O przejęzyczeniach, które pięczą mi po deptach, słów kilka.

przejęzyczenie

Pięczał mi po deptach ten wpis od dawien dawna. Serce spadło mi z kamienia, gdy znalazłam więcej czasu, by go napisać. Nie znacie gnia ani dodziny, a przejęzyczenie może dopaść Was w każdej chwili! Niekontrolowane ujawni to, co wryje się w knętrzu, lub pokaże, że chlebowi głodny na myśli. Chyba wydaje Ci się, że rzeczę od bredzy, więc przejdźmy do sedna.

Na wstępie zaznaczę, że przykłady, które podaje w swojej książce Freud tłumaczyłam samodzielnie, tak by oddać sens przejęzyczeń w języku polskim. Uznałam, że nie ma sensu cytowania oryginalnych pomyłek i dodatkowo wyjaśniania ich znaczenia, ponieważ dla osób nie znających niemieckiego byłoby to mało interesujące. Oryginały znajdziecie w książce „Psychopatologia życia codziennego”.

Kiedy się przejęzyczamy?

Najczęściej przejęzyczamy się gdy jesteśmy rozluźnieni, gdy czujemy się swobodnie. Nasza czujność spada i nic nie hamuje ciągu skojarzeń. Wtedy ujawnia się to, co kryje w sobie nasza podświadomość.

Przejęzyczenie ujawni Twoje prawdziwe JA.

Głęboko ukryte w podświadomości pragnienia wychodzą na jaw przez przejęzyczenia. Nasza świadomość może w ogóle nie dopuszczać tych myśli do siebie. Tak na przykład sam Freud życzył swojej pacjentce, by NIE opuściła łóżka. Wymsknęło mu się to, czego życzyłaby sobie podświadomość, ponieważ pacjentka ta, była bardzo majętna, a przedłużenie się jej choroby przyniosłoby lekarzowi korzyści finansowe. Inny mężczyzna, przeciwny patriotyzmowi powiedział kiedyś swoim dzieciom, by nie naśladowały swojego wujka który „jest przecież idiotą”. Dopiero po chwili zorientował się, że chciał powiedzieć „patriotą”. Szybko wyszło więc na jaw, że nie przepada za swoim bratem.

Oczywiście nie należy doszukiwać się głębszego sensu w każdym przejęzyczeniu. Niektóre z nich są efektem wpływania na siebie poszczególnych głosek, ich podobieństwa np. w akcentowaniu wyrazu. Jednocześnie nie można też powiedzieć, że przejęzyczenia nie niosą ze sobą żadnych przesłanek. Czasem są to drobnostki, sprawy zajmujące nas w danej chwili, albo takie o których niedawno myśleliśmy i jesteśmy tego świadomi. Zdarza się jednak, że przejęzyczenie wyjawia coś, co siedzi ukryte w podświadomości i nie zdajemy sobie z tego sprawy. O tym, że lapsus językowy może oznaczać coś więcej, świadczy fakt, że niechętnie się do niego przyznajemy, tak jakbyśmy chcieli coś ukryć.;)

Gdy masz dwie odpowiedzi na jedno pytanie.

Jeśli czujesz, że nie wypada Ci odpowiedzieć na pytanie tak, jak naprawdę myślisz, bądź po prostu próbujesz kogoś okłamać przejęzyczenie zdradzi Twoje najskrytsze myśli! Odpowiedź, którą chciałeś ukryć może wyjść w pojedynczych głoskach zdania, jak na przykładzie własnego pacjenta opisywał to Freud. Zapytał on go, o zdrowie jego konia, ten odpowiedział: „To przytrwa jeszcze miesiąc”, przy czym wyjawił, że zamiana „potrwa” na „przytrwa” wynikała z tego, że chciał powiedzieć „To PRZYKRA historia”. Czasem nasze myśli mogą zlać się w jedną i w ten sposób zostaną one wypowiedziane. Do podobnej sytuacji dochodzi, gdy się  śpieszymy i chcemy jak najszybciej wypowiedzieć dwie różne myśli. Przez niecierpliwość wypowiadamy je naraz.

Seksualność w przejęzyczeniach.

Freud jak to Freud podaje wiele przykładów przejęzyczeń, które miały związek z seksualnością pacjentów. Czasem ujawniają się w ten sposób krzywdy wieku dziecięcego, czasem marzenia erotyczne. Z licznych przykładów wymienianych przez autora, najbardziej spodobała mi się historia pewnego małżeństwa. Po upojnej nocy, mąż golił się w sypialni i użył puszku do pudru swojej żony. (To chyba były te czasy, kiedy ludzie nie mieli golarek i używali w tym celu mieczów i wielkich pędzli.) Żona chciała powiedzieć „Znowu pudrujesz się moim puszkiem”, lecz wymsknęło jej się „Znowu pudrujesz mnie twoim puszkiem”. Ci z bujną wyobraźnią może już się śmieją, ale wyjaśnię, że w Wiedniu „pudrować” oznacza również „uprawiać miłość”. Inny mężczyzna w rozmowie z kobietą zagadnął ją o wystawę u Wertheima i stwierdził, że jest „cała udekoltowana”, chociaż na myśli miał słowo „udekorowana”. Wystawa otrzymała w ten sposób podwójne znaczenie, a kobieta została nieświadomie skomplementowana.

Jak się okazuje takie przejęzyczenia bywają niebezpieczne dla mężczyzn, zdarza się, że kobiety śmiertelnie się z ich powodu obrażają. Polecam zrobić sobie teraz przerwę i zobaczyć ten krótki filmik w całości. Dziękuję Przemkowi za podesłanie. 🙂

Przejęzyczenie jak zaraza!

Jak się okazuje przejęzyczenia są zaraźliwe. Jeśli ktoś w rozmowie z Tobą się przejęzyczy, bardzo prawdopodobne, że za chwilę zrobisz to samo. Ciekawe, czy zrobisz to też po przeczytaniu tego wpisu. 🙂

Przeinacz nazwisko, a dowiem się czy mnie szanujesz.

Gdy ktoś przejęzycza Twoje nazwisko możesz z tego wywnioskować, że Cię lekceważy i nie szanuje. Tutaj na myśl przychodzą mi wszyscy nauczyciele i wykładowcy, którzy są mistrzami w przeinaczaniu nazwisk. Po chwili zastanowienia ma to sens, niejeden się pewnie ze mną zgodzi, że wyżej wymienieni mają często uczniów i studentów w głębokim poważaniu i wychodzi to na jaw właśnie podczas przeinaczania nazwisk. Jeśli jednak ktoś przez przypadek użyje Twojego nazwiska mówiąc o sobie, lub o innym ogólnie poważanym człowieku możesz być pewien, że Cię szanuje, a nawet podziwia.

Przejęzyczę się, żeby się nie przejęzyczyć.

Podobno zdarza się, że automatycznie, bez zastanowienia się i knucia chytrych planów zmieniamy słowa, tak, by przez przypadek nie przejęzyczyć się jeszcze bardziej i nie powiedzieć czegoś, co mogłoby postawić nas w złym świetle. I tak pewien mężczyzna zamienił w swoim wewnętrznym słowniku słowo „angina” na „angora”, byle tylko się nie pomylić i nie powiedzieć „wagina”! (Jak wiadomo, żadnemu dżentelmenowi nie przystoi używać tego słowa.)

Kulisy powstawania wpisu. Kliknij, aby przeczytać.
W październiku, razem z O. wprowadziłam się do mojego aktualnego mieszkania studenckiego. Wynajmujący pozostawił w mieszkaniu dziesiątki książek. Chciał je spalić, ale poprosiłam go, by zostawił je na razie w starej szafce. Przejrzałam książki i wśród wielu nieciekawych propozycji zaintrygowała mnie książka „Psychopatologia życia codziennego”. Już dawno chciałam przeczytać coś od Freuda, a to okazał się idealny moment. Oczywiście o książce zapomniałam. Parę miesięcy później w zabawny sposób przejęzyczyłam się (o czym pisałam wczoraj na Facebooku) mówiąc, że ktoś pięcze mi po deptach. Tak mnie to zaintrygowało, że zaczęłam szperać w internecie w poszukiwaniu informacji na temat przejęzyczeń. Niestety było ich nie wiele. Co jednak jest ciekawe, zauważyłam, że przejęzyczamy się w podobny sposób. Ludzie na forach cytowali przejęzyczenia, które zdarzyły się mi lub moim znajomym. Na jednej ze stron znalazłam odwołania do książki… którą miałam w domu! Nie wierzę w przypadki, tym bardziej, że planowałam przeczytać tę książkę, więc postanowiłam zabrać się do roboty i podzielić się z Wami nowo zdobytą wiedzą.

Książka jak widać na zdjęciu jest, stara i podniszczona. To egzemplarz, którego ktoś nie zwrócił do biblioteki, a był wypożyczany już w ’88 roku. Zawsze ciekawi mnie, kto przede mną miał daną książkę w rękach. W dodatku wtedy, kiedy mnie nie było jeszcze na świecie! Książka wydała mi się jeszcze bardziej tajemnicza, gdy znalazłam w niej starą, pożółkłą kartkę wyrwaną z zeszytu a na niej zapis:

Ta niesamowita, nieprzeciętna chęć tworzenia w chwilach, gdy nic mi nie wychodzi, gdy zamiast kreski powstaje zygzak, zamiast dźwięku – pisk. TO NIE TO! To wcale nie jest chęć stworzenia czegoś, to jest po prostu objaw seksualizmu (tłumionego przez kulturę i dlatego w kulturze się gubiącego).

Bardzo mnie ciekawi, kto to napisał i kiedy, ale tego za pewne nigdy się nie dowiem. Uwielbiam znajdywać zapiski pozostawione przez innych w książkach, jest w tym coś magicznego.

Tak jak pisałam wyżej nie widzę sensu w dopatrywaniu się ukrytego znaczenia w każdym przejęzyczeniu, ale uważam, że to bardzo ciekawy obszar naszego codziennego życia. Możliwe, że to przez moje filologiczne zacięcie. 🙂 Założę się, że macie do opowiedzenia dziesiątki zabawnych historii związanych z przejęzyczeniami. Chętnie poczytam!

do następnego czytania!

Ania

PS Jeśli uważasz ten wpis za ciekawy bądź przydatny, to podziel się nim ze swoimi znajomymi za pomocą kółek poniżej. Będę naprawdę wdzięczna!

21 Responses

  1. Bardzo ciekawy wpis… Ale teraz aż boję się przejęzyczyć 😀 I przypominam sobie sytuację, w których zrobiłam to w jakiś żenujący sposób 😀 Masakra, ile człowiek może się o sobie dowiedzieć!

  2. Ja z kolei lubię się przejęzyczać … tak specjalnie 😉 Można w ten sposób być uszczypliwym, tak z przymróżeniem oka oczywiście.

  3. Filmik genialny 😀 Mój kolega miał ostatnio taką sytuację, że podczas zajęć komputerowych na uczelni miał problem z programem i zawołał prowadzącego słowami: 'Przepraszam Doktorku!’ 😀 Do dziś się z niego śmiejemy 😀 na szczęście prowadzący jest wyluzowany 😀

  4. Ostatnio w kwestii nazwy sklepu się przejęzyczałam i to kilka razy, z resztą chyba to moje najczęstsze przejęzyczenia ostatnio. Na pewno było ich więcej, ale wychodzi na to, że nie kompromitujące czy zabawne, w pamięć w końcu nie zapadły.

  5. Jaki ciekawy wpis! Nigdy nie patrzyłam tak na przejęzyczenia, choć faktycznie zdarzyło mi się powiedzieć coś, o czym myślałam, zamiast tego, co zamierzałam zwerbalizować. 🙂 Chyba zacznę się przyglądać takim lapsusom 😀

  6. Bardzo lubię czytać książki, w których poprzedni czytający zostawili notatki na marginesach, a co do przejęzyczeń to często mi się to zdarza własnie w chwili gdy w myślach mówię sobie „tylko się nie przejęzycz” 🙂

    1. A gdy zostawią jeszcze jakąś karteczkę to w ogóle jest super!
      To ciekawe, że o tym myślisz, bo mnie np. w ogóle takie myśli nie nachodzą. 🙂

  7. Ostatnio przejęzyczam się baardzo często.. ostatnio kosiłam trawę drukarką.. Kolega kocha takie rzeczy zapamiętywać i mi wypominać 😉

  8. „Zda­rza się jed­nak, że prze­ję­zy­cze­nie wyja­wia coś, co sie­dzi
    ukryte w pod­świa­do­mo­ści i nie zda­jemy sobie z tego sprawy.”
    oho! Ja ostatnio chciałam powiedzieć „teach me” a powiedziałam „touch me” 🙂

  9. Ja jakoś tak szukałam w głowie ciekawej historii z przejęzyczeniami, żeby sobie właśnie coś tam zinterpretować, ale nie mogę sobie przypomnieć. Chyba niezbyt często mi się to zdarza. Jedyne, co teraz mi świta to mówię coś do taty, a potrafię zacząć mówić „mamo”, z czego wychodzi „matato”. Ojj, mam nadzieję, że to nie oznacza iż mama jest dla mnie ważniejsza. Jednak przyznam, że w przeszłości tak było. Bardzo ciekawy tekst. Uśmiałam się w niektórych momentach. Ja bym się chyba z Freudem dogadała. Mi też się często różne rzeczy kojarzą z seksem 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *