Nauka języków. Czy Ty też dałeś się oszukać?

nauka języków ktoś nas chyba okłamał

Próbowałam już swoich sił w różnych językach. Z czasem moje myślenie na ich temat bardzo ewoluowało. Kiedyś wydawało mi się, że nauka języków to takie ciężkie zadanie, które trzeba wykonywać latami, być bardzo systematycznym i dopiero wtedy przyniesie ono efekty. A wszystko dlatego, że ktoś mnie okłamał.

Nauka języków – moje spostrzeżenia.

Kłamstwo nr 1 – Czas.

Teraz wiem, że to nie do końca tak. Można uczyć się języka latami, ale uczyć się rzeczy, które są nieprzydatne, a później nie być w stanie się dogadać. Można być sprytnym i uczyć się pod komunikację (jak ja we Włoszech), a później umieć się dogadać na zadowalającym poziomie. Moja nauka polegała na tym, że jeżeli nie umiałam odpowiedzieć Włochowi na jakieś pytanie, to sprawdzałam w domu, co powinnam była mu powiedzieć, uczyłam się tego, (właściwie to uczyć się nie musiałam, bo jakoś tak samoistnie zapamiętywałam te zdania) i przy następnej, okazji udzielałam już odpowiedzi. Zdarzało się, że Włosi stwierdzali, że świetnie mówię po włosku, a ja przecież nie zrobiłam jeszcze książki A2! Wszystko dlatego, że to, co mówiłam sprawiało wrażenie języka na wysokim poziomie.

Kłamstwo nr 2 – Ośmieszenie.

Strach przed ośmieszeniem się jest dziwny. Podczas Erasmusa zastanawiałam się, czy nie dotyczy tylko Polaków. Hiszpanie nie mieli problemu z dukaniem po angielsku. Nie mieli problemu z tym, że opowiadają mi o przeszłości w czasie teraźniejszym, nie mieli problemu ze złą konstrukcją zdania czy fonetyką. (Mówili np. jołk.) Najważniejsze, że się rozumieliśmy. Nie zdajemy sobie sprawy, jak niewiele trzeba umieć, żeby być w stanie komunikować się z drugim człowiekiem.

Kłamstwo nr 3 – Lans.

Fascynuje mnie też to, jak ogromny wpływ na nasze myśli ma język, którym mówimy. To niesamowite, że nawet konstrukcje w języku mogą determinować Twój charakter. Podoba mi się ta zmiana, w której nagle obiekt, jakim jest truskawka staje się fragolą. Tzn. że zaczynasz mówić słowami z języka, którego się uczysz. Będąc we Włoszech nie kupowałam truskawek, bo przecież we Włoszech nie ma truskawek! Są fragole! I to nie znaczy, że wracając do Polski mylę słowa i nie pamiętam już, jak nazywają się truskawki. 😉

W Polsce wydaje mi się, że jestem bardziej oficjalna. W sklepie mówię dzień dobry. We Włoszech „ciao” lub „buongiorno”, co sprawia, że jestem jakaś taka bezpośrednia. Nawet w Niemczech można powiedzieć niemieckie „cześć” wchodząc do sklepu, a u nas „cześć” nikt nie powie. Zabawne. Nie jest to zła cecha, a świadczy ona o naszej grzeczności. Obcokrajowcy stwierdzają, że jesteśmy bardzo uprzejmi. Podczas kłótni zachowujemy formy grzecznościowe. Bo Anglik powie „fuck you”, a Ty do obcego, starszego człowieka powiesz „spierdalaj Pan”. (Oczywiście ja wiem, że Ty tak nie mówisz, to tylko hipoteza.)

nauka języków ktoś nas chyba okłamał

Kłamstwo nr 4 – Trudna nauka języków.

Ciężko mi uwierzyć, że w dzisiejszych czasach można nie uczyć się języków. Przecież te uderzają w nas z każdej strony. Już samo przeglądanie Youtube’a czy memów sprawia, że samoistnie się uczymy. Oglądanie filmów w obcym języku jest dobrą inicjatywą własną, by polepszyć rozumienie ze słuchu. Zapewne sami jesteście w stanie zrozumieć z języka angielskiego dużo więcej niż powiedzieć i chyba nie da się wyrównać tej relacji. Ja mam tak również z niemieckim. Nie powiedziałabym, że nauka języków jest trudna. Czasochłonna? Też nie. To po prostu kolejne zajęcie.

Kłamstwo nr 5 – Skala A1 – C2.

Cały ten wpis to moje przemyślenia na temat nauki języków. Myślę, że języki są bardzo obszernym i nie do końca zrozumiałym zagadnieniem, które ktoś próbował wcisnąć w tabelkę A1-C2 i średnio mu to wyszło. Opis Twoich umiejętności językowych to nie jakaś tam skala. To wszystko jest bardzo płynne i trudne do określenia. Wszystko zależy od tego, czego od siebie oczekujesz. Papierki rozdają na lewo i prawo, pracodawcy jednak coraz częściej patrzą na to, co potrafisz, a nie jaki masz papierek. Nie można powiedzieć, że ktoś, kto ukończył kilka kursów językowych z dyplomem C2 jest na tym samym poziomie, co osoba, która skończyła filologię. A teoretycznie ta skala by na to wskazywała.

Kłamstwo nr 6 – Słabo mówisz po…

Najgorsi są nauczyciele, którzy próbują pokazać Ci, jak mało wiesz zamiast podkreślić to, czego się już nauczyłeś. Nie daj się wciągnąć w tę maszynę, bo uwierz mi, że nie wszędzie zostałbyś tak samo oceniony. Andonii mówił, że ma angielski na poziomie C1 (z tym jołk i myleniem czasów) i dobrze, że czuł się tak pewny siebie, bo to dawało mu możliwość bezproblemowej komunikacji. Tak naprawdę do momentu, w którym sam nie powiesz, że dobrze mówisz w danym języku, to nikt Ci tego nie powie.

Pochwal się więc, w jakim języku jesteś dobry i nie żałuj sobie komplementów! Popatrz na to, co już potrafisz, a nie na to, czego musisz się nauczyć. To był ostatni wpis z serii Wakacyjnego Wyzwania Językowego. Trwało ono 2 miesiące i naprawdę, nie ważne jest to, czego nie zrobiłeś. Ciesz się z tego, co masz. 🙂

Mój kalendarz mówi, że Podsumowanie Wakacyjnego Wyzwania Językowego za tydzień. Jeżeli chcesz się ze mną czymś podzielić to pisz do mnie na: aniakania@blue-kangaroo.pl lub odezwij się na Facebooku. Chętnie poczytam o Twoich zmaganiach.

Poprzednie wpisy z serii:

Kanały językowe na Youtube, które musisz znać.

Wakacyjne Wyzwanie Językowe: Mówię po innemu.

Najlepsze aplikacje do nauki języków.

Nauka angielskiego – jak płynnie mówić po angielsku w 5 krokach.

Do następnego czytania!

Ania

42 odpowiedzi

  1. Z tym ośmieszeniem w naszym kraju to chyba rzeczywiście większość ma problem, przez co pewnie tak wiele osób deklaruje, że zna angielski, ale boi się mówić. Bo i jak tu mówić otwarcie, kiedy zawsze z boku znajdzie się jakiś złośliwy „poprawiacz” . Tzn. samo poprawianie, generalnie nie jest złe, rzeczywiście możemy jakieś słowo źle akcentować, ale czasami wszystko wychodzi właśnie jakoś tak złośliwie anie życzliwie 😉

    1. To jest przykre. Ale trzeba być upartym i jednak twardym. Olewać poprawiaczy, albo powiedzieć im, że nie życzymy sobie ich złośliwych uwag. Tak naprawdę rozmawiając z obcokrajowcem w jego ojczystym języku to on rzadziej Cię poprawi niż Polak mówiący tym językiem. No to hello! ;D

    1. Zgadza sie! Dlatego tak smiesznie brzmi okreslenie, ze ktos zna jezyk obcy „perfect”. Naturalnie nie mozna nauczyc sie jezyka obcego w takim sensie, ze zna sie go w 100%. Tego nie sa w stanie opanowac nativi czy muttersprachlerzy. Ale potocznie rozumiane okreslenie znajomosci jezyka oznacza po prostu, ze ktos w zakladanym zakresie go opanowal. To okreslenie umowne, Zalezy, jak do tego podchodzic.Za to oczywiscie nie mozna powiedziec, ze sie nauczylo jezyka i mozna go „odlozyc na polke” – albo sie go jak najaktywniej uzywa, albo nam „gasnie”.. Dobra wiadomosc jest jednak taka, ze przynajmniej raz nauczone zasady i slownictwo w wiekszosci nam nie gina, nawet gdy nam sie tak tylko wydaje. Czasami wystarczy je lekko „odkurzyc” i znow czujemy, ze „znamy” jezyk, ktorego nauczylismy sie przed laty 😉 Miewam takich ludzi na swoich lekcjach (http://unitalent.pl) – nawet po 20 latach przerwy „wracaja” i ciesza sie z tego jak malo kto.

    2. Tak, nauczyć nigdy się do końca nie nauczymy, bo nativ zawsze będzie umiał więcej. Jednak jestem za tym, żeby nie umniejszać swoim umiejętnością i mówić: znam niemiecki, umiem mówić po włosku itd. To dodaje pewności siebie, co przekłada się na łatwość w komunikacji. 🙂

  2. Ehh, niestety muszę się z Tobą zgodzić. Każdy ma jakieś złote myśli na temat języków, każdy nauczyciel najchętniej wrzuciłby Cię do szufladki z nazwą poziomu, najlepiej równając w dół. Niestety, nie da się nauczyć języka w szkole na lekcjach, trzeba nim żyć. Trzeba go używać, wykorzystywać. Dopiero po jakimś czasie łapiesz się, że nie pamiętasz jak wygląda polska wikipedia albo że nawet nie sprawdziłaś, czy jakąś informację można znaleźć też w języku ojczystym.

      1. Lub już jesteś na tym poziomie, że widzisz błędy tłumaczeń, albo że nie przekazują one dokładnie tego co powiedziała postać xD.

  3. Troche przykro to czytac. Czesc rzeczy to stereotypy (trudnosc nauki), ale ogromna reszta to efekt pracy bardzo, ale to bardzo zlych nauczycieli, a wlasciwie braku ich kompetencji, umiejetnosci, doswiadczenia.. Wyliczac mozna bez konca. Zajmuje sie nauczaniem jezyka niemieckiego (http://unitalent.pl), mam do czynienia z dziecmi starszymi, modzieza, doroslymi (tez w roznym wieku) i wiem jedno: wiek nie ma znaczenia, jesli chodzi o mozliwosc badz brak mozliwosci nauczenia sie jezyka. Moze byc inne tempo, inny wysilek, ale mozliwosci sa. Nie istnieje cos takiego, jak trudnosc w nauczeniu sie jezyka, sa tylko zle uczeni uczniowie. Metody pracy nalezy dopasowac sclisle do indywidualnych predyspozycji danego czlowieka. Jasne, ze latwiej powiedziec, niz zrobic. Ale WLASNIE NA TYM polega praca nauczyciela jezykowca. Nauka jezyka jest tak inna od nauki innych przedmiotow, jak matematyka jest inna. Podobnie mozna potraktowac biologie, geografie, moze chemie, ale na pewno jezyk to co innego. Bardzo dlugo by o tym pisac. W kazdym razie mam swietna wiadomosc: jesli spotka sie odpowiedniego nauczyciela na swojej drodze, to jezyk obcy ma sie z glowy (w pozytywnym tego okreslenia znaczeniu 😉 Wazne, zeby byl to nauczyciel, ktory nauczy nas jezyka, a nie tylko bedzie go bez konca uczyl. To wielka roznica.

  4. jako filolog/tłumacz z wykształcenia uważam, że to ciężki kawałek chleba. dlatego po korepetycjach i praktykach w szkole nie zdecydowałam się na pracę jako lektor, to zawód z ogromną misją i odpowiedzialnoscią, ale głodowe stawki wcale nie zachęcają do przykładania się do prowadzenia takich zajęć 🙁

    1. Zawsze można iść do dużej firmy, tam dobrze zapłacą i da się znaleźć ciekawe stanowisko. Dobre na start, żeby się zorientować, co się lubi robić i przy okazji odłożyć trochę pieniędzy. Osoby z językami obcymi są bardzo poszukiwane, można dostać nawet dobre wynagrodzenie bliskie średniej krajowej na start.

  5. Dla mnie największym problemem jest strach przed ośmieszeniem i po prostu jakaś taka blokada.. Nie wiem jak to pokonać. Jakieś rady? Po prostu rzucić się na głęboką wodę?
    (od-zera-do-runnera.blogspot.com)

    1. U mnie jest podobnie, po prostu wstydzę się mówić. Boję się, że palnę jakąś głupotę. To jest naprawdę straszna blokada, której nie mogę przełamać.

  6. Jak byłam we Włoszech, to trafiałam w takie miejsca, gdzie Włosi nie chcieli rozmawiać po angielsku, a koniecznie… po włosku. Ale przezorna Iza zabrała rozmówki i dawała radę, a kwestiami wymowy się nie przejmowałam, bo Włosi mi pomagali. Krępują mnie natomiast moje błędy fonetyczne w angielskim czy niemieckim, bo to bardzo popularne języki i „wymiatanie” w nich jest wręcz wymagane, o czym przekonuję się widząc krzywe spojrzenia znajomych, gdy w rozmowie z obcokrajowcami coś źle nawet nie tyle wypowiem, co zaakcentuję.

    1. No Włosi są kochani w tej kwestii. Nie chcą mówić po ang. ale cieszą się jak ktoś mówi po włosku. A co do znajomych, to może czas na jakąś rozmowę, bo to bardzo niefajne zachowanie. Kurczę, każdy się kiedyś uczył. Przecież człowiek uczy się na błędach i założę się, że będąc wytrwałą możesz wkrótce mówić lepiej niż oni. 🙂

  7. Z numerem 3 to jest faktycznie ciekawe zjawisko. Język determinuje bardzo mocno – czasami mam wrażenie, że moi anglojęzyczni znajomi znają mnie od innej strony niż polscy 🙂 Odczułam to też na Erasmusie w kontaktach z wykładowcami – w Polsce trzeba uważać, żeby przypadkiem nie pomylić komuś tytułu i cała konwersacja jest na maksa sztywna – a po angielsku luzik, wszystko „na ty”. Fajną to tworzy atmosferę, wykładowcy są partnerami do rozmowy po zajęciach i nie muszę się bać, że zwrócę się do kogoś z niewystarczającym szacunkiem. Z blokadą w mówieniu to chyba masowy problem Polaków, też go miałam – nie wiem, czemu jesteśmy tacy samokrytyczni i niepewni siebie:P

  8. A koniec końców przynajmniej ja tak uważam – nauka języków jest bardzo fajnym i prostym zajęciem jak chce się go nauczyć. Racja lepiej chwalić ucznia, niż pokazywać jego niewiedzę. Motywacja zawsze jest ważna 🙂

  9. Nie do końca zgadzam się z 5. Sporo osób po licencjacie z filologii ma dość słaby poziom. Nie wiem czy się śmiać czy płakać, jak ich słucham w pracy 😛 Ja jestem po roku mieszkania za granicą i 4-letnim profilu językowym w liceum, a znam gramatykę i umiem mówić tak samo dobrze/lepiej niż absolwenci filologii. Z angielskiego nie mam żadnego kursu i bardzo niewiele miałam go w szkole, przez większość czasu na słabym poziomie, ale daję sobie C1, bo wiem, że na to zasługuję (i pozytywnie weryfikują to pracodawcy). Skille językowe można zdobyć na różne sposoby – moja kuzynka, która uczyła się norweskiego na kursach i jeżdżąc do Norwegii teraz pracuje tam jako psycholog dziecięcy. Można? Można. Skala A1-C2 jest wg mnie idealnie ułożona, tylko mało kto się wgłębia i faktycznie czyta na czym ona polega. Jest w niej uwzględniony podział na mówienie, czytanie, słuchanie i pisanie. Można mieć inny poziom w każdej z tych kompetencji. Filo są przereklamowane 🙂 Nie każdy po nich ogarnia.

    1. Pobyt za granicą to na pewno najlepszy sposób na naukę jaki możemy sobie zagwarantować. 🙂 Myślałam bardziej o ukończeniu magistra z filologii. Takie osoby mają za sobie 2 prace naukowe napisane w danym języku, setki godzin spędzonych w literaturze danego języka, setki godzin słuchania go na uczelni, rozwiązywania zadań itd. Faktycznie niektórym brakuje wyjazdu za granicę, ale mam nadzieję, że po magisterce to się już nie zdarza, żeby ktoś uczył się języka i nigdy nie był w danym kraju. ;p Pisząc to miałam na myśli naprawdę studiujących studentów, a nie tych, którzy potajemnie przechodzą z roku na rok i to jest właściwie ich jedynym celem. Skończenie studiów a nie poznanie języka. Pewnie, że można się nauczyć języka na kursach i wyjazdach i wyspecjalizować się pod własną działkę i być lepszym od jakiegoś nieogara po filologii i to jest super. 🙂 Student po filologii ma natomiast dużo szerszą wiedzę ogólną o języku, a jeżeli jest na profilu tłumaczeniowym, tak jak ja, to również zna się bardzo dobrze na językach specjalistycznych. Powiedzmy tak, że po kursach wie się te najważniejsze i najpotrzebniejsze rzeczy, a po studiach to plus szczegóły. 😀

      1. Nie sposób się z Tobą nie zgodzić, Aniu 🙂 Ale wiesz, musiałam się przyczepić, tych nieogarów tyle xD Ale studia, czy tam taki profil jak mój w LO potrafią bardzo dużo dać. Brak usystematyzowanej wiedzy i uczenie się „z powietrza” na wyjazdach, kursach internetowych i zwykłych to nie to samo. Tak właśnie uczę się ukraińskiego i ciekawe jak się to potoczy dalej. Pewnie się będę uczyć wraz z moimi dziećmi, jak już się pojawią 😛 Niewykluczone, że to zastąpi mi studia, ale wydłuży naukę, to pewne.

  10. Mam pytanko zna ktoś jakąś stronę gdzie mogłabym pisać po angielsku z kimś a nie z symulatorem. Wydaje mi się to o wiele ciekawsze 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *