Hiszpania to zdecydowanie moje klimaty kulinarne. Chciałabym codziennie dreptać na targ po naprawdę świeże owoce i warzywa. Mam wrażenie, jakby w południowych krajach smakowały one lepiej niż u nas. Podoba mi się też hiszpańskie podejście do obiadu, oddzielenie mięsa od węglowodanów oraz cała otoczka związana ze siestą. Hiszpanie bardzo cenią sobie czas spędzany na jedzeniu. Po powrocie z Barcelony doszłam do wniosku, że nie zachwyciłam się samym miastem, tak bardzo jak np. Rzymem, ale za to zachwyciłam się kuchnią i smakami Hiszpanii. Dlatego zapraszam Cię w podróż moimi szlakami, opowiem CI o tym, co warto zjeść w Barcelonie.
Przede wszystkim zakochałam się w Barcelońskich targach. Tak jak pisałam w tekście o tanim zwiedzaniu Barcelony, w przeciągu 3 dni odwiedziliśmy wszystkie najważniejsze miejsca i musieliśmy jakoś zagospodarować sobie ten czas. Chodziliśmy więc od targowiska do targowiska delektując się ich klimatem. Pierwszym targiem, jaki odwiedziliśmy była La Boqueria, której tradycja sięga średniowiecza. To właśnie spacerując po tym miejscu stwierdziłam, że mogłabym przejść na dietę raw food, gdybym tylko mieszkała w Hiszpanii. 😉 Różnorodność owoców i warzyw zadziwia, przez 5 dni nie zdążyliśmy spróbować wszystkich nieznanych nam produktów.
[bs_well size=”lg”]Tak wyglądałoby moje raw śniadanie każdego dnia. ;D[/bs_well]
Co byście wybrali? Hot dog, frytki sushi, a może świnkę?;)
W wielu miejscach można kupić takie oto soki. Zastanawiam się tylko, czy aby na pewną wszystkie są zdrowe. Jedne wydawały się rozcieńczone, inne były bardzo słodkie jak na zwykłe owocowe soki. Dodajmy do tego jeszcze fakt, że niektóre z nich musiały być sztucznie barwione. Chyba, że znacie jakieś turkusowe owoce. 😀
Taka tam kolacja. 2 talerze owoców morza dostaniecie na La Boqueria za jedyne 5 euro. Potem wystarczy spojrzeć krewetkom i anchovies głęboko w oczy, dziękując im za to że stały się naszym obiadem i zjeść je ze smakiem. Mniam!
2 razy zatrzymaliśmy się, by zjeść tapas. To takie małe, wieloskładnikowe kanapeczki. Nazwaliśmy je europejskim sushi, bo są małe i przy ich przygotowaniu również trzeba się sporo napracować. Kosztują od 1 do 3 euro za sztukę, ale nam udało się raz zjeść 10 za 7,95, ponieważ trafiliśmy na promocję. Gdy zamówicie tapas, polecam Wam wybrać kanapeczki o podobnych składnikach. Mam coś takiego, że nie potrafię w jednym posiłku łączyć dwóch i więcej rodzajów mięsa. (U mnie w domu je się przykładowo frankfuterki zagryzając je kanapką z szynką. Ja tak nie potrafię.) Nie wiem, czy sobie to wkręciłam, czy taka mieszanka mi nie służy, ale po zjedzeniu krewetek, kabanosa, ryby i mięsa wołowego podczas jednego obiadu rozbolał mnie brzuch.
Tapas może przybierać różne formy. Np. mini hamburgerów lub hot dogów.
Dwukrotnie skorzystaliśmy z oferty menu del dia, czyli menu dnia, które oferowane jest w restauracjach między 13 a 16 każdego dnia. Składa się z 3 posiłków, czasami również z napoju i kosztuje 10-15 euro. W ramach menu del dia otrzymamy jeden posiłek wegetariański, z pieczywem i np. oliwkami, drugie danie z mięsem (można oczywiście wybrać coś bezmięsnego) oraz deser. Gdy pierwszy razy korzystaliśmy z tej oferty uciekaliśmy przed deszczem i weszliśmy do pierwszej lepszej knajpki. Znajduje się ona daleko od centrum, w okolicach Sants-Montjuic i na pewno nie jest nastawiona na turystów. Nikt nie mówił tam po angielsku, nie było nawet menu w tym języku. Z kelnerką porozumiewaliśmy się na migi, lub skojarzenia. (Mięso z królika opisała nam mówiąc „Bugs” i pokazując zęby.) Moje „łajn” zrozumiała jako wodę. Pardą maj inglisz.
Jak widać moje „łajn” jest nawet w kieliszku, więc było blisko.
Tak wygląda tortilla w Hiszpanii.
Zdjęcie deseru z tego dnia niestety wyszło nieostre, a ja tego nie zauważyłam.
2 dzień.
Przepyszna, banalnie prosta w wykonaniu sałatka, już zdążyłam ją sobie przyrządzić. Na talerz wrzucacie, kawałki pomarańczy, sałatę, pomidorki koktajlowe trochę potartej marchewki z cytryną, rzodkiewkę, cebulę i niebieski ser pleśniowy. Wszystko oblewacie kremem balsamicznym.
Panna cotta w sosie z mango. Nie miałam pojęcia, że może mieć taki kształt. Gdy kelnerka niosła nam deser byłam przekonana, że talerz O. jest dla mnie, bo w Polsce spotykałam się z panna cottą w takiej formie. Nieważne jednak jak wygląda, ważne, że smakuje, a w sosie z mango się zakochałam!
Jeszcze kilka zdjęć innych smakołyków.
I pytanie, na co skusilibyście się w Barcelonie? 😉
Do następnego czytania!
Ania
20 Responses
Te wszystkie owoce i żelki wyglądają strasznie kusząco.
Jakie pyszności! 🙂 Narobiłaś mi smaka! 😉
Zrobiłam się głodna…
Nie mogę czytać takich postów o tej porze, bo robię się głodna 🙂
Barcelona. Tak bardzo chcę odwiedzić to miejsce, że aż się boję. Że się rozczaruję i czar pryśnie!
Ja tak miałam z Petersburgiem, spodziewałam się nie wiadomo czego, a miasto ładne, zabytki niesamowite, ale oczekiwań nie spełniało i trochę się zawiodłam. Ale Barcelona jest świetna, naprawdę! 😉
To jak odbierzemy miasto zależy od tylu czynników! Nawet od głupiej pogody! Każdy ma jednak inne preferencje, mam nadzieję, że Ci się wyjazd uda. 😉
Chciałabym mieć taki targ niedaleko domu. Wpadałabym na koktajl/sałatkę owocową na drugie śniadanie. Na trzecie też 😀
Te owoce w kubeczkach wyglądają bosko <3 Z resztą menu dnia też niczego sobie.
Wy chyba tylko jedliście na tym wyjeździe! 😀
Porozumiewanie się na migi jest cudowne, ale my po pobycie w Hiszpanii zapamiętaliśmy dwie rzeczy: dos canas por favor (dwa piwka poproszę) i la cuenta pof favor (poproszę rachunek) 😀 Reszta leciała na wyczucie!
A co do tapas, to nie wiem jak w okolicach Barcelony, ale w Andaluzji to nawet nie są kanapeczki, a takie małe talerzyki z różnymi daniami – taka porcja do piwka. W wielu miejscach oferują piwko z tapasem właśnie. Często to jest mini paella (ryż z owocami morza) lub np. panierowane rybki. Ogólnie super sprawa! Jedzenie w Hiszpanii wymiata 🙂
Oo to ciekawe. Do Andaluzji też chciałabym się wybrać, bo zakochałam się w jej architekturze będąc we Wiosce Hiszpańskiej. W ramach tapas w jednym miejscu podali nam pieczone kartofelki, ale paella była raczej w zestawach z menu dnia. 🙂
Panna cotta z mango, to byłby mój faworyt <3
O mamo, jakie pyszności! Zrobiłam się aż głodna. Świetne! 🙂
Te wszystkie owoce… niebo!
o mamo, wszystkie „moje” miejsca „mojego” miasta! Aż w dołku ściska i nie mogę się doczekać kiedy tam znowu będę… <3 jestem zakochana w Barcelonie okropnie, a ichniejszą kuchnię uwielbiam i mogła bym się tak żywić do końca życia 😉
Oj mam tak samo! 🙂
Skusiłabym się na wszystko! Ale chyba w pierwszej kolejności na panna cota w sosie mango, mniam.
Tak sobie myślę, że tapas to świetny pomysł na domowe imprezy i posiadówy 😉
Dokładnie! Już sobie obiecałam, że urządzę imprezę z daniami w stylu hiszpańskim. 😉
Uwielbiam hiszpanskie tapas! Juz za dwa tygodnie bede w Madrycie wiec znow skosztuje jakis smakolykow 🙂