej, nie zaglądamy na Facebooka, nie robimy sobie przerw co 10 minut i ogólnie skupiamy się na robocie. Tak udało mi się sprawnie napisać w wakacje rozdział mojej pracy dyplomowej. Więcej na ten temat w tekście: Jak zmotywować się do pisania pracy licencjackiej/magisterskiej. Zatrudnić możemy się przy różnych projektach. Np. przy nauce, blogowaniu, pisaniu pracy, itp. Ja nie przewiduję dla siebie żadnych nagród, bo nagrodą jest dla mnie już sam efekt pracy, ale jeżeli zdecydujecie się na odpowiednie „wynagrodzenie”, to pomyślcie też nad ewentualnymi „karami” za złe wykonywanie swojej pracy. 😉
3. Gotowanie jak odpoczywanie.
Uwielbiam gotować. Ten moment jest dla mnie zarazem odpoczynkiem w ciągu dnia i szczerze powiem, że przechodzę do niego dość wcześnie. Koło 11:00 – 12:00. To moja przerwa od obowiązków. Gotuję tak wcześnie, bo zawsze mi ten obiad bardzo ciąży. Chcę jak najszybciej zrealizować swój pomysł i nie mogę się doczekać efektu. Mogłabym mieć własną knajpkę i chętnie bym w niej gotowała.
4. Czas wolny = czas święty.
Zależy od dnia, czasem uda mi się już od 18:00, czasem od 20:00, a czasem od 22:00 mieć czas dla siebie. W sumie moją motywacją do działania jest to, żeby właśnie załatwić wszystko, co mam załatwić i jak najszybciej przejść do czasu wolnego. Te wieczory są dla mnie niezwykle ważne, bo bez nich stawałam się człowiekiem – maszyną. Mam wtedy czas na przemyślenie moich działań, na rozwój i rozrywkę. Widziałam, jak mało efektywna byłam bez tej części dnia, gdy zasuwałam leniwo przez cały dzień. Brzmi to zabawnie, ale tak właśnie można nazwać moje stęki nad zadaniami do wykonania przeplatane ciągłym odrywaniem się od pracy.
5. Samokontrola.
Kolejną ważną zasadą, do której po prostu musiałam dojrzeć, jest samokontrola. Pilnuję siebie, żeby nie dać się wciągnąć w wir internetu. Każdemu się zdarza. Gdy zbyt długo scrolluję Facebooka, zapala mi się czerwona lampka. To wymaga dobrych umiejętności w obserwowaniu własnej osoby. Co jakiś czas muszę „wyjść z ciała”, popatrzeć na to, co robię, jak się zachowuję i to ocenić, a potem podjąć decyzję o ewentualnej zmianie tego stanu. Na tym polega moja zasada samokontroli. Dodam też, że takie „wychodzenie z siebie” przydaje się też w różnych sytuacjach dnia codziennego, do obserwowania własnych emocji i zachowań. Mogę zaobserwować np., że się zdenerwowałam i przeanalizować, jak do tego doszło, by uniknąć tej sytuacji w przyszłości. Ciekawe doświadczenie. Polecam.
Narzędzia
- Budzik – oczywiście służy przede wszystkim do budzenia mnie rano, ale ja używam go też w celu ustawienia przypomnień na cały dzień. Jeżeli jestem umówiona z kimś na 15:00 to na 13:00 nastawiam budzik z przypomnieniem.
- Tablica – Tu zapisuję cały swój plan dnia, a później sukcesywnie ścieram to, co już zrobiłam.
- Kalendarz – Nie zapisuję w nim planu dnia, bo to kończyło się tym, że kalendarza w ogóle nie otwierałam. Są w nim rozpisane tylko najważniejsze punkty tygodnia, jakieś kolokwia, spotkania i wydarzenia.
- Momentum – To rozszerzenie do przeglądarki Chrome. Wita mnie codziennie pięknymi zdjęciami i pyta, co zamierzam dzisiaj zrobić. Bardzo miło z jego strony. Powiem Wam jednak w tajemnicy, że zdradzam mu tylko to, co mam zrobić na komputerze. Po co ma wiedzieć więcej?
- Aplikacja budżetowa – pisałam o kilku ostatnio w tekście: Najlepsze aplikacje do kontroli wydatków.
- Toggl – narzędzie, dzięki któremu wiem, ile czasu poświęciłam na daną czynność.
- Forest: Stay focused – Pomaga mi się kontrolować. W aplikacji sadzimy drzewka. Ustawiamy czas np. 30 min. Jeżeli skorzystamy w tym czasie z telefonu drzewko umrze. A my nie chcemy zabijać drzewek.
To tyle, jeśli chodzi o moją organizację. Chyba o niczym nie zapomniałam. Ten temat zawsze mnie interesował, bo wydawał mi się kluczem do szczęśliwego życia. Wydawało mi się, że jak tak sobie wszystko poukładam, to będę szczęśliwa, bo zorganizowana, a jak zorganizowana to i cele będzie mi łatwiej osiągać. No i tak po części jest, ale staram się nie zapominać o spontaniczności w życiu. Macie jeszcze kilka rad i pomysłów dla mnie bądź dla takich jak ja, tyle że sprzed kilku lat? 🙂
Inne wpisy dotyczące organizacji czasu i produktywności:
Mogłam zrobić więcej. – Przestań tak myśleć!
Czy metoda ALPEN to lek na twoje problemy z planowaniem czasu?
Rozdrabnialstwo.
Do następnego czytania!
Ania
11 Responses
Ta aplikacja z drzewkiem to chyba dla prawdziwych maniaków telefonu 🙂
Ja czasem się nie mogę powstrzymać od zerknięcia w powiadomienia a jeszcze za maniaka się nie uważam. ;D
Samozatrudnienie – coś dla mnie. Staram się myśleć w podobny sposób 🙂
I sprawdza się u Ciebie? 🙂
Suuuuper. Niby wszystko o już wiem, ale uwielbiam o tym czytać bo jeszcze bardziej nie to motywuje do działania.
Mam tak samo! Też czytam podobne wpisy na blogach, żeby się motywować. 😀
Organizacja pracy powinna być domeną każdego, kto ceni sobie swój czas.
Ja zwykle robię te same rzeczy o tej samej porze 😉 Ale czasem potrafię się wyłamać i znaleźć np. pół godziny na nieplanowaną drzemkę 😉 Mimo to, staram się niczego nie odkładać na później, tym sposobem nie zbiera mi się milion rzeczy do zrobienia na raz. Ciekawe te aplikacje, muszę je przetestować.
Bardzo ciekawy blog. Na pewno będę zaglądać częściej.
Pozdrawiam Aniu 🙂
Ciekawa aplikacja z drzewkami, dobry pomysł. Ale ja tak nie potrafiłabym, bo czesto ucząc się czegoś potrzebuję telefonu, bo mam tam jakieś ważne zdjęcia.
No tak, nie każde narzędzie jest dla każdego. 🙂
A nie robisz żadnych desek wizualnych? To znaczy plakatów z organizowaniem czasu albo po prostu dużego plakatu z obrazkami, które mogą Ciebie motywować do celów?:)