Slow reading. Kolejna moda czy sensowna idea?

slow reading

Idei slow life nie trzeba nikomu przedstawiać. Teraz wszystko może być slow. Slow food, slow travel, slow fashion… Czy więc slow reading jest kolejną podpórką podtrzymującą całą filozofię, czy też faktycznie ma sens.

Krótkie treści, które codziennie przyswajamy w internecie znacznie osłabiają naszą zdolność koncentracji. Krótkie twitty, krótkie statusy, proste infografiki, czy nawet zwięzłe teksty na blogach mają wpływ na to, jak po wyłączeniu komputera odbieramy lekturę książki. W internecie dzieje się to szybko. Jest tekst, jest puenta, jest informacja. Czytając książkę niecierpliwimy się. Czekamy na rozwój akcji, czekamy na jej zakończenie, wnioski, puentę. Nie wystarczy 5-10 minut, nie wystarczy nawet godzina! Większość ludzi nie daje rady. Ci, którym udaje się przez to przebrnąć, robią to szybko. Są głodni wiedzy, głodni historii. Połykają książkę za książką, a po czwartej orientują się, że nie wiedzą, co było w pierwszej. A może się nie orientują? Biegną dalej.

Co to jest slow reading?

Slow reading polega na zwolnieniu tempa czytania, jak i odejściu od czytelniczego wyścigu szczurów. Według idei powinniśmy skupić się na samej czynności, jaką jest czytanie tu i teraz. Często czytając jedną pozycję, gdzieś z tyłu głowy mamy stosik książek, które jeszcze chcielibyśmy poznać. Przez to czytamy szybciej i po lekturze kilku pozycji nie pamiętamy już o czym była ta, którą przerobiliśmy dwa miesiące temu. Slow reading to także odejście od kolekcjonowania okładek, przysłowiowego odhaczania tytułów. Dla wyznawców idei mniej znaczy więcej. Dzięki tej technice powinniśmy zacząć odczuwać większą przyjemność z czytania, poprawi się też zdolność do koncentracji. Czytanie jest też jedną z najbardziej odstresowujących czynności. Ludzie czytający powoli nie boją się wracać do starych lektur kosztem poznania nowych. Jeżeli dana książka wywołała w nich pozytywne emocje z chęcią przeczytają ją jeszcze kilka razy, ponieważ nie czytają książek „na ilość”.

Jak celebrować slow reading?

  • Na początek świadomie wygospodaruj czas na czytanie. Ważny jest też wybór miejsca. Oczywiście powinno być ciche i wygodne, ale o tym nie trzeba przecież pisać. Zaleca się również wyłączenie wszystkich sprzętów elektronicznych, tak aby nic nie rozpraszało Cię podczas lektury.
  • Gdy wybierzesz już czas i miejsce jeszcze przed otwarciem książki zamknij oczy i weź 5 głębokich oddechów skupiając się tylko i wyłącznie na nich. Chodzi o zrelaksowanie się i spowolnienie tempa oddychania.
  • Zacznij czytać skupiając się na każdej linijce, każdym słowie w tekście. Nie skanuj kartki wzrokiem, a delektuj się lekturą.
  • Jeśli zorientujesz się, że przeczytałeś właśnie pół strony, a myślałeś zupełnie o czymś innym powtórz dany akapit. Możesz szeptać słowa na głos, to pomoże Ci ponownie się skoncentrować.
  • Rób notatki, odrywaj się od lektury. Zastanów się nad tym, co czytasz, a najlepiej streść w kilku zdaniach na osobnej kartce papieru ostatni przeczytany rozdział. Dzięki tej prostej czynności zapamiętasz więcej z czytanej książki oraz możliwe, że odkryjesz rzeczy, których wcześniej nie zauważyłeś.

slow reading

Ciekawostki

  • Już Nietzsche uważał siebie i innych filologów za „nauczycieli powolnego czytania” i choć słynny filozof miał na myśli raczej świadome czytanie niż jego fizyczne zwolnienie, trzeba przyznać, że użył tego sformułowania jako pierwszy.
  • Podobno ulubione fragmenty książek czytamy automatycznie wolniej, co można wykorzystać w reklamie np. umieszczając tam fragmenty poezji, by na dłużej przykuć uwagę czytelnika.
  • Badania wykazały, że 6 minut czytania może zniwelować stres o 2/3, to więcej niż słuchanie muzyki. 🙂
  • Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że wpadłam na te informacje w tygodniu, w którym miałam przecież zacząć naukę szybkiego czytania. Nie pierwszy raz zdarza mi się, że coś próbuje mnie od tego odciągnąć, jakby ktoś nie chciał, żebym zdobyła tę umiejętność. 😉 Jeszcze zabawniejszy jest fakt, że argumenty osób czytających powoli i tych, którzy są za szybkim czytaniem są dokładnie takie same! Obie strony mówią o polepszeniu się koncentracji, o lepszym zapamiętywaniu treści, jaki i obniżeniu poziomu stresu. I komu tu wierzyć?

Moje” slow reading, a raczej świadome czytanie.

Czytając książki również uważam na to, by nie wkręcić się w odhaczanie lektur z listy. Bezsensu byłoby poświęcenie czasu na jakąkolwiek książkę, tylko po to, by powiedzieć, że się ją przeczytało, a po pewnym czasie nie pamiętać już jej głównych założeń. Mózg potrzebuje czasu na przyswojenie informacji i zwykł robić to w nocy, podczas snu. Jednodniowa lektura książki kończy się u mnie zwykle tym, że po pewnym czasie niezupełnie kojarzę, o co w niej chodziło. Mój sposób polega na przeplataniu lektury kilku książek jednocześnie. Wygląda to tak, że na Kindlu czytam jedną książkę, drugą mam na papierze, a trzecia książka składa się z wyrywkowych felietonów lub reportaży, których treść zamyka się na kilku-kilkunastu stronach. Czytam to, na co mam aktualnie ochotę. Ostatnio przecięłam moją listę wieczorną lekturą „Małego Księcia”, bo po prostu chciałam go przeczytać jeszcze przed pójściem do kina. Nie staram się fizycznie czytać powoli. Jakoś automatycznie zwalniam, gdy fragment jest wyjątkowo ładnie napisany i automatycznie przyśpieszam, gdy wciąga mnie akacja. W przypadku poradników i książek rozwojowych staram się odrywać od lektury i robić notatki. Najwygodniej i najszybciej piszę je na telefonie w aplikacji OneNote.

Co Wy myślicie o tej idei? Jesteście zwolennikami powolnego czytania, czy raczej wolicie czytać szybko i dużo? Mnie najbardziej dziwi, że tak sprzeczne teorie mają dawać identyczne rezultaty. Może po prostu dobrze, że w ogóle czytamy? 😉

Do następnego czytania!

Ania

Follow

41 odpowiedzi

  1. Chyba nie przywiązuję się do żadnej z teorii. Ja mam swoją. Jak coś muszę czytać – dawniej lekturę, teraz przypadki/podręcznik/jakieś prace, robię to szybko, ale w ciszy i pełnym skupieniu. Gdy czytam książki – uwielbiam robić notatki. Gdy się zamyślam – ZAWSZE wracam do poprzedniego akapitu lub poprzedniej strony, bo później się czuję, jakby mnie coś ominęło 😉

    1. No pewnie, nie wyobrażam sobie nie wrócić i fajnie, że tak lubisz robić notatki, bo mi się czasem nie chce, ale się zmuszam, bo wiem, że inaczej zmarnowałabym tę książkę i czas.

  2. Boski artykuł. I w sumie nic więcej nie mam do dodania, bo w miarę lektury tego co napisałaś, widziałam, jak dochodzisz do podobnych konkluzji. Spowalnianie czytania na siłę jest bez sensu, bo mój mózg sam dostosowuje tempo. Jeśli widzę, że niby czytam i czytam, a stron nie ubywa, odechciewa mi się czytać – nie przepadam za grubymi tomiszczami. Czytanie jest przyjemnością, nie ma co się śpieszyć i pochłaniać litery na odwal się. Świadomie czytanie jest idealne! 🙂

  3. Zdarza mi się czytać książkę w trakcie gotowania, dlatego wersja slow nie jest dla mnie. Co do zapamiętywania o czym była dana książka, to słyszałam, że pomaga przekartkowanie książki po przeczytaniu i ułożenie kilku zdań opisujących fabułę 🙂

    1. Też o tym słyszałam. Tzn nie o przekartkowaniu, ale o streszczeniu ostatniego rozdziału. Ale fajnie, że o tym napisałaś. Wzmocnię sposób o przekartkowywanie. 🙂

  4. Uczyłam się szybko czytać i przez pewien czas potrafiłam tak czytać. Tylko, że kompletnie nic z tego nie pamiętałam. Dopiero jak odpowiadałam na pytania ( podręcznik szybkiego czytania) to okazywało się, że nagle znam odpowiedź. Ale żeby znać całą historię – nie.
    Jeśli można powiedzieć, że slow reading to czytanie tylko tych książek, które rzeczywiście nas interesują, to tylko tak czytam książki. Czytam mało, bo tylko biografie i specjalistyczne i treści na blogach. Ale tylko takie mi odpowiadają.
    Wydaje mi się, że tego slow już robi się za dużo; może nie wszystko potrzebuje nazwy.

  5. No właśnie to jest zabawne, że czytając o zaletach wolnego czytania przypominały mi się identyczne argumenty za szybkim czytaniem przedstawiane w książce Buzana:)

    Dla przeciętnego czytelnika nie ma tutaj dylematu, bo ludzie dzisiaj czytają często i wolno i z niskim poziomem zrozumienia tekstu. Ja wolę czytać szybko (w porównaniu do przeciętnego człowieka, bo moje 300-500 sł/min. dupy nie urywa), bo celowe spowalnianie czytania zmniejsza rozumienie tekstu. Wyjątkiem są powieści, bo lubię wyobrażać sobie i chłonąć każdy szczegół

  6. To chyba zależy od osoby. Od charakteru i tego jaka osoba jest na co dzień. Ja się chyba lepiej skupiam na książce kiedy czytam powoli. Kiedy totalnie nic mnie nie rozprasza i mogę na spokojnie przeczytać kilka razy ten sam fragment żeby lepiej zapamiętać. Dlatego niewiele pamiętam z poradników i książek o rozwoju osobistym czytanych w warszawskich autobusach w drodze do pracy.

  7. Przede wszystkim nie potrafię czytać dwóch książek naraz, tzn na pewno nie fabularnych. Próbowałam kiedyś, ale niestety, nie da rady 🙁
    Lubię czytać wolno i celebrować każde zdanie, kiedy książka wyjątkowo mi się podoba. Wtedy jak najdłużej nie chcę jej kończyć. Ale np. „Anioły i demony” czytałam szybko, bo taka specyfika tej lektury-faktycznie, chciałam wiedzieć co dalej i zaglądałam nawet na kolejną stronę, ale nie uważam, że to źle. Wręcz przeciwnie, to znak, że książka spełniła swe zadanie 🙂

    1. Racja! Zafascynowała Cię. Ja miałam kilka razy tak, że czytałam ostatnie słowo, albo ostatnie zdanie książki. Nie dało się z niego wyciągnąć zakończenia, ale po prostu chciałam je znać. ;p

  8. Jestem całym sercem za slow reading. Dla mnie to nie jest moda, ani żadna technika. To czysta przyjemność obcowania ze słowem pisanym! Nigdy, przenigdy nie chciałam posiadać umiejętności szybkiego czytania. Czas z książką nigdy nie jest czasem straconym 🙂

  9. Ja dawniej czytałam dużo, nawet bardzo dużo, ale od jakiegoś czasu nie potrafię znaleźć książki dla siebie. Kupuje nowe pozycje czy to w formie papierowej, czy na Kindle, niektóre nawet przeczytam i to z przyjemnością, jednakże nie wywołują u mnie zachwytu. Odkąd zaczęłam czytać książki naukowe (Do pracy licencjackiej, na studia czy po prostu związane z tematem jaki mnie interesuje) zanikła u mnie chęć i umiejętność czytania powieści. Po kilku stronach mnie nudzą, są zupełnie nieinteresujące (nawet te, którymi niegdyś się zachwycałam). Z kolei książki naukowe wymagają dużego skupienia i często ich czytanie jest niezwykle męczące ze względu na potężna dawkę wiedzy, konieczność analizowania różnych rzeczy, przypominania sobie, doczytywania informacji na jakiś temat wspomniany w książce. Chyba mam kryzys czytania. Czytając ten wpis, zaczęłam się zastanawiać czy slow reading by mi pomógł. Może mój problem jest spowodowany właśnie zbyt dużą liczbą krótkich treści, które do mnie docierają i szybkim oraz pobieżnym konsumowaniem artykułów i innych treści publikowanych w internecie.

    1. Wiesz, że to bardzo możliwe? Tylko, że mi teoretycznie też trudno jest się skupić na książce, ale potrafi mnie zachwycić. A może po prostu masz taki okres w życiu?

    2. Mam podobnie – im więcej przeczytałam, tym bardziej wybredna się zrobiłam. Czasami naprawdę ciężko mi znaleźć coś dla siebie. Wyrobiła się u mnie maniera porzucania książek, które mnie nie interesują, przede wszystkim są to kryminały. Punkty kulminacyjne wywołują u mnie wybuch śmiechu, a nie dreszczyk grozy, ale widocznie nie jest to nurt dla mnie. Nie marnuję czasu na przymuszanie się do czytania, ale nie widzę w tym nic złego 🙂

  10. Ogólnie fajna ta idea 😀 Nie jestem jakąś 'koneserką’ książek, lubię czytać ale cieżko wygospodarować mi czas… Wbrew idei postawiłam sobie wyzwanie książkowe by w wakacje przeczytać 5 książek… wciąż męczę drugą (która jest nawet na Twoim zdjęciu- tak! męczę dalej 'Trafny wybór’ i te małomiasteczkowe intrygi :D).

    1. Widzisz, męczące! 😉 Ale za to Ty w tym czasie zobaczyłaś pewnie jakiś milion filmów, a u mnie w te wakacje słabo jakoś z filmami. Serio, może z 3-4 zobaczyłam. ;p

  11. Jak dla mnie to jest kolejna moda na wszystko co się nazywa slow. Zasada kaca po przeczytaniu książki ma się bardzo dobrze. Może po prostu chodzi o to żeby zrobić sobie kilka dni odstepu między jedną a drugą pozycją żeby o niej pomyśleć w spokoju.

  12. Wolę czytać swoim tempem nie patrząc na techniki szybkiego czy powolnego czytania. Gdy czytałam kodeksy i inne dziwactwa chciałam mieć to jak najszybciej z głowy, czytając dla przyjemności czytam tak, jak mi się podoba 🙂

  13. Podoba mi się ta idea, choć przyznam szczerze, że odkąd pamiętam, staram się czytać swoim tempem – bez pośpiechu, bez chęci odhaczenia, w końcu to powinna być przyjemność, o ile mówimy oczywiście o pozycjach, po które sięgamy dobrowolnie, a nie dlatego, że względnie powinniśmy – np. na uczelnię, czy do pracy. Mam też tendencję do kolekcjonowania tych książek, które jakoś szczególnie do mnie trafiły – nawet, jeśli przeczytałam jakąś pozycję z biblioteki, potrafiłam później pójść do empiku, by kupić ją tylko po to, aby stała później na półce – zyskiwałam świadomość, że za kilka lat, gdy będę czuła potrzebę wrócenia do niej – po prostu podejdę do regału 🙂

    1. Jest coś takiego, ale ja tak miałam w życiu tylko z jedną książką. Chyba właśnie chodzi o to, żeby każdy wyrobił sobie swój sposób na czytanie, nie trzeba zawsze należeć do jakiegoś nurtu. 🙂

  14. Myślę, że każdy sposób by zachęcić do czytelnictwa jest dobry. Może slow reading jest jednym z nich?

  15. Kiedyś uczestniczyłam w kursie szybkiego czytania i pamiętam, że sam prowadzący powiedział, że technika szybkiego czytania jest przede wszystkim dla książek naukowych, tych, których musimy się po prostu nauczyć, wynieść jak najwięcej informacji. Niekoniecznie są to książki, które chcemy czytać, tylko takie, do których studia/praca/sytuacja nas zmusza. Ten pan, pomimo wieloletniej praktyki szybkiego czytania i naprawdę dużej wiedzy w tym temacie sam się przyznał, że kiedy czyta coś po prostu dla przyjemności to zwalnia do normalnego „ludzkiego” tempa. I ja się z nim w tym zgadzam. Chociaż osobiście też mam duże zróżnicowanie w szybkości czytania tych książek „dla przyjemności”. Jeżeli jest to książka pełna zwrotów akcji, trzymająca w napięciu, to czytam ją szybko, bo chcę się dowiedzieć co będzie dalej. Natomiast bardziej luźne, spokojne książki, czytam… spokojnie 😀
    Ale jedna rzecz spodobała mi się szczególnie w koncepcji slow reading – czytanie tych samych książek. Zdarza mi się wracać do tych samych książek, do niektórych nawet kilkanaście razy (Harry Potter pozdrawiam :D). I za każdym razem odkrywam coś nowego. I pamiętam też, że książki te czytałam czasem za pierwszym razem w kilka godzin, a dopiero z kolejnymi razami przyszedł czas na delektowanie się każdym słowem. Chociaż wyrzuty sumienia są, bo tyle książek do przeczytania, a ja wracam do tych starych… 😉
    Ależ się rozpisałam 🙂 Podsumowując, wydaje mi się, że wszędzie chodzi o zachowanie równowagi 🙂

  16. Idea słuszna. Kiedyś pochłaniałam książki jedna za drugą, ale nic z tego nie wynosiłam. Czytałam wszędzie – na przystanku, w poczekalni do lekarza, pomiędzy lekcjami… Gdzieś uciekła mi ta przyjemność z czytania. Teraz wolę mieć spokój, ulubiony kubek z gorącą herbatą, kocyk, tylko ja i książka – perfekcyjna randka. Doceniam takie chwile.

  17. Tak, tak, tak! Sama czytam dość wolno, wracam do poprzedniej strony, jeśli nic z niej nie wiem, czasami czytam powoli i dokładnie, myśląc o tym, co autor miał na myśli… I to ma swoje plusy! Pamiętam tytuły książek, które poruszyły mnie w jakiś sposób, wracam do tych, które już przeczytałam, ale znów mam ochotę. Moja siostra czytała inaczej – połykała książki w czasie o połowę krótszym od mojego, jedna za drugą, a później nie potrafiła opowiedzieć, jaka właściwie była fabuła.
    Po tym wpisie utwierdzam się w pewności, że wszystko ze mną ok 😉

  18. Praktykuję od zawsze, a dopiero poznałam nazwę.
    Kocham zanurzać się w książkach i myśleć nad nimi tyle, że nawet tydzień późnej czuję, że jakaś część mnie jest jeszcze w książce. A tak btw. to świetny blog, genialnie piszesz, dzisiaj cię „odkryłam” i nadrabiam posty. 🙂

  19. Lubię czytać dużo i czytam szybko, choć tego nie odczuwam. Do slow reading też się nie nadaję, bo jest o tym celebrowaniu czytania, w wygodnym miejscu. Ja zaś jadę do szkoły ponad 20 minut i nie wyobrażam sobie, bym miała ten czas zmarnować, nie czytając. I może nie umiem, powiedzieć, o czym czytałam miesiąc temu. Jednak zapytana nie o to, co miesiąc temu, a o tytuł książki, zresztą były to ,,Filary Świata”, to mogłabym powiedzieć, o czym to było.
    Skanowanie kartki wzrokiem… brr, kiedyś tak robiłam na nudnych opisach, gdy chciałam wiedzieć, co dalej. I potem się wracałam kilka stron nawet, bo w tym nudnym opisie było coś koniecznego do zrozumienia dalszej akcji.

  20. Ja akurat należę do osób, które narzekają, że czytają za mało, i chciałyby więcej. 😉 Wydaje mi się,

    że nie czytam ani szczególnie szybko, ani wyjątkowo wolno. Tempo zależy pewnie od wielu czynników, najbardziej chyba od moich własnych upodobań. Na szczęście zwykle zapamiętuję sporo treści – a przynajmniej tak mi się wydaje. 🙂
    Świetny tekst! Zabawne, że do przeczytania nie skłonił mnie tytuł, ale zdjęcie – są na nim dwie z moich szczególnie lubianych książek: „Duma i uprzedzenie” (mam to samo wydanie, jest przepiękne!) i „Trafny wybór” 🙂

  21. Też tak mam, że czytam książkę za książką i zapominam o czym była poprzednia. Po prostu wiem, że jest tyle książek, które jeszcze chciałabym przeczytać, że spieszę się, żeby zrobić to jak najszybciej. Szybko czytam książki, które mi się podobają. Czasem próbuję zwolnić, ale to w moim przypadku się zwyczajnie nie sprawdza.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *