Moja pielęgnacja teraz vs na studiach.

Och, ile ja już dostawałam zapytań o to, jak pielęgnuję swoją skórę! Albo jak robię makijaż, jak dbam o włosy… I zawsze jakoś tak wydawało mi się, że skoro nie jestem blogerką kosmetyczną, to po co mam pisać o takich rzeczach. Jednak jest to blog osobisty, a pielęgnacja i makijaż jest ogromną częścią mojego życia! Nie chwalę się tym, ale baba ze mnie pełną gębą. Uwielbiam ciapkać się w mazidłach do twarzy, uwielbiam się malować (to akurat często zauważacie na moim Instagramie i nawet chwalicie), uwielbiam też dbać o włosy. Potrafię godzinami oglądać recenzje kosmetyków, a wydawało mi się, że jako osobie mówiącej o efektywnej nauce nie wypada mi poruszać tak babskich i przyziemnych tematów. Byłam w błędzie!

Nie samą nauką człowiek żyje. I można być ciekawą osobą zajawiając się zarówno nauką jak i kosmetykami! Można jarać się biotechnologią i lubić mangę, kochać astronomię, a zarazem kolekcjonować figurki superbohaterów, nie ma tutaj podziału na gorsze i lepsze zainteresowania, a raczej ewidentnie widać w takim człowieku otwartość i ciekawość świata!

Uznałam więc, że zacznę od podstaw i opowiem Wam o mojej pielęgnacji skóry, a w dodatku porównam ją z tą z czasów studiów dla kontrastu, bo to był jakiś hardcore! Uwaga dla wrażliwych, bo tekst zawiera opisy bardzo drastycznej “pielęgnacji”, które mogą skutkować dreszczami na plecach i szeroko otwartymi oczami! Wpis powstał przy współpracy z marką Cetaphil, która odpowiada za moją aktualną, delikatną pielęgnację. 😉

PIELĘGNACJA AKTUALNA

1. OCZYSZCZANIE

Rano po wstaniu delikatnie oczyszczam skórę emulsją micelarną EM do mycia twarzy. Wieczorem również myję nią twarz. Czasem, gdy nosiłam makijaż rozpuszczam go olejkiem z czarnuszki, a następnie zmywam ten olej emulsją. Po takim oczyszczeniu nie mam uczucia ściągnięcia na twarzy, czyli jupi! Jest dobrze!

„PIELĘGNACJA” NA STUDIACH

1. OCZYSZCZANIE

Zapnijcie pasy, bo to była ostra jazda. Używałam silnie osuszających żeli z kilkoma „anty” w nazwie. Antybakteryjny, antytrądzikowy i jeszcze anty przetłuszczaniu.  Zmywałam też nim makijaż, więc może oczy hmmm…. powiedzmy, że nie przepadały za tym! Skórę miałam naciągniętą jak twarz Jocelyn Wildenstein. 😀

2. ZŁUSZCZANIE

Kiedyś kupiłam z koleżankami na 3 ponad 2kg korundu. Wydaje mi się, że moją część będę zużywać do końca życia. ;D Ojejku, jak to powoli schodzi!

Jesienią zdecydowałam się też na zabiegi kwasami. Teoretycznie powinnam się łuszczyć jak skóra węża, na szczęścia moja twarz znosi je lepiej niż świetnie, a to dlatego, że mam pod ręką fenomenalne nawilżanie.

2. ZŁUSZCZANIE

Nie pamiętam dokładnie tego elementu, ale na pewno korund kupiłam jeszcze na studiach, więc musiałam go dodawać, do moich super „żelów”.

3. NAWILŻANIE

Po kolei! Co 3-4 dni robię sobie napar z ziół np. rumianku, przelewam do buteleczki z atomizerem i obficie spryskuję nim twarz.  Trzymam go w lodówce i po kilku dniach zaparzam nowy.

UWAGA SUPER TRIK: To tani i sprawdzony sposób na dodanie poślizgu kremowi i wykonanie delikatnego masażu twarzy bez naciągania jej! Cały trik polega na tym, że nie czekam, aż zioła wyschną na twarzy, a od razu nakładam krem lipoaktywny albo balsam do twarzy i ciała marki Cetaphil. Dzięki metodzie z tonikiem diy, mogę nałożyć duuużo mniej kremu. Chociaż te i tak kremy są wydajne i nie potrzeba ich dużo wyciskać!

Masaż wykonuję kolistymi ruchami ku gorze. Najbardziej lubię rozmasowywać spięte mięśnie przy skroniach i między brwiami. O matko, jakie to jest relaksujące!

4. NAWILŻANIE

No ej, przecież myślałam, że skóry tłustej nie trzeba nawilżać, to o czym my tu rozmawiamy! Czasem używałam punktowo różnych wysuszających kremów i maści, by pozbyć się problemu.

Oczywiście moja pielęgnacja nie zmieniła się z dnia na dzień.  Z trądzikiem zmagałam się przez dużą część studiów i pierwsze próby zmiany pielęgnacji również polegały na stosowaniu bardzo wysuszających kosmetyków. Nawet, gdy zaczęłam włączać do pielęgnacji maseczki i kremy, to były to maseczki z zielonej glinki i wody a kremy też jakieś wysuszające, chyba mieszałam je sobie sama z półproduktów, bo nawet nie pamiętam opakowania.

To był dla mnie ciężki psychicznie okres, no no ileż można… Człowiek próbuje, stara się, często dba o skórę bardziej niż koleżanki, a efektów nie widać. A tak się starałam, nie dotykać, używać codziennie świeżego ręcznika, swego czasu nawet myłam twarz przegotowaną wodą…

I tak pisząc ten tekst dochodzę do wniosku, że właśnie moment, w którym zdecydowałam się NAWILŻAĆ moją skórę, był tym kluczowym momentem do zmiany jej stanu.  Osobom z trądzikiem polecam oczywiście dedykowaną linię Dermacontrol (niedługo w aptece pod nazwą Pro Oil Control), czyli piankę i krem, które możecie wygrać na końcu tego wpisu. 🙂 Dzisiaj naturalnie nadal zdarzają mi się wpadki skórne. Szczególnie, gdy dużo się stresuję, to od razu widać na mojej twarzy. Ale na pewno nie można mi zarzucić tego, że moja buźka nie jest jędrna, nawilżona i promienista! Pryszcz jak pryszcz, dzisiaj jest, jutro go nie ma. A skóry tak często nie zmieniamy!

Konkurs

Pod wpisem o tym, czego żałuję z czasów studiów, obiecałam Wam konkurs na kosmetyki do cery trądzikowej. W zestaw wchodzi pianka myjąca, która ma dokładnie oczyścić skórę i oczywiście krem nawilżająco-matujący! Już chyba nie muszę mówić, dlaczego nawilżający. 😉 W tekście napisałam, że w mojej dawnej pielęgnacji miałam skórę „naciągniętą jak twarz Jocelyn Wildenstein.”, to teraz Ty wymyśl barwne porównanie, do skóry jędrnej jak… 

Ale jestem ciekawa tych pomysłów! Tylko pupcia niemowlęcia się nie liczy! Za łatwe. 😉

REGULAMIN

Do następnego czytania!

Ania

Wyniki konkursu:

1. Aleksandra

2. Aleksandra Kowalczuk

3. xmoniuszko

4. Faustyna

5. Wiktoria Sode

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *