Jeszcze tylko sprawdzę maila i fejsa, jeszcze tylko ten filmik, jeszcze tylko przeczytam najnowszy wpis, jeszcze tylko zrobię sobie kawę i poukładam notatki. Jeszcze tylko posłucham ulubionej piosenki, zobaczę czy ktoś do mnie nie napisał, sprawdzę co nowego na instagramie. Jeszcze tylko chwilka, jeszcze sekundka. Zaplanuję sobie jutrzejszy dzień, jeszcze tylko zrobię sobie kanapki. Aaa! Miałam zadzwonić do Ani! Jeszcze tylko do niej zadzwonie i już wracam do pracy. Jeszcze tylko pomaluję paznokcie. Okej, gotowe? To może jeszcze tylko sprawdzę maila i fejsa, bo przecież przez ostatnią godzinę ktoś mógł do mnie napisać.
Pewnie to znasz, nieustanne przekładanie na później. Zmarnowałam przez to niejedną i nie dwie godziny, wracając w kółko do tych samych czynności. Nadal tak robię, chociaż bardzo nie chcę. Wszystko zamyka się w martwym kole. Robię coraz więcej niepotrzebnych rzeczy, mam jeszcze większe wyrzuty sumienia i coraz to trudniej jest mi zabrać się za zadanie. Tym bardziej, gdy nie należy ono do najprzyjemniejszych. Wada ta nie jest u mnie na szczęście bardzo mocno rozwinięta. Często pracuję w dobrym tempie. Potrafię robić przerwy w wyznaczonym czasie i wracać do pracy po jego upływie. Wszyscy wiemy, że najgorzej jest zacząć, zabrać się za robotę, prawda? Potem zwykle idzie już z górki. Po prostu trzeba się spiąć i działać, bo za tym kryzysowym punktem nie kończy się świat. To za nim powstają najlepsze teksty i projekty. Za nim wpisywane są piątki do dziennika. Za nim tworzą się globalne biznesy i lokalne inicjatywy.
Dlaczego o tym piszę?
Ten wpis jest rodzajem autoterapii. Pisząc Wam o problemie, który mnie również dotyczy, którego chciałabym się pozbyć z mojej codzienności motywuję siebie do zmian. Zauważyłam, że nie tylko kreuję to miejsce, ale i to miejsce kreuje mnie. Słowa, które przelewam na ekran monitora, wartości i zasady, które tutaj opisuję, utrwalają się w moich nawykach jeszcze bardziej. Tak było na przykład z tekstem: Wypoczynek bez wyrzutów sumienia. Dlatego postanowiłam, że od dzisiaj, gdy tylko pomyślę o tym, żeby jeszcze tylko sprawdzić fejsa, maila, zobaczyć filmik, posłuchać piosenki lub zrobić kawę, to ugryzę się w język i wezmę do roboty, od zaraz! Będzie ciężko ale mam pomysł na to jak ćwiczyć w sobie silną wolę.
- Za każde takie przełamanie się będę wrzucać złotówkę do skarbonki. Zebraną kasę mogę wydać na co chcę, nawet na największe pierdoły!
- Kładę obok siebie kartkę, na której będę spisywać rzeczy do zrobienia po pracy (takie jak sprawdzenie maila). Właściwie to stosuję tę metodę, ale czasem o niej zapominam.
Wiem, że to tylko 2 podpunkty, ale cudów wianków tu nie potrzeba. Albo spinasz dupę, albo się obijasz! Myślę, że tyle powinno wystarczyć. Ktoś ma też ten problem? Przyłączycie się do mnie? 😉
do następnego czytania!
Ania
15 Responses
Ogólnie to od 3 godzin się „zabieram do nauki” ale problem nie leży w tym co musze zrobić tylko co wolałabym zrobić 😛
Uciekaj z internetów! :p
Na szczęście ten etap marnowania swojego czasu mam już za sobą. Na początku nie było łatwo, bo niby chwila a nagle ups minęła już godizna, ale znów się ktoś odezwał i znów czas np. na FB leciał. Motywacja finansowa to bardzo dobre rozwiązanie. U mnie sprawdziła się metoda listy zadań, określenie czasu ile na daną czynność mogę przeznaczyć i posługiwanie się minutnikiem/przypomnieniem w telefonie ile czasu już minęło.
hej bardzo milutko u Ciebie 🙂 zostaję na dłużej 🙂
a ja np.kilka miechów temu usunęłam konto na fb i…poczułam się lżej 😀
pozdrawiam
Wow! Gratulacje, podziwiam!
Chyba powinnam się przyłączyć. Mam trochę do przeczytania, zrobienia notatek oraz muszę w końcu zacząć dokumenty pisać, ale co tam… mam jeszcze czas. Jedno szczęście, że ten Facebook i Instagram są jego częścią, ale za to idę pograć bo mi jeszcze jedno życie zostało. 🙂
Jeszcze tylko przeczytam wszystkie wpisy na obserwowanych blogach i wezmę się do pracy. 😉
A tak serio – zdecydowanie najlepiej działa u mnie kartka z listą zadań do zrobienia. Wtedy mniej się rozpraszam facebookami.
W moim przypadku jest to naprawdę ogromna wada, która przeszkadza we wszystkim i nie pozwala się skupić na tym co najważniejsze tylko ciągnie do pierdół. Strasznie chciałabym coś z tym zrobić. Chyba najłatwiejszym, najszybszym i najefektowniejszym sposobem jest ruszyć swoje cztery litery i wziąć się do roboty. Szkoda tylko, że to takie cięzkie xD
U mnie to też zależy od nastawienia, jakie mam do tego, co muszę zrobić. Staram się i to zmieniać 🙂
Ah, patent z listą doskonały, chyba go wypróbuję 😀 Mam podobny problem, ale i rozwiązanie spoko – jak się uczę to z dala od domu, w bibliotece, tam jakoś nigdy nie potrzeba mi neta :p
Ej chyba też tak zacznę robić. Dobry pomysł, tym bardziej, że teraz bibliotekę mam za rogiem 🙂
Mam dokładnie to samo! I również ubolewam. Na facebooka najlepszą metodą jest wylogowanie się- nigdy nie chce mi się aż tak często wpisywać hasła 🙂 No i obowiązkowo wyłączenie powiadomień w telefonie bo to również straszny rozpraszacz
Ej dobry pomysł!
Chyba dołączam. Chyba muszę. Nie. Chyba potrzebuję 🙂
Jakbym czytała o sobie z wcześniejszych lat! Byłam mistrzynią wymówek i ściem. 😀 Teraz gdy zawaliłam rok szkoły i dotarło do mnie, że to tylko i wyłącznie przez własną głupotę wymówek w stylu: 'nie mam siły, nie mam czasu’, wzięłam się w garść. Co prawda dopiero jutro zaczynam zajęcia w szkole dla dorosłych, a materiał do matury przygotowany już w 1/3 bo w tym roku chcę dać z siebie wszystko! Spinam poślady i do roboty ! A i przy okazji u mnie nowy wpis gdybyś była zainteresowana podaje adres : niezdecydowana-dziewczyna.blogspot.com