W sumie to nie wiem, kiedy dokładnie zaczęłam stresować się maturą. Zawsze było do niej dużo czasu. Była zawieszona w co prawda bliżej określonej, ale jednak przyszłości. Sądzę, że zaczęło się przed samymi egzaminami. Ale! Kto się wtedy nie stresuje? Jak tu nie stresować się maturą? Z perspektywy czasu widzę, że można było. 50% sukcesu przy walce ze stresem składa się z uświadomienia sobie, że ten stres jest. Z nazwania go po imieniu i próby przezwyciężenia go.
Pamiętacie swoją pierwszą kawę? Pierwsza kawa to taka inicjacja. Przecież tylko dorośli mogą pić kawę! Moją pierwszą wypiłam właśnie ucząc się do matury. Ależ miałam kopa! W końcu to pierwszy raz. Uczyło mi się świetnie, więc piłam jej więcej. Wtedy jedna, czarna po południu wystarczała.
Pierwszy egzamin, czyli podstawową maturę z języka polskiego zdawałam normalnie. W sumie to nie pamiętam, czy bardzo się stresowałam. Raczej podchodziłam do niej pewna siebie, gdyż przez 3 lata uczyłam się w klasie dziennikarskiej, w dodatku moja przyjaciółka miała w tym dniu urodziny, co też wprawiło mnie w dobry humor. Drugiej matury nie zdawałam już ze wszystkimi uczniami.
Wróciłam wieczorem do domu, wzięłam kąpiel, a potem zemdlałam. (Dziwna logika ludzi, którzy mdleją: zgasiłam światło, bo uznałam, że i tak nie będę nic widzieć.) Szybko się ocknęłam. Nienawidzę tego uczucia, gdy przebudzam się z omdlenia i jeszcze nic nie widzę. Mam otwarte oczy, ale wszystko jest czarne. Z drugiej strony kocham ten chłód, który rozchodzi się wtedy po moim ciele. Myślałam, że zemdlałam z powodu zbyt gorącej kąpieli. Zaczęłam mieć mdłości i problemy żołądkowe. Tej nocy omdlałam jeszcze kilkanaście razy. To była najgorsza noc w moim życiu. Mdlałam w łazience i w łóżku. Nie umiałam przejść 10 metrów, bo już mdlałam. Obudziłam się rano osłabiona i odwodniona. Spałam tej nocy 2-3 godziny. To był dzień rozszerzonej matury z języka polskiego. Dlaczego akurat dzisiaj? Nie mogło mi się to zdarzyć chociaż dzień później? Wiedziałam już, że nie napiszę tej matury, że będę musiała w czerwcu (albo w lipcu, już nie pamiętam) jechać do Jaworzna, by pisać ją w dodatkowym terminie. Niby na lekcjach mówili nam o tym, co należy zrobić, jeśli w dniu matury dopadnie nas choroba, albo wydarzy nam się jakiś wypadek, ale tak jak wszyscy myślałam: mi się to nie przytrafi, mnie to nie dotyczy.
Rano pojechałyśmy do przychodni, a stamtąd prosto do szpitala. Tam czułam się już bezpiecznie. Podłączyli mnie do kroplówki, przyjechała Ola.
Początkowo nie wiedziałam, czy się czymś zatrułam, czy to był stres. Moja mama wciąż mi powtarzała, że za bardzo się przejmuję, że to na pewno wina stresu. Ja odpierałam jej zarzuty. Dwa lata później myślałam, że był to atak celiakii. Teraz wiem, że nie jestem uczulona na gluten. Tego dnia jadłam to co wszyscy domownicy. Dzisiaj z ręką na sercu mogę przyznać, że tak, to był stres. Nerwy, stres, zmęczony organizm.
To drugi i ostatni wpis z tej serii. Bardzo chciałam pokazać Wam jak niebezpieczny potrafi być stres. On nie atakuje od razu, a kumuluje się w nas a jego skutki mogą być tragiczne. Zwolnijcie, nie gońcie tak, nie przejmujcie się. Wiem, że to wymaga zmiany nastawienia do życia. Właściwie to szeregu zmian, ale lepiej, żeby przekonały Was do tego dwa wpisy jakiejś tam blogerki niż Wasze doświadczenia. Wystarczy, że ja już sprawdziłam na własnej skórze czym kończy się ignorowanie potrzeb własnego ciała. Maturę napisałam w czerwcu i dostałam się na studia. Kolokwium, o którym pisałam we
też zdałam, tylko dwa tygodnie później i jestem już na 3 roku. Z perspektywy czasu widzę, że naprawdę nie warto niszczyć sobie zdrowia.
Podobno takie autentyczne historie najlepiej do nas przemawiają. Nie napisałabym tych tekstów po to, by się pożalić, a raczej ku przestrodze. Te dwie sytuacje, to właśnie przyczyny zmiany mojego nastawienia, to powody, które spowodowały, że zaczęłam pisać o studiach, czy nauce. Obiecuję, że to już na ostatni taki smutny wpis, teraz będę zarzucać Was tylko pozytywnymi myślami. 😉 Ten wpis opublikował się automatycznie. Aktualnie jestem w Kopenhadze, a gdy wrócę podzielę się z Wami moimi odczuciami. Może nawet zabiorę Was na spacer jak po Łodzi? 😉
do następnego czytania!
Ania
18 Responses
Te omdlenia- straszne, gdyby mi się coś takiego przytrafiło tooooo… padlabym ze STRESU co mi się dzieje. Stres to paskudna przypadłość. Walczę jak mogę, ale wychodzi różnie :*
Ja maturę zawsze będę wspominać z przyjemnością, bo dosłownie dwa dni przed nią rozpoczął się mój związek z chłopakiem, który niedługo zostanie moim mężem, więc w trakcie matur byłam pochłonięta zupełnie innym uczuciem niż stres 🙂 Może dzięki temu poszły mi nie najgorzej 😉
W gimnazjum i na początku liceum byłam za to bardzo zestresowanym człowiekiem. Raczej nie mdlałam, ale krwotoki z nosa, trzęsące się ręce i płacz z przemęczenia były na porządku dziennym. Niby zawsze mówię, że niczego nie żałuję, ale tego jednak trochę tak. Żałuję, że się tak dużo uczyłam, bo nie było warto.
Czekam na spacer po Kopenhadze 🙂
No to na maturach faktycznie byłaś w świetnej sytuacji! To dziwne, że tak stresowałaś się w liceum i gimnazjum, ja jakoś nigdy nie przeżywałam szkoły. Dobrze, że zakochałaś się przed maturami, bo pomyśleć, co by było! Jeśli już wcześniej stres powodował u Ciebie problemy zdrowotne…
Dlaczego bezstresowe podejście do matury jest takie ważne? Bo stres niczego nie zmieni! Osobiście należę do osób, które bezstresowo podchodzą do większości spraw – matura, egzaminy, rozmowa o praca, jakiekolwiek wystąpienia publiczne, (nawet przygotowania do ślubu!) – nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek dopadły mnie z tego powodu paraliżujące nerwy. Oczywiście nie znaczy to, że nie wiem czym jest stres – jeśli nam na czymś bardzo zależy to przecież jest pewien rodzaj poddenerwowania. Dobrze jednak jeśli to uczucie jest motywujące, a nie odbierające nam funkcje życiowe.
Bardzo dobrze opisałaś elementy omdlenia – doskonale to znam, bo zdarzało mi się wielokrotnie, chociaż zawsze z bólu, a nie ze stresu. Okropne są te mroczki przed oczami, które powoli rozjaśniają ciemność. Ja nie lubię tego uczucia zimna. Najgorsze jest zemdlenie w pozycji stojącej lub siedzącej, gdy lecimy na głowę, nie polecam! Na szczęście mam już opanowane do perfekcji wszystkie czynniki wskazujące nadchodzące uderzenie i natychmiast kładę się na podłodze, żeby już w nic nie uderzyć. Polecam, jeśli nadal zdarza Ci się mdleć.
Wracając do tematu – nie ma sensu się zbytnio stresować, bo nerwy niczego nie zmienią (na pewno nie na lepsze). Umiemy tyle, ile umiemy; wiemy to, co wiemy – teraz trzeba to jak najlepiej wykorzystać i już!
Czekamy na Twój powrót i relację! 🙂
Też tak robię, gdy mdleję, tylko widzisz jeszcze światło gaszę ;D Chociaż od tamtej pory chyba jeszcze nie zemdlałam. Współczuję, omdlenia z bólu. To zdarzyło mi się tylko raz, gdy wbiłam sobie patyczek do ucha, bo odganiałam osę… Masz świetne podejście do stresu. Na szczęście w stosunku do studiów też już je opanowałam i nie groźne mi żadne egzaminy. 😉
Pamiętam, że miałam obydwa poziomy egzaminu tego samego dnia. Rozszerzoną maturę z polskiego zdawało w mojej szkole może 15 osób. Siedzieliśmy przed salą i wszyscy mówili, że piszą dla siebie, że w sumie rozszerzony polski jest im do niczego niepotrzebny… Ja milczałam, bo dla mnie wynik miał być kluczowy 🙂 A między jedną a drugą maturą z angielskiego poszłam z kolegami coś zjeść, i kiedy wreszcie weszłam do sali byłam w dobrym humorze i nawet nie czułam, że piszę ważny egzamin.
Twoja historia to dobra przestroga. Cieszę się, że skończyła się happy endem 🙂
Miałam tak z niemieckim, niby mi się dobrze pisało, ale jednak 2 egzaminy jednego dnia są męczące.
Dzięki. Serio, dzięki za ten post – maturę mam za trochę ponad tydzień i w sumie nie wiem, co to stres. Nigdy go nie czułam, nie zwracałam uwagi na przyspieszone bicie serca przed recytacją wiersza, występem w przedstawieniu, ale ostatnio zaczęło do mnie docierać, ile zależy od wyniku matury. W minimalizowaniu tej świadomości nie pomaga niestety fakt, że nie umiem się uczyć – nigdy tego tak naprawdę nie robiłam. Niby czytałam podręczniki, ale nie dbałam o to, by to zajmowały w moim mózgu miejsce dłużej niż kilka godzin. A tak matury nie napiszę. Nigdy jednak nie zdawałam sobie sprawy, że stres może być tak podstępny.
Nie ma za co kochana. 🙂 Z całego serca życzę Ci powodzenia, głowa do góry, podobno pozytywne podejście do testu podwyższa jego wyniki. 🙂
Ja od lat staram się nie stresować, bo faktycznie można się wykończyć, ale ciągle mi nie wychodzi. Czasem nawet mi się wydaje, że już ogarnęłam temat, a tu nagle bum i coś jakby mi brzuch od środka wciąga 🙁
Może nauka świadomego oddychania albo joga? 🙂
O tym pierwszym nie slyszalam.. Na czym to polega? 🙂
Powiem Ci, że to co opisujesz znam z autopsji i wiem jak ten stres potrafi dać w kość. Bardzo ważne jest nasze dobro. Bardzo łatwo i szybko doprowadzić się do zdrowotnej ruiny. Na szczęście coraz pozytywniej podchodzę do życia i niezmiernie mnie to cieszy:). Dobrze, że o tym napisałaś. Niech to właśnie będzie taką przestrogą dla innych.
Cześć Aniu 🙂 czytam Twojego bloga prawie od roku, ale jakoś nigdy nie komentowałam. Dzisiaj usiadłam żeby nadrobić prawie 3 miesięczne zaległości blogowe (a zaległości wynikały akurat z moich studiów) i…chciałabym CI podziękować. Ten i poprzedni wpis naprawdę zadziałały na moją wyobraźnię, jednocześnie to jakby taki brakujący puzel w mojej studenckiej układance. Po każdej sesji postanawiam sobie, że koniec ze stresem i niszczeniem swojego zdrowia przez zarwane noce, hektolitry kawy itd, po czym przychodzi kolejna i historia sie niestety powtarza. Mam nadzieję, że przy następnych egzaminach czy kolokwiach przypomnę sobie ten wpis i po prostu wyluzuję. Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂
Dobrze, że Ci się jeszcze nic nie stało! Jest mi ogromnie miło. To fajne uczucie, że komuś przydał się ten tekst. 🙂 I bardzo się cieszę, że tak długo mnie czytasz! Prawie że od momentu, w którym postanowiłam porządnie blogować. Łał! Życzę Ci powodzenia w następnych latach Twojego studiowania i przede wszystkim dużo spokoju. Również ślę pozdrowienia! 🙂
Dopiero teraz znalazłam Twojego blog, ale w sumie teraz jak jestem w klasie maturalnej to chyba najlepszy czas kiedy mogłam go znaleźć 😀 Świetnie piszesz, Twoje porady są naprawdę pomocne a wpisy o studenckim życiu bardzo ciekawe 😀
Dziękuję Ci bardzo. Myślę, że trafiłaś idealnie! 😉