Jak Neapol zmienił mnie w jeden dzień. 5 lekcji.

Neapol

Nie pomyślałam nigdy, że słowa Neapol i rozwój osobisty mają ze sobą tyle wspólnego. Jestem zdania, że gdy dzieje się źle, to powinnam o tym myśleć jak o lekcji. Cóż innego mogę zrobić? Ponoć wszędzie trzeba szukać plusów, a jeżeli jednego dnia, trwonisz pieniądze, niszczysz telefon, przegapiasz pociąg, kulejesz, widzisz karalucha, nie zwiedzasz ani jednego muzeum, chociaż to główny cel wycieczki, to ten dzień naprawdę musi Cię zmienić!

5 lekcji o tym, jak Neapol zmienił mnie w 1 dzień.

Lekcja nr 1

Nie myśl, że jest tak, jak Ty byś to zrobiła.

Wszystko zaczęło się w Salerno. 10:30 kupuję bilet. 10:55 odjazd. Z TR1. Udaję się więc na odpowiedni peron, w spokoju wypijam kawę i czekam. Czekam i czekam. Wybija godzina odjazdu, a pociągu nie ma. Normalne, pociągi się przecież spóźniają. Szczególnie we Włoszech. Ok, poczekam. Peron jakiś pusty, ale kto w niedzielę o tej godzinie nie śpi? Kto jedzie do Neapolu? Spaceruję wzdłuż peronu i widzę wielką strzałkę naprzód a obok niej TR1. I oto pierwsza lekcja, którą dostaję tego dnia. TR1 to nie to samo, co 1. Nie weszłam do pociągu, bo stałam na złym peronie, brawo ja! Nie wpadłabym na to, że na jednym dworcu znajdą się dwa różne perony nr 1. Ale nie ja stworzyłam świat, więc nie zawsze musi być tak, jak mi się wydaje, że być powinno.

Neapol
Neapol
Neapol

Emocje i włoskie życie na bieżąco na Instagram Stories lub Snapchacie (ania_kania)

Lekcja nr 2

Żeby coś otrzymać, trzeba poprosić.

Byłam zła, bo przez własną głupotę wyrzuciłam w błoto prawie 20 PLN za swój i 20 PLN za Oskara bilet. Od tak. A do Neapolu jest bodajże 50 km. Odechciało mi się totalnie zwiedzania i miałam ochotę wracać do domu. A wystarczyło zapytać. Zapytać w okienku obsługi Trenitalia i nagle skasowany już na peronie bilet (we Włoszech bilety kasuje się na dworcach) został anulowany i mogliśmy go użyć jeszcze raz. Tyle, że za 2 godziny. Dobrze, że byłam z Oskarem, bo sama bym to olała, a potem wkurzała się cały dzień. A to ja napisałam przecież tekst o tym, żebyśmy przestali sobie komplikować życie i zaczęli prosić. Pamiętam, że ten wpis spotkał się z Waszym pozytywnym odzewem.

Lekcja nr 3

Zakupoholizm dotyczy większości z nas.

Co można zrobić przez dwie godziny? No, na przykład pójść na zakupy. W centrum Salerno główna ulica usłana jest sklepami. To takie podłużne centrum handlowe. Myk, myk do Sephory. I wiecie, co? To nie jest normalne, że jak masz 2 godziny wolnego, to od tak przeznaczasz je na zakupy. W Polsce jest to nawet jeszcze trudniejsze, bo w zimowe dni ogrzewane galerie zachęcają nas to odwiedzin. Zamiast iść na spacer wybieramy się tam. Już od jakiegoś czasu planowałam zakup kremu pod oczy, bo wiadomo, starość nie radość. Studia się kończą, zaczyna dorosłe życie a z nim pofałdowana skóra. 😀 Tym bardziej, gdy całe życie kochałaś wystawiać buzię do słońca. (Lekarstwo na zmarszczki jest tylko jedno i pisałam o nim tutaj.) Niedawno przeczytałam książkę „Sekrety urody Koreanek”, która zawiera trochę ciekawej wiedzy, ale tę wiedzę potrafiłabym ująć w tym wpisie. Pozostała część książki to tylko promocja koreańskich kosmetyków. Po jej przeczytaniu, oczywiście w mojej głowie włączyło się „chcę to mieć”. Myślałam, że będę mogła sprawić je sobie dopiero w Polsce, ale ku mojemu zaskoczeniu w Sephorze znalazłam kosmetyki Tony Moly. Na Instagram Stories byłam tym faktem zaskoczona, jednak uświadomiłyście mnie, że w Polsce też je tam sprzedają. Po prostu nie ogarniam. No i tak do mojej kosmetyczki dołączyła mała panda, która jest zarazem kremem w sztytcie pod oczy. Wkradło się też małe awokado w postaci maseczki na twarz.

I w tym momencie spotkało mnie dziwne uczucie. Chociaż chciałam kupić te 2 rzeczy, poczułam, że wydaję pieniądze, które mogłabym wydać np. na podróże. Mam wrażenie, że będąc na Erasmusie odmawiam sobie jakichkolwiek zakupów, które poczyniłabym w Polsce. Daję sobie pozwolenie na wydawanie pieniędzy na jedzenie, podróże i pamiątki. Gdy kupuję krem pod oczy, pojawiają się wyrzuty sumienia. W naturze człowieka występuję takie śmieszne zjawisko, które polega na leczeniu tych wyrzutów kolejnymi zakupami. Poszliśmy więc coś zjeść. Wprowadziłam oszczędności i wybrałam potrawę o całe 1,5 euro tańszą, niż ta którą chciałam. Oskar poszedł w moje ślady, dla towarzystwa, przez co miałam jeszcze większe wyrzuty sumienia. Po obiedzie genialnie postanowiliśmy rozgospodarować zaoszczędzone pieniądze i kupiliśmy kawę Starbucksa, bo akurat złapała nas ochota na słodko-kawowy deser. 3,5 €… I to jest właśnie to leczenie wyrzutów sumienia kolejnymi zakupami.

I nie chodzi o to, że Cię na coś stać lub nie stać. Chodzi o nierozsądne wydawanie pieniędzy. Na pewno stać Cię teraz na wiele rzeczy. Większość z nas stać na krem za 300 PLN, bo te 300 PLN mamy. To nie znaczy jednak, że go kupimy. Ja leczyłam złość spowodowaną ominięciem pociągu zakupami. A wyrzuty spowodowane zakupami leczyłam kolejnymi zakupami. To wszystko są impulsy, nad którymi trudno panować. Do końca życia przyjdzie nam prowadzić tę grę między świetnym marketingiem a naszą silną wolą.

Przeliczasz też pieniądze na godziny pracy? We Włoszech szczególnie mnie to przeraża. To chore, że choćby na taką kawę ze Starbuscksa, większość Polaków musi pracowąc 1-2 h. To tylko kawa! Wystarczy, że pracujesz w innym miejscu na świecie, robiąc dokładnie to samo i dostajesz kawę po pół godziny pracy. To chyba największa z niesprawiedliwości na świecie, jaka mnie męczy.

Lekcja nr 4

Zawsze ciesz się ze zniszczonego przedmiotu, to mogła być Twoja głowa.

Jeden krok. Trach! Telefon leży na ziemi. Widzę pajęczynę rozchodzącą się po ekranie. To już drugi. Drugi telefon, w którym zbiłam szybkę. Popłakałam się. Taka głupota, a nagle poczułam, że jestem do niczego. Że jestem cholerną niezdarą, ciamajdą, nieudacznicą. Płakałam i mówiłam jaka to jestem beznadziejna, bo rozbiłam kolejny telefon. Czy telefon ma prawo wpływać na moją samoocenę? Skoro nie pozwalam innym ludziom wpływać na to, co o sobie myślę, dlaczego pozwoliłam na to komórce? Przedmioty nie są ważne. Przedmioty mają nam służyć. Przedmioty przemijają. W ciągu całego życia zmienimy je tysiąc razy. Będzie nas otaczać ich ogromna ilość. Ja będę zawsze jedna i ta sama. Jestem wdzięczna, że na tym peronie nie rozbiłam sobie głowy. Przecież życie ludzkie też jest kruche.

Telefon leży na stacji w Neapolu. W końcu dotarłam na pociąg. W końcu dotarłam do Neapolu!

Lekcja nr 5

To, że wydaje Ci się, że gdzieś jest lepiej niż w Polsce/ że ktoś ma lepiej niż Ty, to znaczy, że Ci się tylko wydaje. Każdy kij ma dwa końce.

Wydawałoby się, że nie ma nic piękniejszego niż mieszkanie na południu Włoch. No chyba, że mieszkasz w Neapolu. Myślę, że nie jestem wybrednym turystą. Niewiele mi potrzeba, by zachwycić się jakimś miejscem. Mam nawyk wyszukiwania piękna. To dobry nawyk, bo widzę je wszędzie wokół siebie. Z Neapolem jest ten problem, że nawet, gdy staram się dostrzec jego piękno, nagle wyrasta przede mną stos kartonów, albo potykam się o plastikowe opakowania. Neapol to też obraz ogromnej nędzy. To pod nim widziałam największe slamsy w życiu. Wszystkie budynki zbudowane są z blachy, z której kiedyś stawiało się u nas garaże. Widziałam człowieka, który golił się w lusterku samochodu. Ulice zastawione przez handlarzy podróbkami, dziwne obrzędy, karaluchy w kawiarni. A wydawałoby się, że takie Włochy to świetne miejsce do życia.


Podróże to przyspieszone szkolenia rozwojowe na własną rękę. Wyrwanie się z monotonni w specyficzny sposób wyostrza zmysły i otwiera umysł na nowe. Jadąc do Neapolu nie spodziewałam się, że miasto, którego nie lubię będzie mogło tyle mnie nauczyć. Doświadczona przeszłością po powrocie do domu zrobiłam szybki rachunek sumienia i musiałam oddać Neapolowi honory. Jest świetnym nauczycielem. Tak jak po latach doceniasz największą kosę ze swojego liceum, tak docenisz Neapol. Za to, że po prostu dał Ci popalić.

Do następnego czytania!

Ania

22 odpowiedzi

  1. Mój pierwszy pobyt we Włoszech był właśnie w Neapolu, spedziłam tam chyba cos ok 2 miesiecy. Nigdy nie zapomne jak leże w wannie pełnej zimnej wody i bawię się zabawkami (upał, miałam 7 lat więc rodzicie wsadzili mnie do wody, cobym nie wyparowała) mama z koleżanka wystawiły głowy przez okno, Patrzą na osiedle, rozmawiają (akcja ciągle toczy się w toalecie) w pewnym momencie słychac hmm świst. Koleżanka mojej rodzicielki krzyczy 'cosfnij sie’ …i nagle spadł telewizor. Normalnie, legalnie ktoś wyrzucił telewizor z okna łazienki. W bloku. W ogóle za ich blokiem było niezle śmietnisko, kosmos!

  2. Świetnie, że potrafisz z każdego złego zdarzenia „wyciągnać” jakąś naukę, jakieś dobro. Mam podobnie, zawsze staram się widzieć jakieś plusy- nawet gdy 2 miesiące przed oddaniem pracy licencjackiej władze uczelni zmieniają wytyczne i muszę pisać WSZYSTKO od nowa- kurczę, wiem, że teraz ta praca nie będzie tylko przepisywaniem literatury, ale coś wniesie, coś bardziej wartościowego. I wiem, że czeka mnie ogrom pracy, ale lubię wyzwania i nie poddam się! 😀 A teraz z innej beczki, czy przy okazji wizyty w Neapolu byłaś na Capri? Pozdrowionka! 🙂

          1. tak! 4 lata temu w czerwcu <3 piękne miejsce, z resztą jak całe Włochy <3

  3. Telefon i mnie potraiłby mnie dobić i fakt o zarabianych pieniążkach. Zawsze będąc w Anglii idę do costy, czemu? Bo tam znajdę kawę najtańszą. Za 2 funty lub coś w ten deseń. Zawsze, kiedy mi źle idę na taką kawkę i od razu robi się lepiej. Może coś jest w tym zakupoholizmie, ale czy powinniśmy sobie wszystkiego odmawiać dla samego faktu odmawiania? By być innymi? Czasem warto siebie rozpieścić 🙂

    Masz racje, podróże weryfikują spojrzenie na świat i wiele potrafią nauczyć.

    1. Nie wiedziałam, że w Coście jest najtańsza. 🙂 Pewnie, że warto się czasem rozpieszczać. Dla mnie problem pojawia się wtedy, kiedy widzę, że kupuję rzeczy, których tak naprawdę nie potrzebuję, ktoś wmówił mi, że ich potrzebuję, albo kiedy widzę, że kupuję, żeby leczyć smutki. Bo rozpieszczać można się nie tylko zakupami. 🙂

  4. Neapol w większość wypadków albo się kocha albo nienawidzi. u mnie zdecydowanie jest to miłość. nie jest to łatwa miłość, ma wiele wad, ale kilka znaczących plusów rekompensuje wszystko. dopiero co odkryłam Twojego bloga, nadal mieszkasz w Neapolu?

  5. Witam, dziękuję za ciekawy opis WA. Planuje na przełomie lutego
    i marca z żoną 4 dniowy wypad w tę okolicę. Nie wiem czy to dobra pora ale takie mamy okienko w kalendarzu. Byliśmy w listopadzie 4 dni w Neapolu i bardzo nam się podobało. Miasto zagadkowe i chyba nawet tajemnicze, zapewne Wezuwiusz i mafia ma tutaj duży wpływ na styl zycia. Chcieliśmy już wtedy wyskoczyć na WA ale nie dojechaliśmy nawet do Pompei. 4 dni włóczyliśmy się po Neapolu. Nie było to doświadczenie estetyczne ale jednak inspirujące i pełne znaków zapytania. Tym razem jednak chciałbym założyć bazę wypadową w Sorrento i wynająć samochód na lotnisku, poruszać się nim po WA. Przy okazji chciałem zapytać, czy o tej porze roku wzdłuż WA coś się dzieje jeśli chodzi o sprawy kulinarne?
    Chcielibyśmy się po prostu powłóczyć ale też coś dobrego zjeść i posiedzieć w kawiarenkach.

    1. Na WA w sprawie jedzenia cały czas się coś dzieje. 😀 Spokojnie otrzymacie wszystko dobre, co WA gwarantuje. Na przełomie lutego i marca temperatury i tak będą wyższe niż w Polsce w tym czasie, ale płaszcz jest potrzebny. Jakies 15 stopni będzie, ale są i takie dni, że jest 20 w marcu. ;D W Salerno w marcu robi się też wietrznie, nie wiem jak na WA, bo tam te wiatry specyficznie krążą. 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *