Czytam wywiady ze starszymi, doświadczonymi osobami i zauważam w nich pewną stałą. Ci ludzie nigdy nie żałują tego, co zrobili.* Nie żałują, że się do kogoś odezwali, że zrobili pierwszy krok, że się odważyli, że gdzieś poszli, że zaryzykowali. Oni zawsze żałują tego, czego nie zrobili. Że nie spotykali się z rodziną, że nie przeprosili się po kłótni z najlepszym przyjacielem, że nie zaryzykowali.
* Nie piszę o kryminalistach, tylko o normalnych ludziach. 😀
Ja osobą starszą nie jestem, doświadczoną może trochę. Studia to okres w moim życiu, do którego już nie wrócę . Próbowałam na dziennikarstwie i mój styl życia daleko odbiega od studenckiego. Nie potrafiłam na nowo przywyknąć do warunków uniwersyteckich, więc zrezygnowałam. Przyznawanie się do tego, czego się żałuje jest dla mnie formą refleksji nad aktualnym życiem. Nie chodzi o to, żeby się nad sobą użalać i smęcić o tym, jakie życie jest trudne. W każdej takiej refleksji szukam korzyści. Wyciągam wnioski i wprowadzam zmiany. Poczucie i zrozumienie tego, że coś się zaprzepaściło jest dla mnie pięknym motywatorem do uniknięcia tych sytuacji w przyszłości. Ludzie mówią, żeby skupiać się na “tu i teraz”, tak naprawdę myśląc o “jutro”, a zapominają o “wczoraj”. A “wczoraj” i “jutro” są połączone. Jak przyczyna i skutek. A jeśli moje “wczoraj” w jakimś stopniu może polepszyć Twoje “dzisiaj”, a nawet Twoje “jutro”, to będzie mi szalenie miło i w sumie po to piszę ten tekst dla Ciebie.
Czego żałuję z czasów studiów?
1. Żałuję, że zaprzestałam nauki szwedzkiego.
Podczas studiów aż przez 2 lata uczyłam się szwedzkiego. Sama byłam w szoku, jak wiele potrafiłam powiedzieć na ustnym egzaminie zamykającym lektorat. No i jak dużo byłam w stanie zrozumieć! Oczywiście teraz, gdyby ktoś odezwał się do mnie po szwedzku, to automatycznie przeszłabym na angielski. Szwedzki za pewne klasyfikuje się bardzo wysoko w rankingu najmniej przydatnych języków świata, bo każdy Szwed zna angielski tak dobrze, jak dobrze zna własny trawnik na dachu. (Ciekawie wygląda człowiek koszący trawę na dachu. Widziałam, polecam.) Aczkolwiek ja nie dla przydatności uczę się języków. Swojej przyszłości z nimi nie wiążę. No ewentualnie z niemieckim. Języków uczę się z ciekawości, by stawiać sobie wyzwania i poznawać kulturę danego kraju. Może na studiach po prostu nie miałam czasu na szwedzki, a może nie umiałam go znaleźć.
2. Żałuję, że nie uprawiałam więcej sportu.
Tak mało mówi się o niebyciu fit! W social media obowiązuje zasada: lubisz sport – pokaż to, nie lubisz – zamilcz. Kto mówi o tym, że nie ćwiczy? Że nie znajduje czasu, motywacji, że nie jara go walka z obciążnikami na siłowni. No ja. Siłownia to totalnie nie mój klimat. Lubię uprawiać sporty drużynowe, lubię rywalizację. Oto jednak trudno po studiach. Dlatego żałuję, że nie chodziłam dodatkowo na zajęcia z siatkówki lub koszykówki. Wiem, że dbania o siebie trzeba się nauczyć. A jeśli chcę pozostać w formie na długie lata, to ten nawyk powinnam mieć już wyrobiony, a tak nie jest.
3. Żałuję, że nie pielęgnowałam dobrze swojej skóry.
Podobnie zresztą jest ze skórą twarzy. Jeżeli chcę utrzymać ją długo w świetnej kondycji, to muszę o nią zadbać jak najwcześniej. Pamiętacie, co spotkało mnie na pierwszych roku studiów? Żyjąc w wielkim strachu przed wyleceniem, przerażona ilością terminów i progami procentowymi uczyłam się od przyjścia do domu aż do 2:00 w nocy… Jadłam makaron z sosem z paczki i cisłam dalej. Wspomagałam się kawą. W tamtym czasie piłam powyżej 3 kubków kawy dziennie. Czasem potrafiłam sobie zaparzyć kawę za kawą. To wszystko odbiło się na moim zdrowiu, psychicznym, fizycznym i na mojej cerze. Na pierwszym semestrze wylądowałam w szpitalu z kołataniem serca. Ale wciąż nie żałuję, że tak się stało. Z perspektywy czasu nie żałuję, bo dzięki tym wydarzeniom zainteresowałam się metodami efektywnej nauki! Wtedy zdecydowałam, że nie chcę ponownie doprowadzić się do takiego stanu. Moją drogą dzieliłam się na blogu. Opowiadałam o testowanych przeze mnie technikach, a Wy rozwijaliście się razem ze mną!
Żałuję jednak, że nie zadbałam wtedy odpowiednio o skórę. Bo tu jest to “coś” czego NIE robiłam. Dowiedziałam się od lekarza, że mój sposób odżywiania doprowadził mnie do nietolerancji glutenu (Nietolerancja nie jest na zawsze, to nie celiakia. Już jem gluten.) Wykluczyłam go wtedy z diety, ale nadal nie wiedziałam, jak traktować moją skórę. Nakładałam na nią silnie wysuszające produkty, bo przecież była tłusta! Z każdym myciem zdzierały z cery jej naturalną osłonę. Pielęgnację zaczynałam od wysuszającego żelu do twarzy. Kolejnym krokiem był tonik o takich samych właściwościach. Nie nakładałam kremu na całą twarz, bo myślałam, że nie mogę jej przetłuszczać! Nakładałam tylko punktowo przesuszające mazidła.Wydawało mi się, że dbanie o skórę na tym polega. Żałuję, że nie zainteresowałam się wtedy tym, jak pielęgnować swoją skórę, bo z zaniechaniami z tego okresu zmagam się do dziś. Niestety przebarwienia i blizny potrądzikowe raczej już nie znikną. W moim przypadku nie są bardzo widoczne, większość osób ich nie zauważa nawet, gdy nie noszę makijażu, ale jednak ja wiem, że tam są. Zadbanie o skórę za młodu ma ogromny wpływ na to, jak będzie ona wyglądać w przyszłości.
Aktualnie moja pielęgnacja jest zupełnie inna i o dziwo, moja cera nie jest już tłusta. Nie musi bronić się przed wysuszeniem wytwarzając pokaźne ilości sebum. Dbam o jej nawilżenie i delikatne mycie. Teraz stosuję serię do skóry suchej i wrażliwej marki Cetaphil, która jest partnerem tego wpisu. Rano i wieczorem myję buzię delikatną, niekomedogenną EM emulsją micelarną do twarzy. Zmywam nią nawet makijaż i nie muszę dzięki temu kupować dodatkowym kosmetyków i wacików, które do najekologiczniejszych nie należą. Emulsja ma fizjologiczne pH. Z ciekawości oraz dla testów kilka razy nie nałożyłam po jej użyciu nic na skórę. Generalnie spodziewałabym się mocnego ściągnięcia skóry, a tu nic! Nic się nie zmieniło, nic mnie nie ciągnęło. Po umyciu buźki nakładam na nią lipoaktywny krem nawilżający, który świetnie utrzymuje nawilżenie mojej skóry. Można stosować go też na całe ciało, a że tubka ma aż 100 ml to chętnie to robię, bo jestem po zabiegach depilacji laserowej, a Cetaphil PS wspomaga regenerację skóry uszkodzonej takimi zabiegami. Używam go naprzemiennie z MD Dermoprotektor, który znajduje się w opakowaniu z pompką! Używam go w dni lenia, kiedy nawet nie chce mi się odkręcać nakrętki kremu. 😀 Moim zdaniem to super sprawa, że produktów tych można używać zarówno do twarzy jak i całego ciała, a ich pojemność na pewno temu sprzyja! Gdybym na studiach zainteresowała się tym tematem i zainwestowała w wysokiej jakości produkty takie jak seria Cetaphil, to dzisiaj za pewne cieszyłabym się lepszą kondycją mojej cery.
4. Żałuję, że nie chodziłam częściej na tandemy językowe.
Na licencjacie chodziłam przez rok na tandem językowy z Niemcem, który był na Erasmusie w Polsce. Clemens miał przezabawnie pewne przekonanie o wysokim poziomie swojej polszczyzny, co było urocze. Pamiętam, jak poprawiał mnie w restauracji, że powinnam powiedzieć “poproszę hamburger”, a nie “hamburgera”, bo przecież biernik – kogo, co?. 😀 Ta forma jest uznawana za poprawną, nie pamiętam, czy wtedy była, ale zabawne było jego przekonanie o tym, że mówi po polsku lepiej niż Polacy, zwracając się do mniej “podaj mi hamburger”. 😀 Żałuję, że nie chodziłam częściej na te spotkania, ale najbardziej żałuję, że nie chodziłam w ogóle na inne tandemy np. z języka angielskiego lub włoskiego. Wiem, że mogę to jeszcze nadrobić, że przecież nic straconego, ale jednak czas leci. Wtedy marzyłam sobie, że po studiach filologicznych będę znała dobrze 3 języki, a 4. pociągnę na komunikatywnym poziomie. Zostałam jednak z dwoma językami, zapomnianym szwedzkim i dogorywającym włoskim. Wakacyjne Wyzwanie Językowe zmotywowało mnie do nauki, a potem szara codzienność i brak konkretnego planu nauki (bez tego ani rusz) pokrzyżowały moje plany.
KONKURS
Może to brzmi zabawnie, ale wylewając z siebie żale poczułam motywację, by zmienić te poszczególne sytuacje. Szkoda, że nie zadbałam o to wcześniej, ale przecież mogę porządnie zaplanować naukę zapomnianych języków. No i oczywiście święty czas (to jest akurat zawsze) na wprowadzenie do swojego życia sportu. Podziwiam starsze osoby, które wciąż są w ruchu, a ja sama szukam wymówek. Wiem, że jeśli chcę być w dobrej kondycji na stare lata, to muszę już teraz się ogarnąć i wziąć do pracy! Podobnie ze skórą, co już udało mi się osiągnąć! Chcemy utrzymać ją w dobrej formie? To zacznijmy jak najwcześniej! Jeżeli ktoś z Was ma ochotę zacząć u siebie taką zmianę, to mam dla Was niespodziankę! Pięciu osobom, które opowiedzą w komentarzach o tym, czego NIE żałują w swoim życiu wyśle zestaw do pielęgnacji skóry suchej lub wrażliwej. Właścicielki skóry trądzikowej mogę uprzedzić, że dla Was też będę miała konkurs i to już wkrótce! 😉
WYNIKI KONKURSU – zwycięzców poproszę o kontakt na aniakania@blue-kangaroo.pl
1. Emilia Porada
2. Sandra Piechota
3. Edyta Dryja
4. Marta Głowacka
5. Wiktoria Witak Fiki
Do następnego czytania!
Ania