Dzisiejszy wpis dotyczy drobnostki, dwóch słów, które w Polsce są bardzo rzadko wypowiadane. Jakoś nasza kultura ogranicza się do formalnej grzeczności w sklepach, urzędach i innych instytucjach publicznych. Mówimy dzień dobry i do widzenia, prosimy o długopis i dziękujemy, gdy ktoś nam go poda. Nie jesteśmy chamscy i nawet czytałam kiedyś, wypowiedź jakiegoś Anglika, który mówił, że jesteśmy bardzo kulturalni. Dziwił się że, gdy obrażamy nieznajomą osobę, mówimy: „spierdalaj Pan” albo „Panie kurwa!”. Bardzo zabawny zwyczaj zachowania formy grzecznościowej. Jesteśmy więc grzeczni, ale nie dajemy nic od siebie, nic ponad. A może by tak jednak spróbować?
Mój chłopak, gdzie nie wejdzie, w jakiej kasie nie stanie, do jakiej kolejki się nie dopcha, to zawsze, ale to zawsze dorzuci to „miłego dnia” do zwyczajnego „do widzenia.” Czasami to śmiesznie brzmi, bo stara się to jak najszybciej powiedzieć żeby nie wydłużać ludziom stania w kolejce. Innym razem krzyczy tę swoją mantrę w drzwiach, ja depczę mu po piętach, ale on musi się zatrzymać i to powiedzieć. Mówię mu „nie trzeba tego mówić za każdym razem.” On odpowiada mi, że chce. Pytam dlaczego. Mówi, że widzi jak te dwa krótkie słowa budują uśmiech na twarzach napotkanych ludzi. Robi się jakoś tak bardziej ludzko, nie traktujemy siebie powierzchownie, przez co jest nam ze sobą milej.
Postanowiłam zrobić test. Chodziłam do tej samego sklepu przez cały ostatni rok, więc stała się on obiektem moich eksperymentów.
Podeszłam do kasy i zrobiłam to co robi 99% ludzi. Odczekałam w kolejce, pani skasowała moje produkty (najlepsze słodkości świata), wyciągnęłam bez słowa pieniądze i powiedziałam „do widzenia”, starając się przy tym, by brzmiało ono jak najprzeciętniejsze „do widzenia” świata. Koniec części I.
Podeszłam do kasy i zrobiłam to co robi 1% ludzi. Uśmiechałam się mile już w kolejce, rzuciłam promiennym „dzień dobry!”, zapłaciłam i ciepłym ale naprawdę szczerym głosem pożyczyłam pani miłego dnia.
Jakaż była różnica w reakcji tej pani! Pewnie się już spodziewasz. Za pierwszym razem potraktowała mnie jak wszystkich klientów, zajęła się dalej swoją pracą, myśląc pewnie, ile to jeszcze godzin do końca jej zostało. Nawet na mnie nie spojrzała. Za drugim razem odwróciła głowę w moją stronę, jej oczy błyszczały, szeroko się uśmiechnęła i pożyczyła mi tego samego. Odchodząc widziałam kontem oka, że uśmiech utrzymuje się na jej twarzy.
Powtórzyłam test parę razy w różnych sklepach, na poczcie i na uczelni. Efekt zawsze był ten sam. I od tamtej pory zawsze staram się wcisnąć to „miłego dnia” do każdego „do widzenia”, choćby nie wiem jak nieudolnie mi to szło. Nieważne! Kiedy widzę, że w tak banalny sposób mogę podzielić się z kimś pozytywnym nastawieniem i odrobiną szczęścia to robię to jak najchętniej. To przecież tylko dwa słowa a mają taką moc!
Wydaje mi się, wcześniej nie mówiłam tego, bo myślałam, że to będzie dziwnie brzmieć, że kasjerka chce, żebym sobie już poszła, a nie coś tam jeszcze do niej gadała. Pewnie Ty też tak masz i dlatego mam dla Ciebie zadanie. Postaraj się przez najbliższy tydzień (zacznij już dziś!) napotkanym osobom w sklepach, na poczcie i gdzie się tylko znajdziesz, życzyć miłego dnia. Miłego dnia, wieczoru, miłej pracy itd. Podziel się z kimś swoją pozytywną energią i zobaczysz jak to dzielenie się uszczęśliwi i Ciebie. Jeśli będziesz jeszcze o tym pamiętać, to napisz mi proszę, w komentarzu, w mailu albo na Facebooku jakie sytuacje Cię spotkały, jak zachowali się Ci ludzie, albo po prostu jak Ty się z tym czujesz. A może u Ciebie się to nie sprawdzi i napiszesz mi jak beznadziejna jest ta inicjatywa?
Po pewnym czasie praktykowania „miłego dnia” zauważyłam, że dużo łatwiej jest mi wejść w relacje z obcymi ludźmi. Rzucić żartem do kierowcy w autobusie u którego kupuję bilet i być po prostu miłą klientką, która może chociaż trochę urozmaica komuś dzień w pracy. Warto więc życzyć miłego dnia innym, by zyskać także więcej odwagi w kontaktach międzyludzkich dla siebie.
Buziaki i miłego dnia!
Ania
[bs_well size=”lg”]Zauważyłam, że bardzo dużo osób wchodzi z Google na ten wpis. Jeśli jesteś jednym z tych nowych, to mam dla Ciebie prezent. Zajrzyj po niego tutaj i po prostu weź, co Ci się przyda. Będzie mi również bardzo miło jeśli dołączysz do mnie na FB i/lub Bloglovin, dzięki temu będziesz na bieżąco z podobnymi wpisami, a i łatwiej będzie się nam ponownie skontaktować. Wylądowałeś na bardzo pozytywnym blogu. ;)[/bs_well]
28 Responses
Niby takie proste, a sama wcześniej na to nie wpadłam! Od dzisiaj zaczynam:) A, prawie zapomniałam… miłego dnia!
haha miłej nocy 😉 daj znać jak zauważysz efekty 😉
praktykuję to samo <3
Też staram się tak robić 😀 Lubię poprawiać ludziom humor, zwłaszcza, że wtedy i mój się poprawia 🙂
niby zwykłe dwa słowa a jakoś od razu tak milej się robi 🙂
Staram się mówić, ale kurcze słabo mi to wychodzi… Miłego dnia! 🙂
Ja ostatnio jestem po drugiej stronie – za ladą, i muszę przyznać, że jeśli ktoś życzy mi miłego dnia, od razu lepiej mi się pracuje, nieważne czy stoję pierwszą godzinę czy już siódmą 🙂
Miłego dnia!
A na końcu nie ma nic milszego jak idziesz do kiosku chociażby po głupie papierosy, a pani za lada mówi, że nie potrzebuje spojrzeć na dowód, bo jesteś jedną z niewielu osób, która jest tak bardzo miła i łatwo jest taką twarz zapamiętać.
Tydzień temu takie coś właśnie uslyszalam 😀 wniosek? Opłaca się! 🙂
Świetny post, cieszę się, że taki temat został poruszony 🙂 Te słowa naprawdę działają i mogą rozjaśnić czyjś beznadziejny dzień – wiem z doświadczenia, ile taki gest i uśmiech znaczą, kiedy samopoczucie jakoś tak nam podupada. Miłego dnia! 🙂
Miłego dnia niedługo zamienimy na Wesołych Świąt ;D
Nie mogę się doczekać! Będzie jeszcze przyjemniej 😉
Dobrze, że mi o tym przypomniałaś 🙂 Kiedyś częściej życzyłam „miłego” nieznajomym. Muszę do tego wrócić.
Już sam uśmiech wiele zdziała, a dorzucone miłe słowo – powinniśmy na to spojrzeć z własnej perspektywy: czy my nie wolelibyśmy, by ktoś nas potraktował po prostu sympatycznie, nawet w pracy. Miłego dnia! 🙂
Odkąd napisałam ten wpis słyszę te słowa coraz częściej w sklepach i na ulicy. Ana, miłego wieczoru! 🙂
Święte słowa. Chcemy więcej i więcej. Zawsze nam mało. Nie mam nic do tego, bo każdy zasługuje na najwyższe luksusy, no ale właśnie warto doceniać to co się ma na codzień jako „normę”, bo dla kogoś może to być luksusem. Moimi „kolędami” były teksty reklam, które na okrągło puszczają w tv…
Nie pamiętam, czy to zjawisko ma jakąś swoją nazwę, ale jest coś takiego, że dopóki czegoś nie zauważasz albo nie zaczniesz wprowadzać w swoje życie, nie widzisz, że obok bywa podobnie. Dopiero po zmianie zauważasz, że inni robią podobnie czy częściej niż ci się wydawało. Przeżyłam już kilka takich odkryć w życiu 🙂
Ja zazwyczaj w sklepie „dziękuję uprzejmie”, a potem życzę „miłego dnia!”. Pani za ladą nagle budzi się z porannego zaspania i znudzenia, na twarzy pojawia się uśmiech (całkiem inaczej niż, gdy usłyszy zwyczajne „do widzenia”), odpowiada potem tym samym zwrotem. Od razu robi się przyjemniej 🙂 Czasem na pożegnanie mówię także „do zobaczenia!”, nawet jeśli już prawdopodobnie więcej nie odwiedzę tego sklepu, bo bywam w konkretnej okolicy rzadko. Ten zwrot także jakby budził ze snu pracujące dziewczęta 🙂 Więcej uśmiechu!
Fajnie, że mężczyźni też tak robią! 🙂
Zacznę praktykować od dziś. Już kilka razy spotkałam się z tym, że jakaś miła pani, wychodząc z autobusu życzyła reszcie podróżnych miłego dnia. Uznałam wtedy to za po prostu sympatyczne, ale jakoś nie widziałam siebie w tej roli. Moja mam dała mi też trochę do myślenia. Pracuje w sklepie właśnie i mówię często, że taki po prostu uśmiechnięty człowiek na prawdę potrafi umilić te kilka chwil. Jakoś się wtedy milej pracuje.
SUPER! Na pewno szybko zauważysz zmianę w swoim otoczeniu. 🙂
Przeczytałam post rano. Pomyślałam sobie „no, Ameryki nie odkryłaś”, zawsze mówię wszystkim ładnie „dzień dobry” i „do widzenia”, prawie wszyscy (poza nowymi sąsiadami..) mi odpowiadają, nawet niektórzy się oglądają i uśmiechają – żadnego „miłego dnia” już nie muszę dodawać, bez przesady. Właśnie wróciłam z zakupów, po drodze zahaczyłam o administrację domu. Do każdej z trzech osób, z którymi rozmawiałam, dodałam „miłego dnia” bo jakoś mi się płacąc w markecie przypomniało a dusza naukowca kazała powtórzyć Twój eksperyment. Efekt przerósł moje oczekiwania, wszystkie trzy panie obejrzały się na mnie jeszcze raz, MEGA radośnie uśmiechnęły i odpowiedziały „Dziękuję, miłego dnia!”. Jedna wyglądałam przy tym zabawnie niepewnie, jakby spotkała ją najdziwniejsza rzecz w życiu, dwie pozostałe były w skowronkach. Magia, może przetestuję przy „dzień dobry” na klatce schodowej? Miłego dnia! 🙂
Masz ogromną rację, to są tylko dwa słowa a naprawdę mogą zmienić bardzo dużo. Codziennie gdy wracam do domu z uczelni mijam pewnego starszego Pana, który KAŻDEJ osobie powie „dzień dobry” mimo, że nawet się nie znają, ale mało tego, bo „dzień dobry” mówi do tych osób, którzy są zabiegani, widać że im się śpieszy. Natomiast do osób, które idą spokojnie, spacerkiem zawsze powie „dzień dobry, miłego dnia pani/panu życzę” lub coś podobnego i zawsze się przy tym uśmiechnie. To taka drobna rzecz, ale obserwując reakcje ludzi i z resztą moją własną praktycznie wszyscy odpowiadają z uśmiechem. Od razu jest przyjemniej i humor się poprawia 🙂
PS. Zupełnym przypadkiem trafiłam na Twojego bloga, ale jest naprawdę świetny! O tym, że mi się podoba świadczy to, że jestem już tutaj ponad 2 godziny i z zaciekawieniem czytam twoje teksty. Pozdrawiam i życzę owocnej dalszej pracy. 🙂
Dziękuję, bardzo mi miło. 😉 Zawsze jest jakoś tak przypadkiem, co nie? 🙂
Historia ze starszym Panem przeurocza, naprawdę.
Przeczytałam ten tekst i akurat aż 3 osoby w pracy w przeciągu godziny życzyły mi miłego dnia:) zawsze reaguję uśmiechem, ale teraz tym bardziej się ucieszyłam i pomyślałam ” Czyżby wiedzieli, że to przed chwilą czytałam??”:D
Hahaha, magia! Może chodzi o to, że teraz bardziej zwracasz na to uwagę. 🙂
Wychodząc z domu zawsze życzę drugiej polowce miłego dnia. Trzeba tylko uważać żeby nie popaść w beznamietna rutynę, dlatego za każdym razem życzę szczerze:)