O mnie, ale nie 50 faktów.

o mnie Blue Kangaroo

Hej ho! Piszę ten tekst ponieważ tak sobie patrzę na prawą kolumnę bloga i wciąż brakuje mi tam jednego. Krótkiego opisu „o mnie”, który starałam się stworzyć już od listopada. Blogerzy za pewne wiedzą jak trudno się do tego zmobilizować. W świąteczny wieczór raczej nie macie ochoty na czytanie ciężkich wpisów, prawda? No to będzie lekko i o mnie.

Wpisy typy 50 faktów jakoś mnie nie przekonują. To znaczy przekonują i nie. Bo jeśli taki wpis stworzy jedna z moich ulubionych blogerek, to czytam go z większa przyjemnością niż „Harrego Pottera”. 😉 Jeśli jednak widzę taki wpis na małym, dopiero co odkrytym przeze mnie blogasku, to myślę, sobie, że pewnie nikogo te 50 faktów nie interesuje. Sądzę, że tutaj byłoby podobnie, no bo kogo obchodzi na przykład, że moją ulubioną kawą jest Turtle z Coffee Heaven?

Skoro jednak prowadzę bloga i każdym wpisem szkicuję przed Wami moją osobowość, to wypadałoby nakreślić parę sprostowań. Niektóre wpisy mogą nieco zakłócać Wasze postrzeganie mojej osoby. Potem dostaję zapytania o blogowanie i ktoś nazywa mnie profesjonalistą (pozdrawiam tę osobę!). Czasem myślicie, że znam się na WSZYSTKIM, co związane z uczeniem się, a czasem okazuje się, że wiecie więcej niż ja, ale to jest super, bo mogę się od Was uczyć! Inspirujecie mnie! Kolejna sprawa jest taka, że niektórzy z Was myślą, że jestem wybitnie zorganizowanym człowiekiem. Jakby to powiedział Radek Kotarski, nic bardziej mylnego. Miewam dni hiper produktywne, z których jestem bardzo zadowolona, ale po nich niestety często następują dni nieposuwamsienicanicnaprzód. Najczęściej sprawdza się wtedy zasada im więcej masz czasu, tym mniej go masz.

Do rzeczy!

Już wiem, że będzie chaotycznie. Myślę, że przede wszystkim jestem bardzo otwartą osobą i ta otwartość tłumaczy wszystkie inne moje cechy. Otwarta na nowe doznania, dyskusje, myśli, poglądy. Nie jestem krową. Zmieniam zdanie, ale nie jestem niezdecydowana, no chyba, że mam wybrać, na co iść do kina. Facet zaprasza, niech facet wybiera. ;D Chyba ta moja otwartość prowadzi do tego, że np. nie miałam problemu z próbowaniem ślimaków we Francji. Jestem tez otwarta na ludzi, czasem aż nazbyt, co skończyło się już rozczarowaniem. Wierzę w ludzi i zakładam, że są przede wszystkim dobrzy. Podobnie jak cała otaczająca nas rzeczywistość. Możliwe, że wyznaję takie poglądy bo tak jest łatwiej, ale nie chciałabym przez całe życie myśleć, że ludzie są źli, podli, podstępni i cały świat jest przeciwko mnie. Być może i złapałam się parę razy na własnej naiwności, ale nigdy nie wynikły z tego poważne konsekwencje. Zawsze wszystko układa się tak jak powinno. Wierzę, że wszechświat mi sprzyja, a na pewno nie przeszkadza, ale o moich poglądach duchowym chciałabym napisać osobny wpis, więc wybaczcie, że nie wyczerpię teraz tematu.

o mnie Blue Kangaroo

Chciałabym widzieć siebie jako osobę inteligentną i za każdym razem, gdy ktoś przypisuje mi tę cechę, czuję się lepiej niż gdy stwierdza, że mam ładne oczy (chociaż to też lubię). Wszyscy chyba mamy tak, że chcemy myśleć o sobie jako o osobach inteligentnych.. Zdaję sobie jednak sprawę, że po tej ziemi stąpają ludzie, którzy słysząc, że nazywam siebie inteligentną z politowaniem podaliby mi grzechotkę. Podsumowując, chcę myśleć, że jestem inteligentna, no bo kto nie chce.

To mnie fascynuje…

Zauważam u siebie objawy podróżoholizmu, to znaczy, że od pewnego czasu nie ma dnia, żebym nie myślała o tym, jakie miejsca chcę zwiedzić. Codziennie sprawdzam też oferty lotnicze. Jak na razie na miejscu mocno trzyma mnie praca licencjacka, którą kocham pisać prawie tak mocno, jak kocham śnieg w kwietniu. Studia ogólnie są ciekawą częścią mojego życia. Zbyt dużą, żeby jej nie zauważyć, zbyt załamującą, żeby o niej myśleć.

To mnie zniechęca…

Ręce opadają mi na widok trzech typów ludzi. Pana Niedasię, Pani Misięnieuda i objawiającego się w obu płciach WPolsceniemaprzyszłości. Czuję, że mam taką małą „misję”, by udowodnić im, że się mylą. Pokazać, że świat nie jest taki zły jak im się wydaje, że wszystko zależy od nich. Powoli, bo powoli, ale jednak coś tam mi się udaje, chociaż wciąż mi mało.

I jeszcze jedna bardzo ważna rzecz jestem potwornym optymistą. Staram się nie przesadzać, żeby nie brzmieć jak fanatyk. Nauczyłam się już, że nie wszyscy muszą mieć pozytywne myśli. Nie ma co przekonywać ludzi, że tak jest lepiej itd. Na blogu to co innego, tu mogę pisać, co mi się tylko spodoba (kocham to). W realu szkoda wysiłku na wieczne próby pokazania pesymiście, że nie jest tak źle. Nie każdy musi to lubić.

Przyziemne ciekawostki.

Znowu beczę…

Szybko się wzruszam. Właściwie to mam taką dziwną przypadłość (i to od niedawna), że błyskawicznie szklą mi się oczy. I to nie dlatego, że coś mnie zasmuciło, zwykle ze szczęścia, podekscytowania, czy ze śmiechu. Często z byle powodu, nawet, gdy moje emocje nie są bardzo duże, po prostu tak mi się robi. Dziwne nie?

Zbieram zapasy.

Mam dziwny system żywieniowy, który składa się z dwóch części. Pierwsza zaczyna się gdzieś na początku grudnia, kiedy nie chce mi się już uprawiać sportów + nie mogę tego robić, bo zawalają mnie kolokwia i egzaminy. Wtedy też wzmaga się mój apetyt, no bo przecież są święta! Ten okres trwa mniej więcej do czasu, gdy na dworze jest +15 stopni i mogę wyciągnąć moje buty do biegania. W pierwszej części roku zbieram zapasy tłuszczu niczym niedźwiadek. Niby jem zdrowo, ale wiecie lubię czekoladę i nie odmówię sobie jej czytając książkę w ten magiczny, grudniowy wieczór. Aktualnie jestem w stadium: niedźwiadek zebrał swoje zapasy i zaczyna się okres zrzucania świątecznych kalorii! Nagle odechciewa mi się słodyczy, jem więcej sezonowych owoców, biegam, pływam, jeżdżę na rowerze i jakimś cudem w wakacje znowu cieszę się tą samą figura co rok wcześniej. Wahania nie są duże, gdzieś pomiędzy dwoma do 4 kilogramów różnicy. Tak oto poznaliście kolejny dziwny sposób na to, by mieć ciastko i zjeść ciastko. Na mnie sprawdza się od dawien dawna.

Kocham.

Inne moje miłostki to herbata, moje psy (podobnie jak każdy właściciel uważam, że są najpiękniejsze), Paryż, wanilia i cynamon. Chciałabym zrobić kiedyś kurs na baristę i florystę. Uwielbiam piękne kompozycje kwiatowe i ładną kawę. Smaczną oczywiście też, ale smakiem bardziej imponuje mi herbata.

Pewnie za tydzień, gdy spojrzę na ten wpis, przypomni mi się, że zapomniałam o czymś ważnym, ale aktualnie to by było na tyle.

yorki

A! Najważniejsza informacja na koniec. Zawsze i wszędzie zimno mi w stópki.

A tutaj jeszcze parę wpisów, których treści nie chciałam powtarzać.

Człowieku, nie wkurzaj się!

Jestem uśmiechową prostytutką.

Ach to życie w szklanej kuli!

Czy jesteś rozwojowym nałogowcem.

Kiedyś było lepiej.

Szczerość – pierwszy stopień do piekła.

do następnego czytania!

Ania

23 odpowiedzi

    1. To była pułapka i dałaś się w nią złapać, teraz wiem, że jesteś taka jak inni ;p
      Chyba jeszcze nie wspominałam o tym, że mam psy, ale właściwie nie wiem dlaczego.

  1. Uwaga, ten komentarz będzie chaotyczny, bo piszę go na bieżąco czytając. Inaczej na pewno umknęłoby mi kilka myśli.
    Ulubiona kawa mnie nie obchodzi, ale o ulubionych herbatach z chęcią bym poczytała 🙂
    Dobrze wiedzieć, że nie jesteś krową <3
    Mam to samo z ludźmi. Lubię ich i im ufam, czasem źle na tym wychodząc.
    Wiesz, że jesteś inteligentna? I masz ładne oczy? No niemożliwe, te dwie rzeczy w parze!
    Chodź razem na te kursy, marzą mi się od dawna, serio!

    1. Ach te internetowe koleżanki, zawsze pogłaszczą Cię po główce i powiedzą, że jesteś mądra.:p
      Parskłam śmiechem, gdy przeczytałam „Dobrze wiedzieć, że nie jesteś krową <3"

      Jestem jak najbardziej za! Proponuję, żeby na jeden kurs chodzić w Katowicach a na drugi we Wrocławiu, żeby było sprawiedliwie. ;D

        1. Napisałam tak dla żartu, bo dla mnie to jest raczej niewykonalne, ponieważ w wakacje raczej nie będzie mnie w Polsce. Teraz ta praca i inne sprawy i te kursy stają się dla mnie czymś w stylu „coś co zawsze chciałam zrobić, a nigdy nie mam czasu”. :p

          1. Damn. Bo widzisz, ja też ufam ludziom. I to aż do tego stopnia, że czasem nie chwytam żartów. Oto piękny, żywy przykład 🙂

  2. Oo, nie wiedziałam, że masz psy! Co do punktu o wzruszaniu się – mam to samo, choć łzami reaguje też na wszystkie sytuacje stresowe, najgorzej jest jak ktoś próbuje mnie pocieszać. A, i powodzenia z misją 🙂 Naprawdę wierzę, że ci się uda

  3. Zgadzam się z wieloma treściami zawartymi w tym wpisie (Jak zwykle?? :D). Przede wszystkim też wielką trudność sprawiło napisanie czegoś O MNIE… Bo z każdym zdaniem wydawało mi się, że to jest meganudne, kogo to zainteresuje, a tym nie chcę się chwalić żeby nie wyjść na próżną 😀 Z drugiej strony Twój wpis pochłonęłam z nie mniejszą przyjemnością jak te miliard ciasteczek w święta. Coś w tym jest, że to musi chodzić o poziom sympatii do blogera 😀 Ahaaa, a z Twoich wpisów można stwierdzić, że jesteś inteligenta 😀 PS. Przepraszam za chaos 😀 Ciężko napisać konstruktywny komentarz na taką mieszaninę ciekawych informacji 😀

  4. Serio, imię zobowiązuje. Przy wielu rzeczach, o których piszesz kiwałam tylko ze zrozumieniem głową – jakbym czytała siebie! I też łatwo doprowadzić mnie do łez, ale mam tak od zawsze i płaczę nawet z powodu silnego wiatru (ach, te wrażliwe spojówki!). Również zakładam, że ludzie są z natury dobrzy i chociaż wieeeleee razy się już przejechałam to dalej daję wszystkim na „dzień dobry” moje zaufanie i dziecięcą wręcz naiwność. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *