Jak zbieram na podróże studiując i nie pracując.

jak oszczędzać na podróże

Właściwie tytuł tego wpisu mógłby brzmieć: Jak zbierałam na podróże studiując i nie pracując, ponieważ na tym semestrze mam aż 4 dni wolnego, więc czasu wystarcza na dodatkowe zajęcia. 🙂 Wiele osób nie jest świadomych tego za jak niewielkie pieniądze można podróżować i to zwłaszcza w trakcie studiów! Teraz mamy tak naprawdę najwięcej czasu i możliwości. W ciągu roku nie musimy prosić się o wolne, a nasze wakacje trwają aż 3 miesiące! Nic tylko podróżować, prawda? Zwykle jedyną przyczyną, która powstrzymuje studentów przed podróżowaniem jest kasa. Ale! Przecież nikt tak dobrze nie kombinuje jak my!

.

Na początku warto zaznaczyć, że nie ma uniwersalnego modelu oszczędzania. Każdy musi dopasować go do swoich potrzeb. Ja przez 2,5 roku studiów nie byłam w stanie studiować, blogować i pracować jednocześnie. Najprawdopodobniej skończyłoby się to wywaleniem z uczelni. Na szczęście moja rodzina jest w o tyle komfortowej sytuacji, że spokojnie mogłam się realizować bez konieczności chodzenia do pracy. Jeśli studiujesz mniej wymagający kierunek lub widzisz, że masz sporo wolnego czasu, to oczywiście fajnie byłoby rozejrzeć się za pracą, bo to oznacza podróże bez zaciskania pasa, albo większą ilość podróży z zaciskaniem pasa. Chodzi też o to, żeby ten pas zacisnąć tak, by nadal było nam wygodnie.:)

 

Jeśli jesteś w takiej sytuacji w jakiej byłam ja jeszcze w zeszłym semestrze to nic nie szkodzi. Również odnajdziesz w swoim portfelu pieniądze na podróże. Spójrz na swoje „zarobki”, a raczej dary losu. Czy pobierasz stypendium? Z mojego po opłaceniu mieszkania zostawało 150 zł. Nawet jeśli nie masz stypendium, to za pewne obchodzisz urodziny, no i święta. Mam nadzieję, że nie gardzisz różnymi programami afiliacyjnymi i lubisz zarabiać na okresowych promocjach w bankach. (Regularnie dodaję najfajniejsze okazje bankowe, w których można zgarnąć 100-300 złotych w zakładce KASA OD BANKÓW) Jeśli zdarza Ci się dostać banknocik to od babci, to od ciotki, to świetnie, możesz spokojnie podróżować po świecie. Być może powiesz, że urodziny są tylko raz w roku, a za 150, 50 czy 20zł nie podbijesz świata. Jak dla mnie to i za złotówkę możesz to zrobić.

 

Masz już pieniądze, ale czy potrafisz dokonywać wyborów?

 
 
jak oszczędzać na podróże
 
 .
[bs_well size=”lg”]Co wybierzesz lot do wymarzonego Paryża czy nowe spodnie? Te z Zary są droższe niż mój bilet.[/bs_well]
 .
Tak naprawdę większość z nas jest w posiadaniu pieniędzy, które pozwalają na podróżowanie. Często jednak przeznaczamy je na inne mniejsze cele, które oczywiście też są ważne. Wiadomo, że jeśli nadal chodzisz w zniszczonych jeansach sprzed 6 lat, to wypadałoby kupić sobie coś nowego. Jeśli jednak Twoja szafa nie świeci pustkami, to pozostaje tylko kwestia priorytetów w Twoim życiu. Gdy pragniesz nowych jeansów bardziej, niż biletu do miejsca, które zawsze chciałeś odwiedzić, to to są Twoje priorytety i to jest ok. Pamiętaj jednak, że bez dodatkowych przychodów nie będziesz podróżować. Jeśli jesteś w grupie osób, które wolą odwiedzić nowy kraj, poznać jego kulturę, spróbować jego kuchni, zobaczyć najsłynniejsze zabytki, to zapewne dokonasz innego wyboru.
 .
 
jak oszczędzać na podróże
 .
 
