Na pewno wiesz, na co Cię w życiu stać, co jesteś w stanie zrobić, a z czym nigdy byś sobie nie poradził. Wiesz, jakie posiadasz umiejętności, jak możesz je rozwijać, ale wiesz też w czym jesteś kompletnym beztalenciem. Tak? Zapytam tylko, a skąd to wiesz? Skąd wiesz, że nie jesteś w stanie czegoś zrobić? Czy czasem sobie tego nie wmówiłeś, czy nie jest to ograniczenie, które siedzi tylko w Twojej głowie?
Nasze negatywne myśli blokują nasze działania. Sami tworzymy sobie niepotrzebne przeszkody. Sami się ograniczamy. Częste powracanie do złej myśli utrwala ją w głowie i tworzy przekonanie o tym, że jest ona prawdziwa. Takie wymyślone ograniczenia mogą bardzo przeszkadzać w rozwoju i dodatkowo zaburzać poczucie własnej wartości.
Przykładowo, jeśli kiedyś miałeś w rękach lustrzankę, ale zrobiłeś strasznie brzydkie zdjęcia, kadr był nieciekawy, a fotografowany obraz nieostry, mogłeś pomyśleć wtedy, że nie umiesz robić zdjęć. Możliwe, że przypomniałeś sobie to wydarzenie, gdy miałeś aparat w ręku po raz drugi, a twoja myśl wpłynęła na efekt kolejnego zdjęcia, które również wyszło nieciekawie. Uznałeś wtedy, według wszelkich zasad logiki, że po prostu nie masz do tego talentu. Kiedy następnym razem ktoś podał Ci aparat powiedziałeś, że nie umiesz robić zdjęć, a potem powtórzyłeś to zdanie jeszcze w paru innych sytuacjach. W ten sposób utrwaliłeś swoje przekonanie o tym, że nie robisz ładnych zdjęć i dopóki go nie zmienisz, nie zrobisz żadnego ładnego zdjęcia. Czy to przekonanie jest słuszne? Oczywiście, że nie! Co jeśli to pierwsze zdjęcie wyszłoby dobrze, co jeśli ktoś by je pochwalił. Mógłbyś wyrobić w sobie zupełnie inne przekonanie, o tym, że masz do tego smykałkę. Twoje całe życie mogłoby potoczyć się zupełnie inaczej. Zafascynowany czytałbyś o fotografii, doskonalił się w niej, a w końcu stwierdziłbyś, że chcesz związać z nią swoją przyszłość. Co zmieniło bieg Twojego życia? Myśl.
Sami budujemy sobie ograniczenia. Masę ograniczeń. „Nie jestem w stanie wstać przed 7. Nie jestem w stanie znieść zimnego prysznica (to do niedawna byłam ja), nie jestem w stanie nauczyć się kolejnego języka, nie jestem w stanie przebiec 5 km, nie jestem w stanie opanować HTML’u. Nie jestem w stanie wyjechać za granicę.”
Dlaczego tak myślimy? Czy to strach, czy raczej brak wiary w siebie. Może tak jak w przykładzie powyżej jedno, niewinne doświadczenie z przeszłości?
„Jesteśmy tym, co o sobie myślimy. Wszystko czym jesteśmy wynika z naszych myśli. Naszymi myślami tworzymy świat” Budda
To Ty kształtujesz swój świat. Nie mów, że nie jesteś w stanie czegoś zrobić, bo tak jest tylko dlatego, że tak mówisz. Swój świat kreujesz sam i Ty decydujesz o jego wyglądzie. Nie powielaj swoich przekonań o tym, że czegoś nie potrafisz, lecz podejmij jakiekolwiek kroki, by zmienić swoje nastawienie. Jeśli nic się nie zmienia, to dlatego, że Ty tego nie zmieniasz. Nikt inny tego za Ciebie nie zrobi. W wielu tekstach podkreślam, że moim zdaniem najważniejsze jest to, co masz w głowie. Każda zmiana, zaczyna się od myśli. Nie ważne, czy postanawiasz schudnąć, zdobyć lepszą pracę, czy nauczyć się czegoś nowego. Najpierw musisz pozbyć się wszystkich negatywnych myśli, które Cię ograniczają. Musisz pozbyć się przeszkód, które sam sobie stworzyłeś.
Nieświadomie, dobrej metody na pozbycie się własnych ograniczeń nauczyła mnie Asia z Króliczka Doświadczalnego. Kiedy czytałam jej wpis o porannej rutynie i zimnych prysznicach myślałam to, co zawsze: „No way, u mnie się to nie sprawdzi. Ja kocham gorącą wodę i nie wytrzymam pod zimnym prysznicem. Nie jestem w stanie.” Asia podała tam jednak wiele świetnych argumentów, ale jedno, zacytowane zdanie obudziło we mnie instynkt rywalizacji i od tamtej pory przypominam je sobie, nie tylko podczas codziennych, zimnych pryszniców, ale i za każdym razem, gdy muszę w jakiś sposób pokonać swoje ograniczenia. A zdanie to brzmiało tak:
„Jeżeli nie jesteś w stanie znieść czegoś tak niewygodnego i nieprzyjemnego jak 5 minutowy zimny prysznic, to jak zamierzasz zrobić coś naprawdę trudnego i nieprzyjemnego z twoim życiem?” Joel Runyon (tłum. Króliczek Doświadczalny)
Początkowo mówiłam sobie to zdanie, za każdym razem, gdy wchodziłam pod zimny prysznic, ale o tym opowiem jeszcze dokładniej w osobnym wpisie. Później zaczęłam stosować je do innych sytuacji, w których musiałam pokonać swoje ograniczenia. Rezultaty są naprawdę świetne. Zdanie działa za każdym razem. Polecam spróbować i następnym razem, gdy uznasz, że nie jesteś w stanie czegoś zrobić, że nie jesteś w stanie pokonać ograniczeń, które sobie wymyśliłeś, powiedz do siebie:
„Jeżeli nie jestem w stanie przebiec tych 5 km/ wstać o 6 rano/wziąć zimnego prysznica/nauczyć się nowej umiejętności, to jak mam zrobić coś naprawdę trudnego w swoim życiu, jak mam osiągnąć to, co sobie założyłem?”
Działa to trochę na zasadzie:
– Nie wypijesz całego piwa na raz.
– Jak to?! Ja nie wypije?!
Ale działa! Naprawdę! Po prostu spróbuj tego następnym razem, gdy pomyślisz, że nie jesteś w stanie czegoś zrobić. Następnym razem, gdy natrafisz na jakąś przeszkodę, zastanów się, czy sam sobie jej nie stworzyłeś. Hamowanie samego siebie jest przecież bezsensu! Wystarczająco wiele ograniczeń dostarcza nam życie, byśmy jeszcze dodawali sobie następnych. Jeśli z tego skorzystasz, daj znać czy zadziałało!
Do następnego czytania!
Ania
48 Responses
Ale ogromna dawka motywacji!
Spróbuję, no bo – hej – jak to? Że niby ja nie dam rady? 😀
Powinnam napisać „Nie, nie dasz”, żeby Cię jeszcze bardziej zmotywować? 😉
Nie pisz tak, ej! 😀
Wydaje mi się, że ograniczamy sami siebie, ponieważ boimy się zmian. Nawet tych najdrobniejszych. Każda zmiana oznacza konieczność wyjścia ze strefy komfortu, a tam nie wiadomo co nas czeka. Sporo osób też bardzo przejmuje sie opiniami innych – „bo nazwą mnie wariatką jak o 5 rano pójdę biegać”. Najważniejsze to zrouzmieć, że wielkiej rewolucji nie dokona się bez małych kroków – też jest parę rzeczy, z którymi chciałabym się rozprawić.
Masz rację, opinie z zewnątrz też mają na nas duży wpływ, o tym by się nimi nie przejmować mówią i piszą wszyscy, ja się od tego coraz to bardziej uwalniam, właściwie już prawie jestem wolna, chociaż gdzieś tam zawsze są jakieś zahamowania.
Technika małych kroków najlepsza! 😉
No to ja tak mam z jazdą samochodem – szło mi kiepsko na kursie, egzaminach i tych kilku razach, kiedy prowadziłam już ze swoim prawem jazdy w kieszeni i w pewnym momencie zaczęłam o sobie mówić „kiepski kierowca”, podczas gdy każdy byłby kiepski, gdyby prawie w ogóle tego nie robił (podobnie jak z tym zdjęciem z Twojego posta). Dopiero niedawno się zorientowałam, że robię sobie tym krzywdę i przestałam tak o sobie mówić 🙂
Bardzo dobry tekst, warto do niego wracać 🙂
Ha, mam tak samo z prowadzeniem samochodu. Kiepski kierowca siedzi w mojej głowie. Mam nadzieję że uda mi się go odczarować 🙂
Ja nie mam prawa jazdy, ale też mam tak, że boję się, że będzie ze mnie kiepski kierowca. I właśnie dzisiaj jadąc z tatą samochodem wyobrażałam sobie, że to ja tak super prowadzę i w sumie uznałam, że to przecież możliwe. 🙂
Uwielbam Twoje posty <3 Mega dawka motywacji, żeby wziąć się do roboty! Ja nie zaliczę wszystkiego w pierwszym terminie? Przekonamy się! 😉 Mam teraz mega kopa do roboty, świetnie wpasowany czas wpisu. 😀
Trzymaj się i czekam na kolejne 😀
No to życzę powodzenia! 🙂
Nie umiem i nie będę umieć śpiewać tak jak JD Sumner:)
https://www.youtube.com/watch?v=Ksz_9m5EFwc
Oj tam. Śpiewu też się można nauczyć. 🙂
Ależ śpiewać umiem, i to podobno nawet dobrze. Chodzi mi o skalę głosu. Są po prostu rzeczy, których się nie da, bo biologia nie pozwala:)
Myślę, że głównym powodem jest brak wiary w siebie. Ja dokładanie przez 10 lat wmawiałam sobie, że nie nadaję się do robienia zdjęć (a lubiłam to robić), prawie 10 lat straciłam :/ Dzisiaj już powoli zaczynam wierzyć w siebie. Przełamałam się próbuję i jestem z siebie dumna. Czasem miewam chwile kiedy mówię sobie, że jest tyle lepszych fotografów, że moje zdjęcia są do bani, ale walczę z tymi myślami. I właśnie kiedy one nadchodzą, może przydałby mi się taki zimny prysznic 😉
10 lat to na prawdę długo, myślę, że faktycznie możesz być dumna, bo takim czasie wmawiania sobie jakiegoś ograniczenia na pewno trudno jest zmienić to przekonanie. 🙂
Wiary w siebie obecnie mi nie brakuje ale to długa droga którą przebyłam i sama pokonałam wiele przeszkód. Ale zawsze jest coś co można poprawić, zrobić, ulepszyć, a wtedy taki zimny prysznic jest genialnym motywatorem.
Zimny prysznic dodaje mi energii na cały dzień, no chociaż poranek. 🙂 Jestem wtedy taka świeża i pełna zapału. 🙂
Oj tak, wchodzenie sobie na ambicję jest jednym z najlepszych sposobów na zmotywowanie się do działania :). Sama staram się rozpychać granice swojej sfery komfortu i próbować nowych rzeczy mimo porażek. I tak jak Ty doceniam ogromną rolę myślenia w postępowaniu. Nie warto kodować sobie negatywnych myśli, warto skupić się na wartościowej i przyjemnej drodze do celu, niż na nim samym, wtedy porażka nie będzie tak bolesna, a rzeczy, których w międzyczasie doświadczymy, mogą okazać się bardziej wartościowe niż sukces :).
PS. Sama do tej pory myślałam w ten sposób o zimnych prysznicach, może pora to zmienić…
No to polecam przeczytać wpis u Króliczka, ona świetnie uzasadnia, dlaczego warto to robić. 🙂
Ten tekst ma sens! Rzeczywiście wychodzi wtedy taka nasza zadziorna „polskość” i chęć udowodnienia coś sobie (i innym). Świetnie. 🙂 Jedyne granice tkwią w naszych głowach.
Tak właśnie to ta „polskość”! Z ust mi to wyjęłaś. 🙂
Ten wpis jest tak motywujący, że mam ochotę ustawić go na stronę startową 😀
Dawaj! <3
Zrobione! 😉
Ja właśnie teraz coraz więcej pokonuję własnych ograniczeń. Staram się nie czynić założeń tylko po prostu próbować. No ale jeśli chodzi o zimne prysznice to szacun, ja się nie zdecydowałam.
Teraz to już sama przyjemność! 🙂
Rewelacyjny i bardzo inspirujący wpis!
Miło mi! 🙂
Oj, ile jest w życiu takich sytuacji, że mówimy sobie „nie dam rady”, nawet nie próbując. Ja na ostatnim wyjeździe służbowym, gdy miałam chwilę po pracy dla siebie, przełamałam strach. Bo mam lekki lęk wysokości. Ale ciekawiło mnie spojrzenie na Gdańsk z wysoka. Zaryzykowałam i nie żałuję. Nawet tego strachu, gdy to wielkie młyńskie koło widokowe zatrzymało się na szczycie i zaczął wiać wiatr (a stracha miałam już w hali sportowej w Płocku,w której trybuny są strome!) – bo zyskałam nowe doświadczenie: że nie ma takiego strachu, którego nie można spróbować pokonać. I tak jest na każdej płaszczyźnie, choć… trudne bywa to przełamywanie się. Często chyba wolimy ciepłe miejsce i zasady, które znamy, niż porywać się na coś nowego czy trudnego.
Ciekawość wzięła górę? :)Wyobrażam sobie Twoje przerażenie, gdy zaczął wiać wiatr, ale pech! Najlepiej jest chyba znaleźć złoty środek pomiędzy tym naszym ciepłym miejscem, a przełamywaniem swoich ograniczeń, by czuć się z tym nadal dobrze. 🙂
O dziwo, myślałam, że będzie gorzej tam na górze! Co tylko potwierdza, że strach ma zwykle tylko duże oczy 🙂
Ty studiujesz psychologię czy niemiecki? 😀 Bardzo trafnie! Ps. Zauważyłaś jaką kreatywnością się wykazałam w tym komentarzu??? 😛
Jestem dumna. 😀 Myślę, że niemiecki, chociaż kto wie, może mnie kłamią.
No to lecę pod zimny prysznic, udowodnić sobie, że dam radę, choć sądzę że nie będzie to takie proste. Ale czy ktoś powiedział, że zmiana kiedykolwiek będzie prosta? Pewnie, że nie. Dobrze powiedziane. Zmiana powinna rozpocząć się od naszej głowy. Gorzej jak zna się teorię, a zmiana niestety nie nadchodzi… o czym to wówczas świadczy? O niekonsekwencji? Lenistwie? Myślę, że trzeba też coś zrobić z tymi dwoma cechami. Bo wszystko dobrze wygląda na początku, a im dalej w las tym więcej drzew. Więcej przeszkód i więcej zwątpienia 🙂
I wtedy trzeba sobie powiedzieć „Co? Nie chciało Ci się dzisiaj wziąć zimnego prysznica? Taka jesteś słaba?” Na mnie to serio działa. ;D
Ja lubię takie wyzwania bardzo. Na zimne prysznice się nie zdecydowałam jak do tej pory, ale robię coś równie trudnego. Pisanie z samego rana 3 stron Porannych Stron także jest sporym wyzwaniem. Ledwo widzę na oczy, jestem totalnie zaspana, a tu trzeba zapełnić sporą powierzchnię swoją pisaniną.
Porannych Stron? Chodzi o to, żeby co rano napisać jakąś określoną ilość tekstu, by ćwiczyć swój styl?
Świetny wpis – przenikliwie trafny, z psychologiczną nutą (mam psychologa jako rodzicielkę, więc zawsze wywęszę te klimaty ;). Umysł człowieka potrafi zdziałać mnóstwo – doprowadzić do sukcesu lub porażki, dać szczęście lub nawet zabić. Wszystko zależy od nas samych i tego, jak prosto i pewnie stoimy. Nie ma rzeczy, których naprawdę nie da się zrobić. Ja przekonałam się o tym po tym, jak wyjechałam sama, nie znając nikogo, na studia o Anglii. Stałam się szczęśliwą, spełnioną osobą, ktora wciąż dąży ku jeszcze większemu szczęściu. I widzę, że dobrze mi idzie.
Dziękuję i przybijam wirtualną piąteczkę. 🙂
Wspaniały wpis. Popieram w 100 %.Sami tworzymy sobie bariery i trzeba zdaćssobie z tego sprawę, by to zmienić.
Oj skądś to znam! Taką moją przeszkodą jest orientacja w terenie, parę razy zgubiłam drogę i teraz jak jestem gdzieś w nowym miejscu z koleżanką to przeważnie czekam aż ona mi wskaże gdzie mamy iść. Już nawet nie próbuję sama znaleźć drogi bo tyle razy przeze mnie szłyśmy naokoło, że nie zliczę 🙁 Postanowiłam z tym walczyć i np. na Dni Otwarte jednego uniwersytetu prowadziłam ja i doszłyśmy! Tak samo jak do biblioteki, co prawda wpierw weszłyśmy do innego budynku (jak mogą być dwie biblioteki o identycznej nazwie na innych ulicach?), ale zaraz potem trafiłyśmy dobrze. A wystarczyło tylko w siebie uwierzyć 🙂
Tak, ten post Króliczka to był absolutny majstersztyk! I na mnie to główne zdanie działa we wszystkich przypadkach oprócz wstawania przed 11. Mój mózg wmawia mi, że już nigdy nie będę miała takiej okazji i muszę jak najlepiej wyspać się w ciągu „najdłuższych wakacji w życiu”. Co dziwne, wieczorem przekonuje mnie, że oglądanie filmów do 3 nad ranem wcale nie jest nieodpowiedzialne…
Ostatnio sobie wspomniałam te czasy, gdy 3 nad ranem była normą (co mi się i teraz zdarza), ale nie budziłam się przed 11 zamiast dzisiejszej 7:30 😉
Świetny tekst! Żywy i prawdziwy, czy skuteczny, to Ci powiem, jak już w końcu wpakuję się pod ten zimny prysznic. Dobrze, że mi o tym przypomniałaś, widać po komentarzach, że jeden raz u Króliczka nam nie wystarczył 😉
Oh shit. Zimny prysznic. Czas podjąć się tego samego wyzwania…
Z lodowatymi prysznicami miałem podobnie – jakieś 2 lata temu – kiedy zaczynałem się w to bawić. Powiedziałem sobie: dzień, w którym będąc pod prysznicem nie przekręcę gałki choć na chwilę na lodowatą – to będzie dzień, w którym się poddałem. I od tamtej pory, dzień w dzień, miesiąc w miesiąc po prostu to robię. 🙂
Kiedyś myślałam tak o bieganiu: „O, nie, nie lubię tego, to jest nudne, mam kontuzję kolana”. Potem zaczęłam, kilometr po kilometrze, kiedy myślałam, że już więcej nie mogę, biegłam dalej, jeszcze trochę i nagle już myślałam: „O tak, jednak mogę”. Potem zaczęłam przekładać to na inne dziedziny. Kiedy w trakcie podróży idę z ciężkim plecakiem, jest gorąco i myślę, że o nie, w dupie mam to wszystko, a potem przypomina mi się to bieganie. Albo z pisaniem bloga: czasem myślę: „Nie mam talentu, nie mam pomysłu, nie wiem jak działa Google Analytics, jak ta czy tamta wtyczka”. Potem siadam, na spokojnie wpisuję w google i uczę się sama. Jednak mogę.