Dziecięca trumienka.

dziecka trumna

 

Kiedy byliśmy dziećmi mieliśmy swoją bazę. Zresztą kto nie miał? Tworzyły ją fundamenty domku, w którym w wakacje pomieszkiwała starsza pani. Nikt nie wiedział skąd przychodzi i dokąd odchodzi pod koniec lata. Była brzydka, pomarszczona i wszyscy się jej baliśmy. W końcu starsza pani umarła, a jej domek zburzono. Pozostał tylko zimny beton. Cegłami zaznaczyliśmy na nim zarys pokojów. Były tam materace, służące jako łóżka, foremki do piasku – nasze naczynia, a nawet wycieraczka. Na zabawie mijały całe dnie i z biegiem czasu zaczął nas nudzić ten mały dom. Wtedy po raz pierwszy przeszłam na drugą stronę.

Po drugiej stronie było ciemno i mrocznie. Stał tam niewielki budynek, a wokół niego rosły rośliny o korzeniach przypominających kurze łapki. Mały domek okazał się być kurnikiem, w którym hodowano drób dla pobliskiego przedszkola. Jeśli potrafisz jeszcze choć trochę myśleć jak dziecko, to zapewne wiesz już, co było przyczyną takiego ukształtowania się korzeni roślin. Po drugiej stronie rosły wielkie, stare drzewa, a pomiędzy nimi kryło się mnóstwo skarbów. Z każdą wyprawą na drugą stronę przynosiłyśmy ich coraz więcej. Stare dokumenty, puzderka i mleko w proszku, a nawet umywalka! Dla naszych dziecięcych główek sprawa była jasna. Starsza pani za młodu trudniła się przemytem narkotyków, oznaczonych jako mleko w proszu. Jednak nie było to jedyne przestępstwo, które popełniła. Po drugiej stronie leżała dziecięca trumna.

Pierwsza zauważyła ją Gosia. Przestraszyła się i uciekła, początkowo nie chciałyśmy jej wierzyć, ale Gosia pokazała ją innym dzieciom i wszyscy byliśmy przekonani, że dokonaliśmy przełomowego odkrycia. Przestałam przechodzić na drugą stronę, a ci, którzy jeszcze to robili opowiadali coraz to straszniejsze  historie o swoich wyprawach. Jedni słyszeli trzask łamanych patyków, inni szelest w krzakach, a byli nawet tacy, którzy słyszeli czyiś szept. Zaczęły chodzić plotki, że zmarła starsza pani strzeże swojej tajemnicy i odstrasza ciekawskie dzieci. My jednak nie dałyśmy się odstraszyć.

 

stare dokumenty

 

Gosia i Kara były z nas najodważniejsze. One zaproponowały, że po nią pójdą. Nikt nie chciał do nich dołączyć. Potrzebowały strażnika, zgodziłam się. Miałam wytłumaczyć je przed rodzicami i co ważniejsze, wołać na pomoc, gdyby coś im się stało. Kiedy przeszły na drugą stronę, jak najszybciej miałam odbiec od przejścia, by rodzice nie wiedzieli, że bawimy się na zakazanym terenie. Tyle, że to nie była zabawa! Długo nie wracały, zaczynałam odczuwać niepokój. Spacerowałam wokół podwórka przez jakieś 15 minut. Potem zaczęłam pleść wianki. Byłam oddalona o jakieś 100 metrów, gdy usłyszałam ich wołanie. Pobiegłam im pomóc. Miały ją. Czarną, dziecięcą trumienkę.

Sprawnie przeniosłyśmy trumnę do bazy. Nie wiem nawet kiedy zdjęłyśmy z niej pokrowiec i już otwierałyśmy wieko. W środku wyściełana była białym zamszem. Wyglądała dość elegancko. Leżał w niej worek. Szybko wyciągnęłyśmy go ze środka. Był ciężki. Zbyt ciężki, jak na jedno dziecko. Ja miałam wyrzucić pusty worek do śmieci, podczas gdy one już mogły cieszyć się nowym znaleziskiem. Wózek. W trumnie leżał dziecięcy wózek. Symbol śmierci krył w sobie symbol życia.

Był jakby nie z tej epoki. Musiał długo czekać na nowego właściciela. Teraz przeżywał swoją drugą młodość. Zabawom nie było końca. Dawno już nie chodziłyśmy z naszymi wózeczkami po podwórku, chyba byłyśmy już na to za duże. Ale ten był prawdziwy, nie zabawkowy, to było prawdziwy wózek dla dziecka!

 

Gdy opowiedziałam o naszej przygodzie mamie skomentowała ją jednym zdaniem.

Widzisz Aniu, – powiedziała – nie oceniaj wnętrza po opakowaniu.

 

Historia ta niesie ze sobą aż dwie puenty. Nie oceniaj wnętrza po opakowaniu. Pudło w kształcie trumny zawierało symbol życia. Bezdomny dziadek, nie musi być alkoholikiem. Wino w ładnej butelce, nie koniecznie jest smaczne, Książka w pięknej oprawie nie musi być dobra. Druga puenta jest taka, że nawet w trumnie możesz znaleźć wózek, Nawet w trudnej sytuacji można znaleźć jakieś plusy. Nawet, gdy myślisz, że los Ci nie sprzyja, może wyniknąć z tego coś dobrego.

 

15 Responses

  1. Historia jak z horroru. Zawsze staram się wszystko brać na chłodno ale wydaje mi się, że wtedy emocje wzięłyby górę…. Dobra puenta i mam nawet przykład wina, które jest w okropnym opakowaniu a jest pyszne! 😉

      1. Aaaa zabij mnie ale nie pamiętam nazwy ale jest kupowane w takim sklepie z włoskimi winami i wiem że są tam nutki grejpfrutu a na opakowaniu kolorowe kwiatki. Ogólnie nie zachęca ale jest przepyszne! Jak będę przechodzić obok tego sklepu to Ci sprawdzę nazwę 🙂 :*

  2. W miejscu gdzie zwykle spędzam wakacje jeszcze do niedawna stał opuszczony dom. Taka drewniana rudera. Zawsze bałam się wejść do środka 🙂 Raz się z kuzynką odważyłyśmy, bo zabrała nas tam… młodsza koleżanka! Gdybyśmy zostały tam dłużej, pewnie też znalazłoby się mnóstwo skarbów 🙂

      1. Ja się chyba bałam, że jakieś zwierzę mi raptem wyskoczy albo że ktoś tam koczuje. O duchach chyba nie myślałam 🙂 No i fakt, zawalić się to mogło!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *