Czego nauczył mnie teatr.

Teatr to takie magiczne miejsce. Tam wszystko przestaje być prawdziwe, a zarazem staje się jeszcze bardziej prawdziwym. Kiedyś aktorzy wchodząc na scenę zakładali maski. Teraz jest inaczej, bo przecież może się okazać, że aktor wchodząc na scenę ściąga swoją maskę.

Czy może się okazać, że człowiek, którego widzisz przed sobą na scenie wcale nie gra? Że właśnie bezkarnie odsłonił swoją najciemniejszą lub też najjaśniejszą, najzabawniejszą, najseksowniejszą, najdziwniejszą, najstraszniejszą twarz? Może, by być świetnym aktorem nie trzeba wcale świetnie grać. Wystarczy jedynie porządnie się otworzyć. Tego właśnie nauczył mnie teatr.
Otwartość. Można by powiedzieć, że swego czasu byłam wyzuta z nieśmiałości. Teraz już troszkę przystopowałam. Oczywiście, nie dołączyłabym do grupy teatralnej, gdybym nie była choć trochę odważna, ale różnica między Anią sprzed czasów teatru a po nich, jest diametralna. Tam uświadomiłam sobie, że nie powinno mnie obchodzić to, co pomyślą o mnie inni. Przecież ważne jest to, co ja o sobie myślę i jak ja siebie odbieram. Nikt kto widzi mnie przez parę minut na scenie nie może dobrze ocenić moich zdolności aktorskich. Tak samo jak nikt, kto Cię nie zna (a nikt nie zna Cię tak dobrze jak Ty) nie może oceniać Ciebie w rzeczywistym świecie.
Pewność siebie. Miłe słowa bliskich mi osób, oklaski, pochwały nawet od obcych ludzi, to wszystko uskrzydla, a każde ciepłe słowo sprawia, że zaczynasz myśleć: „a może nie jest ze mną tak źle, może jednak coś mi wychodzi.” Pewność siebie musiałam jednak zdobyć jeszcze przed pierwszym spektaklem. Na pewno widok innych ludzi „robiących z siebie idiotów” popycha do przodu. No bo jeśli oni mogą, to czemu nie ja. Zauważyłam, że im bardziej pewna siebie, swobodna i otwarta byłam na scenie tym lepiej wychodziło mi to całe aktorzenie. Teraz wiem, że im bardziej pewna siebie, swobodna i otwarta jestem na co dzień, tym lepiej wychodzi mi to całe życie.

Dystans do siebie. Na scenie mogłam robić, co mi się tylko podobało. Nikt nie mógł oceniać Ani przez pryzmat jej postaci. W teatrze wolno wszystko. Widownia siedzi sztywno wciśnięta w fotele, ja biegam po scenie i nie ważne co zrobię, oni nie mogą nic. To wspaniałe uczucie uwolnienia się od wszelkich norm mogę śmiało zakwalifikować do najpiękniejszych momentów w życiu. Poza tym, jeśli gięłaś się jako ex-prostytutka na scenie, nawet przed gronem pedagogicznym z Twojej szkoły, to musisz mieć dystans do siebie.

Dystans do rzeczywistości. Przedstawienia zaczynały się i kończyły. Rzeczywistość ta nie była prawdziwa. Nie ważne co się stanie w trakcie spektaklu masz do tego dystans. Wiesz przecież, że główny bohater nie umarł naprawdę, że ten człowiek na scenie zaraz wstanie i ukłoni się przed Tobą. W normalnym życiu też nie można brać wszystkiego na serio (Okej, może nie śmierci człowieka, ale wiesz o czym mówię). Stres jest cichym zabójcą i wolę go unikać.

Kreatywne myślenie i spontaniczność. To chyba oczywiste. Wymagały tego ode mnie setki ćwiczeń, burze mózgów i nieprzewidziane sytuacje na scenie. Dziś z perspektywy czasu widzę, że kiedyś byłam w lepszej formie, choć nadal korzystam z trików, których nauczył mnie teatr.Opiszę jeszcze jedną rzecz, której nauczył mnie teatr. Pozornie nie jest ona z nim ściśle związana ale miała duży wpływ na jej rozwój. Myślę o moim podejściu do fonetyki w językach obcych. Zazwyczaj zaczynamy się uczyć danego języka, ponieważ podoba nam się jego brzmienie. Uczymy się, uczymy, ale porzucamy nadzieje o tym, że będziemy mówić niczym native speaker. Wstydzimy się wydawać z siebie dźwięków, które nie są charakterystyczne dla naszego ojczystego języka. Z tym właśnie nie mam problemu, dzięki udziałowi w zajęciach teatralnych. Tam musiałam wydawać z siebie najróżniejsze i najdziwniejsze dźwięki. Nie wstydziliśmy się przed sobą wykrzywiać twarzy, robić śmiesznych min, a nawet śpiewać. W sumie to nawet lubię ćwiczyć nowe głoski, bo przypominają mi ćwiczenia z teatru 🙂

Wiem, że drogi ludzi się rozchodzą. To było dla mnie bolesne przeżycie, ale takie dają nam chyba największą naukę na przyszłość. Dzisiaj jest mi z tym łatwiej. Jestem blisko związana z paroma osobami, które wiem, że mnie nie opuszczą, a z resztą żyję w zgodzie, cieszę się wspólnie spędzanymi chwilami, ale jestem świadoma tego, że każdy ma swoją drogę.

To wszystkie najważniejsze punkty, które potrafię wymienić. Jestem przekonana, że teatr nauczył mnie jeszcze wielu innych rzeczy, z których dzisiaj nie zdaję sobie sprawy. Bardzo lubię w sobie te wszystkie opisane cechy. Mogę powiedzieć, że to te najlepsze 😉 Dlatego gorąco polecam udział w takich zajęciach. Dają cudowne wspomnienia na lata i jak widać na moim przykładzie, kształtują charakter.

Dziękuję Ci, że podarowałeś mi dzisiaj tyle swojego czasu. Mam nadzieję, że wkrótce znowu się czytamy 😉

Ania

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *