Ostatnio dużo mówi się o celebrowaniu poranków. Ludzie zauważyli, że wczesne wstawanie oraz to, jak spędzą poranek ma wpływ na cały dzień. Co jednak z wieczorami? Czy to oznacza, że powinniśmy o nich zapomnieć i harować do nocy?
Nie! Wieczory to magiczny czas. To wtedy możemy naprawdę odpocząć. Wtedy wiemy już, że mamy cały dzień za sobą. Wieczory to czas, w którym można się zakochać. Latem przynoszą ulgę od codziennych upałów, zimą przychodzą do nas wcześniej i zachęcają do słodkiego lenistwa.
Jak celebruję wieczory.
Wieczór to taki czas, na który czekam przez cały dzień. Gdy w danym dniu mam dużo zajęć, zawsze pociesza mnie myśl o zaplanowanym wieczorze. Łatwiej i sprawniej wykonuję wszystkie moje obowiązki, bo wiem, że gdy to zrobię będę mogła odebrać nagrodę w postaci miłego wieczorku.
Kąpiel.
Mój wieczór zaczyna się od kąpieli. Po tym, jak się już umyję nie jestem w stanie nic więcej zdziałać. Nawet jeśli bardzo bym tego chciała, nie potrafię pracować po kąpieli. W chłodne wieczory lubię się wygrzewać pod prysznicem (wiem, że to niezdrowe). Nie jestem już tak obsesyjną włosomaniaczką jak kiedyś, ale gdy przychodzi dzień mycia włosów O. ma mnie z głowy na jakieś 40-50 minut. Olejowanie, maseczki, odżywki, płukanki! Na to wszystko trzeba przecież czasu! 😉
Kolacja.
Po kąpieli, a czasem przed nią jem kolację i zwykle jest to coś warzywnego. Jakoś nie jestem w stanie jeść owoców wieczorem, te smaki pasują mi do poranka. Wieczór jest bardziej wykwintny. Zauważyłam też, że ostatnimi czasy nie potrafię zjeść mięsa na kolację. Właściwie to od jakiś dwóch miesięcy nie mam ochoty na mięsne potrawy. Raz lub dwa razy w tygodniu sięgnę po pierś z kurczaka. Parę dni temu, gdy zjadłam mięso wołowe w hamburgerze (zrobiliśmy sobie z O. cheat day) rozbolał mnie brzuch. Brzydzą mnie szynki i kiełbasy nie wiem, dlaczego. Zawsze jadłam mięso. Co prawda nie byłam osobą kochającą jego smak, ale na pewno jadłam go więcej niż teraz. Wracając do tematu, na kolację zjadam zwykle sałatkę warzywną lub warzywa z różnymi dipami, czasem zrobię sobie kanapki z pomidorem, mozzarellą i bazylią. Zdarza się, że na kolację zjadam resztki z obiadu, a jeżeli takowy jadłam o późnej porze (15-16) nie jem kolacji w ogóle.
Planowanie.
Pachnąca i najedzona siadam jeszcze na chwilkę do biurka, by zaplanować kolejny dzień. Przepisuję niezrealizowane podpunkty, dodaję nowe i zabieram się za to, co zaplanowałam sobie na wieczór.
Relaks.
Najczęściej decyduję się na książkę i herbatkę. W zimowe wieczory lubię przygotować sobie kakałko, chociaż mnie usypia. Czasem razem z O. pijemy wino. Zazwyczaj białe, słodkie Liebfraumilch- moje ulubione. (germanistka to musi niemieckie wina lubić :D) Wiem, że czytanie książek w łóżku nie jest najlepszym pomysłem, ale rzadko siadam z nimi do biurka. Zazwyczaj pakuję się prosto pod pierzynę. W pozycji siedzącej nie jeszcze nie jest tak źle, ale gdy się położę, to pewne, że w przeciągu 2 stron zasnę. Dlatego kiedy morzy mnie sen, O. włącza film lub serial. Zawsze oglądamy je po niemiecku. Już od 3 lat nie widziałam filmu po polsku (Chyba, że polski film.). Filmy wybieramy na zmianę, chociaż nasz gust w wielu kwestiach się pokrywa. O. ma szczęście, że lubię fantasy, inaczej byłoby ciężko. 😉
Wieczór jest czasem dla języków. Rano nie znalazłabym dla nich ani chwili! Wieczorem oprócz tego, że oglądam filmy po niemiecku, czytam książki w tym języku. Czasem relaksuję się przeglądając słówka lub wykonując ćwiczenia gramatyczne z anielskiego czy włoskiego. I serio mnie to relaksuje!
Refleksja.
Przed pójściem spać zapisuję w specjalnie przeznaczonym ku temu zeszycie 3 rzeczy, które mnie danego dnia uszczęśliwiły oraz 3, za które jestem wdzięczna. Do prowadzenia tego zeszytu zachęciła mnie Ania, która maluje. 😉 Rezultaty są świetne! Miałam długą przerwę w prowadzeniu zapisków, dlatego teraz, około miesiąc po powrocie do tego rytuału, jestem przekonana, że ten zwyczaj pokazuje nam, jak fajne jest życie i pomaga bardziej je docenić. Może to banalne słowa, ale regularna pamięć o wdzięczności i systematyczne poświęcanie czasu na dostrzeganie radosnych chwil w życiu naprawdę sprawiają, że czuję się szczęśliwa.
Nie każdy wieczór wygląda u mnie tak, jak ten opisany wyżej. Zdarza mi się, że siedzę przy laptopie do nocy, ucząc się, pisząc teksty, a nawet oglądając głupie filmiki na Youtube. Zdarza się, że nic nie jem, nic nie planuję, a patrząc na książki zastanawiam się, czy umiem czytać. Na szczęście takie dni to u mnie zdecydowana rzadkość!
A jak wyglądają Wasze wieczory? Macie jakieś nietypowe pomysły na ich spędzenie?
Do następnego czytania!
Ania
49 Responses
U mnie bardzo podobne. Do tego tylko dochodzi spacer po wszystkich blogach 🙂 W kolejności – kolacja, gorąca kąpiel, książka lub film, później blogi na telefonie i najczęściej podczas tej czynności zamykają mi się już oczy 😉
Ja czytam blogi o różnych porach, często nie umiem wytrzymać i już po przyjściu z uczelni zabieram się za lekturę w ramach chwili wytchnienia. 😀
Gdyby to wszystko mogło tak wyglądać będąc studentką kierunku lekarskiego… Tutaj niestety codziennie trzeba przysiąść do książek i to porządnie.
Tak, kierunki medyczne to wgl inna bajka. Pewnie już kilka lat wcześniej musiałaś żyć w tym rytnie, bo i tak musiałaś dużo poświęcić przygotowując się do matury. Podziwiam ludzi, którzy zdecydowali się tyle oddać, by potem pomagać innym 🙂
Doskonale Cię rozumiem z tym mięsem, bo ja mam to samo… Zawsze byłam BARDZO mięsożerna, od wakacji coraz gorzej mi się na nie patrzyło, aż doszło do tego, że teraz w ogóle nie chcę i nie mogę go jeść. Rodzice przygotowali pizzę z salami, więc zrobiłam sobie „cheat meal” i tak samo, ból brzucha do wieczora. Za to nie jedząc mięsa czuję się dużo lepiej i lżej 🙂
Może dlatego że z czasem mięso w sklepach staje się coraz gorszej jakości? Wielkie hodowle, zwierzęta pasione różnymi dziwnymi rzeczami, byle wydajniej… To odbija się i na smaku i na właściwościach. Też z czasem jadłam coraz mniej, rok byłam wegeterianką, teraz jem sporadycznie, u rodziny a sama przyrządzam ryby.
Ale wiesz, że z rybami to ta sama bajka? ;D
No tak, ale tłumaczę sobie że mają więcej korzystnych składników, niż mięso więc to się jakoś równoważy 🙂
To ma sens. 😉
Tak fajnie to opisałaś, że mam ochotę spędzać wieczory tak jak ty! Piękne zdjęcia!
Dziękuję, bardzo mi miło!:)
Moje wieczory nie należą do luźnych, zwykłe prowadzenie domu po powrocie z pracy zabiera czas, staram się na te obowiązki poświęcać czas max do 19-stej. Potem czas na moje pasje, które jednak traktuję z powagą: blog, pisanie ksiażki, jakieś bieganko albo ćwiczenia w domu, czytać też trzeba, a-ha – od początku października przygodę z włoskim rozpoczęłam i to też wieczorami. Lubię czynnościwykonywane po 19-stej, więc za bardzo mnie nie męczą, jednak wg Biblii i Bóg miał jeden dzień wolnego, stąd i ja jeden wieczór w tygodniu przyznaczam sobie na lenistwo 🙂
I to bardzo dobre podejście! 😉
Zdecydowanie lubię celebrować wieczory! Ale wiadomo, jak bywa – nie zawsze się da i tym lepiej smakują, gdy się ułożą według przyjemnego scenariusza.
PS: Czy to wino jest „z Maryjką”? A przynajmniej było, bo nie wiem, czy przypadkiem nie widziałam go z nieco inną etykietą? Ale od razu nazwa mi się dobrze skojarzyła 🙂 Jeśli to to, to dostałam butelkę po obronie pierwszego magistra, przestało w moim domowym barku chyba ze dwa miesiące zanim takim samym poczęstowała mnie ciotka. Było prze-pysz-ne! Swoją magisterską butelkę oszczędzałam więc na jakąś okazję, bo w swojej okolicy nie mogłam nigdzie go znaleźć, by kupić, gdy wypiję tamto zachomikowane 🙂 Wypiłam dopiero w tym roku na urodziny, bo ZNALAZŁAM 😀
TAK! To jest to wino! Sprzedają je w Biedronce, dziwne, że potrafiłaś go znaleźć. Ja byłam w szoku, jak tak tanie wino może być tak smaczne, ale naprawdę bardzo je lubię. 🙂 Liebfraumilch jest też dobre z takiej pięknej kobaltowej butelki. Również polecam, chociaż to kosztuje już więcej. 😉
Jak to: W BIEDRONCE?! Biedronkowe to przypadło mi do gustu Le Carillon czerwone(jest jeszcze różowe i białe, ale zdecydowanie wolę czerwone). Jak na tanie wino jest niezłe. A Liebfraumilch w swoich Biedronkach nie widziałam, ale poszukam 🙂 Bo widziałam e tylko w Mili i chyba Delikatesach Centrum.
Wieczory są zdecydowanie przyjemniejsze niż trudne poranki! Przygaszone światło, spokojna muzyka, zapachowa świeca i herbata – nawet jeśli miałby on trwać 20 minut, opłaca się codziennie wieczorem chociaż przez chwilę odpocząć 🙂
Gdyby nie ten czas wieczorem na odpoczynek dni zlewałyby się w jedno. 😉
Zazdroszczę Ci tej smykałki do języków! Ja wciąż walczę ze sobą i swoim angielskim! 🙂 Fajne wieczorki! 🙂 Ja zazwyczaj ćwiczę albo biegam, oglądam filmy, bloguję. Ostatnio bardzo intensywnie 🙂
Zazdroszczę mobilizacji do biegania! Teraz, gdy jest chłodniej totalnie mi się odechciało. ;p
Mam tak samo jak Ty. Wieczory są fajniejsze, dużo. Rano zazwyczaj nie mogę się zwlec z łóżka, zły jestem, i całe to celebrowanie o dupę rozbić
Haha, no bywa i tak. 😉 Ja raczej dobrze czuję się rano, ale na pewno nie zrobiłabym tyle, co zrobię wieczorem. 🙂
Też bardziej lubię celebrować wieczory 🙂 To taki czas, gdzie można się wyciszyć i odpocząć 🙂
Ja wolę bardziej celebrować wieczory jak poranki. Człowiek przecież męczy się przez cały dzień, więc wieczorem potrzeba mu więcej relaksu. Zresztą, wolę zasnąć szczęśliwie zrelaksowana 😀
Święte słowa! 😉
Poranki to dla mnie kawa i TED, powtórki materiału czy odrabianie prac domowych (bo zajęcia na studiach od 16 do 21). Wieczory to aromatyczne kąpiele, pachnąca herbata wypita wspólnie, jakiś film czy książka. Mam swoje rytuały zarówno rano jak i wieczorem, jednak to wieczory lubię bardziej. 🙂
To długi ten poranek. 😀
Chyba faktycznie bardziej celebruję wieczory niż poranki. Długie kąpiele też uwielbiam! O tej porze roku, kiedy szybko robi się ciemno, wieczory są takie przytulne. A i lampką czerwonego wina też od czasu do czasu umilamy sobie wieczorne rozmowy 🙂
Widzę, że same bratnie dusze tego bloga odwiedzają. 😀
Oj, ja też decydowanie bardziej celebruję wieczory niż poranki. Co prawda często zdarza się, że zamiast celebracji mam gonitwę, żeby wyrobić z się z gotowaniem, pracą, zajęciami na następny dzień, ale od jakiegoś czasu staram się naprawdę spokojniej przeżywać wieczory. Prysznic, serial z chłopakiem, wieczorne rytuały kosmetyczne, dokładne planowanie następnego dnia (uwielbiam!), chociaż kilka stron książki (ja z kolei czytam ostatnio prawie tylko po angielsku) i też czasem winko 🙂
Wieczory są fajne! Poranki staram się skrócić do minimum 😉
A pomysł z zeszytem strasznie mi się spodobał! Ja kiedyś starałam się robić codziennie zdjecia chociaż jednej rzeczy, która sprawia mi radość i chyba muszę do tego wrócić, bo uwielbiałam przeglądać foldery z tymi zdjęciami!
A mi się spodobał pomysł zdjęć! Zobaczę, czy się u mnie sprawdzi. Dzięki za inspirację! 😉
Ja już zaczęłam z powrotem! 😀
p.s. Właśnie jestem po dłuuugiej, gorącej kąpieli w towarzystwie książki i baniek. O tak! 🙂
Fajnie! Nigdy nie kąpię się z książką, a chyba czas najwyższy. 😀
Mam to po Tacie 😀
Ja planuję zwykle rano, przed lekcją; w szkole, albo tramwaju. No i mnie odpręża biologia, zamiast angielskiego i włoskiego, a tego ostatniego nawet nie znam. Niedług mi się podręcznik skończy, ale jest jeszcze od chemii i wielkia ,,Biologia”, którą trzeba czytać w domu, bo nie da się jej nigdzie zabrać.
Jeśli czytanie w łóżku to zły pomysł, to po prostu przestaw lampę, żeby mieć oświetlone łóżko.
Robię tak! Ale po prostu umysł kojarzy miejsce, jakim jest łóżko z odpoczynkiem i snem. Łóżko jest mięciutkie i cieplutkie, dlatego tak szybko usypiam nad książką, chociaż nie zawsze. Zwykle, gdy jestem bardzo zmęczona.
Chodząc jeszcze do szkoły też bardzo lubiłam biologię! 🙂
Wieczór to fajna sprawa. Żadna pora tak nie odpowiada mi do czytania książek albo pisania, jak wieczór. Ostatnio mam fioła na punkcie świeczek zapachowych, więc w pokoju w zależności od humoru unosi się zapach truskawek albo cynamonu i wanilii 😀
U mnie podstawą jest poranny rytuał, gdzie tylko minimalne zmiany są dopuszczalne. Jednak co do wieczoru też mam pewne przyzwyczajenia, szczególnie związane z przygotowaniem części rzeczy na zapas (przygotowanie śniadania, spakowanie innych posiłków, przygotowanie ubrań itd).
PS. Zakochałam się w tym kubku! Można go jeszcze gdzieś dostać? 🙂
Ojejku, chyba nie. 🙁 Był jakieś 3-4 lata temu w Home and You.
U mnie tez bardziej sprawdza sie celebrowanie wieczorow niz porankow 🙂 Z tego wzgledu ze rano wstaje o 6:10 i po szybkim przygotowaniu sie i zjedzeniu owsianki (obowiazkowo) wychodze do pracy i dopiero przy biurku mam czas na kawe i ksiazke. A tak konkretnie zajmuje sie soba wieczorem 🙂 Kiedy juz ugotuje obiad, zjem, przygotuje sobie wszystko na nastepny dzien, najczesciej odpalam jakis program treningowy na youtube i cwicze 🙂 Najlepszy wieczor to taki kiedy trening jest zrobiony, endorfinki wtedy szaleja 🙂 Pozniej kapiel, nastepnie spedzanie czasu z mezem, film, wyglupy albo poprostu rozmowa 🙂 Czesto tez goraca woda z cytryna i ksiazka 🙂
Studiujesz germanistykę? Jak oceniasz ten kierunek? 🙂
Zależy, co mam ocenić? Myślę, że zależnie d tego, gdzie studiujesz germanistyka wygląda inaczej, więc ciężko, żebym się wypowiadała. Na pewno wiem, że jeżeli chcesz tylko nauczyć się języka to to nie jest kurs językowy. To przede wszystkim filologia więc uczysz się dużo o kulturze, literaturze i językoznawstwie. 🙂
Normalnie pokochałam tego bloga! Przeczytany każdy wpis 🙂 a jeszcze bardziej się przywiązałam poprzez fakt, ze tez rozpoczęłam studia fil. germańskiej.
Ajć! <3 To super miłe. 🙂 Gdzie studiujesz germanistykę? 🙂
Lubię je spędzać podobnie. Nie jest to możliwe jednak przez pracę – studiując dziennie, często nadrabiam zlecenia i piszę wieczorami. Ale herbatka, jakaś świeczka i miłe ciepełko też wtedy jest 😉
Przytulnie <3