Tak się zastanawiam, co by sobie tu wymyślić. Czy bardziej denerwują mnie dzieci wrzeszczące na podwórku, czy też długa kolejka do kasy. Poważnym problemem jest aktualnie natłok testów na uczelni, ale dzisiaj jakoś się tym nie przejmuję. Może w sklepie obok znowu nie będzie działać płatność zbliżeniowa i będę musiała wkładać kartę i wbijać PIN. Zapomniałam zabrać ze sobą różowego lakieru do paznokci, a zielony nie będzie pasować mi do stylówki. Poza tym włosy mi się jakoś dziwnie ułożyły i będę musiała je wyprostować przed wyjściem. Wczoraj miałam nadzieję, że brak ulubionego papieru toaletowego w Lidlu będzie moim największym problemem, ale jednak mieli niebieski.
Wyszukany problem to dla mnie wymyślny problem, rodem z XXI wieku, problem człowieka z wysokorozwiniętego kraju. Zarazem jest to problem, którego trzeba się doszukiwać, wypatrywać go, czyli szukać dziury w całym. Taki problem miał mężczyzna podróżujący ze mną pociągiem.
Fotografia przedstawia sprzęt do wyszukiwania problemów wypożyczony od specjalisty.
Nim wsiadłam w samolot do Kopenhagi w ubiegłym tygodniu, musiałam przejechać pociągiem ze Śląska do Warszawy. Byłam w szoku, że za 24 złote kupiłam bilet na pociąg, który przejeżdża tę trasę w 2 godziny i 15 minut! Gdy podjechał na stację chwilę się wahałam, czy to aby na pewno mój pociąg, ale wsiadłam. W środku masa biznesmenów i elegancko ubranych kobiet. Oczywiście ja, nie mogę siedzieć obok przystojnego przedsiębiorcy, tylko najlepiej, tak jak kiedyś w Polskim Busie, obok buca, który wypije dwa piwa i załatwi swoją potrzebę do butelki, gdy toaleta będzie zamknięta. (Autentyczna historia!) Siadając obok nieprzystojnego nieprzedsiębiorcy napotykam na problem. Problem, jak się później okaże, przez wielkie P! Na miarę XXI wieku! Otóż nad moim siedzeniem nie ma miejsca na bagaż. Tak zaprojektowany jest pociąg, że luki bagażowe zaczynają się od siedzeń przed nami. Patrzę do przodu, wszystko zajęte. Patrzę na prawo, O! Wolne! Sympatyczny, przystojny przedsiębiorca, obok którego ja NIE siedzę pomaga mi włożyć torbę na górę. Problem rozwiązany, ale nie dla wszystkich.
Kontrola biletów, uśmiechnięty konduktor celuje magicznym laserem w kartkę na której wydrukowałam bilet. Chciałby zrobić to samo z kartką mojego sąsiada i jak najszybciej wrócić do kolejarskich rozmów ze swoimi przyjaciółmi konduktorami, lecz sąsiad ma jeszcze jedno pytanko.
– Gdzie ja mam włożyć moją walizkę?
– Może Pan umieścić ją nad siedzeniami, bądź w lukach pomiędzy wagonami.
– A czy widzi Pan, nad moim siedzeniem miejsce bagażowe i czy Pan zapłaci mi za bagaż, gdy mi go ukradną z luku?
– Koleje nie odpowiadają za zgubiony lub skradziony bagaż.
– No i co ja mam teraz zrobić?
I w tym momencie ja, zawsze chętna do pomocy Ania, dostrzegam wolne miejsce na bagaż parę siedzeń dalej i informuję o tym towarzysza podróży. Dowiaduję się jednak, że ten nie rozmawia ze mną. Ależ jak śmiałam się odezwać! Naiwna myślałam, że ten pan ma problem do rozwiązania! Buc męczy jeszcze trochę konduktora, tak jakby ten zaprojektował pociąg, po czym mówi, że on sobie już włożył walizkę na górę i wskazuje na nią palcem! Leży na górze zaraz przed nami. Ja w szoku. To po cholerę się odzywa, robi problem z niczego, męczy tego konduktora, skoro jego walizka już dawno leży na górze. Tylko po to, żeby sobie pomarudzić, żeby się kogoś uczepić, tak dla zasady.
Trzeba być mistrzem wyszukiwania problemów, żeby znaleźć go w tak nowoczesnym pociągu. Ja byłam zachwycona tym, że Polska się rozwija, że mogę szybko i tanio przejechać 300 km. 3 lata temu jechałam do Krakowa 6 godzin! A tu Warszawa w lekko ponad dwie. Wszystko było czyściutkie, pachnące, nowe, ale jednak! Da się znaleźć dziurę w całym.
Ludzie wyszukują sobie problemy, żeby je mieć. Mają dach nad głową, pełne lodówki, dostęp do edukacji i zdrowie. Czegóż im trzeba? Problemów! Nie mają problemów! Każdy dzień to wyzwanie. Jak w jednym z najbardziej rozwiniętych krajów świata znaleźć problem!? Od rana ruszają więc na poszukiwania. Lata doświadczenia robią swoje. Ich umysły są wyczulone na wady, niedogodności, uchybienia. Nie zauważają tego co dobre. Mają zoom na problem. I tak jak mojemu sąsiadowi umknęło w jak świetnym pociągu jedzie, tak innym umyka fakt, że są syci. Jeszcze inni nie zauważają tego, że przecież mają dach nad głową, że mogą chodzić do kina, teatru, że stać ich na to! Kobietom umyka fakt, że są zdrowe i pełne sił, a zauważają małe zmarszczki. Mężczyźni zamiast cieszyć się, że mają auta, którymi mogą wygodnie podjechać do pracy, skupiają się na furach, których nie mogą mieć. Nie zauważamy tego w jak bezpiecznie położonym kraju żyjemy. Nie musimy się przejmować wybuchami wulkanów, trzęsieniami ziemi, czy potężnymi tornadami. Musimy za to poszukiwać problemów.
A teraz, przyznaj się sam przed sobą, jaki jest Twój wyszukany problem na dziś? 🙂
do następnego czytania!
Ania
PS Jeśli spodobał Ci się ten tekst, bądź uważasz go za ciekawy, będę Ci wdzięczna jeśli podzielisz się nim ze swoimi znajomymi za pomocą kółek poniżej. 🙂
Follow my blog with Bloglovin
39 Responses
Ja nie mam. Jestem najbardziej wdzięczną osobą jaką znam. Ah nie, moja mama jest jeszcze bardziej i codziennie wieczorem, po pracy, całym dniu, dzielimy się tym co fajnego się nam przydarzyło, jak bardzo nas ludzie lubią, jak nam się udaję i jak jest fajnie, bo mamy w domu jedzonko, jest cieplutko, dach nad głową, a poza tym Bozia dała jeszcze tysiąc pięćset innych fajnych rzeczy i doznań 🙂 Ale mój tata jest okropny, ten to chyba nigdy w życiu się niestety nie zmieni. Zawsze trawa bardziej zielona u sąsiada, nie wychodzi w życiu tak jakby chciał i wszystko się ogólnie pierdoli.
Skąd ja to znam. 🙂 Ja po prostu nie ciągnę rozmowy, wychodzę z pomieszczenia. Szkoda czasu i nastroju. 🙂
„Trawa bardziej zielona” – no esencja normalnie 😀
Mój wyszukany problem na dziś jest taki, że mam dwie pary słuchawek i nie wiem, których użyć. Bo jedne są większe, lepszy jest z nich dźwięk, a drugie są mniejsze i przez to znacznie wygodniejsze…
Wszystko jest przecież lepsze od nauki, z takiego założenia wychodzę 🙂
Mój problem na chwilę obecną? Mam świeżo pomalowane paznokcie i przez to jestem bezbronna 🙂
Bardzo ciekawy artykuł. Pozdrawiam
Znam ten ból. 😉
Ludzie kochają mieć problemy. Zwłaszcza Ci, którzy tak naprawdę mają wszystko pod nosem. Przestałam się tym już przejmować, to ich wybór.
Cieszę się, że mimo wszystko trafiam na ludzi, którzy potrafią się cieszyć tym, co mają. A problemy nazywają „wyzwaniami” i je rozwiązują. To bardzo motywujące 🙂
Jesteś pozytywną osóbką, więc trafiasz na pozytywnych ludzi. 🙂
Ciekawy post 🙂 !
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia – prawda stara jak świat i od zawsze przeszkadzająca w komunikacji 🙂 Fajny post
Trafiłaś w samo sedno. 🙂
To prawda. Ja też czasami łapię się na wyolbrzymianiu wszelkiej maści drobiazgów. Dziś przygotowałam posty na nadchodzące wyzwanie i nagle oklapłam i stwierdziłam, że mogłam zrobić to lepiej, a tak w ogóle to miałam się uczyć w tym czasie hiszpańskiego. Wróciłam z stancji do domu i wkurzam się że muszę sobie ugnieść widelcem banana do owsianki zamiast go zblendować. Teraz dopiero wiem jakie to głupie.; )
Ugnieść banana!? Najgorzej! ;D
Prawda? A dziś mi się rukola w podróży pogniotła i jeszcze gorzej: wygrałam wejściówkę dla dwóch osób na kolację degustacyjną w domu sushi i nikt nie chce ze mną pójść. Sad story- forever alone. 🙁
Zaczęłam czytać i przerażenie mnie ogarnęło 😀 'Cooo? Ania i takie teksty?’. Dałam się złapać na tę wyszukaną ironię 😀 Też nie rozumiem takich ludzi, ale chyba nie warto sobie nimi zaprzątać głowy 😀
Aaaa widzisz! ;D Dokładnie, najlepiej ignorować, chociaż kiedyś mnie denerwowali, ale oduczyłam się przejmowania takimi osobnikami. 🙂
3 lata temu pokonałaś 300 km w 6 godzin, ja miesiąc temu ten sam dystans też pokonałam w 6 godzin – ach, ta Polska, wszystko się zmienia, ale chociaż ona jedna wciąż pozostaje niezmienna 😀 A serio to rezerwując bilet nie wpadłam na to, by korzystać z innych dostępnych rozwiązań i tłukłam się Polskim Busem, mój wyszukany problem ;))
3 lata temu to nie było 300 km, a jakieś 100…
Wiedziałam, że można je przebyć szybciej autobusem, ale miałam wielką ochotę jechać pociągiem, dlatego kupiłam tamten bilet. 🙂
Cieszę się, że ten problem mnie nie dotyczy. Wielokrotnie obserwowałam takie zachowania i od dłuższego czasu je ignoruję. Narzekanie i wyszukiwanie problemów to nasz sport narodowy. Szkoda, ponieważ efekty wielokrotnie mogłyby nas zaskoczyć, gdybyśmy nauczyli się wykorzystywać tą całą energię na rozwiązywanie problemów.
Przenosząc energię z narzekania na coś innego moglibyśmy chyba stworzyć broń jądrową. 😀
TYMCZASEM U ANTYKOBIETY:
– Ja to nie mam żadnych problemów.
– A forsa?
– A to tam. Po co komu forsa?
– I mówiłaś, że ci się pięty obtarły.
– Oj tam. Kupię plaster i po robocie.
– Brzuch cię już nie boli?
– Boli. Zawsze w okres boli. Po cholerę drążyć?
– Katar?
– Katar? Katar może być problemem? Proszę cię.
– Kręgosłup?
– Nie czepiaj się mojego garba. On też ma uczucia!
No tak… Nie, mniejszego mózgu nie było.
Pozdr,
Ja również pozdrawiam. ;D
Ponieważ im więcej ludzie mają, tym bardziej wyszukują banalne problemy, żeby móc narzekać. Niestety, w dzisiejszym świecie funkcjonujemy narzekaniem na wszystko, zamiast docenić to co mamy. Taki przykry świat.
Nie narzekajmy na świat.;D
Ale to prawda, im więcej mamy tym problemy są banalniejsze i nie dostrzegamy tego, co już osiągnęliśmy. 🙂
Lubujemy się w narzekaniu, marudzeniu i w wyszukiwaniu problemów również. Nie potrafimy skupiać się na tym co mamy i co jest dobre. Najważniejsze, żeby sobie postękać jak mi źle jak nie dobrze. O ile mamy ku temu powody to ok możemy wysłuchac takiego osobnika, ale jeśli marudzi sobie bo ma taki kaprys i mucha usiadła mu na nosie to coś z takim delikwentem jest nie tak. 🙂 Taka dziwna mentalność ludzka. Czy da się z tym walczyć? Chyba nie.
Kiedyś też należałam do tego niechlubnego grona. Na szczęście już nie. Dziś nie mam wyszukanego problemu 😉
Chyba każdy miał w swoim życiu taki okres i należał do tego grona. Otoczenie ma na nas ogromny wpływ, a nim sobie to uświadomimy musi trochę minąć. Ja również byłam w tym gronie tak jak Ty. 🙂 #staredzieje
Hahaha no padłam 🙂
Z uśmiechem na ustach o prawdziwym życiu 🙂 niestety sprawa jest taka,że ludzie codziennie mają miliony wyimaginowanych problemów, którymi zatruwają życie wszystkim dookoła. Czepiają się wszystkich/ wszystkiego bardziej dla zasady niż z powodu. Szczerze mówiąc właśnie przez takie chore zachowanie siedzę dzisiaj wkurzona, bo już mi ręce opadają na takie zachowanie.
W takich chwilach bardzo żałuję, że w Polsce nie można kupić legalnie broni palnej 🙂
Pozdrawiam,
Twoja nowa czytelniczka 🙂
http://www.niedoskonaloscperfekcyjna.blogspot.com
Ostro! Również pozdrawiam. 🙂
Co do Pana w pociągu, trochę racji ma, ktoś nie do końca przemyślał budowę tego pociągu, ale na pewno nie był to konduktor, więc trochę nie tędy powinna iść droga skargi. Chociaż oczywiście wiem, że wcale nie o to chodziło Twojemu współpasażerowi, a jedynie o zwykłe marudzenie… Moim sposobem na takie wyszukane problemu jest śmiech, bo co innego nam pozostaje? 😉
Ha ha ha frustraci są wszędzie, ja często wychodząc na spacer z psem spotykam takich dziwnych ludzi, którzy tylko szukają powodu aby zacząć aferkę. Dramat i to takie polskie jest niestety 🙁
Nazywamy to ze znajomymi „problemami pierwszego świata”. Trochę rozumiem tego pana. Sama wolę mieć swój bagaż przy sobie, bo czasem zdarza mi się zasnąć podczas jazdy albo coś czytam i nie kontroluję wtedy tego, co dzieje się z moimi rzeczami. Mój problem pierwszego świata na dziś to „jak leżę na plecach, niewygodnie mi się trzyma telefon podczas grania” 😀
Mój wyszukany problem na dziś… Czekolada mi się skończyła dwa dni temu i muszę pisać podania o pracę, choć to praca powinna składać podania do mnie! (Szczerze mówiąc, musiałam się długo zastanawiać, by jakiś problem sobie wymyślić…).
Bardzo tego nie lubię – gdy ludzie szukają problemów tam, gdzie ich nie ma. Odpowiadam z pełną świadomością – nie mam żadnego! 🙂 Uwielbiam być mną! 😉
Dokładnie teraz mam taki specyficzny czas w życiu, taką jakby osobistą rewolucję. Uczę się inaczej spostrzegać świat. Powoli przestaję być fatalistką. Wprowadzam do życia docenianie i wdzięczność. Ten wpis tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że jestem na jak najlepszej drodze 😉
To przez „Niebo jest wszędzie”? 🙂
Niezupełnie. Chęć zmian przyszła nagle, niespodziewanie. Jak tornado zaczęła panoszyć się w mojej głowie i narobiła tam niezłego bajzlu. Teraz układam wszystko od nowa. Kawałek po kawałku 🙂 Ale muszę przyznać, że książka była tak przejmująca, że na pewno w jakiś sposób przyczyniła się do początku rewolucji 🙂
Wspaniałe jest to, że potrafisz uświadamiać rzeczy, na które w codziennym pędzie nie zwracamy uwagi. Dlatego – dziękuję! 🙂
Bardzo mi miło! 🙂