Do dręczonych i wyśmiewanych, o tym jak uciekłam od przejmowania się opinią innych.

W podstawówce moje najbliższe przyjaciółki założyły klub przeciwko mnie. Wyobrażacie sobie to uczucie? Mała dziewczynka w 3 klasie podstawówki nagle dowiaduje się, że wszyscy, którzy byli jej bliscy zrzeszają się przeciwko niej. Wychowawczyni zebrała całą klasę na końcu sali. Usiedliśmy na dywanie jak zwykle. To było w 3. klasie podstawówki, po zielonej szkole. Nastroje wakacyjne, dziecięca ekscytacja w powietrzu. Totalnie nie pamiętam, o czym mówiła przed i co się działo po. Pamiętam tylko ten ścisk w całym moim ciele, najintensywniejszy w okolicy żołądka. Ten pierwszy raz, kiedy na kimś się zawiodłam. To był dla mnie koniec świata. Nie miałam nikogo. Dowiedziałam się, że dziewczyny, którym ufałam, opowiadały grupie moje sekrety, moje najskrytsze tajemnice. Powiadają, że dzieci potrafią być podłe. Dlaczego więc robią to dorośli?

Nie rozumiem, dlaczego tak to rozegrała. Wychowawczyni. Dlaczego nie powiedziała mi wcześniej, na osobności? Albo chociaż tylko w tej grupie? Dlaczego zebrała całą klasę? To był dla mnie ogromny stres. Ale spoko, kiedyś dostałam od niej naganę, za to, że jakieś wycinanki przyniosłam w woreczku z silikonowym zapięciem, a nie w kopercie. Parę godzin później mówiła mojej mamie: „Świetne! Szkoda, że nie sprzedają czegoś takiego u nas w sklepiku!”.
Tamta sytuacja umocniła mnie na lata. Zastanawiam się, czy bez niej miałabym tak silny charakter. Czy może gdybym nie została zraniona byłabym teraz pewniejszą siebie osobą? Patrząc na inne „złe” wydarzenia w moim życiu, chyba nie. Przecież cała ta sytuacja z wylądowaniem w szpitalu w dniu rozszerzonej matury z polskiego i na studiach, sprawiła, że znalazłam temat na bloga dla siebie. Zmotywował mnie do zmiany, do szukania „innej drogi”.

W wyższych klasach podstawówki przyroda była moim ulubionym przedmiotem. Oglądałam masę programów przyrodniczych, czytałam w domu książki o zwierzętach, o roślinach i o kosmosie. Podręcznik do przyrody znałam na kilka lekcji do przodu. Tym samym pani od przyrody była dla mnie autorytetem, a w oczach swojego autorytetu zawsze chce się wyglądać jak najlepiej. Dlatego kolejne moje wspomnienie związane z dręczeniem mnie jest również bardzo silne. Przed jedną z lekcji 2 kolegów z klasy z impetem wbiegło na korytarz. Energicznie zrywali plakaty ze ścian przy sali przyrodniczej. Krzyczeli przy tym, że powiedzą pani od przyrody, że zrobiłam to ja. Dzisiaj wygląda to na zwykłe żarty dzieciaków, ale wtedy to była dla mnie tragedia. Byłam grzeczną, dobrze się sprawującą dziewczynką, nigdy nie robiłam nic złego. Zależało mi na tym, co myśli o mnie nauczycielka. Nie pamiętam już, czy płakałam, ale na pewno ostro buntowałam się przeciwko takim oskarżeniom. Na końcu okazało się, że to nauczycielka poprosiła ich o ściągnięcie plakatów…

Jak uciekłam od przejmowania się innymi ludźmi i ich opinią?

Piszę ten post, bo zdarzało mi się dostawiać wiadomości  od osób, które są nękane przez kolegów na studiach. W głowie mi się nie mieści, że dorośli ludzie wciąż mają energię na takie działania. Szkoła to jedno wielkie podwórko pozorów. Młodzi ludzie szukają swojej tożsamości grając między sobą w różne gry. Może wychodzą z tego w różnym czasie… Jedni jeszcze w liceum inni na 4 roku studiów…  Oczywiście dręczenie z czasem nie jest tak spektakularne jak w szkole podstawowej. Dręczyciel jest zbyt delikatny i sam boi się ran, które może zostaną zadane. Pewność siebie budowana na niszczeniu innych to gliniane nogi „olbrzyma”. Bo ludzie dorastają i się uodparniają. Pewnego dnia budzisz się jako zmierzły dorosły, wszystkie Twoje wcześniejsze ofiary rozwinęły skrzydła, a Ty… Ty możesz się tylko złościć. Ale to nie jest post dla dręczycieli.
Mój drogi dręczony i wyśmiewany! Jeżeli mnie znasz i czytasz, co o mnie myślisz? Może i nie zabrzmi to skromnie, ale po prostu widzę, że moi czytelnicy mnie lubią. Zresztą piszą mi o tym w ankietach i w wiadomościach! Uważają mnie za pozytywną, ogarniętą, kreatywną dziewczynę. I pomyśl sobie, że na każdym etapie mojego życia, były osoby, które uważały mnie raczej za: śmieszną, głupią marzycielkę. Które wyśmiewały moją pasję do pisania, nabijały się z mojej emocjonalności i wrażliwości. (To działo się zarówno w liceum jak i na studiach) Bardzo długo wstydziłam się tego, co kocham. Wstydziłam się publikować moje teksty, moje zdjęcia. Dopiero, gdy obcy ludzie zaczęli dostrzegać, że to, co robię ma wartość, zaczęłam wychodzić z skorupy.[/bs_col]

W głębi duszy wiedziałam, że to co robię jest dobre, że jest wartościowe. Teraz jednak widzę, że bez potwierdzenia ze strony innych osób nie zbudowałabym mojej pewności siebie. Wiem, że to może być problem dla Ciebie. Że teraz wydaje Ci się, że wszyscy są przeciwko Tobie. Nie wiem, czy jesteś wyśmiewany/ wyśmiewana z powodu Twoich zainteresowań, wyglądu czy odmienności zachowań, czegokolwiek! Wiesz, czego ja się nauczyłam?
Że ludzie mogą sobie gadać, co chcą, bo i tak nie będą ze mną przez całe życie. Ja będę z sobą na zawsze! I ja będę do końca życia żałować, że nie zrobiłam czegoś, bo bałam się, co Basia, Kasia albo Maciek powiedzą. Pomyśl o znajomych, sprzed 10-15 lat, z którymi nie masz już żadnego kontaktu. Chciałbyś/chciałabyś, żeby miały wpływ na to, kim jesteś teraz? A może miały i cholernie żałujesz tego, że się na to zgodziłaś/ zgodziłeś? No nie! Ja powiedziałam sobie wyraźnie, że nie chcę, żeby ktoś, z kim moja droga nieszczęśliwie skrzyżowała się na 3 lata, decydował o tym, jak będzie wyglądać 30 a nawet 60 lat mojego życia. No fucking way!
Ignoruj tych ludzi. Szukaj dobrych dusz. Nie ma ich na Twoim roku? w Twojej klasie? Poszukaj w lokalnych grupach, na warsztatach, poszukaj w internecie! Dzisiaj masa ludzi ogłasza się na różnych grupach w poszukiwaniu bratniej duszy. Możesz spróbować nawet na Studenci – Grupa Wsparcia. Albo w grupie Ani Kęski – Kreatywne dziewczyny od Ani. Powolutku i na spokojnie otaczaj się pozytywnymi i otwartymi na świat ludźmi.
Trzymaj się ciepło!
Do następnego czytania!
Ania

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *