Jak poradziłam sobie z nadmierną empatią
Dzisiejszy artykuł troszkę będzie się różnić od poprzednich, ponieważ odpowiem w nim na pytanie: Jak poradziłam sobie z nadmierną empatią.
To zdjęcie zostało zrobione, kiedy byłam w trakcie czytania wiadomości od osób, które mają trudną sytuację życiową, nie potrafią wstać z łóżka i iść na uczelnię… Jeśli to nasze pierwsze spotkanie, to w sieci pomagam studentom i uczniom uczyć się szybciej, efektywniej i przyjemniej. Z tego powodu wiele osób decyduje się napisać do mnie, by podzielić się swoimi problemami w szkole, na studiach, a nawet w rodzinie. Oczywiście już na wstępie powiem, że nikomu nie mam tego za złe! Szukanie pomocy jest lepsze od pogrążania się w problemach. Każdy ma prawo jej szukać, ale tylko ode mnie zależy, jak na tę wiadomość zareaguje i co z nią zrobię. Wtedy strasznie mnie to obciążało psychicznie, nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Po kilku takich wiadomościach nie miałam na nic siły! Czułam się pozbawiona energii i przygnębiona. Nie mogłam działać, funkcjonować, tworzyć treści ani nawet kawy sobie zaparzyć, bo czułam ciężar i odpowiedzialność za swoje czytelniczki.
Jak do tego doszło?
I doskonale już wiem, z czego moja nadmierna empatia wynikała! Bo emocjonalnie jesteśmy trochę jak takie dzbany. Które napełniają się w ciągu dnia różnymi przekazami o różnych emocjach! I jeśli ja jednego dnia sama serwowałam sobie przygnębiające przekazy, śledząc newsy, śledząc konta polityków, czytając kryminały i te wiadomości, to byłam dzbanem wypełnionym po brzegi przygnębieniem. Byłam przygnębionym dzbanem. Przez noc dzban się oczyszcza, chociaż trochę przekazu zawsze w nim zostaje! Te pozostałości kierują wyborami dzbana kolejnego dnia! I odruchowo dzban będzie znowu wlewał w siebie przygnębienie. Wtedy nie może już nikomu pomóc, bo sam potrzebuje pomocy.
Z uwagi na to, że to dzban, to nie zdaje sobie sprawy ze swojego problemu! I ja nawet gloryfikowałam swoją empatię, uważałam, że to piękna część mnie, że potrafię tak wczuć się w drugiego człowieka i płakać z powodu jego problemów. Naprawdę lubiłam to w sobie.
A to już jest rodzaj samookaleczania się. Gdy regularnie zanurzasz się w negatywnych informacjach, cierpisz z ich powodu, ale robisz to wciąż znowu i znowu, więc tak jakbyś chciała tak bardzo cierpieć. Wynosić na piedestał swoją wrażliwość! Ach! Chwała mi! Delikatnej istotce, która rozumie cały świat…
Zmiana nastawienia
Na szczęście moje nastawienie się zmieniło! Uczę się emocjonalnego odcięcia, bo to naprawdę jest dobre! Wiem, że empatia, współczucie są bardzo gloryfikowanymi cechami w naszym społeczeństwie, ale w zestawie z osobowością nadwrażliwą, którą reprezentuję, jest uciążliwa i niszcząca.
Moje cierpienie, moje łzy, mój smutek nikomu nie pomagają! Zrozumiałam, że nie jestem żadną bohaterką, tylko dlatego, że “och, popłakałam się nad czyjąś wiadomością.”
Empatia
Oczywiście empatia to nie tylko umiejętność zrozumienia czyjegoś bólu i emocji, czyli właściwie empatia emocjonalna. To też empatia poznawcza, czyli zbiór innych cech, z których bardzo chętnie czerpię. To łatwość w nawiązywaniu kontaktów, umiejętne rozwiązywanie konfliktów, komunikatywność, zrozumienie perspektywy drugiego człowieka i jego toku rozumowania. Z tych składowych empatii nie zamierzam rezygnować, ale z tą emocjonalną musiałam sobie poradzić, bo inaczej to ona poradziłaby sobie ze mną.
Ja jestem człowiekiem, dla którego bardzo liczy się działanie. Muszę mieć energię, siłę i wiedzę, żeby pomagać innym. Współczucie jest potrzebne w społeczeństwie, kiedy napędza nas do działania i pomocy. Żyjemy jednak w czasach, w których dostęp do informacji jest tak ułatwiony, że właściwie możemy do końca życia napełniać się współczuciem i nigdy to się nie skończy, ani nie zmieni. Swoją drogą empatia wykorzystana w inżynierii społecznej, która posługuje się takim narzędziem, jakim są media – ułatwia kontrolę nad społeczeństwem, które kieruje się strach, a właściwie całe życie żyje w lęku. Temat inżynierii społecznej to jednak temat na inny artykuł.
Wnioski
Doszłam do tego, że zrozumiałam, iż nie chcę pielęgnować w sobie nadmiernej empatyczności emocjonalnej, bo ona mnie krzywdzi. Jeśli zdarza Ci się płakać “bo na świecie jest źle”, to to jest złe, ale dla Ciebie. Na wiele rzeczy nie mamy po prostu wpływu. Nie możemy ich zmienić i trzeba się z tym pogodzić. To jest trudne, szczególnie gdy tak jak ja masz aktywistyczną duszę. Owszem, może masz taką potrzebę bycia aktywistką. Do tego nie można podchodzić ot tak! Aktywistka musi być pod opieką psychologiczną i tu nie ma o czym mówić! Gdy zaczniesz taką działalność, chociażby od Instagrama, to dostaniesz miliony przytłaczających Cię wiadomości. Gdy wyjdziesz na ulicę, będziesz aktywistycznie działać na ulicy, usłyszysz setki takich historii prosto w twarz. Nie mówię tu o chodzeniu na demonstracje, bo to potrzeba obywatelska, którą warto realizować, ale jednak nie jest to praca 24/7 jak praca aktywistki w różnych organizacjach czy fundacjach, czy po prostu w sieci. Jeśli zdecydowałaś, że tak chcesz spędzić życie, że to Twoje powołanie, to super, tylko się do tego przygotuj, żebyś miała zawsze energię walczyć i pomagać innym, a nie sama potrzebowała pomocy.
Jeśli jednak nie masz takie potrzeby, jeśli po prostu jesteś bardzo wrażliwą osobą, to musisz wyrobić w sobie system działania, który sprawi, że zło na świecie nie będzie paraliżowało Twojego życia.
Mój przepis na sukces
Wszystko zaczęło się od wyzwania “Dzień bez empatii” a wtedy czułam, że to jakiś “dzień suczy”. Miałam do tego bardzo negatywne nastawienie! Jakbym myślała, że trzeba cierpieć za innych. Tego dnia postanowiłam przede wszystkim odciąć się od złych informacji, nie czytać o katastrofie klimatycznej, plastiku w morzach i pożarach lasów. Jeśli taka wiadomość by mnie dopadła, miałam się zastanowić, co mogłabym zrobić i czy rzeczywiście jestem w stanie i chcę. Najczęściej możliwa jest pomoc finansowa, a wiadomo, że wszystkich swoich pieniędzy rozdać nie mogę, bo wtedy ja potrzebowałabym pomocy.
Krok pierwszy
Ten dzień dużo mi dał. Po pierwsze, przestałam śledzić informacje na bieżąco. Było to dla mnie trudne, bo w liceum, klasie dziennikarskiej nauczyłam się, że muszę być na bieżąco. Teraz chciałam zmienić to głęboko zakorzenione przekonanie. Gdy natrafiałam na jakąś złą wiadomość, zastanawiałam się, co z tym mogę zrobić. Jeśli nic, to szłam dalej. Wcześniej tak nie było. Wcześniej grzebałam, szukałam więcej informacji, więcej wypowiedzi cierpiących ludzi i w ten sposób biczowałam samą siebie! “Bo jak się tak współczuje innym ludziom, to jest się takim dobrym człowiekiem!” NIEPRAWDA!
Krok drugi
Przestałam też rozmawiać o tym, jak to jest źle na świecie. Żeby się nie nakręcać, żeby nie nakręcać innych i nie wchodzić w spiralę “cierpię za miliony”. W taki sposób tworzy się ze znajomymi specyficzne schematy rozmowy. Jeśli zaczniesz o czymś takim rozmawiać z przyjaciółką, to następnym razem nawiążesz do tego tematu, albo go rozszerzysz. Bo Wasza relacja polega na rozmawianiu o źle tego świata. Obie narzekacie, jest Wam przykro i mówicie “no taki jest ten świat, nic z tym nie zrobisz”. A na następnym spotkaniu rozmawiacie tak samo. To nic nie daje! Z ludźmi wolę rozmawiać o nich, o ich życiu, uczuciach, pomysłach i planach. Nie o rzeczach, na które nie mamy wpływu! Wtedy tak naprawdę ich poznaję zamiast wymieniać się z nimi faktami o otaczającej nas rzeczywistości. I to jeszcze przykrymi faktami, bo o tych pozytywnych faktach przecież nie ma co gadać! Podczas takich rozmów częściej pada “politycy to złodzieje” niż “ale fajnie, że już w większości sklepów mogę kupić wegańskie lody”.
Metoda 5 pytań Zdrowego Myślenia
I to mi pomogło! Do tego niedawno poznałam super metodę 5 pytań Zdrowego Myślenia, która pomaga mi, gdy już jakaś zła myśl mnie dopadnie i zaczyna dewastować mój nastrój. Poznałam ją dzięki Maćkowi Wieczorkowi i już wydrukowałam i oprawiłam w ramkę, tak, żeby mieć te pytania zawsze pod ręką!
Czy to przekonanie…
- … jest oparte na faktach?
- … chroni moje życie i zdrowie?
- … pozwala mi osiągać bliższe i dalsze cele?
- … pozwala mi rozwiązywać konflikty lub ich unikać?
- … wywołuje emocje jakie właśnie chcesz czuć?
Jeśli 3 razy odpowiesz tak, to ta myśl jest zdrowa i potrzebna! Natomiast, jeśli 3 razy odpowiesz “nie”, oznacza, że takie myślenie jest niezdrowe i nie ma sensu. Zresztą po zadaniu sobie tych pytań automatycznie czuję, że one mi pomogły. Nie ma sensu dalej drążyć danej myśli i muszę uciec ze źródła, w którym je znalazłam, najlepiej przestać je śledzić.
Co zrobiłam?
Ostatnio odfollowałam wszystkie konta na Instagramie, bo nie chcę już wkładać sobie do głowy myśli, które będę musiała tak rozpracowywać. Mam też zablokowany feed na Facebooku, telewizora oczywiście nie mam, a w squid app zaglądam czasem, żeby poczytać coś w obcym języku i tyle. Chcesz dowiedzieć się więcej o zmianach w moim życiu to koniecznie, przeczytaj ten artykuł. Nie musisz, jak ja drukować tych pytań, ale wiesz, dla mnie to jest bardzo ważne, dlatego to zrobiłam. Ty możesz po prostu zapisać je sobie w notatce na telefonie i wracać do nich, gdy zajdzie taka potrzeba.
Wszystko to, co wprowadziłam, przydało mi się w czasach pandemii! To właśnie dzięki zmianom, które zaszły we mnie wcześniej, tak dobrze przeszłam czas izolacji.
Zaraz może pojawić się u Ciebie taka myśl, że nie można przecież być ignorantem. Tyle że kto jest większym ignorantem? Ten, kto jest na diecie informacyjnej, nie dowiaduje się codziennie o kolejnych egzekucjach przeprowadzonych w Pakistanie, ale gdy usłyszy o pożarze w Biebrzańskim Parku Narodowym, to przelewa pieniądze na pomoc, albo gdy widzi potrzebujących ludzi w okolicy, to im pomaga? Czy ten, kto cały czas tylko cierpi, płacze, narzeka, smuci się, chłonie złe informacje jak gąbka, ale nic z tym nie robi? Oczywiście ten, co płacze, też może przelewać i pomagać, ale dlaczego mamy gloryfikować jego cierpienie?
Jak się teraz czuję
Prawda jest taka, że na świecie jest dużo cierpienia, ale my mamy prawo do szczęścia. To nie jest tak, że musisz cierpieć, bo inni cierpią. Możesz się cieszyć, gdy inni cierpią. Wiem, jak to brzmi, ale jednak to prawda, więc powtórzę. Masz prawo się cieszyć, gdy inni cierpią. Nie da się inaczej. Kontrowersyjne? Trudne? Wiem, ale czy Ty masz inny pomysł? Czy może się ze sobą zgadzamy? Zachęcam Cię do zostawienia komentarza, co na ten temat sądzisz?
Do następnego czytania.
Jedna odpowiedź
Zakończenie słuchania negatywnych wiadomości i skupienie się na rozwiązywaniu problemów zamiast tworzeniu ich, dało mega dużo i choć nadal od innych słyszę „ale jak to nie czytasz newsów, nie wiesz co się na świecie dzieje!” to wiem, że fakty o rzeczywistości nie dadzą mi nic, a zabiorą zbyt wiele <3