Początki blogowania są trudne, dlatego w sieci możemy znaleźć sporo porad na temat tego, jak prowadzić bloga, jak go założyć, jak przenieść z Bloggera, jak zacząć, gdzie szukać publiki. Mówią one o tym, co zrobić, żeby było fajnie. Są jednak takie rzeczy, których wystarczy nie robić i już będzie lepiej! Oczywiście dotyczy to blogów, które mają być czytane, bo stronę w internecie można też prowadzić dla samego siebie i wtedy nie trzeba trzymać się żadnych zasad. Jeśli jednak chciałbyś, aby Twój blog był interesujący dla czytelników na początku nie rób następujących rzeczy.
1. Nie pisz o sobie.
Powiesz: Ale jak to?! Blogi są przecież o ich autorach! I ja się z Tobą zgodzę. Oczywiście, informacje o sobie przemycone w opiniach są naturalną częścią kreślenia osobowości autora na blogu. Natomiast wpisy pamiętnikarskie, takie, z których nic nie wynika, typu „wczoraj byłam u cioci Alinki i jadłyśmy zupę krem z brokułów” nie zainteresują mnie, jako Twojego nowego czytelnika, bo dlaczego miałoby mnie interesować, że jakaś tam Basia była wczoraj u swojej cioci? Gdyby natomiast ta Basia wrzuciła tekst o typowych odwiedzinach u ciotek lub też przepis na najlepszą zupę brokułową świata, wtedy jej opinia może mi się do czegoś przydać. Może mnie rozbawić, zmienić mój punkt widzenia, lub wnieść coś nowego do mojej kuchni. Rozumiesz o co mi chodzi? Wpisy pamiętnikarskie będą miały sens, gdy na Twoim blogu pojawią się wierni czytelnicy, których naprawdę będzie interesować, to co robisz u ciotki Aliny.
2. Miesiąc na Instagramie itp.
Znowu. Skoro blog jest młody i brakuje mu grona stałych czytelników, czemu nowy odbiorca, który dopiero co wszedł na Twoją stronę ma na niej zostać, bo dodałeś 15 zdjęć z ostatniego miesiąca. Twój potencjalny czytelnik widział już takie wpisy na dziesiątkach innych blogów, dlaczego akurat Twój miałby dodać do zakładek?
3. Zbiory linków.
Linkownie są fajne i bardzo lubię je czytać, ale tylko na kilku ulubionych i dobrze mi już znanych blogach. Gdy wchodzę na nowego bloga nie czytam tego typu wpisów, ponieważ nie interesuje mnie to, co poleca nieznana mi Basia z Rzeszowa. Interesuje mnie to, co ona ma do powiedzenia, a nie jej linki. Nie zostanę na jej blogu, tylko dlatego, że znalazłam u niej link do innego, świetnego bloga. Prędzej do mojego feedu na Bloglovin dodam podlinkowaną stronę niż Baśkę, a przecież nie o to chodziło!
4. Whishlisty i listy ulubionych gadżetów/kosmetyków/filmów/książek.
To ta sama bajka. Takie teksty niczym Cię nie wyróżnią, znajdziemy je wszędzie. Nikt nie polubi się z Twoim blogiem tylko dlatego, że chciałbyś na jesień kupić sobie ten sam zegarek, co on, albo np. macie ten sam krem do twarzy. Takie wpisy na nowych blogach również omijam szerokim łukiem.
5. 50 faktów o mnie.
Twoi czytelnicy na pewno chętnie przeczytają coś nie coś na Twój temat, ale dopiero wtedy, gdy będziesz już ich miał! 😉
Gdy widzę te pięć tekstów na świeżo założonym blogu, stwierdzam, że będzie on taki jak inne i nie mam ochoty poświęcać mu więcej czasu. Oczywiście nie jestem aż tak rygorystyczna, jeden wpis tego typu nie przekreśla od razu całej strony. 😉 Ze mną jest tak, że Basia musi zarzucić mnie przydatnymi informacjami, albo zaskoczyć swoją opinią, stylem pisania, spojrzeniem na świat, poczuciem humoru lub ewentualnie świetną grafiką bloga, a wtedy może po 3, może po 6 miesiącach będę miała ochotę, by dowiedzieć się, co robi o 11:43 i jakiego kremu używa na noc.
A Wy jak myślicie, czego nie powinni robić początkujący blogerzy? 🙂
Do następnego czytania!
Ania
53 Responses
Nie powinni silić się na kontrowersje, tylko po to, żeby przyciągnąć uwagę czytelników. Niektórzy początkujący wciąż wzorują się na Kominku sprzed lat, który tym sposobem wypromował bloga. Ale nie spotkałam się jeszcze z nikim, kto by ten wyczyn powtórzył.
Święta prawda! Mam dokładnie takie samo spostrzeżenie.
Nie wiem, ja jakoś nie wpadam na takie blogi, a może tak szybko mnie do siebie zrażają, że nie zdołam się nawet zorientować, że to z tego powodu. 😉
NIE SPEŁNIAM ŻADNEGO Z PUNKTÓW, UFF.
W sumie nie wiem, czego jeszcze początkujący blogerzy nie powinni robić.
Wiem chyba za to czemu robią to co napisałaś. Często chcą mieć bloga,
fajnego, czytanego. Takie wpisy pojawiają się często u ich ulubionych
blogerów. A, niestety, duża część tych osób, zakładając bloga nie wie
jeszcze tak naprawdę co chce na nim umieszczać, więc piszą o tym, co
jest im najprościej. Bo np. wypisanie 50 faktów o sobie nie jest
specjalnie wymagające. Chociaż akurat to i tak nie takie złe – być może
jest po prostu taki zamysł, by na dzień dobry dla czytelnika dać się od
razu poznać. Jak krótkie informacje na temat bohaterów na początku
niektórych książek. Niektórzy to lubią, a niektórzy zdecydowanie wolą
odkrywać bohatera (autora) wraz z treścią ;D
Czyli jeśli ktoś zakłada bloga, nie mając na niego pomysłu, tylko po to, by mieć bloga, to robi to raczej dla siebie i tak, jak pisałam nie musi patrzeć na żadne zasady. Masz rację, takie 50 faktów może być formą przedstawienia się czytelnikowi, ale szczerze powiem, że ja bym nie czytała. ;p
Ja też nie, chyba że wybitnie nie miałabym co robić.
Ogólnie to zauważyłam, że ostatnio blogowanie (no, może nie aż tak ostatnio) zrobiło się bardzo modne.
„Fakty o mnie” – nie wiem, kto to wymyślił, ale bardzo tego nie lubię… Nie ma nic bardziej irytującego na blogach 😛
Haha, ja czytam wyłącznie na bardzo lubianych przeze mnie blogach. 🙂
Jeśli to co wymieniłaś pojawiałoby się wśród licznych postów innych to chyba by mi nie przeszkadzało, bo lubię poznawać osoby też od prywatnej strony, czyli upodobań itd., zawsze można znaleźć coś ciekawego dla siebie. 🙂
Owszem, odpowiednie wyważenie treści jest najważniejsze. 🙂
Ja bardzo lubię 50 faktów o mnie, ludzie zazwyczaj nie podają w nich faktów o ulubionym kolorze, ale właśnie ciekawe i bardzo charakterystyczne- to akurat pozwala mi spojrzeć na osobę i w 50 punktach poznać ją na tyle, aby stwierdzić czy jej bloga przeczytam, czy nie. Akurat sama będę zaczynać swoją blogową przygodę od początku z nowym blogiem, więc Twoje rady bardzo są przydatne 😉 Ostatni raz „świeżym blogerem” byłam z 10 lat temu. Choć zabrzmi to strasznie to „za moich czasów” początki blogów wyglądały tak: 1 post. jestem taka, a taka a ten blog będzie o tym i o tym”. 2 post. pamiętnik z najgłebszymi przemyśleniami 3 post. 10 ulubionych błyszczących gifów z kotami 😉 itd. Hahaha to były czasy! Gdy wszystkie blogi były na Onecie i miały taki sam biało czarny (ostatnio modny na blogach w innej odśłonie) szablon. 😉
Swoją drogą (przeczytałam komentarze pode mną), nie cierpię w młodych blogach ironii, pokazowego krytycyzmu lub przesadnie rozwojowego nastawienia. Zazwyczaj takie blogi sa prowadzone przez osoby, które właśnie wzorują się na swoich idolach, którzy są o kilkaset stopni dalej na blogowej drabinie. Poza tym, gdy widzę jak jakaś blogerka jedzie równo np. po modelkach lub homoseksualistach, a ja tej osoby kompletnie nie znam i nie wiem kim jest- z dużym powodzeniem pomyślę, że jest wątłej urody gimbazą, która widziała w życiu jedną parkę na oczy i już ma na ten temat „zdanie” którym absolutnie musi się podzielić z obcymi w Internetach. To może teraz post z radami… o czym w końcu pisać? 😉 Hah aż jestem ciekawa od czego powinno sie zacząć.
To musi być super uczycie zakładać bloga na nowo! Masz bardzo długi staż. Gdy ja zaczynałam, to nie określało się żadnej misji bloga, tylko po prostu się go zakładało i coś tam skrobało. Teraz ludzie mają często całą wizję jeszcze nim zaczną prowadzić swoją stronę i to jest fascynujące. 🙂 Przyjaciółka mówiła mi, że w czasach o których piszesz można było zaadoptować zwierzątko (obrazek) z innego bloga za jakąś tam liczbę komentarzy. :p
Co do drugiego komentarza, to ciekawe jest to, że po opiniach ludzi, których nie znamy możemy wyobrazić sobie, jak oni wyglądają. Faktycznie coś takiego się dzieje.;p Moja droga, gdybym ja wiedziała, o czym mają pisać wszystkie blogi, to najprawdopodobniej nie byłabym Anią Kanią a Jasonem Huntem. :p Nie no, ale tak na serio, to prędzej napiszę coś o tym, jak pisać teksty, ale to w odległej przyszłości, bo jeszcze dużo wiedzy do zebrania przede mną. 🙂
Chyba w większości u mnie sprawdziło się postępowanie w dokładnie odwrotny sposób. Wpis, który zebrał najwięcej wejść był właśnie tym najbardziej osobistym. 50 faktów o mnie także cieszyło się dość dużą popularnością. Mnie zdecydowanie odstręcza agresja oraz wulgarność. Poza tym nie ma nic gorszego od braku autentyczności.
No to super. 🙂 Ja bardzo lubię czytać Twojego bloga i nie zakwalifikowałabym go do blogów tego typu, o których pisałam. 🙂 U Ciebie te wpisy przeplatają się z masą innych świetnych tekstów. 🙂
Dziękuję! Bardzo mi miło 🙂 Właściwie to napisałam to pół żartem, pół serio. Doskonale Wiem co masz na myśli. Zresztą sama często właśnie omijam takie wpisy. Poza tym wychodzę z założenia, że we wszystkim należy znaleźć równowagę 😉
Denka… – nie widzę sensu
Oj tak! Ja w ogóle nie rozumiem ich sensu nawet na starszych blogach. Nie wiem, czy je prowadzisz, chyba nie widziałam ich u Ciebie, ale naprawdę nie interesuje mnie jakie kosmetyki skończyła w danym miesiącu żadna z blogerek, ani żadna inna osoba na świecie. ;p
Nigdy nie miałam tej serii i nie planuję, ani też nigdy nie zaglądam na innych blogach. Wolę podsumowanie „ulubione w danym miesiącu” niż oglądać zdjęcia śmieci 🙂
Haha! Dokładnie! Może dlatego jesteś jednym z nielicznych blogów kosmetycznych, które czytam! ;D
miło mi bardzo 🙂
Denka miały sens na początku, kiedy były jeszcze zbiorem mini-recenzji, teraz również nie widzę w nich nic ciekawego…
dokładnie- minirecenzje rozumiem, ale zdjęcia pustych, poprzecinanych czy zniszczonych opakowań wydają mi się zbędne… Już lepiej zrobić fotki przed i przedstawić posta właśnie w formie krótkich podsumowań
Ja robię denka właśnie tylko po to, żeby napisać minirecenzje produktów, z których wiele to średniaki, na które nie przeznaczam oddzielnego posta. Jakoś mi tak łątwiej 😀 A denek ze zdjęciami pustaków z podpisami – kupię ponownie, nie kupię itp. – nie mają dla mnie sensu 😛
ufff na szczęście na początku mojej przygody z blogowaniem nie popełniłam tych błędów i nadal twardo trzymam się wyznaczonej drogi 😀
Ania, Ty masz świetną koncepcje, ale u Ciebie akurat chętnie widziałabym jakiś wpis „o mnie” ;D
Początki blogowania są dość trudne, zwłaszcza dla tych osób, które znały tę formę wyłącznie od strony dobrze nam znanych pamiętników internetowych. Możliwe, że to ich sposób radzenia sobie na jedną z najtrudniejszych kwestii: „o czym pisać”, po tygodniach, miesiącu, czy trzech. Niestety ludzie, którzy mają zapisane kilka stron pomysłów na wpisy, z moich obserwacji należą do mniejszości, zwłaszcza wśród tych, którzy piszą od niedawna. Te koncepcje, zmodyfikowana wizja siebie, jako blogera czy ogólnie wydźwięk bloga, pojawiają się z czasem, w miarę postępów.
Masz dużo racji w tym, co napisałaś, ale jeżeli dobrze się to wyważy i wplecie pomiędzy inne ciekawe tematy, to taki bloger da radę – będzie odbierany jako osoba przystępna i prawdopodobnie naturalna. Znam kilka blogów, które zaczynały prywatnymi tematami, jednak były tak interesującymi charakterami, że siłą rzeczy chciało się do nich wrócić. Po prostu trzeba mieć o czym pisać, a jeżeli ktoś jeździ wyłącznie do ciotki na obiad, no to nie wyrzeźbi z tego nic na początku jak i po 2 latach.
A już tak prywatniej – pomimo że mój blog ma prawie półtora roku, wciąż nie podjęłam decyzji o temacie „50 faktów” albo czymś podobnym, by przybliżyć siebie moim czytelnikom. Może za jakiś czas 🙂
A ja znowu spotykam ludzi, którzy startując teraz z blogiem mają jego zupełną wizję, spis wpisów, określoną misję. Kiedy ja zaczynałam to było takie „a założę sobie bloga, bo lubię pisać”, a teraz organizacja niektórych nowicjuszy mnie zachwyca. 🙂 Na pewno złoty środek tkwi w odpowiednim wyważeniu wszystkich tematów. Pomysł też jest bardzo ważny, bo można by i każdy tekst pisać na temat kolejnych odwiedzin u ciotki, a robić to tak ciekawie, zabawnie, z pomysłem, że każdy chciałby to czytać. 🙂 Miałam raczej na myśli typowe wpisy pamiętnikarskie. 🙂 Co do 50 faktów, to sama długo z tym zwlekałam, aż w końcu napisałam „O mnie, ale nie 50 faktów.” Ja mam też problem z wishlistami, bo wydaje mi się, że nikogo nie obchodzi to, co ja chciałabym mieć. ;p
Ja właśnie zamierzam założyć bloga i zrobiłam sobie listę około 40 pomysłów na wpisy 😉 Napisałam porządną stronę o mnie, o blogu i kontakt, stworzyłam logo i przygotowałam kolorystyczną paletę. Najdłużej zajęło mi wymyślenie nazwy. I nie wiem czy to teraz nie jest zbyt przesadna organizacja 😀 Zacznę pisać, to zobaczę co z tego wyjdzie 😉
A ja dodałabym jeszcze fragment o spamerskich linkach, bo to wciąż nagminna taktyka, zwłaszcza w okolicy blogspota, a efekt jest dokładnie przeciwny od zamierzonego.
Zastanawiałam się, czy o tym pisać, ale bezsensowność tych działań wydawała mi się tak oczywista, że pominęłam. Chociaż jak teraz się zastanowię, to coś w tym jest. W każdym razie u mnie się to mega rzadko zdarza. Na szczęście! 🙂
Przeczytałam wpis i już czuję, że mój blog to wtopa 😀 Nie no, ale szczerze mówiąc to jako nowy bloger nie do końca mam milion ciekawych tematów do pisania, a nie chcę zostawić bloga bez aktualizacji przez kilka tygodni. Popularne blogi przyzwyczaiły nas do częstych aktualizacji – codziennie czy co dwa dni, a dla nowego blogera to jest czasem nie do zrobienia. Nie wiem dokładnie jaki kierunek ma mój blog obrać, o czym pisać by zaciekawić czytelników, mam inne zajęcia i muszę je pogodzić z pisaniem – jest trudno. Wyznaję też zasadę, że jeśli będę pisać cokolwiek to po prostu wdrożę się w blogowanie i łatwiej mi będzie znaleźć tematy na ciekawsze wpisy. Tak więc mam nadzieję, że młodym blogom można czasem wybaczyć wpisy z twojej listy, jeśli będą one przeplatane z ciekawszymi postami 🙂
Hej Dariu 🙂
Zajrzałam na Twojego bloga i faktycznie, sporo tam tego typu tekstów, ale są też naprawdę fajne i wartościowe treści! Spodobał mi się wpis o Weight Watchers i Lizbonie, którą bardzo chciałabym odwiedzić. 🙂 Na pewno systematyczne pisanie wyrobi u Ciebie nawyk pisania i fajnie byłoby, gdybyś właśnie poruszała ta tematyką opiniotwórczą, jak zrobiłaś to w wymienionych przeze mnie wpisach.:) A co do innych zajęć,to wszyscy blogerzy je mają, więc nie jesteś sama w tej naszej blogerskiej doli ;D Życzę Ci szczęścia w blogowaniu i duuużo inspiracji. 🙂
dziękuję bardzo! ostatnio nawet udało mi się zrobić listę opiniotwórczych tematów na posty, więc mam nadzieję, że z czasem będzie łatwiej 🙂 wciąż od czasu do czasu będę dodać mniej wartościowe treści, ale tylko w ramach poprawy pisania jako procesu 🙂
PS Dodałam już nowy wpis z serii WW – efekty po 6 tygodniach.
Całkowicie się z Tobą zgadzam. Niestety u mnie na blogu również pojawiają się takie posty, ale mam sporo czytelników, więc chyba niektórym się to podoba. Ale kiedy na blogu widzę tylko takie notki, to od razu wychodzę. Bo naprawdę nie obchodzi mnie 50 faktów o osobie, której w ogóle nie znam.
Bo znasz złoty środek i to jest najważniejsze. 🙂
punkt 1- święte słowa. Nie lubię blogów, na których ciągle jest pisane co robię. Znam nawet przypadki, w których autorka opisuje każdy swój dzień..
U mnie nigdy nie pojawi się żaden mix z insta. Po jaką cholerę czytelnik ma oglądać odgrzewane kotlety z zeszłego miesiąca? Jak chce niech obserwuje 😀 Mam swoje ulubione wpisy z linkowaniem ale zazwyczaj pakuje je do osobnego tematu a nie coś w stylu: „Linki godne polecenia w internecie” To jest fajne ale ginie. Jeśli chodzi o tagi to je lubie pod warunkiem, że są ciekawe i nie widziałam go wcześniej w ilości zatrważającej,
…pracować za barter (w sensie że nie powinni, no)
Miesiąc na instagramie? Lubię i zawsze zaglądam na nowym blogu 🙂 Ale… zostanę tam dłużej tylko wtedy, gdy zdjęcia naprawdę przypadną mi do gustu. Na moim blogu udało mi się to zrobić raz, bodajże w kwietniu, gdy naprawdę mogłam pochwalić się ładnym zestawieniem zdjęć.
Zbiór linków? Też zawsze zaglądam i sama zaczęłam prowadzić – w jakiś sposób pomaga mi to określić co interesuje autora bloga. W ten sposób wiem, czy zajrzę tutaj drugi raz.
Whishlisty interesują mnie w jedynie w przypadku blogów urodowych i gdy dotyczącą przeglądu nadchodzących nowości. Osobiście nie mam czasu przeglądać oferty kilkudziesięciu marek, by zobaczyć co niedługo wejdzie do sklepu. Whishlista składająca się z poszczególnych kosmetyków z nowych kolekcji jak najbardziej na tak!
Reszta podpunktów niestety i w moim przekonaniu powinna być surowo zabroniona – jeżeli mowa o nowych blogach. Zdecydowanie bardziej denerwują mnie osoby, które po dwóch miesiącach pisania tworzą wpisy, których tematy brzmią mniej więcej tak ”Co bym robiła, gdybym nie była blogerką?”, ”Jak być dobrym blogerem i pisać ciekawie?”, ”Jak wypromować swojego bloga?” albo też organizują konkursy, w których nagrodą będzie ”wypromowanie Twojego bloga w moim wpisie”. Przepraszam, przepraszam – jak ktoś, kto ma tylko spamujących czytelników może kogokolwiek wypromować? Ale cóż, tak to często bywa, że jeszcze samemu się raczkuje a już zgrywa się profesjonalistę. Mój blog ma już z dobre trzy latka, a wciąż nie mam ochoty nikogo pouczać i sama sięgam po porady innych blogerów – tych doświadczonych.
Zgadzam się w każdym punktem. O ile na starszych blogach takie wpisy od czasu do czasu są ok, tak na początkujących słabo to wygląda. Tak, jakby ktoś nie miał o czym pisać. A jak nie wie, o czym pisać, to może jeszcze nie czas na bloga, tylko na przemyślenie jego treści? 🙂
Dla mnie blog musi mieć świetną treść, zainteresować mnie od pierwszych sekund pobytu na nim, no i grafika przyjazna dla oka, nie lubię nie potrzebnych ozdobników i nadmiaru informacji – nie wiem wtedy od czego zacząć i uciekam 😉
uff udało mi się uniknąć, przynajmniej na początku, a blogowo dopiero raczkuję
Czyli chyba unikam popełniania najgorszych błędów, uff. 🙂 W sumie masz sporo racji, większość z tych tematów można podjąć dopiero, gdy mamy już lojalną społeczność. Ja bym dodała punkt – przeczytanie książek Tomka Tomczyka o blogowaniu.
To jest tak oczywiste, że nawet nie pisałam. 😀
A mnie właśnie przeraziło, jak zdałam sobie sprawę, ile osób nie ma pojęcia nawet o istnieniu tych książek. Szkoda, bo czyta się je tak dobrze, że nawet moja młodsza siostra, która nie znosi czytać i nie bloguje – podczytuje sobie czasem fragmenty. 🙂
To mnie zaskoczyłaś! Myślałam, że wszyscy je znają i posiadają. 🙂
Niestety o dziwo nie. A szkoda!
Nie mam ani jednego tego typu wpisu. Wiedziałam, że czytelników zdobyć trudno więc się jakoś specjalnie nie napalałam, moje teksty są raczej merytorycznie okej, chociaż zdarzają się też słabsze (mam głównie recenzje i kilka luźnych tekstów). Jestem na grupie na facebooku gdzie promowaliśmy blogi i po wstawieniu linka do najnowszego postu trzeba było skomentować pięć innych blogów. Robiłam sobie z tego mały rytuał co poniedziałek rano, wybierałam te posty które mnie interesowały a jak już takich nie było i nie mogłam znaleźć nic fajnego do podzielenia się w komentarzu to starałam się dodać jakąś uwagę która mogłaby pomóc w prowadzeniu bloga np. że lepiej wybrać inną czcionkę. Byłam trochę smutna gdy dwie blogerki skomentowały moją recenzję komiksu „nie czytam komiksów”. Tak po prostu. Bez niczego, odfajkowane. Blogowanie trudne jest…
Rozumiem. Może lepszą opcją byłoby nie udzielanie się na grupie a po prostu komentowanie blogów znalezionych w sieci? Albo wrzucenie tego linku na jakąś grupę dla fanów komiksów lub na forum. 🙂
Cieszę się, że tu trafiłam. Dopiero zaczynam, więc
Aniu, myślę, że jeśli wiesz, co dobrego chcesz przekazać światu, to Ci ludzie się znajdą. 😉