Siedzę przed vintage lustrem prosto z Ikei i pudruję nosek. Skórze pod oczami też się oberwało, bo taki makijaż przecież rozjaśnia i dodaje spojrzeniu blasku. Pędzelkiem nakładam korektor mineralny w pudrze. I nagle to cholerstwo jakby bardziej widać.
– Oskar! Popatrz, mam zmarszczki.
– Gdzie? Nic nie widzę.
– No tu pod okiem, pod lewym bardziej, bo nim puszczam oczko. (Nigdy więcej nie puszczę oczka. – myślę sobie.)
– Nie masz zmarszczek.
– Mam.
I tu się zaczynam zastanawiać, czy mój wybranek, aby na pewno dobrze widzi, bo jak tego można nie widzieć! No pierwsze zmarszczki jak nic! Może na jakieś badania go wyślę.
I już w głowie mam te wszystkie błędy! Pocieranie oczu, inwazyjne zmywanie makijażu i ciężkie kosmetyki! Stres na studiach też nie pomaga. Do tego dochodzi opalanko, które zawsze kochałam, z którego nie zrezygnuję, bo witaminę D skądś brać trzeba. Chociaż tłumaczę sobie, że jak się opalam i oczy zamykam, to mi się zmarchy nie robią, bo rzęsy mi ten fragment ciała zasłaniają. (Proszę nie wyprowadzać mnie z błędu, jeżeli w nim tkwię.)
I potem myślę sobie, że po co mi to wszystko, że chyba oszalałam. Zmarszczki będziemy mieć wszyscy, tak czy siak. Od tego się nie ucieknie! Nie znam babci, która by zmarszczek nie miała. Nie znam gwiazdy Hollywood, która by się nie zestarzała. No więc o co chodzi? Wszyscy będziemy kiedyś tak wyglądać. Powiedziałabym nawet, że brak zmarszczek w pewnym wieku wygląda dziwnie, nienaturalnie. Każdy może robić ze swoim ciałem, co mu się podoba. To, że ktoś zdecydował się na skalpel czy inny botoks w dorosłym życiu ma swoje podłoże w niskiej samoocenie, a samoocena i poczucie własnej wartości budujemy już za młodu, w wieku studenckim także.
Więc jeżeli ja, czy jakakolwiek inna dziewczyna przejmuje się już swoimi pierwszymi zmarszczkami, to googlowanie w pierwszej kolejności sposobów na pozbycie się ich nie jest dobrą drogą. Googlowanie sposobów na podniesienie pewności siebie, poczucia własnej wartości, to jest już coś! Pierwsze zmarszczki przyjdą tak, czy siak. Nie ważne, czy masz lat 18, 23, 28 czy 35. Jeżeli w każdym z tych wieków (?) twoja samoocena pozostaje na niskim poziomie, to w każdym z tych wieków (?) będziesz cierpieć. Będziesz się zadręczać, mówić, że jesteś stara i brzydka. Będziesz łapać się brzytwy i wydawać fortunę na kosmetyki. W gorszych przypadkach zdecydujesz się na zastrzyki lub cięcia. Ale to nie pomoże. Poczucie własnej wartości i pewność siebie nie są wstrzykiwane w skórę. To trzeba w sobie wyćwiczyć, może odnaleźć. Nie można tego wklepać w kremie, nie można tego nawet zjeść! Tym gorzej, bo żeby je zdobyć trzeba się napracować, a te składniki osobowości nadal pozostają najlepszym środkiem na zmarszczki.
Sposób na problem starzenia się czyli podniesienie własnej samooceny.
Niska samoocena wynika z kilku czynników, głównie wewnętrznych, chociaż te zewnętrzne oczywiście też mają znaczenie:
1. Zbyt wysokie wymagania wobec siebie.
2. Brak doceniania swoich dokonań, a nawet umniejszanie im.
3. Krytykowanie siebie, a nawet obrażanie własnej osoby.
4. Porównywanie się z innymi ludźmi.
5. Czynnik zewnętrzny.
Jak widać nasza samoocena zależy przede wszystkim od nas. Więcej robimy złego mówiąc do siebie, że jesteśmy „głupi, brzydcy i niefajni” niż tego złego narobił nam znajomy, który ma skłonności do znęcania się nad ludźmi. Od innych możesz się odciąć od siebie nie! To właściwie dobra wiadomość, bo już wiesz, że wszystko zależy od Ciebie. 😉
Oczywiście pierwszym krokiem jest zaprzestanie obniżania swojej samooceny, by nie popadać w błędne koło. To zdarza się najczęściej kobietom, które uwielbiają krytykować same siebie. Z takich wydawałoby się błahostek rodzą się poważne problemy. Np. nerwica, o której też Wam jeszcze opowiem. Tak więc następny razem, gdy będziesz chciał się skrytykować ugryź się w język i lepiej afirmuj swoją wspaniałość. 😉
Jak podnieść własną samoocenę?
- O tym można pisać bez końca. Na początek możesz usiąść z kartką i wypisać 50 swoich zalet, także tych związanych z wyglądem. Jeżeli wydaje Ci się, że to duża liczba siedź tak długo, aż wypiszesz wszystkie. Powieś nad łóżkiem lub przy biurku. Czytaj codziennie i rośnij w duchu.
- Zapisuj sukcesy.
- Planuj swoje działania, dzięki temu szybciej dosięgniesz celów i poczujesz się pewniej.
- Nie odrzucaj komplementów i praw je innym osobom. Wtedy prędzej usłyszysz coś miłego na swój temat.
- Trenuj asertywność. Osoby o niskiej samoocenie zgadzają się na wszystko, są wykorzystywane. Częstsze mówienie nie, pokazuje, że nie jesteś na usługach innych, że znasz swoją wartość.
- Możesz przeczytać też mój wpis dla nieśmiałych: Doraźnie sposoby na dodanie sobie odwagi. Ogólnie nie wszystkie osoby o niskiej samoocenie są nieśmiałe. Czasem to największe gaduły w towarzystwie. Po prostu w ten sposób ukrywają swoje kompleksy. Jednak nie zawsze tak to wygląda, dlatego linkuję do tamtego wpisu. 😉
Zaprzestanie działań destrukcyjnych wobec własnej osoby i wprowadzenie w życie powyższych punktów, to już dobra robota. A jeżeli Ci będzie mało to googluj i szukaj sposobów idealnych dla Ciebie. Każdy jest inny i potrzebuje dopasowania rozwoju pod własne możliwości. UWAGA: Wprowadzenie tych zmian grozi ignorancją na wszelkie ukazujące się na naszym ciele objawy starzenia się czy niedoskonałości. Zauważać za to będziemy nasze zalety.
To tak jak zakochany chłopak, który nie widzi zmarszczek swojej dziewczyny bo patrzy w jej błyszczące oczy, a nie bruzdy pod nimi. To tak jak dziewczyna, która ma kompleksy na punkcie trądziku uważa, że jest brzydka, albo obleśna, ponieważ widzi tylko gule, a totalnie ignoruje śnieżnobiały uśmiech czy piękne długie rzęsy. Pewnie też macie tak, że nie zwracacie uwagi na niedoskonałości w wyglądzie swoich znajomych, za to Waszą uwagę przyciągają ich zalety. Tak to już działa, wszystko zależy na co skierujemy swoją uwagę. Zamiast koncentrować się na wadach wyróżnijmy atuty, myślmy o nich, a poczujemy się znacznie pewniej i po prostu piękniej.
Do następnego czytania!
Ania
30 Responses
Ok, jestem kupiona. Od dziś zapisuję każdy sukces i chyba nawet spiszę 50 zalet, chociaż będę musiała mocno główkować 😀
I tak ma być! Powodzenia! 😉
Uwielbiam Twojego bloga, takie tu wszystko ładne i mądre <3
Ładne i mądre. <3
:)) Uważam, że pierwsze zmarszczki dodają kobiecie klasy i charakteru. Pewnie przez skojarzenie z doświadczeniem. To trochę jak transformacja. Ileż można mieć twarz jak pupka niemowlaczka? 😀 A jeśli u boku masz wspaniałego faceta, który odmawia istnienia zmarszczkom, to już w ogóle. ;))
Dokładnie! Zgadzam się z Tobą w 100% 🙂
Kurczę to chyba też muszę się sobie przyjrzeć w lustrze, bo chyba za rzadko to robię i nie dostrzegam zmarszczek albo zepchnęłam ich istnienie poza granice świadomości 😉
Miszcz <3
Ha, poczekaj na pierwsze siwe włosy, te dopiero siadają na psychikę 😉 Żartuję.
Świetnie rozpracowałaś sposoby na lepszą samoocenę 🙂
Ej no, nie ma czegoś takiego jak siwe włosy.To po prostu przejście na bardzo jasny blond. ;D
Tak, tak. Pasemka takie 😉
Ojjjj tak. Kompleksy są straszne, coś o tym wiem! Ale pracuję nad sobą!!! 🙂
W tych filmach za dużo perfekcyjnych ludzi. ;p
Mój wybranek z kolei powiedział, że będę kiedyś miała urocze zmarszczki i – szczerze mówiąc – nie boję się tego momentu :). Nie ma nic piękniejszego niż zmarszczki od uśmiechu – zapisują na naszej twarzy historie wszelkich szczęśliwych chwil. I nawet jeśli w babcinym wieku moja buzia będzie nimi poorana, to mam nadzieję, że patrząc w lustro będę ze szczęściem przywoływać każde radosne wspomnienie, które do ich powstania się przyczyniło :).
Pięknie to ujęłaś! <3
Czytam ten tytuł i nie bardzo wiem, czego się spodziewać. Czytam więc tekst i wszystko staje się jasne. Ty to masz Dziewczyno dobre podejście 😀
Z tymi zmarszczkami prawda, pojawiają się dziady! Mimo że ja o skórę wokół oczy dobrze dbam, nie mam sobie nic do zarzucenia, to jednak miałam 22 lata, jak dostrzegłam te mini linie. Nie przepadam za nimi, ale z drugiej strony, całkiem fajnie wyglądam, jak mocno się śmieję.. 🙂
No raczej! Wyobrażasz sobie, żeby się nie uśmiechać, bo robią się zmarszczki? Podobno układanie ust w literę „O” podczas śmiania nie powoduje zmarszczek, ale jak to zabawnie wygląda. ;p
A ja strasznie lubię zmarszczki. Pokazują mimikę człowieka – czy więcej dumał, a może więcej się śmiał. Patrzę i się zastanawiał, jak żyła, przez co przechodziła dana osoba… 🙂
Tak! Często na twarzach starszych ludzi widać, jakie prowadzili życie. Czy się często śmiali, czy tylko marudzili. twarzy można czytać jak z otwartej księgi. 🙂
Największymi przeciwnikami, których musimy pokonać, jesteśmy często my sami. I tutaj też to widać, niestety. Zwróć jednak uwagę, że strasznie dużo jest przekazywane nam w procesie wychowania i kształtowania nas – zwłaszcza widać to u kobiet. W Polsce mówi się dziewczynkom, żeby były skromne i miłe. Żeby się nie chwaliły. Trzeba z tym walczyć: chwalmy się, chwalmy swoje wady, bo dzięki nim stajemy się wyjątkowi! 🙂
Dokładnie tak! <3
Tak jak piszą niektóre dziewczyny tutaj, zmarszczki są piękne. Są i koniec kropka. 😉
Uch uch. Moja mama się nie przejmuje zamrszczkami, moja babcia się nie przejmuje, obydwie są prze-pię-kne i bardzo chciałabym wyglądać jak one w wielku 50+ i 70++. Wysoką samoocenę wyniosłam z domu, dzięki mojej wspaniałej rodzinie (ale nie, nigdy nie byłam w sobie zadufana!), ale na studiach mocno mi moje poczucie własnej wartości pokjechało w dół. Wtedy właśnie zaczęłam zapisywać swoje sukcesy na kolorowych karteczkach, wrzucałam do butelki, pięknie to wygląda na półce. No i zmieniłam otoczenie. Na zdrowsze. Wiem, że czasem się nie da, ale warto chociaż zmienić coś małego. Polecam!
O tu super! Widać, że to naprawdę dobre zmiany. Piękno kobiety naprawdę zależy od jej pewności siebie i tego jak ona siebie postrzega. Ekstra, że masz takie dwa silne przykłady w swoim domu rodzinnym. 🙂
Miałam tak samo.Tylko,że z Sebkiem, nie z Oskarem. Oczywiście on nawet nie zauważył tych kilku kreseczek, które mnie tak poruszyły. Co więcej, strasznie mnie zdenerwowała podjęta przez niego próba wmówienia mi, że wymyślam. Dopiero później stwierdziłam, że mam dwa wyjścia : a) nie patrzeć w lustro przez kolejne kilkadziesiąt lat i nie widzieć problemu b) polubić się z moim delikatnym defektem. Wybrałam to drugie 🙂
No i słuszna decyzja. a Sebek kochany! 🙂
Mam lat 30+ i pierwsze zmarszczki już za sobą. Nie było tak źle. Po 30tsce zrozumiałam z czasem coraz bardziej będzie się liczyć moje wnętrze 🙂
Każdy wiek jest piękny i niesie z sobą coś wyjątkowego. Tak mi się wydaje. 🙂
A propos „problemu” starzenia się: zauważyłam, że jeśli na co dzień przebywamy z młodszymi osobami, to sami postrzegamy siebie jako młodszych. Sprawdziłam to na własnej skórze 🙂
To też jest dobry trik! ;D