To będzie tekst z serii tych, które się pisze, żeby zmobilizować samego siebie do zmian.
Najpierw jest plan. Plan w swojej optymistycznej wersji zakłada wykonanie 3 najważniejszych zadań i kilku pomniejszych. Plan może mieć też wersję pesymistyczną i zakładać wykonanie jednego dużego zadania i kilku mniejszych. Przychodzi poranek i to uczucie „mam cały dzień, mogę wszystko.” Jeśli udało się wcześnie wstać to huraoptymizm przyjmuje postać banana od ucha do ucha i wyraża się w skocznym kroku. Jeśli godzina jest nieco późniejsza małe niezadowolenie wprawia twarz w charakterystyczny grymas, ale ogólnie nie jest źle. Jest śniadanko, jest kawka, jest mobilizacja. I załóżmy, że jesteś taką mną, której właściwie jedynym zadaniem na dziś jest napisanie super-hiper-wpisu i może lekkie ogarnięcie domu, ponieważ masz wakacje i jesteś studentem i w ogóle to prowadzisz ekstra życie. Zmotywowany przez plan, który ułożyłeś sobie dzień wcześniej (Ach, jaki jesteś zorganizowany!) zasiadasz do swojego laptopa z myślą o tworzeniu super-hiper-wpisu.
Po kliknięciu w ikonę przeglądarki czujesz, że nie kontrolujesz już swoich palców. Tak, jakby nie należały do Ciebie robią sobie, co im się podoba. W pasku wyszukiwarki wpisują „f” i klikają enter, bo natychmiast pojawił się tam Facebook. Ctrl + t, wpisują „g” – jest Gmail. Ctrl + t, „t” = Twitter. Ctrl + t, „blo” = Bloglovin. Wpisanie tych adresów zajęło im chyba ułamek sekundy, bo naprawdę nie wiesz kiedy to się stało. Jesteś trochę zaskoczony, więc – ctrl + t, „z” = Zenpen. W końcu po to włączyłeś komputer.
Tylko na chwilę wracasz do zakładki Facebooka. Po 20 minutach stwierdzasz, że czas zrobić coś produktywnego, więc decydujesz się odpisać na maile. Mijają kolejne minuty. Włączasz skrzynkę pocztową, a tam co? Newsletter od Twojego ulubionego blogera. Prawy przycisk myszy – otwórz w nowej karcie. Odpisujesz na maile, ale gdzieś z tyłu głowy siedzi ten wpis. A co tam. Czytasz wpis i nagle zauważasz, że masz kilka nowych kart w pasku przeglądarki. Wchodzisz na nie. Ten bloger wie co dobre. Po zapoznaniu się z nowymi zakładkami, czas wrócić do maili. Ogarniasz je w kilkanaście minut. Zakładka „Bloglovin” wciąż miga z boku. Parę minut Cię nie zbawi. Tak się składa, że od wczoraj w sieci zdarzyło się bardzo dużo i wiesz, że nie możesz tego przegapić. Przecież trzeba być na bieżąco! Blogi mają magiczną zdolność do mnożenia kart w przeglądarce. Szczególnie, gdy jakiś bloger wpadnie na pomysł opublikowania wpisu z samymi linkami.
Ilość kart w przeglądarce jest już tak duża, że nie widzisz tytułów stron. Postanawiasz się z tym uporać, ale i tak giniesz na kolejne dwie godziny, bo trafiłeś na mega ciekawy temat i po prostu musisz wiedzieć czym jest trichofagia.
Około godziny 14 czujesz, że czas zabrać się do pracy. Przechodzisz do nieco już zakurzonej karty „Zenpen” i zaczynasz pisać. Zdanie. Jakoś Ci nie wygodnie. Idziesz po coś do jedzenia. Jesz lody. Rozglądasz się po kuchni. Miałeś posprzątać. Sprzątasz. Dobrze, jeśli tylko! Bywają takie dni, że zachce Ci się wyciągnąć wszystko z szafek i poukładać na nowo. A wtedy trzeba wyczyścić nawet dziurkę od klucza w kłódce do Twojego starego pamiętnika z podstawówki. Dobra, posprzątane. Co tam jeszcze jest na liście rzeczy do zrobienia? Lekcja włoskiego. Nessun problema! Godzinę później stwierdzasz, że czas zrobić coś do jedzenia. Półtorej godziny później gratulujesz sobie talentu kulinarnego. Wiesz, że nikt nie gotuje ryżu tak jak Ty. Co dalej jest na liście? Pójść na zakupy. Okej. Potem jeszcze sport. Też fajnie.
Zmachany wracasz z wieczornego biegania. Nie w głowie Ci pisanie jakiśtam postów na bloga. Po kąpieli kładziesz się do łóżeczka wraz z książką lub dobrym filmem i kończysz swój kolejny produktywny dzień. Nie było źle! Przecież dowiedziałeś się dzisiaj sporo nowych rzeczy. Uczyłeś się włoskiego, sprzątałeś, uprawiałeś sport. Właściwie to wykonałeś większość ze swoich planów.Tylko dlaczego nie zrobiłeś tego, co najważniejsze?
Do następnego czytania!
Ania
38 Responses
Jakie to prawdziwe 🙂
Ja czasem mam tez tak że zdjęcia do postu już zrobione, wystarczy usiąść i spisać przepis który przecież jest w głowie. I…. mija tydzień, nie ma na to czasu. Ciężkie jest życie blogera
Olaboga! Ja znowu o zdjęciach pamiętam na samym końcu. ;p
Chyba byłaś ostatnio u mnie w domu… jest 16:35 a ja dalej w ciemnym lesie z pracą. Znów…
Wielki Brat paczy.
Mam straszne zaległości na bloglovin :/, ale buty ważniejsze 😀 zazwyczaj za plany zabieram się po 22 i nic dziwnego, że kończę 4h później 🙂
W sensie, że o 2? Ja nigdy tak długo nie pracowałam, chyba wolę nic nie zrobić. ;p
Mi się nawet tak dobrze pracuje 🙂
Czyli jesteś sówką. 😉
zdecydowanie 🙂
Ehh skąd ja to znam…. Właśnie dlatego (i tylko dlatego) nie mogę się już doczekać października i powrotu na studia, bo im więcej rzeczy mam do zrobienia, tym rzeczywiście więcej zrobię. Jeśli mam jedną na cały dzień – nie zrobię nic.
Same here! Wtedy można każde 15min dobrze zagospodarować 😉 a jak czasu za dużo..
Im więcej mamy czasu tym mniej mamy czasu. 🙂 Pisałam kiedyś tekst na ten temat i dużo w tym prawdy! 🙂
Jak się kiedyś do sesji musiałam uczyć to miałam super wysprzątaną chałupę. Nawet kurz pod łóżkiem mi przeszkadzał. Zawsze było do zrobienia coś na cito tylko nie nauka 😀
Mnie właśnie podczas nauki nie łapie ten syndrom sprzątania. Może raz coś takiego miałam. Akurat na moim kierunku każde zaliczenie w terminie jest na wagę złota, bo 3, albo 4 kolokwia w następnym tygodniu robią różnicę a egzaminy to już w ogóle! Szczególnie jeśli wiesz, że u nas nie istnieje coś takiego jak warunek. 😉
Zawsze tak jest! Zawsze kiedy musisz zrobić coś co baardzo wymaga zrobienia!
W sumie mi już ten okres minął. Po którejś z kolei nieprzespanej nocy bo praca i studia, a blogi tak kusiły… odpuściłam. Najpierw priorytety. I jest czas na wszystko 😀
Zazdroszczę ;(
To super, mobilizujesz. ;D
Jak Ty to robisz, że piszesz to co mi w głowie siedzi??? 😀 Ostatnio miałam taki wolny tydzień od pracy, wymyśliłam (i zapisałam na liście) sporo rzeczy do zrobienia, miałam plan wreszcie nadrobić wszelkie zaległości…. Skończyło się tygodniem leżenia i oglądania filmów 😀 Ja jakoś lepiej działam jak mam ogromnie dużo obowiązków. Łatwiej jakoś się wtedy zorganizować 😀
Myślę, że jakbyśmy zrobiły taki myk i Ty byś zaczęła prowadzić mojego bloga, to nikt by się nie zorientował. ;D A co do tego, że łatwiej się zorganizować, gdy ma się dużo obowiązków, to też kiedyś pisałam taki wpis, więc faktycznie myślimy podobnie. 🙂
Tak dobrze to znam… Pisanie jest procesem twórczym i angażującym, więc gdy mamy się za nie zabrać bardzo często wybieramy łatwe czynności, przy których nasz umysł działa na pół-automacie. Jak właśnie sprzątanie, przeglądanie fejsa, malowanie paznokci, itp. itd.
PS Przepraszam za wszystkie wpisy z linkami ;))
No, no! Mam na kogo zwalić moją nieproduktywność. 😀
O tak, zdecydowanie brzmi to znajomo. Na szczęście ten okres już powoli jest za mną. Może to przez to, że zaczynałam naprawdę dostrzegać wartość czasu. Zdecydowanie wolę teraz działać szybko i skutecznie, aniżeli spędzić cały dzień przed laptopem. Ok, z pewnością się to zmieni, gdy zaczną się najnowsze sezony moich ulubionych seriali 😉
Jak dobrze, że na mnie seriale nie działają! Wtedy to dopiero marnowałabym czas. 😉
Hm, nie udzielałam Ci wywiadu, więc nie mam pojęcia dlaczego piszesz o mnie, ale w porządku, nie będę się kłócić. 😀
Jestem jak Wielki Brat. Wiem wszystko.
Smutne, ale jakie prawdziwe 😉
też tak mam, ale wmawiam sobie, że skoro znowu nie zrobiłam najważniejszego, to może to wcale nie jest aż takie ważne 😉
Hahaaha! 😀
Mam tak samo jak Ty. Plany są wielkie, nawet rozpisane na mniejsze procesy… szkoda tylko że tak trudno się za nie zabrać. O, na przykład teraz… komentuję kolejny wpis zamiast pisać swojego 😀
Blogi to jeszcze pół biedy, bo można się czegoś dowiedzieć, nauczyć, gorzej jak siedzę na fejsie, albo przeglądam sobie Instagram po razy tysięczny lądując co chwila w innym hashtagu. 🙂
Zawsze mam wrażenie, że tylko ja mam z tym problem i jestem najlepsza w robieniu tych wszystkich mniejszych rzeczy, ale tylko po to, żeby nie było żee nic nie robiłam. Dobrze czasami przypomnieć sobie, że inni też w tym bagnie siedzą 😉
No pewnie, że tak! 🙂
Jakie to prawdziwe…. Ja jak mam pracować to czasem już decyduję się otworzyć nowe okno przeglądarki, bo w poprzednim jest tyle zakładek do przeczytania, jak są w osobnym oknie to, aż tak bardzo nie kuszą.
Sprytne! Zapamiętam. 🙂
Skąd ja to znam… W tym zabieganym świecie lepiej nam wychodzi realizacja zadań tuż przed końcem terminu. Ciężko sobie z tym poradzić, ale walczyć trzeba 🙂
takie dziwne uczucie bo tak jak bym czytała o sobie 😀
Właśnie robiąc to co opisujesz, odkryłam dziś twojego bloga. Win?