W podróżach najlepsze jest chyba to, że pozwalają nam się dziwić. Przynoszą inny punkt widzenia, którego nie poznalibyśmy, gdybyśmy nie podróżowali. Nagle coś, na co nigdy wcześniej bym nie wpadła wchodzi w moją strefę komfortu poszerzając wiedzę i otwierając mój umysł. Jeszcze szerzej. Człowiek, który podróżuje nigdy nie powie, że coś jest czarne albo białe, bo nie jest. Świat jest pełen kolorów i gdyby wszyscy pragnęli poznać go bardziej niż pragną nowych jeansów, byłby jeszcze piękniejszy.
Co zaskoczyło mnie w południowych Włoszech?
1. Włoska toaleta.
Z tego co pamiętam w Rzymie wyglądała po ludzku, czyli tak jak u nas. Nie wiem, czy tak jest w całych południowych Włoszech ale w Salerno mają inną filozofię załatwiania tych spraw. I gdy idziesz sobie do baru, restauracji lub na uczelnię, to w toalecie nie zastaniesz deski klozetowej. Musisz wisieć nad toaletą, bo taka jest tu filozofia higieny. Myślę, że to nawet dobry pomysł, ale Włosi stosują go także w mieszkaniach! Hiper higieniczne kraje skandynawskie radzą sobie z tym problemem za pomocą specjalnych muszli, które czyszczą się same. Włosi są jednak sprytniejsi i wiedzą jak zaoszczędzić mamonę.
2. Załatwianie spraw po włosku.
Siedzisz sobie grzecznie w jakimś tam biurze u jakiegoś tam profesora. Ten pomaga Ci zapiąć formalności na ostatni guzik. Wtem dzwoni telefon. Profesor odbiera i w najlepsze rozpoczyna pogawędkę. Okej – myślisz sobie. Może ważne. Chociaż nie wynika to z tonu głosu Włocha. Po zakończonej rozmowie przechodzicie do dalszej. jakże trudnej w tym strasznym angielskim języku, konwersacji. Po upływie zaledwie pięciu minut dobiega Was pukanie zza drzwi. Profesor zaprasza gości do środka. To nic, że teraz obsługuje Ciebie! Może przecież pogadać jeszcze z innymi studentami, podpisać ich prace i jeszcze trochę pogadać. I tak to właśnie tu wygląda. Każdy, w każdej chwili może załatwić swoje sprawy w trakcie, gdy Ty je załatwiasz. Bo przecież nie będzie czekał! Może się śpieszy?!
3. Włoskie „będzie dobrze”.
Kiedy przyjechaliśmy do Salerno na początku mieszkaliśmy w hotelu, ponieważ organizacja AEGEE poinformowała nas, że pomoże nam znaleźć mieszkanie w mieście. Nie polecali nam załatwianie czegokolwiek przez internet, ponieważ Włosi lubią oszukiwać. Zarezerwowaliśmy więc pokój na dwie noce. Pierwszego dnia z samego rana ruszyliśmy do biura AEGEE, by jak najszybciej móc wrócić do miasta i zacząć oglądanie mieszkań, które nam zaproponują. AEGEE zaoferowało nam 3 mieszkania. Tylko 3 mieszkania! Z czego uwaga! jedno było w piwnicy (!), cenę drugiego właściciel zawyżył na miejscu. Zastanawialiśmy się nad trzecim, ale właścicielka życzyła sobie niebotyczną sumę pieniędzy w ramach kaucji, więc zrezygnowaliśmy. Pojechaliśmy do AEGEE po raz kolejny. Nie mieliśmy już noclegu na następny dzień i powiedzieliśmy im o tym. Tymczasem oni dali nam 2 mieszkania do zobaczenia! Słownie: dwa! No i oczywiście powtarzali, że im przykro, że mają jeszcze innych Erasmusów (chociaż i tak wysyłali ich w te same miejsca!) i że wszystko będzie dobrze! Że mamy się nie przejmować! Mamy się nie przejmować tym, że nie będziemy mieli gdzie spać, jeżeli mieszkania okażą się totalną klapą. Czad.
4. Włoska pomoc.
Z drugiej zaś strony Włosi są szalenie pomocni. Gdy zapytasz ich o drogę, rzucą wszystko i pójdą z Tobą, żeby Ci pokazać, gdzie jest miejsce, którego szukasz. Przecież mają czas! Jechaliśmy z O. do Ikei i zapytaliśmy kierowcę, czy tam jedzie. Pokiwał głową. Nie wiedzieliśmy gdzie mamy wysiąść, ale nie musieliśmy się tym martwić, bo na odpowiednim przystanku kierowca pokazał nam, że mamy wyjść, chociaż go o to nie prosiliśmy. Tak więc Włoch zrobi wszystko, żeby Ci pomóc, a jak nie będzie mógł, to będzie mu bardzo przykro.
5. Włoskie rozumienie czasu.]
- Wstając o 7:00 rano najprawdopodobniej jesteś pierwszą osobą, która wstała w tym mieście.
- Licząc na zakupy między 13:00 a 16:00 jesteś najbardziej naiwną osobą w tym mieście.
- Będąc w łóżku o 22:00 jesteś lamą.
- Jeżeli nie rozumiesz, dlaczego imprezy zaczynają się o 23:30 nie jesteś Włochem czyt. jesteś lamą.
6. Brak płatków owsianych!
Dlaczego, ja się pytam dlaczego?! Jak można nie jeść płatków owsianych. Okej, sama kiedyś nie jadłam, ale jak może ich nie być na półce w sklepie?! Owszem mamy tu cały, kolorowy wybór słodkich płatków dla dzieci, są też te kukurydziane, ale co z owsianymi? Co gorsza Włosi a także Hiszpanie, z którymi dzielę mieszkanie nie za bardzo wiedzą, czym płatki owsiane są. Żaliłam się Wam już na tę sytuację na moim Snapchatcie, który zresztą gorąco polecam, bo jest bardzo śmieszy i bardzo włoski: ania_kania to mój nick. 😉
Każdy kraj niesie ze sobą takie dziwności, które od razu rzucają się w oczy. Ciekawa jestem, co Was zaskoczyło podczas podróży, nie tylko do słonecznej Italii ale w ogóle. To jest właśnie sens powiedzenia, że podróże kształcą. Uczymy się patrzeć na świat w inny niż dotychczas sposób. Trudno jest to wytłumaczyć ludziom, którzy nie podróżują. To trzeba poczuć! Zgadzacie się ze mną? 🙂
Do następnego czytania!
Ania
53 Responses
Ja tez mam ciekawe wspomnienie z Włoch dotyczące toalet – w hotel, w których miałam okazję spać, znajdowały się one pod prysznicem… Ciężko mi było to ogarnąć. Ale za to miały deski 😀
Łoooł! W sensie, że w kabinie prysznicowej? Że tam gdzie stoisz i się myjesz?!
Dziewczyno, pobiłaś wszystko tym komentarzem!
Tak, dokładnie. Nie wiem czy to normalne we Włoszech czy też wyjątek akurat w tym… Ale to było serio dziwne. Tam gdzie my byśmy normalnie umieścili toaletę, był bidet. 😀 Kabina nie była taka typowa z brodzikiem, tylko po prostu wydzielona z połowy łazienki, więc wszędzie było mokro, a na dodatek zmoczyłyśmy sobie pod prysznicem wtedy cały papier toaletowy 😀
O, znalazłam zdjęcie czegoś takiego. Tak właśnie tam było: http://media-cdn.tripadvisor.com/media/photo-s/02/43/ab/17/toilet-located-in-the.jpg
Hahaha nieźle!
Niezły hardcor 😀
Nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę tej wyprawy i to jeszcze do Włoch ?.
Kiedy czytałam o płatkach owsianych i o tym, że nikt nie wiedział co to jest, przypomniała mi się historia z wakacji w Chorwacji.
Zatrzymaliśmy się na jedną noc w domu u kogoś mieszkającego niedaleko Parku Narodowego Jezior Plitwickich. Chcieliśmy zrobić wieczorem herbatę, więc spytaliśmy o czajnik. Po angielsku, po rosyjsku, na migi – nic nie przynosiło skutku. Właściciel domu wyjmował kawiarkę, garnek, różne przyrządy kuchenne, ale nie było wśród nich czajnika. W końcu zadzwonił do żony i dał moją mamę do telefonu. Żona zrozumiała, że chodzi nam o zagotowanie wody na herbatę i zagotowaliśmy ją w garnku 🙂 Później usłyszeliśmy, że w Chorwacji piją herbatę tylko, kiedy są chorzy, traktują to jako lekarstwo na przeziębienie.
Z kolei w Rzymie mieszkałam we włoskiej rodzinie. Kiedy chciałam napić się herbatę, wodę zagotowali mi w mikrofali 🙂
Jak widać, ja mam głównie herbaciane doświadczenia 😉 Wszędzie gdzie pojadę muszę ją pić i chyba stąd wynikają zabawne sytuacje 😉
Ale faktycznie ciężko tu o herbatę i w ogóle to też nie ma czajnika. No bo po co czajnik jak kawę w kawiarce się robi, a herbaty się tu nie pije. ;p
Włochy wydają się bardzo fajne, dziwi mnie, że nigdy nie pomyślałam, żeby tam pojechać! 🙂 Dzięki za poszerzenie horyzontów 🙂
Mnie też dziwi, pojedź koniecznie! :*:)
Byłam tylko przejazdem na północy Włoch i jeden dzień w Padwie. Zdążyłam zauważyć tylko tę niesamowitą chęć pomocy, natomiast zaskoczyłaś mnie pozostałymi punktami. Opcja z toaletą jest trochę przerażająca – cały pobyt „na Małysza”, szaleństwo 😀 Świetny wpis! 😉
Poprosiliśmy właścicielkę mieszkania o klapy u już mamy. ;D Luksus na chacie!
Ale super post więcej takich
4 & 5 – na południu Hiszpanii to samo 😉
Te toalet o.0 Słyszałam o takich, ale dla odmiany we Francji. W każdym kraju są jakieś dziwne rzeczy, a nawet część tych rzeczy zauważyłam we Włoszech 🙂 Ale 6 nie ogarniam.
Ja też i cierpię bardzo. 🙁
Sama doświadczyłam tej włoskiej uczynności i pomocy choć czasami miałam wrażenie, że wszyscy chcą ci pomóc jeżeli nawet nie ogarniają tematu i ostatecznie dostarczają ci złych informacji. Gdy będąc we Włoszech chcieliśmy wybrać się do najbliższego miasteczka poszliśmy zapytać w biurze podróży na kampusie czy warto wybrać się do tego miasteczka i ile czasu zajmie nam dotarcie tam. Otrzymaliśmy, że spokojnie dotrzemy tam w godzinę bo to tylko 4 km a do tego możemy iść plażą więc będzie mega przyjemnie. No cóż już podczas drogi okazało się, że z tych 4 km zrobiło się nagle 10 ale doszliśmy! 😀
Cooo?! Masakra! 4 km, to nie tak źle, ale 10! Mam nadzieję, że było warto. 🙂
Miasto okazało się niestety trochę rozczarowujące ale gdy jadłam tam pizzę to uwierz mi- to była najlepsza pizza pod słońcem.
Hahaha! Wierzę. Przynajmniej nie poszła w boczki. ;p
Dokładnie 😀
Co do toalet to nie spotkałam się z nimi wcześniej. Ale byłam głównie w Rzymie i okolicach i pewnie dlatego.
To ja jak powiedziałam,że kolacja o 21 to dla mnie za późno to patrzyli na mnie jak na przybysza z obcej planety 😀
O tej godzinie oni jedzą obiad. 😀
No dla nich tak :p dla mnie to już zbyt późna kolacja, bo w tych upałach wcześnie padałam i jedzenie tak ciężkich potraw to jak harakiri dla mojego organizmu :p
Oj rozumiem Cię. 🙂
Włoskie rozumienie czasu najlepsze! 😀
Rewelacja, czekam na kolejne włoskie wpisy 😀 Ten włoski tryb funkcjonowania, że wszystko będzie dobrze i na wszystko mamy czas jest charakterystyczny też dla innych nacji znad Morza Śródziemnego, mnie doprowadza czasami do szału, ale często po prostu zazdroszczę luzu 😉
Dzisiaj przyjechałam na zajęcia i czekałam godzinę na wykładowcę, po czym okazało się, że nas olał. A co tam. 😉
Uwielbiam takie ciekawostki! Liczę na więcej włoskich postów! 🙂
Przez pół roku się bez nich nie obejdzie. 😉
Na północy Włoch – też takie toalety.
A co do włoskiej uczynności doświadczyłam jej, kiedy z przyjaciółką wyszłyśmy przez przypadek z pociągu o jedną stację (o jedno miasteczko) za wcześnie. Stałyśmy tam takie zagubione i nie wiedziałyśmy co zrobić, podszedł do nas pan konduktor, zapytał o co chodzi i zaproponował, że nas podwiezie prywatnym, tylko musimy się pospieszyć, bo za 20 minut ma pociąg. Dotarłyśmy szczęśliwie w jednym kawałku na miejsce 😀
*prywatnym samochodem
Ooo! Ale kochany! <3
Nigdy nie byłam we Włoszech, ale teraz czuję, jak bym trochę była;)
Magia internetu. ;D
Haha prawda. 🙂 Mam jedno wspomnienie z mojej wizyty na Sycylii, którego nigdy nie zapomnę. Czekałem grzecznie w samochodzie na skrzyżowaniu aż zrobi się zielone światło, a ludzie z tyłu trąbili na mnie, że czemu stoję na tych światłach zamiast jechać. Nigdy tego nie zapomnę. 😀
No tak, normalka! Tutaj jeszcze dodatkowo często jeżdżą pod prąd. A bo co! Bo jak nic akurat nie jedzie!
Jestem lamą!
To jesteśmy dwie!
Też widziałam te toalety – na stadionie w Turynie – nieźle się zdziwiłam, bo to przecież Włochy! Kilka lat wcześniej byłam na Ukrainie i tam były takie same toalety. No ale Włochy? 😉
Zaskoczyłaś mnie z płatkami owsianymi – w Hiszpanii nie miałam problemu, żeby je dostać. Na pewno były w Lidlu i w hiszpańskiej Biedronce.
Czas wg południowców już mnie nie dziwi – i w Hiszpanii i w Portugalii i we Włoszech mają to samo – późne wstawianie, siesta i wyjście na imprezę grubo po północy. Z chłopakiem w tym roku odwiedziliśmy Andaluzję i tam było takie miasteczko na górze – Iznajar. Dojechaliśmy tam w trakcie siesty – takiej ciszy, tak wymarłego miasta w życiu nie widziałam. Gdy wybiła godzina 17 usłyszeliśmy jeden, drugi klakson, gdzieś trzasnęły drzwi i miasteczko zaczęło budzić się do życia. Coś niesamowitego!
Ciekawe, że tak o jednej porze! Dzisiaj byłam ładna pogoda i chciałam iść na lody, ale mi lodziarnie nawet zamknęli! :p
Przyzwyczaisz się 😀
Od kiedy pamiętam, podoba mi się u nich „wszystko będzie dobrze”.
Luz blues! Najważniejsze. 🙂
Kiedy byłaś we Włoszech? Pamiętam Portugalię o 7 rano, było tak samo:)
Jestem teraz na Erasmusie. 🙂
Ależ Ci zazdroszczę tego erasmusa! <3
Świetny wpis! O żadnej rzeczy, którą opisałaś nie wiedziałam i nie miałam pojęcia 🙂