 
[bs_well size=”lg”]Spacer po Rzymie, czy kawka z Starbucksa?[/bs_well]
 
Uwierz kawa na Kapitolu smakuje o wiele lepiej!
Podobno to małe wydatki najbardziej niszczą nasz budżet i myślę, że nie ja jedna zgodzę się z tym stwierdzeniem. U mnie najbardziej problematyczna jest właśnie kawa. Kawa na uczelni, która kosztuje 3,5zł w automacie, a 7-10 zł w bufecie. Teraz jestem na kawowym odwyku, ale wcześniej wydawałam na nią zdecydowanie za dużo pieniędzy. Drugim zjadaczem mojej kasy jest sushi. Szaleję za nim jak za niczym innym (no może tylko czekolada mu dorównuje). Postanowiliśmy z O. jadać je maksymalnie raz na miesiąc, a tak się złożyło, że od prawie 3 miesięcy nie odwiedziłam żadnej susharni. 🙂 Myśl o tym, że kawa z Starbucksa kosztuje 16 zł, a ja za 8 pojechałam do Berlina, a do Wilna za 11zł skutecznie mnie zniechęca i sprawia, że nie dokonuję pierdołowatych zakupów.

Kombinuj!

Jeśli jesteś studentem, który studiuje w innym mieście niż mieszka i wraca na weekend do domu, to staraj się zabierać jak najwięcej żarełka z powrotem na studenckie mieszkanie/ do akademika. Prawdą jest, że równie dobrze rodzice mogliby dawać Ci pieniądze na jedzenie. Prawdą jest również, że człowieka bardziej boli, gdy musi oddać gotówkę niż przekazać ją w innej formie. W ten sposób działają między innymi karty płatnicze, którymi łatwiej wydajemy pieniądze, niż jakbyśmy płacili w gotówce. Jeśli dobrze pokombinujesz, nie będziesz musiał już nic dokupywać.
.
.
Jak widać zbieranie kasy na podróże, to tylko kwestia odpowiednich decyzji. Niektórzy mogę zapytać, no dobrze, ale co jeśli nie wydaję pieniędzy na ciuchy, bo i tak mnie nie stać, a do restauracji chodzę bardzo rzadko. Na to też jest sposób. W końcu musisz coś jeść. Czy można oszczędzić na jedzeniu? A no można. Naprawdę warto zastanowić się nad wprowadzeniem większej ilości zup do tygodniowego jadłospisu. (Warto robić tygodniowe plany posiłków, to na prawdę pomaga zaoszczędzić.) Obiad dla dwóch osób nagle zamiast kosztować kilkanaście złotych kosztuje 5-6. Różnica to zawsze jakiś bilet na busa. 🙂 Długo by można wymieniać produkty na których można zaoszczędzić. Przygotowanie kanapek w domu, zamiast kupowanie ich na uczelni, kupienie chleba zamiast bułki, zrobienie obiadowej sałatki na uczelnię, zamiast jadania w bufecie, noszenie kawy/herbaty w termosie, domowe shaki, lody, ciasta…
.
.
[bs_well size=”lg”]Tak naprawdę gdy człowiek bardzo chce coś mieć, albo gdzieś pojechać, to zawsze znajdą się pieniądze by to zrobić, bądź sposoby by cenę obniżyć.[/bs_well]
 
Rzym
.

Zaoszczędziłeś ale wydaje Ci się, że to wciąż za mało?

 
Kombinuj! Szukaj! Bądź elastyczny. Wcale nie tak trudno jest kupić bilet za kilkanaście złotych. Wystarczy śledzić strony o tanim podróżowaniu na FB, w momencie, gdy pojawia się nowa pula biletów robi się o tym głośno. Szukaj tanich biletów lotniczych, sprawdź blablacar, a jeśli jest już naprawę ciężko to jedź ze znajomymi na stopa! Tak wiem, boisz się, bo koleżanka opowiedziała Ci historię o kobiecie, której autostopowicz powiedział, że byłoby jej ładnie w białej…trumnie. Tak i w walizce była siekiera. Nie? W Twojej wersji lina i nóż? A ja słyszałam kiedyś o mężczyźnie o imieniu Marcin. Marcin siedział cały czas w domu na kanapie, bo bał się, że gdy wyjdzie na zewnątrz to zginie. Pewnego dnia spadł na niego żyrandol i Marcin już nie żył. Amen.
.
.
Nie jest też trudno znaleźć nocleg przez couchsurfing. W okresie wakacyjnym portal jest co prawda oblegany, ale da się coś znaleźć. Teraz jest jeszcze znacznie łatwiej. Dobrze byłoby, gdybyś zaprzyjaźnił się z tą formą noclegowania, jeśli chcesz naprawdę dużo podróżować. Napiszę o tym kiedyś na blogu. 🙂 Koszty podróży możesz obniżyć do bardzo niskiej kwoty, a nawet do zera. Wszystko zależy od tego ile chcesz przeznaczyć pieniędzy na dany wyjazd, albo raczej ile ich masz. Warto też pomyśleć o tym, czy by nie zabrać trochę jedzenia ze sobą. Ja zwykle biorę wafle ryżowe, jakieś konserwy i dżem. Wiadomo, że chcemy spróbować lokalnej kuchni, ale śniadaniowa drożdżówka w niektórych częściach Europy za 1€  kosztuje więcej niż cała paczka wafli, która starcza mi na 3-4 dni.
.
.
Te sposoby oszczędzania niektórym mogą wydawać się zbyt drastyczne, dla innych okażą się dobrymi trikami na obniżenie kosztów podróży. Tak jak pisałam na początku, każdy dopasowuje system oszczędzania do własnych potrzeb. Jeśli wychodzisz z założenia, że nie chcesz oszczędzać na podróżowaniu, a z drugiej strony nie masz na nie kasy, to nie dziw się, że najprawdopodobniej dużo nie zobaczysz, bo zawsze będzie coś ważniejszego. 🙂 Muszę jeszcze zaznaczyć, że te sposoby nie sprawdzą się, jeśli masz już wyznaczony jakiś inny cel, na który odkładasz pieniądze. Np. ślub. Odkładając w dwa miejsca nic z tego nie wyjdzie, lepiej wybrać jeden cel, a po jego realizacji kolejny. Wpis mi się nieco rozhulał, dlatego podsumuję go w kilku punktach.
.
.

Jak zbierać na podróże?

1. Źródło dochodu

A. Praca

B. Dary losu.

2. Kwestia wyboru. Czego pragniesz bardziej?

A. Podróży czy droższych zakupów np. ubraniowych.

B. Podróży czy mniejszych wydatków. (Restauracje, kawiarenki)

C. Podróży, czy drobnych zakupów typu kanapka na uczelni.

3. Oszczędzanie na podróżowaniu.

A. Tańsze przejazdy. Polski Bus, tanie linie lotnicze, Blablacar, jazda na stopa.

B. Tańsze noclegi. Hostele, schroniska, couchsurfing, a może nawet spanie na lotnisku?

C. Jedzenie. Warto zabrać coś ze sobą.

 

Chętnie poczytam o Waszych sposobach na oszczędzania przed i w czasie podróży. Ostatnio porywam się na takie długie wpisy i trochę się przy nich napracuję. Lajki i udostępnienia są dla mnie jak poklepanie mnie po plecach (albo pogłaskanie po główce) dlatego będę za nie bardzo wdzięczna.

do następnego czytania!

Ania

.

 

 
 
 

A żeby mieć więcej czasu na pracę i podróże...

opanuj techniki efektywnej nauki i ucz się 2x szybciej!

58 odpowiedzi

  1. Ja już co prawda nie studiuję, ale to co piszesz jest aktualne i sprawdza się u każdego. Zmotywowałaś mnie do ograniczania drobnych wydatków 🙂

  2. Sama już wiele razy próbowałam oszczędzać. Ostatecznie zawsze pojawiał się jakiś większy (przynajmniej dla mnie) wydatek- nowe buty na wiosnę czy spodnie. U mnie nigdy nie są to kwestie kaprysu- nowe rzeczy kupuję zawsze gdy rozlecą się stare. Jedyne co mogę sobie zarzucić zbyt częste kupowanie zapychaczy na mieście np. wafelka Podobno najwięcej wydajemy na drobnostki- bo przecież co to za różnica czy zjemy drożdżówkę za 1,5zł czy 1,8? Różnica niby nie wielka ale wybierając tańszą wersję przy założeniu 10 drożdżówek/miesiąc co roku zostaje nam 36zł i to nie rezygnując z nich całkowicie tylko wybierając tańszą wersję.

  3. Ha, czasem wystarczy zrezygnować z przyjemności w ciągu roku, odkładać do skarbonki i wakacje gotowe 😉 Fajnie, że tak dobitnie to pokazałaś!

  4. Bardzo fajny wpis i bardzo mi bliski, bo odkąd mam termin wylotu na Islandię liczę każdy wydatek i niespecjalnie czuję ochotę żeby sobie kupować jakieś pierdółki, już nawet wolę kupić komuś niż sobie 🙂

    Jeszcze jedną opcją tanich podróży dla studentów, z której warto skorzystać póki jest się na tym etapie życia, jest działalność w różnych większych kołach studenckich. Mój mąż jeszcze będąc studentem wyjechał dzięki temu do Stanów, Francji i Niemiec, teraz kiedy już studentem nie jest, ale jako doktorant przewodniczy kołu i zachęca do wyjazdów innych. Wysyła ich min. na Litwę, do Barcelony, znowu do Stanów i w kilka innych atrakcyjnych miejsc. W lipcu będzie np. konferencja w Porto, we wrześniu w Chorwacji 😀
    Jeśli ktoś interesuje się nauką ze swojej dziedziny i ma jakieś choćby minimalne osiągnięcia może wziąć udział w wielu tego typu wydarzeniach, uczestnictwo wraz z kosztem wyjazdu jest często refundowane przez koło lub uczelnię, jeśli nie w całości to choćby po części. Zwykle podczas wyjazdu wystarcza czasu i na to, żeby zaprezentować siebie jako naukowca, i żeby pozwiedzać.

    Z resztą, są studenckie koła nie tylko naukowe, ale i turystyczne i dzięki nim też wyjazdy są tańsze. Wystarczy się rozejrzeć na swojej uczelni. Sama trochę żałuję że podczas moich studiów tak z tego nie korzystałam, dlatego polecam innym którzy jeszcze mają tą szansę 🙂

    1. Moja uczelnia, a przynajmniej wydział jest antywyjazdowy, bo to oni i tylko oni potrafią dobrze nauczać. Z germanistyki jest raz na rok wyjazd na taką wiochę w Niemczech, ale i tak skorzystałam w zeszłym roku, no bo to zawsze tydzień poza uczelnią i nawet zwiedziliśmy co większe miasta. 🙂 Ale faktycznie mogłam o tym napisać, bo nie wszyscy przecież tutaj studiują. ;p W sumie to rozejrzę się baczniej również po mojej uczelni, bo trochę to olewałam, bo stwierdziłam, że jest jak jest i nie warto się wysilać.

  5. Bardzo fajny wpis! Jeśli pozwolisz, ukradę i polecę 🙂 Będąc studentką podróżowałam więcej niż teraz! Pilotowałam też 3 razy więcej, więc coś w tym jest 🙂

      1. Przez cały trzeci rok studiów robiłam kurs, zdałam egzaminy w kwietniu, w lipcu już jechałam do Włoch (pewnie czytałaś już, co się działo na tym pierwszym wyjeździe 😉

  6. Historia o Marcinie mnie rozwaliła 😀 Ale taka prawda 🙂 Inspirujący post! Też wystrzegam się głupich zakupów, mieszkam blisko uczelni więc wolę koleżankę zaprosić do siebie niż wybrać się z nią do kawiarni, wyjdzie taniej i tak 😀 Chociaż u mnie podróżowanie wchodzi w grę jedynie w wakacje, bo mam 4-5 dni zajęć a w soboty czasem pracuje 🙂

      1. Jadałam zupy przed Twoim wpisem, ale po nim zaczęłam dużo częściej je gotować. Czasem tak jest, że człowiek wie, że coś jest dobre, a jak mu tego ktoś nie powie, nie nazwie po imieniu to z tego nie korzysta. 🙂

  7. Genialny post! Chodź studentką juz nie jestem to od wielu lat praktykuje zasadę, że muszę co najmniej raz w roku pojechać za granicę i zwiedzić trochę świata
    Dla chcącego nic trudnego i odkładając co tydzień 10 zł do skarbonki można odłożyć na krótki wypad raz do roku 😉

  8. Drobne wydatki są najgorsze, ale faktycznie da się je opanować, gdy ma się ustalony cel.
    Ja do Starbucksa akurat często chodzę, bo to świetne miejsce do pracy. Nie wynajęłabym biura za 8-9zł (koszt herbaty) na kilka godzin x trzy dni w tygodniu, więc poniekąd to też oszczędność.
    PS: grafika ze spodniami bombastyczna, daje do myślenia 😉

      1. Moja uczelniana jest w remoncie D:
        A, do metod pozyskiwania pieniędzy dołączyłabym jeszcze sprzedawanie niepotrzebnych klamotów!

  9. Na studiach miałam koleżankę, która ze swoją najlepszą kumpelą ciągle jeździła gdzieś stopem. Ja wyhaczyłam wtedy dosyć tanio wycieczkę do Chorwacji, a jak wróciłam D. wypytała mnie o wszystko: gdzie byliśmy i co warto w tamtej części zobaczyć i 2 miesiące później już tam były 🙂 Mało tego, spały na dziko na plaży, a wracając zahaczyły o Włochy! 😀

  10. My zawsze jemy zupy pod koniec miesiąca, kiedy nam się budżet przestaje dopinać;) Ale ogólnie oszczędzanie na jedzeniu musi być z głową, żeby mimo wszystko było to jedzenie dobrej jakości i w wystarczającej ilości. Najłatwiej jest latem, bo warzywa są bardzo tanie. Zimą szczerze mówiąc wolę się najeść niż walczyć o każdy grosz. Za to przez okrągły rok wrogiem oszczędzania na podróże są zakupy ciuchowe i weekendowe wyjścia. Jeden rajd po klubach to czasem jedna trzecia weekendu za granicą:] A najlepsza motywacja do odłożenia na podróż to po prostu kupno biletu:) Ja za dwa miesiące lecę 😀 Fajny poradnik bardzo:)

    1. Ja tez nie rezygnuję z jakości jedzenia, chociaż może jakby to zrobiła to juz bym była na tych Hawajach. 😛
      A z tym biletem masz całkowitą rację! Wtedy człowiek czuje, że już musi coś odłożyć, a w dodatku nawet nie ma ochoty wydawać. 🙂

  11. Piątka, Aniu, za genialny post, pod którym podpisuję się czterema kończynami! dla chcącego nic trudnego i fundusze na podróże się znajdą. W czasie ferii zimowych zrobiliśmy z moim tż trasę Poznań-Warszawa-Wiedeń-Graz-Salzburg-Monachium-powrót do Polski za dokładnie tysiaka, i było warto! Tyle atrakcji, chodzenia po mieście, zwiedzania parków, muzeów, spania u zaprzyjaźnionych osób – cudownie:)

  12. Dwa razy spadł przede mną żyrandol, a znajoma trafiła na psychopatę (z tym że to on łapał stopa, a ona jechała do pracy). Zatem potwierdzam – bezpieczniejsze są podróże zagraniczne (albo przynajmniej zamiejscowe) 😉 I troszkę zazdroszczę, że potrafisz znaleźć aż tak tanie bilety!

  13. Związek na odległość nie pomaga w oszczędzaniu na podróże. Wydawanie prawie 150zł w miesiącu na same pociągi mnie finansowo niszczy 😉 Gdyby nie czasami możliwości dorobienia i sporadyczne prezenty na święta, to bywa ciężko ze zdrowym i pełnowartościowym jedzeniem. Ale to wszystko kwestia ustalenia priorytetów. Więc odkładam codziennie każde 5zł do słoika i to jest dla mnie najlepsza forma oszczędzania na podróże.

  14. Marzę o tym żeby podróżować. Jestem na pierwszym roku studiów, póki co byłam w Australii i Włoszech, marzę o dalekich Azjatyckich podróżach (Singapur, Japonia i duże ilości sushi!!), ale Europa też mnie ciągnie. Jako studenci nie dość, że potrafimy kombinować to możemy korzystać również z Erasmusa i EVS (europejski wolontariat młodzieżowy). Zamierzam skorzystać z obu ofert i przy okazji nacieszyć się podróżami w wakacje. Ciarki mnie biorą na samą myśl! 🙂

    1. JEJKU! Byłaś w Australii! WOW! Też chcę! Fajny cel jak na pierwsze podróże, to ja się czuję jakbym się tylko po własnym podwórku kręciła.:P I w ogóle, to bardzo mi miło, że doceniasz bloga w komentarzach. 🙂 Aż się zarumieniłam przy ich czytaniu. 😉

  15. Zgadzam się z Tobą w 100%! Też jak mam do wyboru bilet lub kolejną parę spodni, to biorę to pierwsze. Choć z jednego to nie mogę zrezygnować, obiady w uczelnianej stołòwce 😀
    Pozdrawiam 🙂

      1. To zupełnie inaczej niż u mnie 😉 Dzisiaj była zupa krem z dyni z mango, ananasem i dzikim ryżem i to za całe 94 eurocenty 😀 I generalnie zawsze jest duży wybór z różnych regionów świata.

        1. Ale super! Nigdy nie jadłam czegoś takiego. Wiesz jak u nas wygląda zupa krem? Jak rosół, a grzanki to pokrojony w kostkę chleb. Nawet go nie podsmażają na patelni… Teraz zmieniła się firma prowadząca bufet, ale nie byłam ich jeszcze sprawdzić.:)

  16. Ja uważam, że najważniejsze jest regularne oszczędzanie. Np. codziennie odkładać małe kwoty do skarbonki. Z czasem ta suma rośnie, a jak jeszcze odłożymy pieniądze, które dostaliśmy na urodziny, święta i inne to już w ogóle. Jeżeli ktoś stwierdzi, że nie kupi sobie tych spodni, bo zbiera na podróż to warto od razu wartość tych spodni przelać na konto oszczędnościowe, bo jeżeli tej kasy nie odłożymy to rozejdzie nam się w inny sposób. Sama tego doświadczyłam. Ja czasami jak mam dużo drobnych to wrzucam do skarbonki, albo raz na jakiś czas wrzucę tam papierowy banknot, jeżeli dobrze stoję finansowo. Oszczędzanie wciąga i inspiruje i potem sami z chęcią odkładamy większe sumy:)

    1. Dokładnie! Ja zamiast konta używałam skarbonki, ale ważne, żeby to od razu odłożyć, bo jak pieniądze leżą w portfelu, to są do wydania. 😉

    2. Właśnie! Gdy uzbieram jakąś większą kwotę, to aż szkoda mi jej dotknąć i zbieranie staje się łatwiejsze. Bo gdy w skarbonce leży stówka, to może jesz bym ją wyjęła, ale gdy jest już 500zł nie ma szans!

  17. Właśnie ja nigdy nie rozumiałam osób, które potrafiły wydać kilka stów na kosmetyki, w sumie one nie rozumiały i mnie. Bo jak można sobie nic nowego nie kupować? A ja nie czułam takiej potrzeby. Myślałam tylko o nowej przygodzie. A innym zawsze brakowało, bo bluzka czy nowe spodnie były ważniejsze. Dziś na szczęście jestem w trochę lepszej sytuacji i stać mnie na podróże jak i na resztę przyjemności.
    W sumie to każdy ma swoje priorytety. Dla kogoś nowy podkład za 100 zł będzie ważny dla drugiego coś innego. Ale nie cierpię jak taka osoba biadoli, że nie stać ją na wyjazdy bo ma za mało pieniędzy…No proszę, skończ.

  18. Motywujące 😀
    Dzięki twojemu postowi zdałam sobie sprawę ile pieniążków przelatuje mi przez palce właśnie na ulubioną kawkę na uczelni czy na jakieś wyjścia. Jednak uważam, że trzeba zachować zdrowy rosądek i od czasu do czasu się rozpieszczać w postaci kina czy kupna ulubionej gazety bo inaczej człowiek zeświruje w szarej rzeczywistości czekając na kolejny wyjazd. Jakie są twoje odczucia na ten temat uznajesz małe przyjemności np. raz w miesiącu czy skupiasz się na celach i pościsz od podrózy do podróży?
    Pozdrawiam
    Blondynka

    1. No co Ty. 😀 Nie mam jakiegoś konkretnego limitu, ale raczej nie kupuję kawy na mieście tylko dlatego, że mam ochotę, wtedy myślę sobie, że zrobię ją w domu. Piję kawę na mieście zazwyczaj przy okazji wyjścia ze znajomymi, w ramach właśnie jakiejś małej nagrody albo pocieszenia w jakimś tragicznym przypadku. Z kinem akurat to mnie nie dotyczy, bo zawsze O. stawia. :p Ale gazet akurat w ogóle nie kupuję. Mam internet. 😉 Ja chyba więcej staram się fajnych rzeczy robić w domu. Kombinuję z ciekawymi daniami i napojami, gram w gry towarzyskie ze znajomymi. Małe przyjemności nie muszą być wcale materialne. A jeśli już to nie muszą być drogie. Mogę sobie zrobić kakao z piankami w domu i wyjdzie mnie to taniej niż na mieście. 😉

  19. Pierwszy raz jestem na Twoim blogu(wyczaiłam Cie u @aniamaluje:disqus i ojej jak tu jest na prawdę inspirująco! To prawda, że większość wydatków to zwykłe pierdy…i widać z tego wpisu to bardzo dobrze. Jednak trzeba się przemóc..przemóc w sobie także nieśmiałość- singielki, takie jak ja które niezbyt czują się pewnie w świecie i obawiają się samotnie podróżować, najczęściej szukają na jakiś portalach podróżniczych określając swoje preferencje i tym samym kwotę do której mogą sobie pozwolić 🙂 Zastanawiam się też nad tym..jak w takim razie odmawiać, dobrym koleżankom i kolegom, jakieś wyjście do kina czy na co 2 miesięczną posiadówę w pubie ?Jeszcze dla mnie, osoby nieasertywnej to jest jakaś istna masakra 😀 Zaraz komentarze w stylu- taa Ty i podróże, jak Ty z miasta się nie wyrywasz swojego w ogóle 🙁

  20. Ja podróżowałam podczas Erasmusa 🙂 Byłam w Wilnie i dostawałam ok 300EUR miesięcznie, na przeżycie spokojnie wystarczało mi 200-230 EUR, tym sposobem zaoszczędziłam sporo pieniędzy i zwiedziłam, wydawałoby się bardzo drogą, Skandynawię 🙂
    Świetny wpis!

      1. Za akademik płaciłam…45 euro 🙂 Poza tym, nie jestem specjalnie imprezowym typem, więc na to też nie wydawałam dużo 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *