Ten wpis miał właściwie nie powstać. Poleciałam na Teneryfę, żeby odpocząć, żeby olać wszystko i nie czuć żadnych zobowiązań. Nie robiłam żadnych zdjęć, kiedy nie miałam na to ochoty. Nie zapisywałam specjalnie lokalizacji, żeby stworzyć przewodnik. A jednak Teneryfa wywołuje takie uczucia, że chce się o niej pisać.
Teneryfa jest dla przeżyć.
Zachęca do podróżowania od tak, od niechcenia. Do porzucenia wewnętrznego control freaka, który wszystko musi wcześniej zaplanować, a gdy plan nie wychodzi jest rozgoryczony i zawiedziony. Wyłącz FOMO. Jedź do miejscowości wylosowanej na mapie, do tej poleconej przez napotkanego Belga. Nie sprawdzaj w Google’u, gdzie najlepiej zjeść. Idź za muzyką, za zapachem, za ciepłem. Wyłącz tę nawigację.
Na Teneryfie ludzie z całego świata odnajdują swój raj na ziemi. Ja chyba też bym swój odnalazła. Niby to tylko wyspa, a masz wszystko, co do szczęścia potrzebne. Słońce, ocean, góry, plaże i lasy. Egzotyczne ptaki i bezczelną kulturę Zachodu, od której przecież jesteś uzależniony. Więc cieszysz się.
Teneryfa jest dla przeciwieństw.
Paliwo tańsze niż w Polsce. Z brzegu widzisz platformę wiertniczą, gdzieś jest też rafineria. Żółwie, wieloryby i delfiny w oceanie. Może z czasem Cię polubią. Pustynne pejzaże i tropikalna dżungla. Tapas i sos Mojo. Grubi Niemcy i chude modelki. Papużki na palmie.
Lubię te skrajności.
Teneryfa jest dla rozmyślań.
Pozwalam morzu dotknąć moich stóp. Potem zachwycam się brokatowym piaskiem. Obserwuję surferów i zastanawiam się, dlaczego zawsze wyglądają jak typowi surferzy. W sensie, że surferem nie może być taki zwykły Franek w okularach. Wiem, że mięśnie są skutkiem ubocznym, ale półdługie blond włosy i śnieżnobiały uśmiech też?
Pozwalam się wcisnąć w tutejszy rytm. Bardzo mi to odpowiada, jest wolniej, ale jednak energicznie i szczęśliwie. Czy ja chciałabym być całe życie na wakacjach? Może. Może bym oszalała. Kurczę, udało mi się napisać notkę niczym do pamiętnika, niczym ze starych blogów. Dawno tak nie pisałam…
Jeśli chcesz przeżyć to, co ja przeżyłam w tym poście, to poleć na Teneryfę. Dla doznań, nie dla must see.
Do następnego czytania
Ania