O tym jak wykorzystać czas na studiach cz. 2

Czyli jak nie marnować sobie życia.

Cześć!

Kiedy pisałam pierwszą część tego posta, nie wiedziałam jeszcze jak nazwę serię, ale wymyśliłam, całkiem przypadkowo i nie skupiając się na tym za bardzo. Seria nazywać się będzie „Kangur na studiach”. Myślę, że to zabawna nazwa w dodatku od razu wiadomo o co chodzi. Nazwy innych kategorii zapewne również będą „ewoluowały” :p 
 
Tak jak pisałam ostatnio, dzisiaj chcę Wam podać parę przykładów na wykorzystanie czasu na nudnych, niepotrzebnych zajęciach. Wiem, że wiele z Was musi uczęszczać na takie przedmioty, chociaż na moich studiach jest ich niewiele. Mam tutaj na myśli zajęcia, które i tak zaliczasz za przysłowiowe „ładne oczy” lub za pobranie pracy z neta. Wykłady na których prowadzący i tak czyta swoją prezentację nie są warte Twojej obecności! Mógłbyś przecież w tym czasie uratować świat czy coś…

A więc co można robić w trakcie bezsensownych zajęć ?

 

1. Można na nie nie iść.

 
Po prostu, bo po co masz siedzieć na zajęciach, na których ktoś czyta swoje notatki. Kolega czy koleżanka ze studiów chętnie podzielą się kserówkami – Ty odwdzięczysz się im małym prezentem. Jeśli tylko obecność nie jest sprawdzana na takich wykładach to wiej gdzie pieprz rośnie! Po co masz na nich siedzieć? W tym czasie możesz przecież zrobić tyle super rzeczy! Pójść na siłownię, basen, poczytać, malować, pisać bloga, ah przecież Ty sam wiesz najlepiej co mógłbyś robić w tym czasie. Na egzamin i tak się nauczysz, bo co to za różnica, czy Ty przepisujesz z rzutnika czy ktoś inny ?
 

2. Można czytać książkę.

 
No dobra, ale co jak muszę już iść na ten wykład. Bo wykładowca puszcza listę, bo obecność ma wpływ na zaliczenie, bo coś tam. Czytaj książkę, najlepiej jakoś dyskretnie, ja mam zawsze coś na telefonie 🙂 Jak chodzę na zajęcia na których obecność jest obowiązkowa i muszę przepisywać wykład z rzutnika, to po przepisaniu danego fragmentu na laptopo przechodzę do drugiego otwartego okna w którym mam otwartą książkę w PDF-ie.

DSC_0003
 

3. Można zaplanować swój dzień.

 
Towarzyszki mojej studenckiej niedoli zaczynają się już śmiać, kiedy mówię: „To jest dobra chwila, żeby zrobić plan” Niektóre nawet same układały mi jakieś śmieszne plany dnia 😉 Ale bardzo gorąco polecam Ci tę opcję. Możesz sobie ustalić co po kolei będziesz robił po powrocie do domu, a zaplanowany dzień, to dzień lepiej wykorzystany. Uwierz mi, że z nim zrobisz znacznie więcej niż bez niego.
 

4. Można uczyć się na coś innego.

 
Jak tylko muszę, to uczę się na inne kolokwium, albo po prostu odpalam aplikację z angielskim czy szwedzkim i ćwiczę.
 

5. Można rysować.

 
Szczególnie jeśli to Twoje hobby. Możesz trenować swoją rękę podczas zajęć, co daje całe dziesiątki godzin praktyk! Jeśli na co dzień nie rysujesz lub jeśli nie chcesz nauczyć się rysować, to może wybierz inną z podanych tutaj propozycji 😉

rysunek w zeszycie
 

6. Można grać w rozwojowe gry.

 
Ogólnie nie jestem zwolenniczką gier i gdybym miała wybierać: słuchanie nudnego wykładu albo durna gra to wybrałabym eee no dobra durną grę. Ale od durnej gry wolę tę ambitną 😉 Można też pograć z sąsiadem obok w piłkarzyki, statki i inne takie. Moja ulubiona gra na zajęcia to ta, w której rysuje się tę piramidę z kółek a potem stawia się kropki w tych kółkach, tak, żeby zebrać cały rząd i go skreślić. Wie ktoś jak to się nazywa ?


I pamiętaj, że studia to najlepszy okres w Twoim życiu, dlatego nie skupiaj się tylko i wyłącznie na nauce! Rozejrzyj się wokół siebie. Dla studentów jest organizowanych bardzo wiele niezwykłych przedsięwzięć. Zacznij udzielać się w organizacjach studenckich, poczytaj o programach wyjazdowych dla studentów. Korzystaj z tego czasu, bo wiecznie trwać nie będzie!


PS. Czytając tego posta mogłeś pomyśleć, że wiecznie obijam się na studiach. Niestety nie mam tak fajnie a może to nawet i dobrze. Podzieliłam sobie zajęcia na dwa rodzaje. To jest wpis o tym co można robić podczas tych bezsensownych zajęć i nie okłamujmy się, że takich nie ma. Możesz też przeczytać notkę o tych angażujących zajęciach i o tym, co robię by z nich jak najwięcej zapamiętać. Zapraszam Cię do czytania o tym TUTAJ.

I jeszcze przypomnę Ci o moim profilu na FB. Jeśli chcesz być na bieżąco z wszystkimi informacjami to zachęcam do polajkowania go.


Trzymaj się i do następnego razu!


Blue Kangarooo



12 odpowiedzi

  1. Genialny tekst, przyjemnie się Ciebie czyta. Cieszę się, że Ania podzieliła się linkiem do Ciebie na fb.

    Co do gry to jeśli chodzi o tą, co ja znam, to nazywa się u mnie 'ziemniaki’, 'kopiec’ czy coś w tym stylu:)

    1. Bardzo dziękuję! To ciekawe, bo widocznie ta gra ewouluje troszkę. U mnie gramy tak, że nie zamalowujemy całego pola, tylko wstawiamy w nim kropkę. Ale teraz już będę wiedziała, że to ziemniaki. Dzięki 🙂

  2. Ja jestem na ASP i niestety wszędzie jest lista, ale za to wykorzystanie czasu na rysowanie nie jest niemal jak nauka. 😛 No i też często planuję dzień, albo wpisy blogowe.;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *