Planowanie posiłków – jeszcze tego nie robisz?

planowanie posiłków

Myślę, że nie przesadzę, jeśli powiem, że dzień w którym wprowadziłam w życie planowanie posiłków, był jednym z tych dni, które znacznie zmieniły moją codzienność. Przecież wszyscy musimy jeść! I to często! Przygotowanie oraz konsumpcja posiłków zajmują sporo czasu, a że jesteśmy tym, co jemy, warto poświęcić chwilę na zaplanowanie tygodniowego jadłospisu. W poniższym tekście znajdziesz kilka powodów dla których warto to robić.

Jeśli nie planujesz jeszcze posiłków, możliwe, że codziennie poświęcasz dużo swojego czasu i energii na zorganizowanie czegoś do jedzenia. Biegasz do sklepu tam i z powrotem, wysyłasz współlokatorów, bo czegoś zapomniałeś, albo próbujesz wymyślić coś na szybko i nie koniecznie „na zdrowie”. Planowanie posiłków pozwala uniknąć sytuacji,  w której nie wiesz, co masz przygotować na obiad, ale istnieje jeszcze kilka innych powodów dla których warto to robić. Oto one!

Co daje planowanie posiłków?

Planowanie posiłków ułatwia zdrowe odżywianie.

Brak wglądu do tygodniowego jadłospisu wymusza na nas szybkie wymyślanie kolejnych dań w ciągu dnia. Nagle, długo po godzinach obiadowych przypominamy sobie, że jeszcze nic nie jedliśmy i sięgamy po telefon, by zamówić pizzę, czy inną zapiekankę. Nie dość, że marnujemy pieniądze, to jeszcze zajadamy się śmieciowym żarciem, całkiem niepotrzebnie!  Czasem bywa lepiej. Decydujemy się na przyrządzenie czegoś w domu. Ale cóż to? Kurczak nie rozmrożony? Zalewanie go gorącą wodą trochę trwa… No to spaghetti! W kryzysowej sytuacji lepiej sięgnijcie po 5 szybkich, tanich i zdrowych dań polecanych przez blogerów kulinarnych. Myślę, że każde z nich moglibyście wpisać do swojego planu posiłków na najbliższy tygodzień. Takie planowanie bardzo ułatwia zdrowe odżywianie czy utrzymanie diety. Patrzymy na menu, sporządzamy według niego listę zakupów i waga spada sama, a ciałko dziękuje nam za zdrowe pożywienie, które mu dostarczamy. Gdy wszystko jest zaplanowane, a lodówka zapełniona potrzebnymi składnikami nie ma mowy o odstępstwach, bo nie ma potrzeby wychodzenia do sklepu. W dodatku dzięki planowaniu posiłków słodycze kuszą mniej. Gdy wiem, że jutro na deser mam truskawkowy koktajl, a pojutrze własnoręcznie upieczone ciastka owsiane, to nie czuję potrzeby zjedzenia tabliczki czekolady, bo wiem, że kupione wcześniej składniki mogłyby się zmarnować.

Oszczędność –

Czasu.

Po tym, gdy zaplanuję jadłospis patrzę do lodówki na to, co w niej mam i dopisuję listę potrzebnych zakupów. Idąc z taką listą do sklepu kupuję wszystko, co jest mi potrzebne i nie spaceruję po markecie niczym turysta po molo w Sopocie. Biorę co potrzebuję i wychodzę. Jedne, duże zakupy pozwalają zaoszczędzić czas, ponieważ nie muszę chodzić do sklepu, po pojedyncze składniki potrzebne na dany dzień. Wszystko mam już zaplanowane i wiem, czego będę potrzebować, więc kupuję to z wyprzedzeniem.

Pieniędzy.

Nie kupuję produktów spożywczych pod wpływem impulsu, tylko dla tego, że mam na nie ochotę. Nie dochodzi również do sytuacji, w której to w sklepie decyduję, co będzie na obiad. Kiedyś, nim zaczęłam planować posiłki, zdarzało mi się biegać za jednym, brakującym składnikiem, po kilku sklepach i znowu marnowałam czas ale i pieniądze. Bo czasem nie chciało mi się iść do dalej położonego marketu i w pobliskim spożywczaku kupowałam ten sam produkt, tyle że  z podwójną marżą cenową. Przy zaplanowanym menu nie ma miejsca na odstępstwa i wybryki. Jesteśmy w stanie kontrolować to, ile wydamy w najbliższym tygodniu na jedzenie, a gdy portfel cienki z wyprzedzeniem możemy zaplanować niskobudżetowe dania.

Regularne posiłki.

Tak jak pisałam wyżej, kiedy nie planowałam posiłków zdarzało się, że o obiedzie przypominałam sobie dopiero, gdy mój brzuch zaczynał ze mną rozmawiać.  Szłam do kuchni i usiłowałam coś wymyślić. Czasu było mało, a zjeść przecież trzeba. Z żołądkiem nie ma dyskusji. No to decydowałam się na zrobienie czegoś na szybko. O kuchennych wariacjach nie było mowy, bo nie myślałam o tym, żeby przygotować coś wcześniej. Teraz, gdy na lodówce wisi kartka z jadłospisem tygodnia, aż nie umiem się doczekać kolejnego posiłku. Uwielbiam gotować, pisałam już, że w kuchni mogłabym przesiadywać godzinami. Mam dokładnie ustalony czas, w którym będę przygotowywać posiłek i często wykorzystuję go, jako przerwę w codziennych obowiązkach. (czytaj: nauce).

Nie wyrzucam jedzenia.

Nie mam w lodówce produktów, które nie pasują do żadnego z wcześniej zaplanowanych dań i przez to się psują. Nie kupuję nic na „a, może się przyda”, albo „coś się z tego zrobi”. Robiąc zakupy wiem już ile czego potrzebuję i tyle tego kupuję.

Jeśli jeszcze nie planujesz posiłków, naprawdę gorąco Ci to polecam. Dzięki temu jesteś dodatkowo odciążeny od przyziemnych problemów typu „a co na obiad?”. Możesz zająć się tym, co naprawdę ważne. W dodatku czerpiesz większą przyjemność z gotowania, które z przykrego obowiązku staje się miłą rozrywką w ciągu dnia!

do następnego czytania!

Ania

Follow

33 odpowiedzi

  1. Nigdy tak o tym nie myślałam, a brzmi naprawdę sensownie 🙂 ja zazwyczaj orientuje się, że trzeba coś ugotować dopiero jak brzuch mi o tym przypomni.

  2. Ale trafiłaś z tym postem 😉 Właśnie się zastanawiałam, czy coś wymyślac czy iść na spontan. Problem polega jedynie na tym, że nigdy nie wiem, co chciałabym zjeść. Zwłaszcza, że ostatnio mam strasznego lenia w kuchni, jem tylko warzywa na patelnie (nawet nie chce mi się dodać kurczaka) i gotowe sosy z makaronem/ryżem. Ale pora z tym skończyć, więc zaraz biorę się za jadłospis 🙂 Dzięki za motywację 🙂

  3. Mi planowanie idzie całkiem nieźle pod warunkiem, że muszę wyżywić tylko siebie. W momencie gdy mieszkam w domu i nie mam za bardzo możliwości robienia zakupów o sensownych porach (dojeżdżam na uczelnie jakieś 2h w jedną stronę więc wracam późnym wieczorem) muszę się zdać na mamę i na to co ona kupi. Niestety mama też ma swoje przyzwyczajenia i upodobania, które nie zawsze mi odpowiadają.

    1. Ja właśnie jak wracam do domu, to też nie mogę panować nad jadłospisem, no ale cóż nic z tym nie zrobię, jednak większość tygodnia jestem w mieszkaniu studenckim, więc nie jest źle. 🙂

  4. Ja mam okropnego lenia, jeśli chodzi o gotowanie i zwykle wymyślam cos szybkiego na bieżąco jeśli jestem sama w domu. Jeśli jest też mąż no to trzeba wymyślić jakiś lepszy obiad 😉 Wtedy zwykle planuję 1-2 dni przed. Muszę spróbować z planowaniem, może się uda 🙂
    Mam też problem z kupowaniem rzeczy pod wpływem chwili „a może coś z tego ugotuję” :/ Chociaż coraz bardziej staram się to ograniczać.

    Bardzo fajna ta rozpiska, to Twoja? Może się nim podzielisz?

  5. Wprowadzę to u siebie z całą pewnością, jak już będę na swoim. Na razie niestety nie mam jak tego robić. Myślę jednak, że to znakomity pomysł choć nie wiem jak to u mnie będzie z systematycznością. Walczę z nią na okrągło!

  6. Planowałam od stycznia do kwietnia. Spis posiłków i lista zakupów na cały tydzień ale przy obecnej temperaturze jakoś odechciało mi się tego całego planowania, koktajl na śniadanie i grill na kolację i po planowaniu 🙂

  7. Zgadzam się ze wszystkim, cholernie się zgadzam. To ja jednak zacznę te posiłki planować… Ostatnio sporo wieczorów zakończyło się kebabem albo pizzą, bo w lodówce albo pustka, albo kilka rzeczy niepowiązanych ze sobą (to jak w szafie pełnej ciuchów, ale kupionych bez przemyślenia).

  8. Staram się planować swoje posiłki, ale niestety często polegam na tym froncie, szczególnie gdy jestem zabiegana albo mam egzaminy. Wtedy jedzenie na mieście/zamawiane wygrywa ze zdrowym przemyślanym niestety… Ale spróbuję się za to porządnie wziąć, za jest znacznie więcej powodów niż przeciw. Trzeba tylko pokonać swoje lenistwo ;).

    1. W sumie, to gdy się wie, że w jakimś dniu nie będzie się miało czasu na zrobienie jedzenia, to można i zaplanować jego zakup, ale najlepiej jakiś zdrowy, a jak się nie da, to chociaż zachować równowagę w danym tygodniu i nie dokładać fast foodów w inne dni. Fajne jest to, że można mieć właśnie nad tym kontrolę. 🙂

      1. Tak, to prawda, zaskakująco dużo satysfakcji daje takie ogarnięcie swojej diety, miałam okazję tego doświadczyć w szczytowych momentach mojego jedzeniowego planowania 🙂

  9. Popieram! 🙂 Kolejny raz zgadzam się z Tobą w 100% 🙂 Planowanie praktykuję od dłuższego czasu z małymi odstępstwami: weekendami w domu 😛

    1. Powinnaś sobie jakąś maszynę do automatycznych komentarzy u mnie zainstalować. 😀 „Zgadzam się w 100%”. Ja właśnie też nie mogę w weekendy panować nad jadłospisem, bo również wracam do domu. Ach!

  10. Mam duży problem z wyrzucaniem właśnie jedzenia 🙂 Niestety marnuje się, bo nie umiem rozplanować czego i ile mi potrzeba. Od jutra planuje, zobaczymy jak to będzie!

  11. Zgadzam się z planowaniem króre zapobiega wyrzucaniu jedzenia (nie cierpię tego). Natomiast sama zazwyczaj jem sałatki i lodówka jest pełna świeżych warzyw. Jeśli mam ochotę na coś ciepłego to zaczynam eksperymenty 🙂 zawsze natomiast planuję zakup produktów które mogę długo przechowywać- puszki z groszkiem i fasolą, płatki owsiane, kakao, olek kokosowy i orzechy.

    1. To ciekawy sposób, po prostu zależy od Twojej diety, musisz odwiedzać sklepy częściej niż raz w tygodniu. Kurczę, nie wiem, czy nie pójdę w Twoje ślady i też nie zrobię sobie takiej sałatkowej diety. Ostatnio wgl nie podchodzą mi ciężkie obiady.

  12. Ten tekst to odpowiedź na wszystkie moje potrzeby w tym momencie! Zabierałam się za to wielokrotnie, ale jakoś brakowało mi motywacji, zorganizowania. W komentarzu zauważyłam link do arkusza, którego używasz (na zdjęciu), więc szybko go pobrałam i zabieram się za planowanie posiłków na ten tydzień 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *